UFC 188: Fabricio Werdum nowym mistrzem! Wyniki
- Kategoria: Wyniki Świat
- Opublikowano: niedziela, 14, czerwiec 2015
W sobotnią noc 13-go czerwca organizacja Ultimate Fighting Championship zadebiutowała na nowym rynku w pobliskim Stanom Zjednoczonym, Meksyku. Przymiarki do tej gali trwały kilka lat i w końcu zrealizowały się. W Mexico City Arena w stolicy kraju Mexico City na trybunach pojawiło się ponad 21 tysięcy widzów a głównym magnesem gali UFC 188, była walka o pas wagi ciężkiej pomiędzy ich rodakiem i mistrzem Cainem Velasquezem (13-2 MMA, 11-2 UFC) a brazylijskim pretendentem Fabricio Werdumem (20-5-1 MMA, 8-2 UFC).
Bez mała była to epicka walka już w zapowiedziach, bo obaj mieli odrębne drogi dojścia na szczyt wagi ciężkiej światowego MMA. Odrębne cele miała też sama UFC, której kolejny raz zabrakło dystansu do obu zawodników, ale to można zrozumieć, bo dla Meksykanów to Cain był magnesem i symbolem drogi podboju USA. Po bokserach, teraz on jako pierwszy Meksykanin stał się mistrzem i w stolicy kraju, z którego pochodził miał tylko to potwierdzić.
Niestety nie udało mu się ta sztuka i kariera jak z bajki została przerwana przez 37-letniego Brazylijczyka w trzeciej rundzie gilotynowym duszeniem. Nie ma w tym żadnego przypadku choć Cain był murowanym faworytem wielu ekspertów. Początek walki zdawał się potwierdzać te twierdzenia do momentu kiedy Werdum pokazał, że jest groźny w każdej płaszczyźnie a jego ciosy wbrew statystykom pokazywanym w trakcie walki są skuteczniejsze. Kolejny raz widać było, że statystyki sobie a twarz Caina pokazuje co innego.
W drugim starciu Cain postawił na niskie kopnięcia i zdawało się, że to dobry pomysł, bo unikał akcji bokserskich, w których zaczął przegrywać głównie dzięki długim lewym prostym, prawym i podbródkowym Brazylijczyka. Dodatkowo Werdum pokazał, że ma lepsze Muay Thai, gdy łamał głowę Meksykanina i lokował na tułowiu i szczęce celne kolana. Cain tylko dwa razy zdołał obalić Werduma swoimi firmowymi "takedown'ami". Ten pokazywał niesamowity spokój i wstawał z sytuacji z jakiej niewielu by wstało. Dodatkowo sam raz obalił Velasqueza i pokazał, że ma lekcje odrobione. Trzecia runda to jedna próba gilotynowego duszenia w wykonaniu Werduma i końcowa wręcz filmowa akcja: obalenia Caina i obrona Werduma gilotyną po której wielki mistrz musiał poddać walkę. Niewiarygodne stało się prawdą.
Warto przeanalizować co zawiodło w warsztacie Velasqueza. Generalnie zła taktyka, gdy od razu ruszył i starał się złamać Werduma narzucając szaleńcze tempo. Druga rzecz, iż w bokserskich wymianach ryzykował i choć czasem trafiał to ryzyko się nie opłaciło. Porozbijana twarz i kryzys tlenowy już po pierwszej rundzie jasno to pokazały. Trzecia sprawa, to przerwa w walkach, leczenie kontuzji i powrót, który kolejny raz okazał się nieudany jak wówczas, gdy przegrał z Juniorem Dos Santosem. Czy Cain powróci? Trudno powiedzieć, bo stare bokserskie powiedzenie o zawodnikach wagi ciężkiej mówi: "oni nigdy nie wracają"... Czy będzie prawdziwe? Czas pokaże. Dodatkowo, za sprawą mediów, teamów i kolegów obu zawodników - relacje Velasqueza i Werduma, mocno trzeszczały. Warto zauważyć, że podczas ważenia obaj nie podali sobie rąk i to stało się już tradycją w wielu walkach. To przekazuje młodym zawodnikom, widzom kibicom, że dla pieniędzy - nawet wielcy fighterzy są w stanie okazywać sobie coraz mniej szacunku. Miejmy nadzieję, że lakcja pokory jaką otrzymał Cain i jego team AKA, wyciągnie z tego wnioski.
Warto też podkreślić wagę i drogę do zwycięstwa Fabricio Werduma. Wielu młodszych czytelników może nie pamiętać o jego wyboistym szlaku. Fabricio to dawna gwiazda Pride i długo czekał na swoją kolej. Kilka razy ocierał się o takie szanse. Klęska w walce z wchodzącym do gry rodakiem Juniorem Dos Santosem w 2008 roku paradoksalnie dała mu potem szansę na "uduszenie" Fiodora Emelianenko w 2010 i powrót do UFC w 2012. Tamto zwycięstwo było być może nawet ważniejszym marketingowo, niż to co wydarzyło się w Mexico City. W międzyczasie przytrafiła mu się niezasłużona porażka ze skoksowanym Alistairem Overeemem, ale teraz Fabricio jest na szczycie wagi ciężkiej i oby pozostał na nim jak najdłużej, bo to fantastyczny sportowiec, człowiek i zawodnik o najlepszych umiejętnościach we wszystkich płaszczyznach, dziś w wadze ciężkiej.
Wiele wątpliwości wniósł werdykt w walce byłego mistrza organizacji Bellator MMA Eddie Alvareza (26-4 MMA, 1-1 UFC) i byłego mistrza wagi lekkiej Strikeforce Gilberta Melendeza (22-5 MMA, 1-3 UFC). Niejednogłośne zwycięstwo odniósł były zapaśnik Alvarez, który okupił to złamaniem nosa i kontuzją oka. Zdaniem wielu zwyciężyć winien Melendez. Pojedynek i jego wynik był ważny w kontekście przyszłych walk o pas wagi lekkiej. O ile Alvarez powroci po kontuzji, będzie na pewno mocno brany pod uwagę przy wyborze rywali dla Rafaela dos Anjos, aktualnego mistrza. Z kolei Kevin Gastelum (11-1 MMA, 6-1 UFC) pokazał weteranowi Nate Marquardt'owi (33-15-2 MMA, 11-8 UFC), że jego czas minął bezpowrotnie i to niezależnie czy w wadze średniej czy w półśredniej, nie jest on w stanie już walczyć z najlepszymi i będzie dostarczał rekordów tak jak stało się to na UFC 188, gdzie został kompletnie rozbity.
UFC przyznała tradycyjne 50 tysięczne bonusy za tzw. “Performance of the Night” i “Fight of the Night”. Otrzymali je Fabricio Werdum za poddanie Caina Velasqueza i Patrick Williams (8-4 MMA, 1-1 UFC) za poddanie Alejandro Pereza (15-6 MMA, 1-1 UFC) także gilotynowym duszeniem w 23 sekundy. Za "Najlepszą Walkę Wieczoru" uznano starcie Yaira Rodrigueza (5-1 MMA, 2-0 UFC) i Charlesa Rosa (10-2 MMA, 1-2 UFC).
Komplet wyników:
Main event
120 kg: Fabricio Werdum (Brazylia) pokonał Caina Velasqueza (USA) przez poddanie (gilotynowe duszenie) w 3 rundzie (2:13 min)
Główna karta
70 kg: Eddie Alvarez (USA) pokonał Gilberta Melendeza (USA) przez niejednogłośną decyzję 2-1 (29-28, 28-29, 29-28)
84 kg: Kelvin Gastelum (USA) pokonał Nate Marquardta (USA) przez TKO (zatrzymanie cornera) w 2 rundzie (5:00 min)
66 kg: Yair Rodriguez (Meksyk) pokonał Charlesa Rosa (USA) przez niejednogłośną decyzję 2-1 (29-28, 28-29, 29-28)
52 kg: Tecia Torres (USA) pokonała Angelę Hill (USA) przez niejednogłośną decyzję 2-1 (30-27, 30-27, 29-28)
Walki eliminacyjne
56 kg: Henry Cejudo (USA) pokonał Chico Camusa (USA) przez decyzję 3-0 (29-28, 30-27, 30-27)
70 kg: Efrain Escudero (USA) pokonał Drew Dobera (USA) przez poddanie (gilotynowe duszenie) w 1 rundzie (0:54 min)
61 kg: Patrick Williams (USA) pokonał Alejandro Pereza (Meksyk) przez poddanie (gilotynowe duszenie) w 3 rundzie (0:23 min)
70 kg: Johnny Case (USA) pokonał Francisco Trevino (USA) przez decyzję 3-0 (30-27, 30-27, 30-27)
77 kg: Cathal Pendred (Francja) pokonał Augusto Montano (Meksyk) przez decyzję 3-0 (29-28, 29-28, 29-28)
66 kg: Gabriel Benitez (Meksyk) pokonał Claya Collarda (USA) przez decyzję 3-0 (30-27, 30-27, 30-27)
Bez mała była to epicka walka już w zapowiedziach, bo obaj mieli odrębne drogi dojścia na szczyt wagi ciężkiej światowego MMA. Odrębne cele miała też sama UFC, której kolejny raz zabrakło dystansu do obu zawodników, ale to można zrozumieć, bo dla Meksykanów to Cain był magnesem i symbolem drogi podboju USA. Po bokserach, teraz on jako pierwszy Meksykanin stał się mistrzem i w stolicy kraju, z którego pochodził miał tylko to potwierdzić.
Niestety nie udało mu się ta sztuka i kariera jak z bajki została przerwana przez 37-letniego Brazylijczyka w trzeciej rundzie gilotynowym duszeniem. Nie ma w tym żadnego przypadku choć Cain był murowanym faworytem wielu ekspertów. Początek walki zdawał się potwierdzać te twierdzenia do momentu kiedy Werdum pokazał, że jest groźny w każdej płaszczyźnie a jego ciosy wbrew statystykom pokazywanym w trakcie walki są skuteczniejsze. Kolejny raz widać było, że statystyki sobie a twarz Caina pokazuje co innego.
W drugim starciu Cain postawił na niskie kopnięcia i zdawało się, że to dobry pomysł, bo unikał akcji bokserskich, w których zaczął przegrywać głównie dzięki długim lewym prostym, prawym i podbródkowym Brazylijczyka. Dodatkowo Werdum pokazał, że ma lepsze Muay Thai, gdy łamał głowę Meksykanina i lokował na tułowiu i szczęce celne kolana. Cain tylko dwa razy zdołał obalić Werduma swoimi firmowymi "takedown'ami". Ten pokazywał niesamowity spokój i wstawał z sytuacji z jakiej niewielu by wstało. Dodatkowo sam raz obalił Velasqueza i pokazał, że ma lekcje odrobione. Trzecia runda to jedna próba gilotynowego duszenia w wykonaniu Werduma i końcowa wręcz filmowa akcja: obalenia Caina i obrona Werduma gilotyną po której wielki mistrz musiał poddać walkę. Niewiarygodne stało się prawdą.
Warto przeanalizować co zawiodło w warsztacie Velasqueza. Generalnie zła taktyka, gdy od razu ruszył i starał się złamać Werduma narzucając szaleńcze tempo. Druga rzecz, iż w bokserskich wymianach ryzykował i choć czasem trafiał to ryzyko się nie opłaciło. Porozbijana twarz i kryzys tlenowy już po pierwszej rundzie jasno to pokazały. Trzecia sprawa, to przerwa w walkach, leczenie kontuzji i powrót, który kolejny raz okazał się nieudany jak wówczas, gdy przegrał z Juniorem Dos Santosem. Czy Cain powróci? Trudno powiedzieć, bo stare bokserskie powiedzenie o zawodnikach wagi ciężkiej mówi: "oni nigdy nie wracają"... Czy będzie prawdziwe? Czas pokaże. Dodatkowo, za sprawą mediów, teamów i kolegów obu zawodników - relacje Velasqueza i Werduma, mocno trzeszczały. Warto zauważyć, że podczas ważenia obaj nie podali sobie rąk i to stało się już tradycją w wielu walkach. To przekazuje młodym zawodnikom, widzom kibicom, że dla pieniędzy - nawet wielcy fighterzy są w stanie okazywać sobie coraz mniej szacunku. Miejmy nadzieję, że lakcja pokory jaką otrzymał Cain i jego team AKA, wyciągnie z tego wnioski.
Warto też podkreślić wagę i drogę do zwycięstwa Fabricio Werduma. Wielu młodszych czytelników może nie pamiętać o jego wyboistym szlaku. Fabricio to dawna gwiazda Pride i długo czekał na swoją kolej. Kilka razy ocierał się o takie szanse. Klęska w walce z wchodzącym do gry rodakiem Juniorem Dos Santosem w 2008 roku paradoksalnie dała mu potem szansę na "uduszenie" Fiodora Emelianenko w 2010 i powrót do UFC w 2012. Tamto zwycięstwo było być może nawet ważniejszym marketingowo, niż to co wydarzyło się w Mexico City. W międzyczasie przytrafiła mu się niezasłużona porażka ze skoksowanym Alistairem Overeemem, ale teraz Fabricio jest na szczycie wagi ciężkiej i oby pozostał na nim jak najdłużej, bo to fantastyczny sportowiec, człowiek i zawodnik o najlepszych umiejętnościach we wszystkich płaszczyznach, dziś w wadze ciężkiej.
Wiele wątpliwości wniósł werdykt w walce byłego mistrza organizacji Bellator MMA Eddie Alvareza (26-4 MMA, 1-1 UFC) i byłego mistrza wagi lekkiej Strikeforce Gilberta Melendeza (22-5 MMA, 1-3 UFC). Niejednogłośne zwycięstwo odniósł były zapaśnik Alvarez, który okupił to złamaniem nosa i kontuzją oka. Zdaniem wielu zwyciężyć winien Melendez. Pojedynek i jego wynik był ważny w kontekście przyszłych walk o pas wagi lekkiej. O ile Alvarez powroci po kontuzji, będzie na pewno mocno brany pod uwagę przy wyborze rywali dla Rafaela dos Anjos, aktualnego mistrza. Z kolei Kevin Gastelum (11-1 MMA, 6-1 UFC) pokazał weteranowi Nate Marquardt'owi (33-15-2 MMA, 11-8 UFC), że jego czas minął bezpowrotnie i to niezależnie czy w wadze średniej czy w półśredniej, nie jest on w stanie już walczyć z najlepszymi i będzie dostarczał rekordów tak jak stało się to na UFC 188, gdzie został kompletnie rozbity.
UFC przyznała tradycyjne 50 tysięczne bonusy za tzw. “Performance of the Night” i “Fight of the Night”. Otrzymali je Fabricio Werdum za poddanie Caina Velasqueza i Patrick Williams (8-4 MMA, 1-1 UFC) za poddanie Alejandro Pereza (15-6 MMA, 1-1 UFC) także gilotynowym duszeniem w 23 sekundy. Za "Najlepszą Walkę Wieczoru" uznano starcie Yaira Rodrigueza (5-1 MMA, 2-0 UFC) i Charlesa Rosa (10-2 MMA, 1-2 UFC).
Komplet wyników:
Main event
120 kg: Fabricio Werdum (Brazylia) pokonał Caina Velasqueza (USA) przez poddanie (gilotynowe duszenie) w 3 rundzie (2:13 min)
Główna karta
70 kg: Eddie Alvarez (USA) pokonał Gilberta Melendeza (USA) przez niejednogłośną decyzję 2-1 (29-28, 28-29, 29-28)
84 kg: Kelvin Gastelum (USA) pokonał Nate Marquardta (USA) przez TKO (zatrzymanie cornera) w 2 rundzie (5:00 min)
66 kg: Yair Rodriguez (Meksyk) pokonał Charlesa Rosa (USA) przez niejednogłośną decyzję 2-1 (29-28, 28-29, 29-28)
52 kg: Tecia Torres (USA) pokonała Angelę Hill (USA) przez niejednogłośną decyzję 2-1 (30-27, 30-27, 29-28)
Walki eliminacyjne
56 kg: Henry Cejudo (USA) pokonał Chico Camusa (USA) przez decyzję 3-0 (29-28, 30-27, 30-27)
70 kg: Efrain Escudero (USA) pokonał Drew Dobera (USA) przez poddanie (gilotynowe duszenie) w 1 rundzie (0:54 min)
61 kg: Patrick Williams (USA) pokonał Alejandro Pereza (Meksyk) przez poddanie (gilotynowe duszenie) w 3 rundzie (0:23 min)
70 kg: Johnny Case (USA) pokonał Francisco Trevino (USA) przez decyzję 3-0 (30-27, 30-27, 30-27)
77 kg: Cathal Pendred (Francja) pokonał Augusto Montano (Meksyk) przez decyzję 3-0 (29-28, 29-28, 29-28)
66 kg: Gabriel Benitez (Meksyk) pokonał Claya Collarda (USA) przez decyzję 3-0 (30-27, 30-27, 30-27)