Japoński mistrz K-1 przestraszył się Muszyńskiego? Wywiad z managerem Mateuszem Felkelem!
- Kategoria: Wywiady
- Opublikowano: niedziela, 03, listopad 2024
Od medalisty mistrzostw Polski do jednego z najskuteczniejszych managerów w Polsce. Mateusz Felkel jest jednym z ojców sukcesu Kacpra Muszyńskiego w Japonii. Lubuski manager nie spoczywa jednak na laurach i stawia przed sobą kolejne cele. Poznajcie młodego managera w poniższym wywiadzie.
FS: Skąd w ogóle fascynacja sportami walki?
MF: Od najmłodszych lat szukałem wrażeń, szukałem bardzo kontaktowych sportów. Zwykła koszykówka, którą się zresztą do dzisiaj, nie dawała mi do końca spełnienia. Potrzebowałem po prostu więcej wrażeń i tak trafiłem na treningi boksu. Jestem multimedalistą mistrzostw Polski, nigdy nie byłem mistrzem kraju. Walczyłem w dwóch wagach: 75 i 81 kg, zarówno w boksie jak i w kickboxingu. Dlaczego nie zostałem zawodnikiem tylko managerem? Tak naprawdę to managerką zajmuję się od niedawna i wszedłem w nią z powodu kontuzji, które mnie męczyły po startach. Aspirowałem do tego, żeby walczyć zawodowo. Wyjechałem nawet do Anglii, gdzie trenowałem pod okiem trenera Josha Warringtona, Po prostu znalazł mnie na instagramie, zaprosił na sparingi, a ja poleciałem do niego. Tak się miała zacząć nasza współpraca, ale COVID-19 pokrzyżował wszystko. Obiecali się odezwać po pandemii, ale niestety nie odezwali się.
FS: Boks czy kickboxing? Która dyscyplina jest Panu bliższa?
MF: Jeśli chodzi o boks, to nie miałem jeszcze żadnego zawodnika w zawodowej walce, więc ciężko mi mówić, w której z tych dyscyplin łatwiej się pracuje jako manager. Oczywiście kilka propozycji dla kickboxerów z mojej stajni, ale na propozycjach się skończyło. Jeśli chodzi o uprawianie sportu, to kickboxing jest mi bliższy tak samo jeśli chodzi o oglądanie walk. Wydaje mi się, że jednak obecnie w kickboxingu wygrywa ten lepiej przygotowany fizycznie. Nie ma chyba co już dłużej ukrywać, że sporty walki stały się sportami siłowymi. W boksie można jeszcze zauważyć, że spryt i cwaniactwo ringowe może przeważyć szalę zwycięstwa.
FS: Dlaczego kierunek azjatycki? Nie było możliwości wejść do Glory?
MF: Tak naprawdę to celowaliśmy w Glory. Chcieliśmy skupiać się na promocji naszych zawodników poprzez lokalne gale MFG. Bartkowi zależało na tym, żeby ktoś w końcu w świecie zauważył, że mamy dobrych kickboxerów i warto w nich inwestować. Pamiętam gdy siedzieliśmy na sali po jednym z treningów, że fajnie byłoby kiedyś zawalczyć dla Glory, dla ONE, dla K-1.
I tak zacząłem działać jako matchmaker na naszych lokalnych i stwierdziłem: dlaczego nie spróbować dalej. Tak zacząłem od Hemmersów aż po ARJ, z którym bardzo szybko złapałem kontakt. Trener ARJ zaprosił Kacpra żeby mu się przyjrzeć i obiecał gdzieś go popchać. Pojechaliśmy na jedne sparingi, następnie Bartek wracał do ARJ i skończyło się tym że pierwszą poważną propozycję dostał kilka tygodni po swojej pożegnalnej walce w Polkowicach. Wiadomo, Glory się nie odmawia, to marzenie każdego zawodnika, by tam zawalczyć.
Z werdyktem nie ma co się kłócić, Bartek był zadowolony ze swojej postawy, my z Tomkiem Makowskim również. Bartek wtedy podjął decyzję, że trzeba się skupić na Kacprze i on jadąc do ARJ sparował od razu z Michaelem Boapeahem. Kacper sparował z nim jak równy z równym mimo różnicy dwóch kategorii wagowych. Po jakimś czasie wspólnie uznaliśmy, że to nie jest do końca dobre by w kółko sparować z zawodnikiem sporo cięższym i zaczęliśmy szukać dojścia gdzieś indziej. W międzyczasie dostaliśmy ofertę walki na turnieju we Włoszech, który miał być przepustką do walk w Japonii. Turniej wygrany przez Kacpra i ostatecznie zawalczył ze Stoyanem Koprlivlenskim.
Początkowo ustalenia z K-1 były takie, że nie bierzemy udziału w turnieju i zadebiutujemy dopiero w przyszłym roku. Dostaliśmy jednak informację, że jest opcja na wcześniejszy debiut i nie mogliśmy odmówić. Japończycy różnie patrzą na zawodników odmawiających walk dla nich, zwłaszcza tych którzy nie mają z nimi jeszcze kontraktu. Kacper zrobił trening, zaakceptował walkę i poleciał. Sprawiliśmy sensację posyłając Stoyana na deski.
Będąc trzy tygodnie po dwóch ciężkich walkach z okopanymi nogami i kontuzją prawej ręki Kacper zwyciężył. Wtedy wszedł do światowego rankingu i zaczęły się pojawiać oferty, min. z ONE. Niestety oferta Singapurczyków była niezbyt zadowalająca dla Kacpra ponieważ był to kontrakt na wyłączność. Dodatkowo wiemy ile walk daje ONE kickboxerom, którzy mieszkają poza Azją. Pojawiły się również oferty z Kunlun i z WLF i dzięki temu ugruntowałem swoją pozycję wśród managerów w Azji. Ostatnio nawet poleciłem jednego Chińczyka do walki w Glory, ale organizacja nie zdecydowała się na skorzystanie z jego usług. Mam nadzieję, że dalej będzie to szło w dobrym kierunku, że będę liczył się coraz bardziej i będę w stanie pomagać rozwijać kariery polskim kickboxerom.
FS: Czy poza Kacprem Muszyńskim, ktoś dostał poważną ofertę na walkę w Japonii?
MF: Ostatnio było bardzo blisko. Organizacja robiła turniej w wadze do 55-ciu kg i niewiele zabrakło, żebyśmy zobaczyli w nim Marcina Nicińskiego. Wygryzł go po prostu inny zawodnik, co pokazuje mi tylko, że są inni ważniejsi dla K-1 managerowie i moja pozycja wymaga jeszcze większej stabilizacji. Jak do tej pory pracuję jako manager półtorej roku, jestem zadowolony z tego jak to wygląda i w jaką stronę się rozwija.
FS: Ilu obecnie zawodników masz pod swoją opieką?
MF: Takich na stałe mam Kacpra, Marcina to mogę jeszcze wspomnieć, że niedawno związaliśmy się z umową z pierwszym Polakiem, który wygrał walkę w Glory czyli Bartosz Botwina. Bartek ostatnio wygrał walkę na Strike King i mamy już zaplanowaną kolejną walkę. Jest u mnie jeszcze pierwszy Polak w Karate Combat i autor pięknego nokautu na HFO, Maciej Tercjak. Niestety Maciek przegrał ostatnio na FEN i teraz musimy mądrze odbudować Maćka. Ponadto w mojej stajni jest podopieczny Tomasza Makowskiego, Michał Gołębiowski. Mam taki układ z zawodnikami, że nawet jak sami sobie znajdą walkę na jakiejś lokalnej gali, to staram się ich odciążyć z wszystkich pobocznych obowiązków, żeby mogli się skupić tylko na samej walce. Właśnie Kacper, Marcin, Bartek, Maciek i Patryk Kłak wzbudzają zainteresowanie wśród światowych promotorów i często są pytania o ich dyspozycyjność.
FS: Wracając do Kacpra. Mamy jakieś informacje dotyczące kolejnego występu?
MF: Niestety, cały czas czekamy. Druga strona zbyt długo się zastanawia, a zapewniam że będzie to wydarzenie historyczne jeśli chodzi o nasz kraj. Będzie to zawodnik, który kiedyś wygrał turniej, ale nie obecny zwycięzca. Nie będzie to Giorgio Petrosyan, mimo że mocno naciskaliśmy na walkę z nim. Odmówił, bo nadchodzący pojedynek ma być jego pożegnalną walką. Chcieliśmy doprowadzić do starcia z mistrzem K-1 w wadze do 75 kg, ale niestety Japończyk najpierw długo zwlekał z decyzją, a ostatecznie odmówił walki z Kacprem, mimo że my zaakceptowaliśmy taką walkę natychmiast.
Autor: Paweł Sawicki
FS: Skąd w ogóle fascynacja sportami walki?
MF: Od najmłodszych lat szukałem wrażeń, szukałem bardzo kontaktowych sportów. Zwykła koszykówka, którą się zresztą do dzisiaj, nie dawała mi do końca spełnienia. Potrzebowałem po prostu więcej wrażeń i tak trafiłem na treningi boksu. Jestem multimedalistą mistrzostw Polski, nigdy nie byłem mistrzem kraju. Walczyłem w dwóch wagach: 75 i 81 kg, zarówno w boksie jak i w kickboxingu. Dlaczego nie zostałem zawodnikiem tylko managerem? Tak naprawdę to managerką zajmuję się od niedawna i wszedłem w nią z powodu kontuzji, które mnie męczyły po startach. Aspirowałem do tego, żeby walczyć zawodowo. Wyjechałem nawet do Anglii, gdzie trenowałem pod okiem trenera Josha Warringtona, Po prostu znalazł mnie na instagramie, zaprosił na sparingi, a ja poleciałem do niego. Tak się miała zacząć nasza współpraca, ale COVID-19 pokrzyżował wszystko. Obiecali się odezwać po pandemii, ale niestety nie odezwali się.
FS: Boks czy kickboxing? Która dyscyplina jest Panu bliższa?
MF: Jeśli chodzi o boks, to nie miałem jeszcze żadnego zawodnika w zawodowej walce, więc ciężko mi mówić, w której z tych dyscyplin łatwiej się pracuje jako manager. Oczywiście kilka propozycji dla kickboxerów z mojej stajni, ale na propozycjach się skończyło. Jeśli chodzi o uprawianie sportu, to kickboxing jest mi bliższy tak samo jeśli chodzi o oglądanie walk. Wydaje mi się, że jednak obecnie w kickboxingu wygrywa ten lepiej przygotowany fizycznie. Nie ma chyba co już dłużej ukrywać, że sporty walki stały się sportami siłowymi. W boksie można jeszcze zauważyć, że spryt i cwaniactwo ringowe może przeważyć szalę zwycięstwa.
FS: Dlaczego kierunek azjatycki? Nie było możliwości wejść do Glory?
MF: Tak naprawdę to celowaliśmy w Glory. Chcieliśmy skupiać się na promocji naszych zawodników poprzez lokalne gale MFG. Bartkowi zależało na tym, żeby ktoś w końcu w świecie zauważył, że mamy dobrych kickboxerów i warto w nich inwestować. Pamiętam gdy siedzieliśmy na sali po jednym z treningów, że fajnie byłoby kiedyś zawalczyć dla Glory, dla ONE, dla K-1.
I tak zacząłem działać jako matchmaker na naszych lokalnych i stwierdziłem: dlaczego nie spróbować dalej. Tak zacząłem od Hemmersów aż po ARJ, z którym bardzo szybko złapałem kontakt. Trener ARJ zaprosił Kacpra żeby mu się przyjrzeć i obiecał gdzieś go popchać. Pojechaliśmy na jedne sparingi, następnie Bartek wracał do ARJ i skończyło się tym że pierwszą poważną propozycję dostał kilka tygodni po swojej pożegnalnej walce w Polkowicach. Wiadomo, Glory się nie odmawia, to marzenie każdego zawodnika, by tam zawalczyć.
Z werdyktem nie ma co się kłócić, Bartek był zadowolony ze swojej postawy, my z Tomkiem Makowskim również. Bartek wtedy podjął decyzję, że trzeba się skupić na Kacprze i on jadąc do ARJ sparował od razu z Michaelem Boapeahem. Kacper sparował z nim jak równy z równym mimo różnicy dwóch kategorii wagowych. Po jakimś czasie wspólnie uznaliśmy, że to nie jest do końca dobre by w kółko sparować z zawodnikiem sporo cięższym i zaczęliśmy szukać dojścia gdzieś indziej. W międzyczasie dostaliśmy ofertę walki na turnieju we Włoszech, który miał być przepustką do walk w Japonii. Turniej wygrany przez Kacpra i ostatecznie zawalczył ze Stoyanem Koprlivlenskim.
Początkowo ustalenia z K-1 były takie, że nie bierzemy udziału w turnieju i zadebiutujemy dopiero w przyszłym roku. Dostaliśmy jednak informację, że jest opcja na wcześniejszy debiut i nie mogliśmy odmówić. Japończycy różnie patrzą na zawodników odmawiających walk dla nich, zwłaszcza tych którzy nie mają z nimi jeszcze kontraktu. Kacper zrobił trening, zaakceptował walkę i poleciał. Sprawiliśmy sensację posyłając Stoyana na deski.
Będąc trzy tygodnie po dwóch ciężkich walkach z okopanymi nogami i kontuzją prawej ręki Kacper zwyciężył. Wtedy wszedł do światowego rankingu i zaczęły się pojawiać oferty, min. z ONE. Niestety oferta Singapurczyków była niezbyt zadowalająca dla Kacpra ponieważ był to kontrakt na wyłączność. Dodatkowo wiemy ile walk daje ONE kickboxerom, którzy mieszkają poza Azją. Pojawiły się również oferty z Kunlun i z WLF i dzięki temu ugruntowałem swoją pozycję wśród managerów w Azji. Ostatnio nawet poleciłem jednego Chińczyka do walki w Glory, ale organizacja nie zdecydowała się na skorzystanie z jego usług. Mam nadzieję, że dalej będzie to szło w dobrym kierunku, że będę liczył się coraz bardziej i będę w stanie pomagać rozwijać kariery polskim kickboxerom.
FS: Czy poza Kacprem Muszyńskim, ktoś dostał poważną ofertę na walkę w Japonii?
MF: Ostatnio było bardzo blisko. Organizacja robiła turniej w wadze do 55-ciu kg i niewiele zabrakło, żebyśmy zobaczyli w nim Marcina Nicińskiego. Wygryzł go po prostu inny zawodnik, co pokazuje mi tylko, że są inni ważniejsi dla K-1 managerowie i moja pozycja wymaga jeszcze większej stabilizacji. Jak do tej pory pracuję jako manager półtorej roku, jestem zadowolony z tego jak to wygląda i w jaką stronę się rozwija.
FS: Ilu obecnie zawodników masz pod swoją opieką?
MF: Takich na stałe mam Kacpra, Marcina to mogę jeszcze wspomnieć, że niedawno związaliśmy się z umową z pierwszym Polakiem, który wygrał walkę w Glory czyli Bartosz Botwina. Bartek ostatnio wygrał walkę na Strike King i mamy już zaplanowaną kolejną walkę. Jest u mnie jeszcze pierwszy Polak w Karate Combat i autor pięknego nokautu na HFO, Maciej Tercjak. Niestety Maciek przegrał ostatnio na FEN i teraz musimy mądrze odbudować Maćka. Ponadto w mojej stajni jest podopieczny Tomasza Makowskiego, Michał Gołębiowski. Mam taki układ z zawodnikami, że nawet jak sami sobie znajdą walkę na jakiejś lokalnej gali, to staram się ich odciążyć z wszystkich pobocznych obowiązków, żeby mogli się skupić tylko na samej walce. Właśnie Kacper, Marcin, Bartek, Maciek i Patryk Kłak wzbudzają zainteresowanie wśród światowych promotorów i często są pytania o ich dyspozycyjność.
FS: Wracając do Kacpra. Mamy jakieś informacje dotyczące kolejnego występu?
MF: Niestety, cały czas czekamy. Druga strona zbyt długo się zastanawia, a zapewniam że będzie to wydarzenie historyczne jeśli chodzi o nasz kraj. Będzie to zawodnik, który kiedyś wygrał turniej, ale nie obecny zwycięzca. Nie będzie to Giorgio Petrosyan, mimo że mocno naciskaliśmy na walkę z nim. Odmówił, bo nadchodzący pojedynek ma być jego pożegnalną walką. Chcieliśmy doprowadzić do starcia z mistrzem K-1 w wadze do 75 kg, ale niestety Japończyk najpierw długo zwlekał z decyzją, a ostatecznie odmówił walki z Kacprem, mimo że my zaakceptowaliśmy taką walkę natychmiast.
Autor: Paweł Sawicki