Najprężniej rozwijająca się organizacja MMA w Azji, ONE FC zakontraktowała 6 nowych zawodników. Gala, ONE FC 14 „War of Nations”, która odbędzie się 14 marca 2014 w Kuala Lumpur, będzie obfitowała w wiele interesujących pojedynków.
Co ciekawe wśród sześciu zawodników brakuje byłego mistrza organizacji Bellator FC, Bena Askrena. Amerykański zapaśnik był wielokrotnie łączony z azjatycką organizacją, ale jak dotąd nie został ogłoszony termin jego debiutu, ani nie wiadomo z kim miałby się zmierzyć.
Reklama
Na liście zawodników, którzy ostatnią podpisali kontrakt z ONE FC widnieją takie nazwiska jak: Marat Gafurov, Kelvin Fitial, Rob Lisita, Martin Nguyen, Kultar Gill i Kentaro Watanabe.
O umowie podpisanej z zawodnikiem z Ukrainy, Maratem Gafurovem (8-0), oraz jej konsekwencjach napisaliśmy już wcześniej TUTAJ.
Reklama
Kolejnym zawodnikiem zakontraktowanym przez ONE FC jest Kelvin Fitial (12-7-2), zawodnik wagi ciężkiej, który nie poniósł porażki od sześciu pojedynków. Jest to ruch co najmniej dziwny, gdyż zawodnik Marianas Elites nie walczył od czerwca 2011 roku.
Australijczyk Rob Lisita (13-5), który na co dzień trenuje w tajskim teamie Phuket MMA. Pod koniec 2013 roku poddał Takeshiego Inoue. W dwóch poprzednich pojedynkach również wygrywał przed czasem. Australijczyk z pewnością wprowadzi wiele ożywienia w wadze piórkowej. Siedem z wygranych walk zakończył przez różnego rodzaju poddania.
Martin Nguyen (3-0) pokonał Luke’a Standinga zdobywając pas w wadze piórkowej. Zwyciężając w organizacji Brace For War zagwarantował sobie podpisanie kontraktu z ONE FC, które z regionalną organizacją żyje w symbiozie.
Przedostatnim zawodnikiem zakontraktowanym w ONE FC jest Kultar Gill (12-8). W przeszłości rywalizował w K-1, konfrontując swoje umiejętności z Buakawem Por. Pramukiem. Teraz ma na koncie 20 zawodowych pojedynków w formule MMA. Przed podpisaniem kontraktu wygrał 2 walki przez TKO i KO w pierwszej rundzie. Dobra forma skłoniła włodarzy ONE FC do podpisania kontraktu.
Ostanim zawodnikiem, którego zobaczymy niebawem w oktagonie azjatyckiej organizacji jest Japończyk, Kentaro Wantanabe (10-4). Zawodnik walczący w wadze muszej wygrał 6 walk w ostatnich 7 starciach. Wcześniej związany był z Shooto.
Południowoafrykański mistrz UFC w wadze średniej, Dricus Du Plessis (23-2 MMA, 9-0 UFC) w swoim podcaście zabrał głos na temat informacji o rzekomej kontuzji i terminie walki z niepokonanym pretendentem Khazmatem Chimaevem (14-0 MMA, 8-0 UFC) z Czeczenii.
Reklama
No więc mamy datę. Chociaż potencjalnie są dwie. Już się zgodziłem na obie. Wiele osób pyta, czy walka odbędzie się w tym roku? Tak, na 100 procent. Walka jest tuż za rogiem, wkrótce będzie ogłoszenie. Wszyscy znają UFC. Wszystkie te plotki o kontuzjach.. Nie wiem, skąd się wzięły, to absurd.
– powiedział jasno mistrz z RPA.
Dricus to były mistrz organizacji EMC (w dwóch wagach – przyp. red.) w jego kraju i także polskiej KSW w 2018 roku. W ostatnim występie w UFC pokonał po raz drugi Amerykanina Seana Stricklanda. Pas organizacji UFC zdobył w styczniu 2024 roku i dwukrotnie go obronił.
„Czekam tylko na kontrakt. I ta walka będzie miała miejsce. W nadchodzących miesiącach, co najmniej w ciągu najbliższych czterech miesięcy” – powiedział du Plessis w swoim podcaście. Ultimate Fighting Championship stara się doprowadzić do walki z Chimaevem, który w ostatniej walce zdemolował byłego tymczasowego mistrza Roberta Whittakera z Nowej Zelandii.
17 maja na gali Babilon MMA 52 w Nowym Targu wyłoniony zostanie kolejny pretendent do mistrzowskiego pasa w wadze średniej. Będzie nim Szymon Herrmann (Ankos MMA) lub Mariusz Krzeszowski (Czerwony Smok) – hitowe derby Poznania odbędą się więc w widłach Czarnego i Białego Dunajca. Bilety na galę Babilon MMA 52 dostępne w serwisie Eventim, transmisja na kanałach grupy POLSAT.
Niepokonany Szymon Herrmann (4-0) trzy ostatnie pojedynki stoczył na galach Babilon MMA, pokonując kolejno Kamila Mękala, doświadczonego Rafała Lewona i ostatnio efektownie nokautując Kamila Korzeniewskiego, dla którego porażka z Herrmannem była pierwszą w karierze. Zwłaszcza widowiskowy nokaut z gali Babilon MMA 49 w Radomiu odbił się szerszym echem w polskim MMA.
– To wszystko konsekwencja tego, co się wydarzyło w poprzednich pojedynkach. Jeśli wygrywam, to siłą rzeczy pnę się w górę. Nie mam w sumie czasu zastanawiać się nad takim sprawami. Robię swoje, poświęcam na to dużo pracy, czasu i energii. I to owocuje. W tym momencie mam bardzo dużo pracy, dochodzą treningi i tak naprawdę o pojedynku będę myślał jadąc na galę, a na ten moment robię ciężkie treningi, codzienne obowiązki i redukcję wagi.
Reklama
Sam pojedynek traktuję jak kolejny dzień w pracy, tylko ze światłami i kamerami.
– mówi 28-letni Herrmann.
Nokaut na Korzeniewskim był przez moment viralowym hitem w mediach społecznościowych, gdzie użytkownicy żartowali, że gracz używa losowych przycisków i udaje mu się odblokować rzadką kombinację typu „fatality”. Sam Herrmann nagrał taki filmik i udostępnił go na swoich profilach.
– Po walce z Korzeniewskim padł gdzieś w mediach społecznościowych ten komentarz o losowych przyciskach i mnie rozbawił. Przypomniałem sobie, jak kiedyś grałem za dzieciaka w Tekkena czy UFC na PlayStation i oczywiście żaden z nas nie chciał czytać samouczka w grze, aby nauczyć się kombinacji. Wciskaliśmy wszystko co popadnie. Często w grze wciskanie losowych przycisków skutkowało czymś takim właśnie jak to, co zrobiłem w klatce. Dlatego razem z kumplem nagraliśmy taki filmik. Dodam jeszcze, że pewnie będzie ciężko w to uwierzyć, ale trenowałem coś takiego, tylko różnicą w ćwiczonej akcji było to, że tam kopałem lewą nogą, a tutaj zaskoczyłem prawą – tłumaczy zawodnik klubu Ankos MMA.
Choć Herrmann i Krzeszowski mieszkają i trenują w Poznaniu, to nie mieli okazji poznać się ani wspólnie ćwiczyć. Walka z zawodnikiem konkurencyjnego klubu nie ma większego znaczenia dla Szymona, choć dodatkowo motywuje go fakt, że Mariusz Krzeszowski (4-1) pokonał już Filipa Tomczaka, z którym Szymon na co dzień trenuje.
– Śmieję się, że derby Poznania odbędą się w Nowym Targu, no ale to już nie ode mnie zależy. W klubie panuje atmosfera jak to przed walką, jest spięcie dupy i zrobienie wszystkiego, aby walkę wygrać i nie ma większego znaczenia, czy to z zawodnikiem z Czerwonego Smoka, czy jakiegoś innego – mówi Herrmann. – Bardziej chyba motywuje mnie fakt, że Mariusz wygrał z Filipem ostatnią walkę. Chciałbym „pomścić” kumpla z maty, aby nie być kolejnym z klubu, którego pokonał ten sam gość. Do tego „Longer” bardzo dobrze się spisuje jako trener główny. Dziwnie to zabrzmi, ale czuję się zaopiekowany, widzę jego zaangażowanie, co jest mega spoko i przez to też jestem spokojny. Do tego kumple z maty też mi mocno pomagają. Faktem jest, że Andryszak więcej mnie gani niż chwali, ale czas na pochwały będzie po wygranej walce.
Herrmann nie chce zdradzać planu na walkę z Krzeszowskim, ale zapewnia, że wraz z narożnikiem przeanalizował styl i umiejętności rywala i nie obawia się jego dobrej stójki.
– Oglądaliśmy jego 3 ostatnie walki. Nie powiem, jaki jest plan na walkę, ale nie obawiam się jego stójki, na której głównie bazuje. Biłem się już z zawodnikiem z przeszłością kickbokserską i znokautowałem go kopnięciem na głowę. Mariusz dobrze kopie i rusza się na nogach, tyle i aż tyle. Od zawsze mówię, że kondycja jest moim głównym atutem. Nie jestem wybitnym strikerem ani grapplerem, ale w każdej z płaszczyzn czuję się komfortowo. Do tego mam tlen i siłę, które może na początku pojedynku nie są tak ważne, ale według mnie są kluczowe w końcowej fazie.
Niepokonany zawodnik Ankosu nie chce wybiegać myślami zbyt daleko do przodu, ale jednocześnie świetnie rozumie, że pokonanie Krzeszowskiego będzie oznaczać walkę o mistrzowski pas z Adrianem Błeszyńskim, a ta najpewniej dojdzie do skutku w świątyni „Boga Wojny”.
– Wiem, że „Ares” ściąga wielu kibiców i to jest super, bo więcej osób będzie mogło zobaczyć, jak z nim wygrywam. Tak naprawdę nie wybiegam myślami tak daleko. Najpierw pojedynek z Krzeszowskim, później przyjdzie pora na mistrza. Na co dzień trenuję z ostatnim pogromcą Adriana, czyli Łukaszem Dziudzią, któremu też pomagałem w przygotowaniach do ich walki. Bez fałszywej skromności uważam, że jestem gotowy na takie starcia. Nie interesuje mnie gdzie, tylko kiedy i za ile. W przyszłości liczę na lokalizacje bliżej Poznania lub Mazur! – kończy Herrmann.
Już w lipcu organizacja KSW po raz drugi w historii zawita do Olsztyna. Jak ogłoszono w programie „Bez Gardy” w walce wieczoru gali XTB KSW 108dojdzie do zderzenia eksplozywnie walczących fighterów wagi piórkowej. W starciu tym Patryk Kaczmarczyk (12-3, 3 KO, 2 Sub), były pretendent do pasa tymczasowego i numer jeden rankingu tej kategorii wagowej, zmierzy się z numerem pięć, byłym pretendentem do tymczasowego pasa wagi lekkiej, Leo Brichtą (13-5 1NC, 7 KO, 4 Sub). Do konfrontacji dojdzie 19 lipca w hali Urania.
Patryk Kaczmarczyk rywalizuje w KSW od roku 2021. W tym czasie stoczył dziewięć pojedynków, z których sześć wygrał. Ostatni raz walczył w styczniu tego roku i zwyciężył z Ahmedem Vilą. Reprezentant RKT Radom w KSW zdobył już dwa bonusy za najlepsze starcia i jeden za najlepszy nokaut wieczoru. W roku 2024 walczył o tymczasowy pas wagi piórkowej, ale musiał uznać wyższość Roberta Ruchały. Kaczmarczyk ma na swoim koncie piętnaście zawodowych konfrontacji, z których dwanaście wygrał. 26-latek w swojej karierze sięgnął po tytuł mistrzowski organizacji Armia Fight Night. Został również nagrodzony prestiżową statuetką Heraklesa w kategorii „Odkrycie roku 2020″.
Leo Brichta ma za sobą cztery pojedynki w KSW, z których trzy wygrał. Ostatni raz walczył w lutym tego roku i w efektownym stylu rozbił przed czasem Łukasza Charzewskiego. Wcześniej w okrągłej klatce walczył o tymczasowy pas wagi lekkiej z Valeriu Mirceą, ale musiał uznać jego wyższość w tym pojedynku. Przegrana ta przerwała fantastyczną serię dziewięciu walk bez porażki w wykonaniu Brichty, który w profesjonalnych klatkach rywalizuje od roku 2017. Do dziś stoczył dziewiętnaście pojedynków, z których trzynaście wygrał, a jedenaście zakończył przed czasem. Wywodzący się z kickboxingu fighter siedem razy wygrywał przez nokaut, a cztery razy poddawał swoich rywali. Osiem zwycięstw zanotował już w pierwszej rundzie. W KSW zdobył dwa bonusy za najlepsze walki wieczoru.
28-letni francuski zawodnik Benoit Saint-Denis (13-3 MMA, 5-3 UFC) ma nowego rywala na gali UFC 315, która odbędzie się już w najbliższy weekend w hali Bell Centre w Montrealu w Kanadzie. Został nim miejscowy zawodnik Kyle Prepolec (18-8 MMA, 0-2 UFC), który na tę okoliczność został ponownie zakontraktowany przez Ultimate Fighting Championship.
Pierwotnie rywalem Benoit Saint-Denis miał zmierzyć się z Hiszpanem Joelem Alvarezem (22-3 MMA, 7-2 UFC), ale ten wypadł z pojedynku wskutek kontuzji i trwało gorączkowe poszukiwanie zastępcy. Znaleziono właśnie mocno krytykowanego oponenta.
Reklama
Co prawda 35-latek ma za sobą 26 zawodowych walk, ale w ostatnim czasie był poza sferą walk na najwyższym poziomie. UFC zakończyła z nim współpracę po dwóch przegranych walkach w 2019 roku z Austinem Hubbardem i Nordine’em Talebem. Nie byłoby w tym nic niezwykłego, gdyby nie fakt, że BSD zajmuje wysoką 13 pozycję w rankingu wagi lekkiej (155lbs/70,3 kg) a wielu zawodników z lepszymi wynikami ostatnio, zgłaszało akces do walki.
Pośród nich był m.in. polski zawodnik Mateusz Rębecki (20-2 MMA, 4-1 UFC), który gwarantuje wysoki poziom pojedynku i jest jednym z kandydatów wejścia do czołowej 15-stki rankingu. Jednak Francuz i jego sztab potrzebują „łatwiejszej” walki. BSD jest po demolce z Renato Moicano na UFC Paris w 2024 roku i Dustinem Poirierem wcześniej. Krok w tył być może pozwoli mu przywrócić morale. To mimo krytyki dość sensowna taktyka, rzadko stosowana w MMA a często praktykowana w boksie.
Papaj Fight Managment poinformowała o złożeniu protestu w fińskiej organizacji Ice Cage, na której gali walczył Bartosz „UFOL” Kwiatkowski – polski zawodnik wagi średniej. Popularny „Ufol” w ostatni weekend zmierzył się z Finem, Ollim Santalahtim w Helsinkach i decyzją sędziów przegrał ten pojedynek. Zdaniem wielu obserwatorów kompletnie niezasłużenie.
Ten argument wysunął Artur Smarzyński stojący za PFM powołując się na niezależnych sędziów, którzy mają doświadczenie w największych organizacjach MMA na świecie. Dodatkowo szachowym ruchem we wpisie podkreślono znajomość zawodnika (Santalahtiego) z aktualnym prezesem fińskiej organizacji MMA, Aleksim Kainulainenem, co mogłoby wpłynąć na weryfikacje protestu.
Tak czy tak warto poczekać na rozpatrzenie protestu w związku z bulwersującym werdyktem. Zawodnik Spartakusa Rzeszów to jeden z najciekawszych i najwszechstronniejszych „bijoków” w naszym kraju. Walczył w wielu organizacjach i wielu formułach. Fin z kolei jest bardzo doświadczony i brał udział w walkach w wielu organizacjach jak: Cage Warriors czy fińskiej Cage. Po walce z Kwiatkowskim w sobotę wyglądał jakby przejechał go walec, a mówią, że „jeden obraz wart jest tysiąca słów”.