Alexander Emelianenko podpisał umowę na walkę z Jeffem Monsonem na Legenden Fighting Show 3!
- Kategoria: Newsy
- Opublikowano: poniedziałek, 05, sierpnia 2013
Znany skandalista i zawodnik MMA, oraz Sambo Aleksander Emelianenko po kiepsko zakończonych 32-gich urodzinach w dniu 2-go sierpnia, gdy wylądował zatrzymany na komisariacie moskiewskiej policji z podejrzeniem gwałtu, szybko się ewakuował ze stolicy Rosji, aż do Tiumenia na Syberii. Rosyjski enfant terrible odbył tam samotne seminarium i w dość ponurym nastroju sam podpisał kontrakt na rewanżową walkę z Jeffem Monsonem na gali Fighting Legend Show 3 w dniu 22-go grudnia w Moskwie. Samotność na seminarium wynikała z faktu, iż nie doleciał na nie Amerykanin z powodu nieznanych problemów wizowych, ale zapowiedział, iż 17-go sierpnia będzie obecny w Tiumeniu. Alexander powetował sobie nieobecność Jeffa, pobytem na gali MMA następnego dnia wieczorem na gali jako gość honorowy, choć po piątkowych wyczynach nie był w najlepszym nastroju.
Przypomnijmy, że w piątek po południu 2-go sierpnia, rosyjskie a potem światowe media obiegła informacja o aresztowaniu młodszego Emelianenko pod zarzutem gwałtu. Co ciekawe był to dzień urodzin Alexandra i chyba nie tak wyobrażał on sobie jego świętowanie. Policję wezwała jedna z dwóch kobiet, z którymi przebywał Alexander w mieszkaniu i jednej udało się z niego uciec, po czym zadzwoniła policję. Ta po przyjeździe zabrała temperamentnego solenizanta ze sobą celem złożenia wyjaśnień. Również 23 letnia Marina K. i jej koleżanka złożyły zeznania a rosyjska policja z właściwą sobie przenikliwością rozpoczęła śledztwo. Utknęło ono według rzeczniczki Emelianenko, Iriny Staroverovej na etapie wycofania zeznań przez jedną z pań. Jej zdaniem była to zaplanowana prowokacja a zdaniem Alexandra Emelianenko, chęć zysku, bo znany sportowiec zawarł dżentelmeńską umowę z paniami na 40 tysięcy rubli za seks a te przechery chciały dopłatę i stąd cała afera.
Oczywiście wersja pani Iriny i Alexandra trochę się różni, ale kto by tam zwracał uwagę na takie drobiazgi? Częściowo Emelianenkę można wytłumaczyć, bo sporo ostatnio przebywał w klasztorze, gdzie nabywał moralnej odnowy pod okiem mnichów i wypadł z obiegu w sprawach cen za usługi pań lekkich obyczajów. Po drugie Alexander mieszka w St. Petersburgu a tam panie biorą znacznie mniej niż w Moskwie, stąd stołeczny cennik nie był mu dostatecznie znany. Zresztą jak mówią Rosjanie: "job twoju mać" - Moskwa to najdroższe miasto świata i nieporozumienie gotowe. Na szczęście policja wiedząca skąd wieje wiatr, wykazała się niebywałą wyrozumiałością i w obliczu urodzin A.E., jego religijności i chęci edukacji w postaci seminarium dla adeptów MMA, puściła go wolno mając 10 dni na wyjaśnienie całego incydentu. Ten nie do końca się już zakończył co podtrzymują oficjalne czynniki śledcze a czynności nadal trwają według ich wersji.
Nie bez znaczenia zapewne jest także fakt, iż "ulubieniec rosyjskich kobiet" ma wkrótce dostarczyć tamtejszej publiczności szeregu sportowych rozrywek w postaci minimum czterech walk. Tych pozasportowych Alexander dostarcza na równi ze sportowymi a może i bardziej. Zawsze można niego liczyć. Nawet w sezonie letnim. Sam rosyjski zawodnik potwierdził to i wyjaśnił w Ośrodku Przygotowań Olimpijskich "Tiumeń-Judo", gdzie odbyła się konferencja prasowa, w której odpowiadał na pytania dziennikarzy w asyście prezesa klubu "RusFighters", Konstantina Klimowa i prezesa Regionalnej Tiumeńskiej Federacji Mieszanych Sztuk Walki, Olega Muhamedshina i prowadzącej dziennikarki Marii Malinowskiej.
"Tak, to był incydent. Ale ja już wydałem oświadczenie o całym incydencie. Teraz władze przeanalizują go i wyciągną wnioski. Ale powiem od razu: nie było nic karalnego. To nie były machinacje rywali. Po prostu wydaje mi się, że chciała zarobić pieniądze" - powiedział Alexander Emelianenko, gwoli oceny piątkowych wydarzeń. Czy kiedykolwiek ją znałeś? - zapytał dziennikarz - "Nie. Krótko mówiąc, była to dziewczyna lekkich obyczajów" - zaznaczył znany z religijnych uniesień i pobytów w klasztorach zawodnik. W tym jednym wypadku nie ma podstaw by mu nie wierzyć. Wszak nawet w Polsce topowy niegdyś polityk pytał retorycznie: czy można zgwałcić prostytutkę? Poniżej seminarium Alexandra, na którym były też kobiety i o dziwo nic im się nie stało.
Przypomnijmy, że w piątek po południu 2-go sierpnia, rosyjskie a potem światowe media obiegła informacja o aresztowaniu młodszego Emelianenko pod zarzutem gwałtu. Co ciekawe był to dzień urodzin Alexandra i chyba nie tak wyobrażał on sobie jego świętowanie. Policję wezwała jedna z dwóch kobiet, z którymi przebywał Alexander w mieszkaniu i jednej udało się z niego uciec, po czym zadzwoniła policję. Ta po przyjeździe zabrała temperamentnego solenizanta ze sobą celem złożenia wyjaśnień. Również 23 letnia Marina K. i jej koleżanka złożyły zeznania a rosyjska policja z właściwą sobie przenikliwością rozpoczęła śledztwo. Utknęło ono według rzeczniczki Emelianenko, Iriny Staroverovej na etapie wycofania zeznań przez jedną z pań. Jej zdaniem była to zaplanowana prowokacja a zdaniem Alexandra Emelianenko, chęć zysku, bo znany sportowiec zawarł dżentelmeńską umowę z paniami na 40 tysięcy rubli za seks a te przechery chciały dopłatę i stąd cała afera.
Oczywiście wersja pani Iriny i Alexandra trochę się różni, ale kto by tam zwracał uwagę na takie drobiazgi? Częściowo Emelianenkę można wytłumaczyć, bo sporo ostatnio przebywał w klasztorze, gdzie nabywał moralnej odnowy pod okiem mnichów i wypadł z obiegu w sprawach cen za usługi pań lekkich obyczajów. Po drugie Alexander mieszka w St. Petersburgu a tam panie biorą znacznie mniej niż w Moskwie, stąd stołeczny cennik nie był mu dostatecznie znany. Zresztą jak mówią Rosjanie: "job twoju mać" - Moskwa to najdroższe miasto świata i nieporozumienie gotowe. Na szczęście policja wiedząca skąd wieje wiatr, wykazała się niebywałą wyrozumiałością i w obliczu urodzin A.E., jego religijności i chęci edukacji w postaci seminarium dla adeptów MMA, puściła go wolno mając 10 dni na wyjaśnienie całego incydentu. Ten nie do końca się już zakończył co podtrzymują oficjalne czynniki śledcze a czynności nadal trwają według ich wersji.
Nie bez znaczenia zapewne jest także fakt, iż "ulubieniec rosyjskich kobiet" ma wkrótce dostarczyć tamtejszej publiczności szeregu sportowych rozrywek w postaci minimum czterech walk. Tych pozasportowych Alexander dostarcza na równi ze sportowymi a może i bardziej. Zawsze można niego liczyć. Nawet w sezonie letnim. Sam rosyjski zawodnik potwierdził to i wyjaśnił w Ośrodku Przygotowań Olimpijskich "Tiumeń-Judo", gdzie odbyła się konferencja prasowa, w której odpowiadał na pytania dziennikarzy w asyście prezesa klubu "RusFighters", Konstantina Klimowa i prezesa Regionalnej Tiumeńskiej Federacji Mieszanych Sztuk Walki, Olega Muhamedshina i prowadzącej dziennikarki Marii Malinowskiej.
"Tak, to był incydent. Ale ja już wydałem oświadczenie o całym incydencie. Teraz władze przeanalizują go i wyciągną wnioski. Ale powiem od razu: nie było nic karalnego. To nie były machinacje rywali. Po prostu wydaje mi się, że chciała zarobić pieniądze" - powiedział Alexander Emelianenko, gwoli oceny piątkowych wydarzeń. Czy kiedykolwiek ją znałeś? - zapytał dziennikarz - "Nie. Krótko mówiąc, była to dziewczyna lekkich obyczajów" - zaznaczył znany z religijnych uniesień i pobytów w klasztorach zawodnik. W tym jednym wypadku nie ma podstaw by mu nie wierzyć. Wszak nawet w Polsce topowy niegdyś polityk pytał retorycznie: czy można zgwałcić prostytutkę? Poniżej seminarium Alexandra, na którym były też kobiety i o dziwo nic im się nie stało.