Wywiad z Marcinem Prachnio: moim mentorem jest Andy Hug!
- Kategoria: Wywiady
- Opublikowano: wtorek, 30, październik 2012
Marcin Prachnio w przeciągu trzech lat zrobił niesamowity postęp w karierze. Poprzez Mistrzostwo Polski i sukcesy w ME zakwalifikował się na Mistrzostwa Świata. W listopadzie 2011 roku dotarł do najlepszej szesnastki, gdzie przegrał z jednym z najbardziej utytułowanych zawodników, Zaharim Damyanovem z Bułgarii. Marcin w pierwszej walce na MŚ odbywających się tradycyjnie w Tokio pokonał Rosjanina, Andreya Stepina, który na poprzednich MŚ w 2007 roku zajął ostatecznie czwarte miejsce.
Po kolejnych medalach Mistrzostw Europy i Mistrzostwie Polski w kategorii +90 kg zawodnik Mazowieckiego Klubu Karate Kyokushin zadecydował, że chce się sprawdzić w takich formułach jak K-1 i MMA. W październiku tego roku wyjechał do Holandii, aby w teamie Golden Glory , aby zgłębiać tajniki zupełnie nowych dla niego sportów.
O swoich początkach w Karate, sportowych idolach, drodze do sukcesu i planach związanych ze startami w MMA i K-1 opowie nam podopieczny sensei Rafała Tomali, Marcin Prachnio.
Fightsport.pl: Witaj Marcin. Ostatni sezon był dla Ciebie niezmiernie udany. Byłeś w 16-ce na MŚ w Tokio, potem zwyciężyłeś w wagowych Mistrzostwach Polski, dołożyłeś Vice-Mistrzostwo Europy w Budapeszcie. Jaka jest twoja recepta na sukces?
Marcin Prachnio: Wyniki i sukcesy tego sezonu są następstwem moich dotychczasowych wielu lat treningów i ciągłej pracy nad sobą. Pod koniec roku 2010 wystartowałem po raz pierwszy w otwartych Mistrzostwach Europy w Belgradzie, uplasowałem się wówczas na miejscu 5-8. Był to początek moich doświadczeń na arenie międzynarodowej. Następnie były otwarte Mistrzostwa Europy w Paryżu, na które pojechałem z grypą i gorączką i niestety przegrałem już drugą walkę. Kolejnym startem w 2011 roku były wagowe Mistrzostwa Europy w Padwie, gdzie wygrałem walkę ze słynnym zawodnikiem i zwycięzcą Mistrzostw w Belgradzie Nikolajem Stojanem. Zająłem ostatecznie 3 miejsce. Te ostatnie Mistrzostwa dały mi wiarę w siebie i przekonały o możliwości pokonania każdego przeciwnika. To był dla mnie swego rodzaju przełom. Właściwie od tego momentu uwierzyłem w swoje możliwości, nabrałem wiary w siebie, stałem się bardziej pewny i wiedziałem już, że nie ma dla mnie rzeczy niemożliwych.
Wszystko to, co osiągnąłem dotychczas, jest efektem wieloletniej pracy z trenerem i pracy nad sobą. Wszystko to bezwzględnie wiąże się z samodyscypliną. Przecież nikt mnie przez te lata nie zmuszał do przychodzenia na treningi i wylewania z siebie ostatnich potów.
Trzeba mieć dobrego trenera, trzeba samemu chcieć i być do tego w pełni przekonanym. Musi to być robione z własnej chęci osiągania coraz więcej. I druga rzecz, która jest bardzo ważna, to poświęcenie. Należy oddać się całkowicie treningowi i tym żyć. Chcesz być coraz lepszym. To musi być po prostu Twój sposób życia, a wręcz Twoja miłość
I jeszcze jedna bardzo ważna rzecz. Trzeba mieć wokół siebie ludzi, którzy w Ciebie wierzą.
Potem już tylko należy dodać kilka przyziemnych składników takich jak dobre odżywianie, dużo odpoczynku, mocne treningi.
Jak widzisz przepis na sukces jest prosty.
FS: Swoją przygodę ze sportami walki rozpocząłeś od Karate, czy wcześniej próbowałeś swoich sił w innych dyscyplinach?
MP: Karate Kyokushin zacząłem trenować w wieku 12 lat. Wcześniej próbowałem kilku innych dyscyplin sportu, między innymi trenowałem skoki do wody, jazdę na rowerze, biegi.
Jednak od zawsze chciałem walczyć. Nie potrafię powiedzieć dlaczego tak było, ale od zawsze próbowałem namówić moich rodziców (szczególnie mamę), aby pozwolili mi trenować karate. Też nie potrafię wytłumaczyć, dlaczego miało to być akurat karate. Jednak długo się przy tym upierałem. W końcu moja mama zaprowadziła mnie do klubu karate do sensei Rafała Tomali. Mazowiecki Klub Karate Kyokushin był moim pierwszym przystankiem w sportowej karierze.
FS: Jakbyś scharakteryzował i przekonał młodych ludzi dlaczego powinni trenować Karate Kyokushin, a nie na przykład cieszące się coraz większą popularnością MMA?
MP: Uważam, że rozpoczęcie treningów od karate jest bardzo dobrym początkiem przygody ze sztukami walki. Karate wyrabia bardzo dobrą koordynacje. Na treningach uczymy się łączyć uderzenia rękami oraz kopnięcia. Jak wskazuje nie tylko moje doświadczenie nie jest to takie łatwe. Zauważyłem, że w innych dyscyplinach ćwiczący dużo słabiej używają technik nożnych niż karatecy.
Poza tym Karate, to nie tylko twarda sztuka walki i doskonalenie fizyczne. Nie można zapominać o duchowym przesłaniu karate. To przede wszystkim szkoła woli i charakteru, który kształtuje się podczas ciężkich treningów. Dążenie do doskonałości duchowej potrafi wyzwolić w człowieku naprawdę potężne siły. Trenując karate uczymy się również opanowania oraz powstrzymywania się od agresji i gwałtowności. Jest to niezwykle istotne przy uprawianiu sportów operujących agresywnymi technikami.
Karate trenuje bardzo wielu ciekawych i mądrych ludzi, którzy często – w moim przypadku - pomagali mi w życiu osobistym, jak i podczas treningów. Jest to jeszcze jeden z powodów, dla którego warto trenować karate. Po prostu ludzie.
FS: Kto jest twoim życiowym mentorem, kogoś kogo cenisz najbardziej?
MP: Kiedyś był to Mirco ,,Cro cop'' Filipovic Chciałem być taki dobry jak on i walczyć na światowej arenie w K1. Było to od zawsze jednym z moich marzeń. Jednak wraz ze zmianami, które we mnie zachodzą, zmienił się także mentor. Obecnie jest nim nie żyjący już Andy Hug. Mam do niego wielki szacunek. Niejednokrotnie pokazywał zarówno w walkach karate, jak i w ringu w formule K1 wytrwałość i hart ducha. Biorę z nigo przykład w doskonaleniu tych umiejętności.
FS: Twój idol z lat młodości?
MP: Moim idolem z lat młodzieńczych był Son Goku z kreskówki Dragon Ball. Do tej pory od czasu do czasu oglądam tą bajkę.
FS: Ostatnio na Twoim koncie facebookowym pojawiła się informacja na temat wyjazdu do Holandii. Czy wcześniej miałeś styczność z tymi dyscyplinami, czy jest to dla Ciebie zupełna nowość?
MP: Od stycznia tego roku rozpocząłem regularne treningi boksu pod okiem Roberta Saniewskiego. Był to rzeczywiście początek przygotowań między innymi do treningów w Holandii. Nigdy wcześniej nie brałem udziału w walkach K1 i MMA, jest to nadal dla mnie nowość i zupełnie nowe doświadczenie. Ale jak się okazuje tak naprawdę największą nowością jest dla mnie jedynie walka w parterze, która wymaga dużej koncentracji. Uważam, że dzięki temu zrobię szybki postęp.
FS: Trenowałeś w klubie Martijna de Jonga. Czegoś nowego się nauczyłeś?
MP: Dopiero rozpoczynam swoje treningi w Holandii. Z powodu poważnej kontuzji praktycznie od czerwca w ogóle nie trenowałem. Mój wyjazd przesunął się w czasie i treningi u Martijna rozpocząłem dopiero na początku października. Już od samego początku nie ma dla mnie taryfy ulgowej. Od razu zacząłem uczyć się nowych rzeczy, ponieważ walczymy na zasadach MMA, czego wcześniej nigdy nie robiłem.
FS: Golden Glory to team przygotowujący zawodników pod K-1 i MMA, czy planujesz starty w tych formułach?
MP: Rzeczywiście planuję starty w tych formułach w najbliższym czasie. Najpierw zacznę w K1, a później będę próbował sił w MMA. Zobaczymy jak to wszystko wyjdzie i w jakim tempie będę robił postępy. Trudno już teraz mówić o konkretach.
FS: Masz już jakieś plany na 2013 rok?
MP: Mam ich wiele. Jeśli chodzi o życie prywatne- to ukończenie studiów. Jestem studentem na kierunku Finanse. Czeka mnie obrona pracy magisterskiej.
Natomiast biorąc pod uwagę plany sportowe to na razie ciężko trenuję i to jest mój plan na najbliższe miesiące. Natomiast konkretnych planów startów w nowych formułach wraz z terminami jeszcze nie mam. Jak tylko pojawią się ustalenia i będę znał szczegóły na pewno poinformuję o tym w odpowiednim czasie .
FS: Czy oznacza to koniec Twoich startów w zawodach Karate Kyokushin?
MP: Oczywiście, że nie. Nie zrealizowałem jeszcze wszystkich moich marzeń związanych z karate. Jedno z nich to ponowny start w Otwartych Mistrzostwach Świata Karate Kyokushin, które odbędą się za około dwa i pół roku. Chcę się do nich zakwalifikować i bardzo chciałbym je wygrać. Jest to kolejne moje marzenie.
Ale jak wiadomo marzenia same się nie spełniają, więc muszę sam je zrealizować. Zapewniam wszystkich - nie jest to koniec moich startów karate.
FS: Jak wygląda dzień z życia Marcina P . Ile razy dziennie trenujesz, jak wyglądają treningi?
MP: Najczęściej są to dwa treningi dziennie. Rano trening siłowy lub kondycyjny. Wieczorem trening techniczny lub trening do walki (sparingi). W momencie przygotowań do zawodów trenowałem przez 6 dni w tygodniu. Nie było lekko, jednak były też wyniki. Do treningu należy dodać też dobre odżywianie. W moim przypadku to po prostu oznacza: jeść dużo i zdrowo, pić dużo wody lub płynów izotonicznych, no i trzeba pamiętać o dobrej suplementacji.
FS: Czy swoją przyszłość wiążesz tylko i wyłącznie ze sportami walki, czy jest to jedna z możliwości ?
MP: Jak już wcześniej wspomniałem, sport jest częścią mojego życia. Nie wyobrażam sobie siebie bez treningów i startów. To jest jak nałóg, gdy tego nie robię, czegoś mi brakuje. Chciałbym to robić przez całe życie. Jestem maniakiem treningu i samodoskonalenia się.
Nie chciałbym się powtarzać, ale jak już wcześniej wspominałem, to jest moje aktualne życie i moja fascynacja.
Jeśli kiedyś już sam nie będę mógł trenować, prawdopodobnie będę prowadził treningi i przekazywał moją wiedzę innym, więc raczej sporty walki zostaną ze mną do końca życia.
FS: Marcin życzymy Ci wytrwałości w dążeniu do celu i powodzenia w Golden Glory,
MP: Dziękuję i pozdrawiam czytelników Fightsport.pl
Po kolejnych medalach Mistrzostw Europy i Mistrzostwie Polski w kategorii +90 kg zawodnik Mazowieckiego Klubu Karate Kyokushin zadecydował, że chce się sprawdzić w takich formułach jak K-1 i MMA. W październiku tego roku wyjechał do Holandii, aby w teamie Golden Glory , aby zgłębiać tajniki zupełnie nowych dla niego sportów.
O swoich początkach w Karate, sportowych idolach, drodze do sukcesu i planach związanych ze startami w MMA i K-1 opowie nam podopieczny sensei Rafała Tomali, Marcin Prachnio.
Fightsport.pl: Witaj Marcin. Ostatni sezon był dla Ciebie niezmiernie udany. Byłeś w 16-ce na MŚ w Tokio, potem zwyciężyłeś w wagowych Mistrzostwach Polski, dołożyłeś Vice-Mistrzostwo Europy w Budapeszcie. Jaka jest twoja recepta na sukces?
Marcin Prachnio: Wyniki i sukcesy tego sezonu są następstwem moich dotychczasowych wielu lat treningów i ciągłej pracy nad sobą. Pod koniec roku 2010 wystartowałem po raz pierwszy w otwartych Mistrzostwach Europy w Belgradzie, uplasowałem się wówczas na miejscu 5-8. Był to początek moich doświadczeń na arenie międzynarodowej. Następnie były otwarte Mistrzostwa Europy w Paryżu, na które pojechałem z grypą i gorączką i niestety przegrałem już drugą walkę. Kolejnym startem w 2011 roku były wagowe Mistrzostwa Europy w Padwie, gdzie wygrałem walkę ze słynnym zawodnikiem i zwycięzcą Mistrzostw w Belgradzie Nikolajem Stojanem. Zająłem ostatecznie 3 miejsce. Te ostatnie Mistrzostwa dały mi wiarę w siebie i przekonały o możliwości pokonania każdego przeciwnika. To był dla mnie swego rodzaju przełom. Właściwie od tego momentu uwierzyłem w swoje możliwości, nabrałem wiary w siebie, stałem się bardziej pewny i wiedziałem już, że nie ma dla mnie rzeczy niemożliwych.
Wszystko to, co osiągnąłem dotychczas, jest efektem wieloletniej pracy z trenerem i pracy nad sobą. Wszystko to bezwzględnie wiąże się z samodyscypliną. Przecież nikt mnie przez te lata nie zmuszał do przychodzenia na treningi i wylewania z siebie ostatnich potów.
Trzeba mieć dobrego trenera, trzeba samemu chcieć i być do tego w pełni przekonanym. Musi to być robione z własnej chęci osiągania coraz więcej. I druga rzecz, która jest bardzo ważna, to poświęcenie. Należy oddać się całkowicie treningowi i tym żyć. Chcesz być coraz lepszym. To musi być po prostu Twój sposób życia, a wręcz Twoja miłość
I jeszcze jedna bardzo ważna rzecz. Trzeba mieć wokół siebie ludzi, którzy w Ciebie wierzą.
Potem już tylko należy dodać kilka przyziemnych składników takich jak dobre odżywianie, dużo odpoczynku, mocne treningi.
Jak widzisz przepis na sukces jest prosty.
FS: Swoją przygodę ze sportami walki rozpocząłeś od Karate, czy wcześniej próbowałeś swoich sił w innych dyscyplinach?
MP: Karate Kyokushin zacząłem trenować w wieku 12 lat. Wcześniej próbowałem kilku innych dyscyplin sportu, między innymi trenowałem skoki do wody, jazdę na rowerze, biegi.
Jednak od zawsze chciałem walczyć. Nie potrafię powiedzieć dlaczego tak było, ale od zawsze próbowałem namówić moich rodziców (szczególnie mamę), aby pozwolili mi trenować karate. Też nie potrafię wytłumaczyć, dlaczego miało to być akurat karate. Jednak długo się przy tym upierałem. W końcu moja mama zaprowadziła mnie do klubu karate do sensei Rafała Tomali. Mazowiecki Klub Karate Kyokushin był moim pierwszym przystankiem w sportowej karierze.
FS: Jakbyś scharakteryzował i przekonał młodych ludzi dlaczego powinni trenować Karate Kyokushin, a nie na przykład cieszące się coraz większą popularnością MMA?
MP: Uważam, że rozpoczęcie treningów od karate jest bardzo dobrym początkiem przygody ze sztukami walki. Karate wyrabia bardzo dobrą koordynacje. Na treningach uczymy się łączyć uderzenia rękami oraz kopnięcia. Jak wskazuje nie tylko moje doświadczenie nie jest to takie łatwe. Zauważyłem, że w innych dyscyplinach ćwiczący dużo słabiej używają technik nożnych niż karatecy.
Poza tym Karate, to nie tylko twarda sztuka walki i doskonalenie fizyczne. Nie można zapominać o duchowym przesłaniu karate. To przede wszystkim szkoła woli i charakteru, który kształtuje się podczas ciężkich treningów. Dążenie do doskonałości duchowej potrafi wyzwolić w człowieku naprawdę potężne siły. Trenując karate uczymy się również opanowania oraz powstrzymywania się od agresji i gwałtowności. Jest to niezwykle istotne przy uprawianiu sportów operujących agresywnymi technikami.
Karate trenuje bardzo wielu ciekawych i mądrych ludzi, którzy często – w moim przypadku - pomagali mi w życiu osobistym, jak i podczas treningów. Jest to jeszcze jeden z powodów, dla którego warto trenować karate. Po prostu ludzie.
FS: Kto jest twoim życiowym mentorem, kogoś kogo cenisz najbardziej?
MP: Kiedyś był to Mirco ,,Cro cop'' Filipovic Chciałem być taki dobry jak on i walczyć na światowej arenie w K1. Było to od zawsze jednym z moich marzeń. Jednak wraz ze zmianami, które we mnie zachodzą, zmienił się także mentor. Obecnie jest nim nie żyjący już Andy Hug. Mam do niego wielki szacunek. Niejednokrotnie pokazywał zarówno w walkach karate, jak i w ringu w formule K1 wytrwałość i hart ducha. Biorę z nigo przykład w doskonaleniu tych umiejętności.
FS: Twój idol z lat młodości?
MP: Moim idolem z lat młodzieńczych był Son Goku z kreskówki Dragon Ball. Do tej pory od czasu do czasu oglądam tą bajkę.
FS: Ostatnio na Twoim koncie facebookowym pojawiła się informacja na temat wyjazdu do Holandii. Czy wcześniej miałeś styczność z tymi dyscyplinami, czy jest to dla Ciebie zupełna nowość?
MP: Od stycznia tego roku rozpocząłem regularne treningi boksu pod okiem Roberta Saniewskiego. Był to rzeczywiście początek przygotowań między innymi do treningów w Holandii. Nigdy wcześniej nie brałem udziału w walkach K1 i MMA, jest to nadal dla mnie nowość i zupełnie nowe doświadczenie. Ale jak się okazuje tak naprawdę największą nowością jest dla mnie jedynie walka w parterze, która wymaga dużej koncentracji. Uważam, że dzięki temu zrobię szybki postęp.
FS: Trenowałeś w klubie Martijna de Jonga. Czegoś nowego się nauczyłeś?
MP: Dopiero rozpoczynam swoje treningi w Holandii. Z powodu poważnej kontuzji praktycznie od czerwca w ogóle nie trenowałem. Mój wyjazd przesunął się w czasie i treningi u Martijna rozpocząłem dopiero na początku października. Już od samego początku nie ma dla mnie taryfy ulgowej. Od razu zacząłem uczyć się nowych rzeczy, ponieważ walczymy na zasadach MMA, czego wcześniej nigdy nie robiłem.
FS: Golden Glory to team przygotowujący zawodników pod K-1 i MMA, czy planujesz starty w tych formułach?
MP: Rzeczywiście planuję starty w tych formułach w najbliższym czasie. Najpierw zacznę w K1, a później będę próbował sił w MMA. Zobaczymy jak to wszystko wyjdzie i w jakim tempie będę robił postępy. Trudno już teraz mówić o konkretach.
FS: Masz już jakieś plany na 2013 rok?
MP: Mam ich wiele. Jeśli chodzi o życie prywatne- to ukończenie studiów. Jestem studentem na kierunku Finanse. Czeka mnie obrona pracy magisterskiej.
Natomiast biorąc pod uwagę plany sportowe to na razie ciężko trenuję i to jest mój plan na najbliższe miesiące. Natomiast konkretnych planów startów w nowych formułach wraz z terminami jeszcze nie mam. Jak tylko pojawią się ustalenia i będę znał szczegóły na pewno poinformuję o tym w odpowiednim czasie .
FS: Czy oznacza to koniec Twoich startów w zawodach Karate Kyokushin?
MP: Oczywiście, że nie. Nie zrealizowałem jeszcze wszystkich moich marzeń związanych z karate. Jedno z nich to ponowny start w Otwartych Mistrzostwach Świata Karate Kyokushin, które odbędą się za około dwa i pół roku. Chcę się do nich zakwalifikować i bardzo chciałbym je wygrać. Jest to kolejne moje marzenie.
Ale jak wiadomo marzenia same się nie spełniają, więc muszę sam je zrealizować. Zapewniam wszystkich - nie jest to koniec moich startów karate.
FS: Jak wygląda dzień z życia Marcina P . Ile razy dziennie trenujesz, jak wyglądają treningi?
MP: Najczęściej są to dwa treningi dziennie. Rano trening siłowy lub kondycyjny. Wieczorem trening techniczny lub trening do walki (sparingi). W momencie przygotowań do zawodów trenowałem przez 6 dni w tygodniu. Nie było lekko, jednak były też wyniki. Do treningu należy dodać też dobre odżywianie. W moim przypadku to po prostu oznacza: jeść dużo i zdrowo, pić dużo wody lub płynów izotonicznych, no i trzeba pamiętać o dobrej suplementacji.
FS: Czy swoją przyszłość wiążesz tylko i wyłącznie ze sportami walki, czy jest to jedna z możliwości ?
MP: Jak już wcześniej wspomniałem, sport jest częścią mojego życia. Nie wyobrażam sobie siebie bez treningów i startów. To jest jak nałóg, gdy tego nie robię, czegoś mi brakuje. Chciałbym to robić przez całe życie. Jestem maniakiem treningu i samodoskonalenia się.
Nie chciałbym się powtarzać, ale jak już wcześniej wspominałem, to jest moje aktualne życie i moja fascynacja.
Jeśli kiedyś już sam nie będę mógł trenować, prawdopodobnie będę prowadził treningi i przekazywał moją wiedzę innym, więc raczej sporty walki zostaną ze mną do końca życia.
FS: Marcin życzymy Ci wytrwałości w dążeniu do celu i powodzenia w Golden Glory,
MP: Dziękuję i pozdrawiam czytelników Fightsport.pl