Siyar Bahadurzada w Strikeforce z kontraktem, ale bez walki!
Siyar ponad 10 miesięcy temu podpisał kontrakt ze Strikeforce na cztery walki i pozostając w zachwycie od tego czasu nie otrzymał żadnej propozycji na występ w organizacji. 26 letni utalentowany fighter poskarżył się na portalu Twitter w ubiegłym tygodniu i dał wywiad portalowi MMAvalor.com, w który wyjaśnił swoją sytuację. Okazało się, że trójka fighterów: Alistair Overeem, Marloes Coenen i Siyar byli pierwszymi z szerokiego porozumienia organizacji z managmentem GG. W SF walczyła wspomniana dwójka a Siyar jest bezrobotny a co więcej zaangażowano kolejnych o skromnym ostatnio dorobku: Valentijna Overema i Sergieja Charitonowa, co też musiało mu wzburzyć krew, bo w tym czasie kontrakt zaproponował mu Bellator i kanadyjska MFC.

Siyar i managment Golden Glory, wysyłali setki ponagleń do organizacji jak twierdzi ale wszystkie pozostały bez odpowiedzi i konkretów. On sam był gotów do walki i potwierdzał to np. w turnieju Glory. Dodatkowo jak twierdzi on sam, zaczęto ze strony SF wysuwać informację o problemach wizowych z uwagi na „zagrożenie antyterrorystyczne” a także pozwolenia na pracę w USA – w domyśle z powodu tego, iż Siyar pochodzi z Afganistanu. On sam czuje życiową formę i chce walczyć w Ameryce. „Nie dam p…m szczurom robić co chcą z moim życiem! Szanuję moje słowa jak prawdziwy mężczyzna, zawsze i wszędzie! W odróżnieniu od Strikeforce”! – mówi wkurzony Siyar. W międzyczasie szybko zareagował szf SF Scott Coker i zalecił mu ochłonięcie i wtedy powrót do rozmów. W tym cała nadzieja dla utalentowanego Afgańczyka, którego ta historia uczy pokory.