Dan Hardy: wciąż mam nad czym pracować!
- Kategoria: Newsy
- Opublikowano: niedziela, 30, wrzesień 2012
Brytyjczyk Dan Hardy (25-10) otrzymał ogromny kredyt zaufania od UFC, który zaczyna w końcu spłacać. Zawodnik, który w 2010 i 2011 roku nie wygrał żadnej walki ten rok przeznaczył na doskonalenie swoich umiejętności, co opłaciło się w walce z Amirem Sadollahem (6-4) podczas UFC on Fuel TV 5, 29-tego września w brytyjskim Nottingham.
Brytyjczyk poprawił w końcu swoje zapasy, które są bolączką całego europejskiego MMA. Już teraz Hardy nie jest ulicznym wojownikiem, który w klatce rzuca ciosami na lewo i prawo, ale powoli staje się fighterem MMA pełną gębą. Lepsze zapasy, lepszy parter i przede wszystkim myślenie podczas walki, to nowe atuty wojownika z Wielkiej Brytanii.
"Mam teraz umiejętności, nad którymi ciężko pracowałem przez rok. Niestety nie pokazałem ich w mojej ostatniej walce, więc teraz udało mi się tym zaskoczyć przeciwnika. Musiałem przebyć kawał drogi do tej walki, musiałem poprawić każdy element mojej gry. Nad wieloma elementami musiałem ciężko pracować na treningach, których nie udało mi się dzisiaj wykorzystać. Muszę jeszcze się poprawić, nie ma mowy o spoczywaniu na laurach."
Walka przed swoją publicznością ma swoje dobre i złe strony jak mogło się o tym przekonać wielu fighterów na świecie. Jednak dla Dana Hardy'ego nie ma lepszego miejsca do walki niż jego rodzinne Nottingham:
"Walka przed swoją publicznością ma oczywiście swoje plusy i minusy. Jeśli jesteś w hotelu, to przez cały tydzień czujesz się tak, jakbyś był w pracy. Jednak jeśli jesteś w domu musisz pamiętać, by przełączyć się na tryb pracownika, gdy jest na to odpowiedni czas. Dzisiejsza walka była niesamowita. Od dawna chciałem powrócić na galę w Wielkiej Brytanii, a walka w Nottingham jest dla mnie idealnym miejscem. Mam tutaj ogromne wsparcie od fanów, którzy bardzo gorąco dopingują i zawsze mam dobre wspomnienia związane z walką w tym mieście."
Wielu zawodników UFC, jak chociażby Maciej Jewtuszko czy Tomasz Drwal, po kilku porażkach, zwłaszcza przed czasem, jest zwalnianych z UFC i później ciężko jest im powrócić do łask UFC. Jednak jeśli jest ktoś tak popularny jak Dan Hardy, to organizacja daje mu więcej szans, z czego Brytyjczyk zdaje sobie sprawę:
"Po pierwsze jestem wielkim fanem UFC. Kocham tą organizację i wyjście do klatki, by walczyć dla fanów UFC na całym świecie to dla mnie przede wszystkim wielki zaszczyt. To coś, co zapamiętam do końca życia i zawsze będę wypruwał z siebie flaki, by dać im jak najlepszą walkę."
Brytyjczyk poprawił w końcu swoje zapasy, które są bolączką całego europejskiego MMA. Już teraz Hardy nie jest ulicznym wojownikiem, który w klatce rzuca ciosami na lewo i prawo, ale powoli staje się fighterem MMA pełną gębą. Lepsze zapasy, lepszy parter i przede wszystkim myślenie podczas walki, to nowe atuty wojownika z Wielkiej Brytanii.
"Mam teraz umiejętności, nad którymi ciężko pracowałem przez rok. Niestety nie pokazałem ich w mojej ostatniej walce, więc teraz udało mi się tym zaskoczyć przeciwnika. Musiałem przebyć kawał drogi do tej walki, musiałem poprawić każdy element mojej gry. Nad wieloma elementami musiałem ciężko pracować na treningach, których nie udało mi się dzisiaj wykorzystać. Muszę jeszcze się poprawić, nie ma mowy o spoczywaniu na laurach."
Walka przed swoją publicznością ma swoje dobre i złe strony jak mogło się o tym przekonać wielu fighterów na świecie. Jednak dla Dana Hardy'ego nie ma lepszego miejsca do walki niż jego rodzinne Nottingham:
"Walka przed swoją publicznością ma oczywiście swoje plusy i minusy. Jeśli jesteś w hotelu, to przez cały tydzień czujesz się tak, jakbyś był w pracy. Jednak jeśli jesteś w domu musisz pamiętać, by przełączyć się na tryb pracownika, gdy jest na to odpowiedni czas. Dzisiejsza walka była niesamowita. Od dawna chciałem powrócić na galę w Wielkiej Brytanii, a walka w Nottingham jest dla mnie idealnym miejscem. Mam tutaj ogromne wsparcie od fanów, którzy bardzo gorąco dopingują i zawsze mam dobre wspomnienia związane z walką w tym mieście."
Wielu zawodników UFC, jak chociażby Maciej Jewtuszko czy Tomasz Drwal, po kilku porażkach, zwłaszcza przed czasem, jest zwalnianych z UFC i później ciężko jest im powrócić do łask UFC. Jednak jeśli jest ktoś tak popularny jak Dan Hardy, to organizacja daje mu więcej szans, z czego Brytyjczyk zdaje sobie sprawę:
"Po pierwsze jestem wielkim fanem UFC. Kocham tą organizację i wyjście do klatki, by walczyć dla fanów UFC na całym świecie to dla mnie przede wszystkim wielki zaszczyt. To coś, co zapamiętam do końca życia i zawsze będę wypruwał z siebie flaki, by dać im jak najlepszą walkę."