Miało być dwóch Mistrzów Świata w boksie, a nie ma żadnego!
- Kategoria: Newsy
- Opublikowano: wtorek, 30, wrzesień 2014
Ostatni weekend obfitował w wydarzenia sportowe, które zwróciły uwagę polskich kibiców. Po dobrym początku i wygranej Marcina Helda na gali Bellator 126 w Phoenix, w finale wagi lekkiej (o czym pisaliśmy TUTAJ), Polacy mieli nadzieję na zwycięstwa Krzysztofa Włodarczyka (49-3-1, 35 KO) z Gieorgijem Drozdem (39-1, 27 KO) i Pawła Kołodzieja (33-1, 18 KO) z Denisem Lebiediewem (26-2, 20 KO). Na gali boksu zawodowego w Moskwie, w sobotę, 27 września Paweł Kołodziej otrzymał szansę odebrania pasa kategorii junior ciężkiej (90,7kg) organizacji WBA, natomiast ,,Diablo'' stanął do siódmej obrony tytułu mistrza świata WBC.
Paweł Kołodziej przeszedł długą drogę, zanim uzyskał możliwość walki o pas. Niewątpliwie sobotnie starcie było najważniejsze w jego dotychczasowej karierze. Zwyciężając mógł otworzyć przed sobą zupełnie nowy świat boksu zawodowego. Niestety tak się nie stało i reprezentant Polski zaprzepaścił swoje marzenie już w drugiej rundzie.
Pierwsza odsłona walki z Lebiediewem wyglądała na klasyczne rozpoznanie, żaden z zawodników nie próbował mocno zaatakować, obaj starali się wyczuć przeciwnika. Kolejna (jak się okazało ostatnia) runda wyglądała na początku podobnie do pierwszej. Mistrz podchodził do Kołodzieja i zadawał ciosy na korpus, a nasz zawodnik starał się trzymać go na dystans, w czym pomagały mu warunki fizyczne. Pierwszy groźny atak Lebiediewa zaskoczył pretendenta, ale nikt nie spodziewał się, że to był początek końca walki o pas. Osiem sekund po rozpoczęciu trzeciej minuty drugiej rundy, mistrz świata organizacji WBA zaatakował potężnym lewym sierpowym, który zwalił Polaka z nóg. Sędzia rozpoczął liczenie i mimo sygnalizowania gotowości do walki przez naszego reprezentanta postanowił przerwać pojedynek. Na nic zdały się protesty Kołodzieja, walka została przegrana przez nokaut w drugiej rundzie i nie wiadomo czy, a jeśli tak to kiedy Polak otrzyma następną szansę walki o pas.
Wieczór nie rozpoczął się dobrze dla polskich kibiców. Przegrana Kołodzieja sprawiła, że marzenia o dwóch mistrzach świata trzeba odsunąć w czasie. Fanów boksu czekała jednak jeszcze jedna, pełna emocji, konfrontacja. Jedyny mistrz pochodzący z naszego kraju po raz siódmy stawał w ringu, aby bronić pasa organizacji WBC.
Początek walki był najbardziej wyrównaną częścią pojedynku. Jak to często bywa zawodnicy starali się nawzajem wyczuć. Jednak już w pierwszej rundzie widać było większą aktywność pretendenta. Kolejne rundy zapisywane były na korzyść Drozda i mimo przebudzenia ,,Diablo'' w trzeciej odsłonie, po czterech rundach było 39:37 dla pretendenta. Nie wyglądało to dobrze, jednak nie było tragedii, Włodarczyk często słabo rozpoczynał, a potem przyśpieszał i nokautował rywali. Podczas obrony pasa w czerwcu zeszłego roku, również w Moskwie, reprezentant polski był liczony w trzeciej rundzie, jednak podniósł się i w ósmej znokautował Rachima Czakijewa.
Niestety sobotnia walka nie przypominała innych starć ,,Diablo''. Polski zawodnik prezentował się słabo i dawał Drozdowi coraz więcej miejsca, co jak przyznał Mateusz Masternak, Drozd lubi najbardziej i czuje się jak ryba w wodzie. Masterak wiedział, co mówi, ponieważ sam przegrał rok temu z przeciwnikiem Włodarczyka, tracąc wówczas mistrzostwo Europy. Wracając jednak do wczorajszej walki, ,,Diablo'' przegrywał kolejne rundy i około ósmej było jasne, że jego pas może uratować tylko nokaut. Polak robił wszystko, aby skończyć pojedynek przed czasem, jednak Drozd był dużo lepiej przygotowany i radził sobie z atakami naszego zawodnika.
Mimo walki do końca nie udało się wygrać, jedyny polski mistrz boksu zawodowego stracił swoje trofeum. ,,Diablo'' przegrał na punkty, jednak bardzo zdecydowanie i po słabej walce. Drozd zdominował Polaka, którego trener przyznał, że Włodarczyk popełnił kilka błędów i za bardzo liczył na jeden cios.
Miało być dwóch mistrzów, a nie ma żadnego. Na szczęście dla Polaka była to dobrowolna obrona pasa, co oznacza, że zapewne dojdzie do rewanżu. ,,Diablo'' zapewnił swoich kibiców, że wróci silniejszy, a jego trener przypomniał, że
Włodarczyk zawsze po porażce wraca silniejszy.
Paweł Kołodziej przeszedł długą drogę, zanim uzyskał możliwość walki o pas. Niewątpliwie sobotnie starcie było najważniejsze w jego dotychczasowej karierze. Zwyciężając mógł otworzyć przed sobą zupełnie nowy świat boksu zawodowego. Niestety tak się nie stało i reprezentant Polski zaprzepaścił swoje marzenie już w drugiej rundzie.
Pierwsza odsłona walki z Lebiediewem wyglądała na klasyczne rozpoznanie, żaden z zawodników nie próbował mocno zaatakować, obaj starali się wyczuć przeciwnika. Kolejna (jak się okazało ostatnia) runda wyglądała na początku podobnie do pierwszej. Mistrz podchodził do Kołodzieja i zadawał ciosy na korpus, a nasz zawodnik starał się trzymać go na dystans, w czym pomagały mu warunki fizyczne. Pierwszy groźny atak Lebiediewa zaskoczył pretendenta, ale nikt nie spodziewał się, że to był początek końca walki o pas. Osiem sekund po rozpoczęciu trzeciej minuty drugiej rundy, mistrz świata organizacji WBA zaatakował potężnym lewym sierpowym, który zwalił Polaka z nóg. Sędzia rozpoczął liczenie i mimo sygnalizowania gotowości do walki przez naszego reprezentanta postanowił przerwać pojedynek. Na nic zdały się protesty Kołodzieja, walka została przegrana przez nokaut w drugiej rundzie i nie wiadomo czy, a jeśli tak to kiedy Polak otrzyma następną szansę walki o pas.
Wieczór nie rozpoczął się dobrze dla polskich kibiców. Przegrana Kołodzieja sprawiła, że marzenia o dwóch mistrzach świata trzeba odsunąć w czasie. Fanów boksu czekała jednak jeszcze jedna, pełna emocji, konfrontacja. Jedyny mistrz pochodzący z naszego kraju po raz siódmy stawał w ringu, aby bronić pasa organizacji WBC.
Początek walki był najbardziej wyrównaną częścią pojedynku. Jak to często bywa zawodnicy starali się nawzajem wyczuć. Jednak już w pierwszej rundzie widać było większą aktywność pretendenta. Kolejne rundy zapisywane były na korzyść Drozda i mimo przebudzenia ,,Diablo'' w trzeciej odsłonie, po czterech rundach było 39:37 dla pretendenta. Nie wyglądało to dobrze, jednak nie było tragedii, Włodarczyk często słabo rozpoczynał, a potem przyśpieszał i nokautował rywali. Podczas obrony pasa w czerwcu zeszłego roku, również w Moskwie, reprezentant polski był liczony w trzeciej rundzie, jednak podniósł się i w ósmej znokautował Rachima Czakijewa.
Niestety sobotnia walka nie przypominała innych starć ,,Diablo''. Polski zawodnik prezentował się słabo i dawał Drozdowi coraz więcej miejsca, co jak przyznał Mateusz Masternak, Drozd lubi najbardziej i czuje się jak ryba w wodzie. Masterak wiedział, co mówi, ponieważ sam przegrał rok temu z przeciwnikiem Włodarczyka, tracąc wówczas mistrzostwo Europy. Wracając jednak do wczorajszej walki, ,,Diablo'' przegrywał kolejne rundy i około ósmej było jasne, że jego pas może uratować tylko nokaut. Polak robił wszystko, aby skończyć pojedynek przed czasem, jednak Drozd był dużo lepiej przygotowany i radził sobie z atakami naszego zawodnika.
Mimo walki do końca nie udało się wygrać, jedyny polski mistrz boksu zawodowego stracił swoje trofeum. ,,Diablo'' przegrał na punkty, jednak bardzo zdecydowanie i po słabej walce. Drozd zdominował Polaka, którego trener przyznał, że Włodarczyk popełnił kilka błędów i za bardzo liczył na jeden cios.
Miało być dwóch mistrzów, a nie ma żadnego. Na szczęście dla Polaka była to dobrowolna obrona pasa, co oznacza, że zapewne dojdzie do rewanżu. ,,Diablo'' zapewnił swoich kibiców, że wróci silniejszy, a jego trener przypomniał, że
Włodarczyk zawsze po porażce wraca silniejszy.