Mateusz Kubiszyn: Stawiam na klasykę! Wywiad z mistrzem świata w kickboxingu!
- Kategoria: Wywiady
- Opublikowano: wtorek, 08, grudzień 2015
Mateusz Kubiszyn z Lubaczowa odniósł niedawno największy sukces w swojej karierze. Na Mistrzostwach Świata Kickboxingu w Dublinie jako jedyny Polak wywalczył złoty medal w najtwardszej formule, rozgrywanej podczas tego turnieju, full-contact.
W rozmowie z naszym serwisem Mateusz opowiada o swoim starcie, łączeniu pracy z treningami oraz o planach na starty w przyszłości.
Fightsport.pl: Na początek powiedz proszę, jak w ogóle przebiegały Twoje walki w Irlandii?
Mateusz Kubiszyn: W Irlandii stoczyłem cztery walki, w kategorii wagowej było nas 11-stu. W pierwszej walce zmierzyłem się z zawodnikiem z Kazachstanu, którego pokonałem na punkty 2-1. W drugiej walce zmierzyłem się z zawodnikiem gospodarzy, którego pewnie pokonałem na punkty 3-0. W półfinale pokonałem w pierwszej rundzie reprezentanta Turcji, który dwa razy zapoznawał się z deskami i sędzia przerwał pojedynek. W finale moim rywalem był mocny Rosjanin, Igor Kopylev. Wygrałem z nim na punkty 3-0 i to była moja najtrudniejsza walka.
FS: Od kiedy startujesz z sukcesami?
MK: W 2013-stym roku zostałem Mistrzem Polski w formule full- contact i nie próbowałem startować w innych formułach. Jeździłem na zawody rangi krajowej, jak i międzynarodowej. W tym roku po raz drugi zostałem mistrzem Polski. Mam medale z Pucharów Świata, Pucharów Europy i teraz wystartowałem po raz pierwszy na tak dużej imprezie jak Mistrzostwa Świata.
FS: Full- contact to niezbyt popularna formuła, wielu zawodników zaczyna od tego, a później przechodzi do K-1, MMA czy boksu. Planujesz związać swoją karierę z tą formułą kickboxingu?
MK: Na razie kickboxing jest moją pasją i zostaję w tej formule. Oczywiście niczego nie można wykluczyć, nie wiadomo jak mi się ułoży w życiu sportowym, zawodowym czy osobistym. Lubię spędzać czas z kadrą, panuje taka atmosfera, że nie można się doczekać kolejnego zgrupowania. Na razie dobrze mi jest w tej formule, żyje chwilą, więc nie planuję zmiany formuły walki na dzień dzisiejszy. Jeśli chodzi o inne formuły, to low kick odpada. W młodości grałem w piłkę nożną, przez co mam zniszczone stawy skokowe, a strenowawszy formułę low kick przez kilka dni po każdym treningu musiałem odpoczywać. Po prostu zdarzały się kontuzję i formuła full- contact jest dla mnie bardziej odpowiednia. Zdecydowanie bardziej podoba mi się w K-1, miałem nawet starty w tej formule i prędzej zmieniłbym full- contact na tą formułę. Czasami trenuję również inne formuły.
FS: A MMA?
MK: Jest bardzo popularne i miałem już wiele propozycji od znajomych, żeby podszkolić się w zapasach i w parterze i spróbować swoich sił w tej formule. W MMA trzeba mieć jednak bardzo solidne przygotowanie fizyczne, kondycyjne oraz trzeba trenować przekrojowo. W moich stronach nie ma możliwości, by rozwijać się na wysokim poziomie w MMA, trzeba by było wyjechać gdzieś w Polskę, żeby się rozwijać. Sam stawiam na klasykę, czyli kickboxing.
FS: Trenujesz w małej miejscowości z tego co wiem…
MK: Mieszkam w Lubaczowie, miejscowości oddalonej kilkanaście kilometrów od granicy ukraińskiej. Trenuję w Jarosławiu, miejscowości oddalonej o 40 km. Dużo trenuję w domu, mam w piwnicy wyposażoną salkę, ponadto trenuję w plenerze. Ponadto jeżdżę również na treningi grupowe jak i indywidualne. Trenuje u nas 30-40 osób, są grupy w każdym przedziale wiekowym, obu płci oraz o różnym stopniu zaawansowania.
FS: W kickboxingu brakuje walk zawodowych, więc przejście do K-1 może okazać się bardziej lukratywne…
MK: Masz rację. Mam jednak nadzieję, że organizacja DSF Kickboxing Challenge, która organizuje sporadycznie walki w formule full- contact da mi szansę występu na swojej gali. Byłoby to na pewno ciekawe doświadczenie dla mnie. Walki zawodowe już nieco inaczej wyglądają, bo tam walczą twarze, a nie nazwiska. W turniejach amatorskich są kaski, a w pojedynkach profesjonalnych ich nie ma. Dla mnie kaski są niewygodne, bo ograniczają widoczność, a ich wpływ na bezpieczeństwo jest znikomy.
FS: Pracujesz jako strażak, jest to stereotypowo najlepsza praca dla zawodnika sportów walki. Możesz to potwierdzić?
MK: Raczej tak. Pracuję w powiatowej jednostce w Tomaszowie Lubelskim. Mam czas na swoje treningi, mam czas na prowadzenie szkółki, prowadzę szkółkę razem z bratem. W jednostce mamy dostęp do siłowni, mamy zajęcia sportowe, więc wszystko ładnie się zgrywa.
Korzystając z okazji dziękuję Jackowi Bronowskiemu, mojemu trenerowi, trenerom kadry narodowej full- contact, wszystkim sponsorom. Pozdrawiam całą kadrę PZKB full- contact, wszystkich sparingpartnerów i trenerów, z którymi miałem okazję pracować. Dziękuję Wam wszystkim.
W rozmowie z naszym serwisem Mateusz opowiada o swoim starcie, łączeniu pracy z treningami oraz o planach na starty w przyszłości.
Fightsport.pl: Na początek powiedz proszę, jak w ogóle przebiegały Twoje walki w Irlandii?
Mateusz Kubiszyn: W Irlandii stoczyłem cztery walki, w kategorii wagowej było nas 11-stu. W pierwszej walce zmierzyłem się z zawodnikiem z Kazachstanu, którego pokonałem na punkty 2-1. W drugiej walce zmierzyłem się z zawodnikiem gospodarzy, którego pewnie pokonałem na punkty 3-0. W półfinale pokonałem w pierwszej rundzie reprezentanta Turcji, który dwa razy zapoznawał się z deskami i sędzia przerwał pojedynek. W finale moim rywalem był mocny Rosjanin, Igor Kopylev. Wygrałem z nim na punkty 3-0 i to była moja najtrudniejsza walka.
FS: Od kiedy startujesz z sukcesami?
MK: W 2013-stym roku zostałem Mistrzem Polski w formule full- contact i nie próbowałem startować w innych formułach. Jeździłem na zawody rangi krajowej, jak i międzynarodowej. W tym roku po raz drugi zostałem mistrzem Polski. Mam medale z Pucharów Świata, Pucharów Europy i teraz wystartowałem po raz pierwszy na tak dużej imprezie jak Mistrzostwa Świata.
FS: Full- contact to niezbyt popularna formuła, wielu zawodników zaczyna od tego, a później przechodzi do K-1, MMA czy boksu. Planujesz związać swoją karierę z tą formułą kickboxingu?
MK: Na razie kickboxing jest moją pasją i zostaję w tej formule. Oczywiście niczego nie można wykluczyć, nie wiadomo jak mi się ułoży w życiu sportowym, zawodowym czy osobistym. Lubię spędzać czas z kadrą, panuje taka atmosfera, że nie można się doczekać kolejnego zgrupowania. Na razie dobrze mi jest w tej formule, żyje chwilą, więc nie planuję zmiany formuły walki na dzień dzisiejszy. Jeśli chodzi o inne formuły, to low kick odpada. W młodości grałem w piłkę nożną, przez co mam zniszczone stawy skokowe, a strenowawszy formułę low kick przez kilka dni po każdym treningu musiałem odpoczywać. Po prostu zdarzały się kontuzję i formuła full- contact jest dla mnie bardziej odpowiednia. Zdecydowanie bardziej podoba mi się w K-1, miałem nawet starty w tej formule i prędzej zmieniłbym full- contact na tą formułę. Czasami trenuję również inne formuły.
FS: A MMA?
MK: Jest bardzo popularne i miałem już wiele propozycji od znajomych, żeby podszkolić się w zapasach i w parterze i spróbować swoich sił w tej formule. W MMA trzeba mieć jednak bardzo solidne przygotowanie fizyczne, kondycyjne oraz trzeba trenować przekrojowo. W moich stronach nie ma możliwości, by rozwijać się na wysokim poziomie w MMA, trzeba by było wyjechać gdzieś w Polskę, żeby się rozwijać. Sam stawiam na klasykę, czyli kickboxing.
FS: Trenujesz w małej miejscowości z tego co wiem…
MK: Mieszkam w Lubaczowie, miejscowości oddalonej kilkanaście kilometrów od granicy ukraińskiej. Trenuję w Jarosławiu, miejscowości oddalonej o 40 km. Dużo trenuję w domu, mam w piwnicy wyposażoną salkę, ponadto trenuję w plenerze. Ponadto jeżdżę również na treningi grupowe jak i indywidualne. Trenuje u nas 30-40 osób, są grupy w każdym przedziale wiekowym, obu płci oraz o różnym stopniu zaawansowania.
FS: W kickboxingu brakuje walk zawodowych, więc przejście do K-1 może okazać się bardziej lukratywne…
MK: Masz rację. Mam jednak nadzieję, że organizacja DSF Kickboxing Challenge, która organizuje sporadycznie walki w formule full- contact da mi szansę występu na swojej gali. Byłoby to na pewno ciekawe doświadczenie dla mnie. Walki zawodowe już nieco inaczej wyglądają, bo tam walczą twarze, a nie nazwiska. W turniejach amatorskich są kaski, a w pojedynkach profesjonalnych ich nie ma. Dla mnie kaski są niewygodne, bo ograniczają widoczność, a ich wpływ na bezpieczeństwo jest znikomy.
FS: Pracujesz jako strażak, jest to stereotypowo najlepsza praca dla zawodnika sportów walki. Możesz to potwierdzić?
MK: Raczej tak. Pracuję w powiatowej jednostce w Tomaszowie Lubelskim. Mam czas na swoje treningi, mam czas na prowadzenie szkółki, prowadzę szkółkę razem z bratem. W jednostce mamy dostęp do siłowni, mamy zajęcia sportowe, więc wszystko ładnie się zgrywa.
Korzystając z okazji dziękuję Jackowi Bronowskiemu, mojemu trenerowi, trenerom kadry narodowej full- contact, wszystkim sponsorom. Pozdrawiam całą kadrę PZKB full- contact, wszystkich sparingpartnerów i trenerów, z którymi miałem okazję pracować. Dziękuję Wam wszystkim.