Glover Teixeira o przygotowaniach do walki z Błachowiczem na UFC 267
Tomasz
Majewski
11-09-2021
2 min
Brazylijski pretendent do pasa mistrzowskiego wagi półciężkiej Glover Teixeira (32-7 MMA, 15-5 UFC), który przygotowuje się do walki z naszym Janem Błachowiczem (28-8 MMA, 11-5 UFC) na gali UFC 267 w Abu Dhabi, ma jeszcze sporo czasu, ale obecnie wchodzi już w okres tzw. BPS-u (Bezpośrednie Przygotowanie Startowe – przyp. autora). W wywiadzie dla portugalsko języcznego portalu Combate, Glover powiedział, że ciężko trenuje do pojedynku z mistrzem.
Weteran MMA dwa dni przed walką będzie obchodził 42 urodziny, ale zamierza jeszcze przejść solidny obóz przygotowawczy (Fight Camp). Walkę przekładano i to powodowało obawy o kondycję obu. Teixeira odniósł pięć zwycięstw z rzędu przed pojedynkiem z Polakiem i ma ogrom doświadczenia, jeśli chodzi o budowanie formy do walki. W ostatniej z nich, przed rokiem udusił na UFC Vegas 13 pogromcę Polaka, Thiago „Marettę” Santosa.
Reklama
„Treningi są świetne. Trenuję ostro, pomagam kolegom takim jak „Poatan” (Alex Pereira) i Turman (Wellington), zrobiłem obóz rezerwowy (przy walce Błachowicza z Israelem Adesanyą – red.). Dużo trenowałem. Pomimo tego, że spędziłem prawie rok bez walki, trenowałem bezpośrednio. Obóz robiłem tutaj w gymie, ale też poza. Pojechałem potrenować przez jakiś czas w American Top Team, w Black House, w The Pit, trochę tam działałem. Trenowałem też z Lyoto (Machida). Więc trenowałem i uczyłem się, ale większość mojego treningu odbywa się w klubie. Będę miał doskonały obóz, jeśli Bóg pozwoli. Na osiem tygodni przed walką od razu zaczynamy zgrupowanie a na sześć tygodni, rozpoczniemy sparingi” – powiedział Glover.
Brazylijczyk walczył o ten sam pas w 2014 roku, ale został pokonany przez niekwestionowanego wówczas Jona Jonesa po decyzji sędziów. Siedem lat później zaznacza, że od tego czasu wiele się nauczył. „To kolejne siedem lat doświadczenia. Jestem spokojniejszy, lepiej poznałem swoje ciało. Wiem więcej o treningu, robię sobie wolne tu i tam, bo wcześniej za dużo trenowałam i przetrenowywałem. Nadal to robię, ale dzisiaj, kiedy widzę, że moja forma w klubie trochę spada, robię sobie przerwę. Tak to teraz robię i działa to naprawdę dobrze” – mówi o formie jaką kontroluje i zamierza budować do 30 października.
17 maja na gali Babilon MMA 52 w Nowym Targu wyłoniony zostanie kolejny pretendent do mistrzowskiego pasa w wadze średniej. Będzie nim Szymon Herrmann (Ankos MMA) lub Mariusz Krzeszowski (Czerwony Smok) – hitowe derby Poznania odbędą się więc w widłach Czarnego i Białego Dunajca. Bilety na galę Babilon MMA 52 dostępne w serwisie Eventim, transmisja na kanałach grupy POLSAT.
Niepokonany Szymon Herrmann (4-0) trzy ostatnie pojedynki stoczył na galach Babilon MMA, pokonując kolejno Kamila Mękala, doświadczonego Rafała Lewona i ostatnio efektownie nokautując Kamila Korzeniewskiego, dla którego porażka z Herrmannem była pierwszą w karierze. Zwłaszcza widowiskowy nokaut z gali Babilon MMA 49 w Radomiu odbił się szerszym echem w polskim MMA.
– To wszystko konsekwencja tego, co się wydarzyło w poprzednich pojedynkach. Jeśli wygrywam, to siłą rzeczy pnę się w górę. Nie mam w sumie czasu zastanawiać się nad takim sprawami. Robię swoje, poświęcam na to dużo pracy, czasu i energii. I to owocuje. W tym momencie mam bardzo dużo pracy, dochodzą treningi i tak naprawdę o pojedynku będę myślał jadąc na galę, a na ten moment robię ciężkie treningi, codzienne obowiązki i redukcję wagi.
Reklama
Sam pojedynek traktuję jak kolejny dzień w pracy, tylko ze światłami i kamerami.
– mówi 28-letni Herrmann.
Nokaut na Korzeniewskim był przez moment viralowym hitem w mediach społecznościowych, gdzie użytkownicy żartowali, że gracz używa losowych przycisków i udaje mu się odblokować rzadką kombinację typu „fatality”. Sam Herrmann nagrał taki filmik i udostępnił go na swoich profilach.
– Po walce z Korzeniewskim padł gdzieś w mediach społecznościowych ten komentarz o losowych przyciskach i mnie rozbawił. Przypomniałem sobie, jak kiedyś grałem za dzieciaka w Tekkena czy UFC na PlayStation i oczywiście żaden z nas nie chciał czytać samouczka w grze, aby nauczyć się kombinacji. Wciskaliśmy wszystko co popadnie. Często w grze wciskanie losowych przycisków skutkowało czymś takim właśnie jak to, co zrobiłem w klatce. Dlatego razem z kumplem nagraliśmy taki filmik. Dodam jeszcze, że pewnie będzie ciężko w to uwierzyć, ale trenowałem coś takiego, tylko różnicą w ćwiczonej akcji było to, że tam kopałem lewą nogą, a tutaj zaskoczyłem prawą – tłumaczy zawodnik klubu Ankos MMA.
Choć Herrmann i Krzeszowski mieszkają i trenują w Poznaniu, to nie mieli okazji poznać się ani wspólnie ćwiczyć. Walka z zawodnikiem konkurencyjnego klubu nie ma większego znaczenia dla Szymona, choć dodatkowo motywuje go fakt, że Mariusz Krzeszowski (4-1) pokonał już Filipa Tomczaka, z którym Szymon na co dzień trenuje.
– Śmieję się, że derby Poznania odbędą się w Nowym Targu, no ale to już nie ode mnie zależy. W klubie panuje atmosfera jak to przed walką, jest spięcie dupy i zrobienie wszystkiego, aby walkę wygrać i nie ma większego znaczenia, czy to z zawodnikiem z Czerwonego Smoka, czy jakiegoś innego – mówi Herrmann. – Bardziej chyba motywuje mnie fakt, że Mariusz wygrał z Filipem ostatnią walkę. Chciałbym „pomścić” kumpla z maty, aby nie być kolejnym z klubu, którego pokonał ten sam gość. Do tego „Longer” bardzo dobrze się spisuje jako trener główny. Dziwnie to zabrzmi, ale czuję się zaopiekowany, widzę jego zaangażowanie, co jest mega spoko i przez to też jestem spokojny. Do tego kumple z maty też mi mocno pomagają. Faktem jest, że Andryszak więcej mnie gani niż chwali, ale czas na pochwały będzie po wygranej walce.
Herrmann nie chce zdradzać planu na walkę z Krzeszowskim, ale zapewnia, że wraz z narożnikiem przeanalizował styl i umiejętności rywala i nie obawia się jego dobrej stójki.
– Oglądaliśmy jego 3 ostatnie walki. Nie powiem, jaki jest plan na walkę, ale nie obawiam się jego stójki, na której głównie bazuje. Biłem się już z zawodnikiem z przeszłością kickbokserską i znokautowałem go kopnięciem na głowę. Mariusz dobrze kopie i rusza się na nogach, tyle i aż tyle. Od zawsze mówię, że kondycja jest moim głównym atutem. Nie jestem wybitnym strikerem ani grapplerem, ale w każdej z płaszczyzn czuję się komfortowo. Do tego mam tlen i siłę, które może na początku pojedynku nie są tak ważne, ale według mnie są kluczowe w końcowej fazie.
Niepokonany zawodnik Ankosu nie chce wybiegać myślami zbyt daleko do przodu, ale jednocześnie świetnie rozumie, że pokonanie Krzeszowskiego będzie oznaczać walkę o mistrzowski pas z Adrianem Błeszyńskim, a ta najpewniej dojdzie do skutku w świątyni „Boga Wojny”.
– Wiem, że „Ares” ściąga wielu kibiców i to jest super, bo więcej osób będzie mogło zobaczyć, jak z nim wygrywam. Tak naprawdę nie wybiegam myślami tak daleko. Najpierw pojedynek z Krzeszowskim, później przyjdzie pora na mistrza. Na co dzień trenuję z ostatnim pogromcą Adriana, czyli Łukaszem Dziudzią, któremu też pomagałem w przygotowaniach do ich walki. Bez fałszywej skromności uważam, że jestem gotowy na takie starcia. Nie interesuje mnie gdzie, tylko kiedy i za ile. W przyszłości liczę na lokalizacje bliżej Poznania lub Mazur! – kończy Herrmann.
Weteran takich organizacji jak Strikeforce, UFC i Bellator, Josh „The Punk” Thomson skomentował odmowę rewanżu przez Armana Tsarukyana z polskim zawodnikiem Mateuszem Gamrotem, jaką otrzymał i jaką odrzucił – uznając, że bardzo go obraża, bo Polak zajmuje siódmą pozycję w rankingu wagi lekkiej. Tsarukyan jest zaś pierwszym pretendentem do pasa dzierżonego przez Islama Makhacheva.
Reklama
Usłyszałem słowa Tsarukyana o Gamrocie i pomyślałem: Czy to dlatego, że masz pieniądze? Zachowuje się, jakby mógł robić, co chce. Możesz po prostu czekać? Powinieneś wziąć tą walkę! Zwłaszcza, że to było główne wydarzenie wieczoru. To po prostu ma sens.
– powiedział Thomson w swoim podcaście Weighing In.
Ważny fakt jest taki, że Tsarukyan przegrał z Gamrotem, na UFC on ESPN 38 w czerwcu 2022 roku. To było zwycięstwo przez jednogłośną decyzję a więc bez wątpliwości. Czy ktoś, kto ma ambicję, zrezygnowałby z okazji na rewanż? Tak, to Arman Tsarukyan, który w ubiegłym roku wypadł z walki o pas z powodu kontuzji. Jemu szansę rewanżu dał obecny mistrz, bowiem wcześniej Tsarukyan przegrał także z Makhachevem.
Reklama
🚨 Arman Tsarukyan reveals he turned down a fight against Mateusz Gamrot:
"I am #1, why should I gift a fight to #10. Nobody gave me such a gift when I was in the top 10…
The UFC has angered me that they offered me such an opponent. For them, this is disrespectful towards me.… pic.twitter.com/6brsYRGFsA
Bezpośrednio po walce Saula „Canelo” Alvareza z Williamem Scullem, potwierdzono oficjalnie starcie, w którym świat boksu pokłada ogromne nadzieje. Niepokonany 37-letni amerykański pięściarz Terence Crawford zmierzy się z największą gwiazdą wag średnich i niekwestionowanym mistrzem z Meksyku.
Alvarez i Crawford zostali poproszeni o Face 2 Face i obaj stanęli oko w oko. Canelo w tej walce broni nie tylko pozycji, ale i symbolicznego tytułu mistrza magazynu „The Ring”.
Reklama
Amerykanin nazwał 34-letniego Canelo „twarzą boksu” i widzi w tym swoją największą szansę. Chce go pokonać i zastąpić. Uważa, że różnica wagi (6,3 kg) w dzielących ich kategoriach, nie będzie decydująca. Dzieli ich też trzy lata różnicy na korzyść Alvareza. Ale Meksykanin ma ponad 20 pojedynków więcej.
Wydarzeniu patronował wszechwładny Turki Alalshikh, który poinformował, że walka odbędzie się 12 września 2025 na stadionie Allegiant w Las Vegas (USA). Współtworzącym wydarzenie będzie prezes UFC Dana White i razem przeprowadzą pierwszą galę bokserską firmy TKO (UFC & WWE). Partnerem telewizyjnym zostanie najprawdopodobniej platforma Netflix.
Reklama
Netflix pokazywał m.in. walkę Jake’a Paula i Mike Tysona. Jest obecny na wielu galach WWE i ma pokazywać trzecią walkę Katie Taylor i Amandy Serrano w Nowym Jorku w lipcu 2025r., gdzie odbędzie się „kobieca” gala organizowana przez Most Valuable Promotions (MVP). Teraz do Netflixa dołączy Terence Crawford i Saul Canelo Alvarez.
Dana White will be promoting the Sept. 12 bout between Canelo Alvarez and Terence Crawford in Las Vegas, Turki Alalshikh announced on social media.
Były mistrz dwóch kategorii wagowych organizacji Bellator, Ryan „Darth” Bader (31-8-1) podobnie jak inni zawodnicy nieistniejącej już organizacji postanowił poszukać innego pracodawcy. Chętnymi na usługi amerykańskiego zapaśnika okazali się Japończycy z Rizin Fighting Federation. Pogromca Fedora Emelianenko ma zadebiutować w nowej organizacji podczas sylwestrowej gali, a jego rywalem ma być zwycięzca grand prix Rizin, w którym bierze udział min. nasz Marek Samociuk. Nie jest jeszcze znana stawka walki, która ma zapewne budować dywizję ciężką w organizacji z kraju kwitnącej wiśni.
Bader ostatni pojedynek stoczył podczas saudyjskiej gali PFL vs Bellator w lutym zeszłego roku. Pochodzący ze stanu Arizona fighter przegrał przed czasem w błyskawiczny sposób ze zwycięzcą turnieju PFL, Renanem Fereirą. Ów pojedynek był eliminatorem do starcia z uznawanym za jednego z najlepszych, a w oczach wielu z najlepszym, zawodnikiem wagi ciężkiej na świecie, Francisem Ngannou. Tym samym Brazylijczyk przerwał passę trzech zwycięstw z rzędu ostatniego mistrza Bellatora w wadze ciężkiej. W tych trzech zwycięstwach mieściły się: punktowe wygrane nad Rosjaninem Valentinem Moldavskym, Francuzem Cheickiem Kongo, oraz zwycięstwo przed czasem nad legendarnym Fedorem Emelianenko.
Reklama
Wcześniej Amerykanin był mistrzem Bellatora w wadze półciężkiej. Tytył stracił przegrywając przez nokaut z reprezentantem Rosji, Vadimem Nemkovem. Po tytuł mistrza w wadze ciężkiej sięgnął wygrywając grand prix Bellatora, w którym rozprawił się z Mo Lawalem, Mattem Mitrionem oraz po raz pierwszy z Fedorem Emelianenko.
Bader ma na swoim koncie również karierę w UFC, w trakcie której nie doszedł do walki o pas. Do organizacji trafił wygrywając ósmy sezon show The Ultimate Fighter. Po pięciu wygranych z rzędu został zestawiony z Jonem Jonesem, który poddał go w drugiej rundzie duszeniem na UFC 126. Następnie poległ w starciu z Tito Ortizem. Później rywalizował z mocnymi zawodnikami, jednak w najważniejszych potyczkach przegrywał. Ostatnią walkę dla amerykańskiego giganta stoczył na UFC Fight Night 100, na której zastopował w trzeciej rundzie Antonio Rogerio Nogueirę. Karierę w UFC zakończył z bilansem 15-stu zwycięstw w 20-stu walkach.
W nocy z 4 na 5 maja 2025r. w hali T-Mobile Arena w Las Vegas (USA) odbyła się kolejna gala boksu zawodowego, w której absolutny mistrz świata w drugiej wadze, juniorlekkiej (122 lbs/55,3 kg) Naoya “The Monster” Inoue (30-0, 27 KO) po raz szósty w karierze walczył o pasy czterech organizacji (WBC, WBA, WBO i IBF) z Ramonem Cardenasem (26-2, 14 KO).
32-letni Japończyk pokonał Amerykanina przez techniczny nokaut w ósmej rundzie. Cardenas posłał w drugim starciu na deski japońskiego mistrza a ten spokojnie przetrwał kryzys. W szóstej rundzie mocny finisz zwiastował kłopoty Cardenasa. W siódmej 29-letni „Dinamita” znalazł się na deskach. Uratował go gong. W ósmej grad ciosów zmusił sędziego Thomasa Taylora do zatrzymania pojedynku. Cardenas trochę protestował, ale jasne było, że nie ma to sensu.
Reklama
Dla “Monstera” było to szóste zwycięstwo z sześciu stoczonych wcześniej walk w wadze superpiórkowej jak nazywana jest też ta dywizja wagowa. Kolejny raz też lądował na deskach na początku pojedynku, ale pokazuje, iż potrafi opanować kryzys. Jest fenomenem współczesnego boksu i unifikuje wszystkie pasy obok Saula „Canelo” Alvareza i Dmitrya Bivola.
Biografia Inoue jest pasmem niesamowitych sukcesów. Pierwszy tytuł mistrza świata zdobył w kwietniu 2014 roku, rozbijając Adriana Hernandeza w wadze junior muszej (108 lbs/48,9 kg) a pas WBC World Light Fly wręczał mu legendarny promotor Mauricio Sulaiman w Ota-City General Gymnasium w Tokio.
Reklama
Kolejny pas w wyższej kategorii super muszej zdobył w organizacji WBO wygrywając z Omarem Andresem Narvaezem w przed sylwestrową noc 30 grudnia 2014. W maju 2015 zmienił kategoirę na kogucią (118 lbs/53,5 kg) wygrywając z Emmanuelem Rodriguezem. W tej wadze zunifikował wszystkie pasy kończąc obroną z Anglikiem Paulem Butlerem. I znów zmienił wagę.
W tej dywizji pierwsze zwycięstwo odniósł 25 lipca 2023 roku przez techniczny nokaut w ósmej rundzie w walce z Amerykaninem Stephenem Fultonem. Kolejne to nokaut nad Filipińczykiem Marlonem Tapalesem w grudniu 2023 roku. 6 maja ubiegłego roku Inoue walczył z Luisem Nerym i pokonał meksykańskiego boksera przez techniczny nokaut w szóstej rundzie.
Czwarty triumf odniósł 3 września 2024 roku w walce z Terence’em Dohenym. Ta walka zakończyła się technicznym nokautem. Piątą ofiarą japońskiego Supermana był Yeo Jung Kim z Korei, który padł w czwartej rundzie 24 stycznia tego roku. W listopadzie 2024 do gry wszedł arabski promotor Turki Alshikh (Turki bin Abdul Mohsen Al-Sheikh), który w listopadzie 2024 podpisał lukratywny kontrakt z Inoue na 19,5 mln dolarów. To druga walka z tej umowy stoczona przez Japończyka.
Przypomnijmy, że po tym zwycięstwie Inoue ma na swoim koncie 30 zwycięstw w 30 walkach zawodowych.