Ronda Rousey z Holly Holm w kolejnej obronie tytułu UFC w wadze koguciej!
- Kategoria: Newsy
- Opublikowano: sobota, 22, sierpnia 2015
Dość niespodziewany zwrot akcji nastąpił w związku z następnym pojedynkiem Rondy Rousey (12-0 MMA, 6-0 UFC), niekwestionowanej królowej wagi koguciej organizacji UFC. A mianowicie zamiast już wcześniej awizowanej Mieshy Tate (17-5 MMA, 4-2 UFC) jej rywalką będzie Holly Holm (9-0 MMA, 2-0 UFC). Do tej konfrontacji dojdzie na UFC 195 w dniu 2 stycznia 2016 roku w Las Vegas.
Sytuacja jest o tyle intrygująca, gdyż po ostatnim, czwartym już z rzędu zwycięstwie w oktagonie w wykonaniu Tate, urodziwa zawodniczka miała obiecanego title shota od prezesa UFC, Dany White'a. Jak się jednak okazało, podjęta została zupełnie inna decyzja, na co sama Tate, jak i jej menadżer Josh Jones zareagowali oburzeniem. Nawet jeśli dwie poprzednie walki ''Cupcake'' z Rousey kończyły się dla niej niepowodzeniami, to jednak swoimi wynikami zasłużyła na bój o pas. Do tego starcia i tak pewnie w końcu dojdzie, ale wychodzi na to, że w późniejszym terminie.
Wobec tego przetasowania Rousey już po raz trzeci z rzędu podejmie zawodniczkę, podchodzącą do walki z nią bez żadnej porażki na koncie (wcześniej były to Cat Zingano i Bethe Correia - przyp. red.). Holm to była mistrzyni świata w boksie, która ponadto ma w zanadrzu bardzo dobre techniki kickboxerskie. Zadebiutowała w UFC w lutym tego roku, gdy w niezbyt przekonywującym stylu uporała się z Raquel Pennington niejednogłośnym werdyktem sędziowskim. Lepiej prezentowała się podczas lipcowej potyczki z Marion Reneau, którą bardzo pewnie wypunktowała.
Można jednak się zastanawiać, czy promocja niespełna 34-letniej Holm na pretendentkę do tytułu nie nastąpiła nieco za wcześnie, gdyż nie olśniła w swoich premierowych walkach dla największej federacji MMA. A Rousey w swoich ostatnich walkach przejeżdżała po swoich rywalkach niczym walec, co najlepiej oddają liczby. 66, 16, 14, 34 - tyle sekund potrzebowała ''Rowdy'' na to, by skończyć przed czasem odpowiednio Sarę McMann, Alexis Davis, Cat Zingano i Bethe Correię. To pokazuje, jak ogromna przepaść jest między byłą medalistką olimpijską w Judo a jej oponentkami, która do znakomitego parteru dodała równie imponującą stójkę.
Czy Holm będzie pierwszą rywalką od czasu rewanżowej walki z Mieshą Tate, która mocniej postawi się mistrzyni? Ciężko dawać jej jakiekolwiek szanse na wygraną, bo Ronda jest w niesamowitym gazie i na ten moment nie sposób wyobrazić sobie scenariusza, w którym nie tylko mogłaby zostać zdetronizowana, ale i że ten pojedynek potrwa dłużej niż jedną i to mocno niepełną rundę.
Sytuacja jest o tyle intrygująca, gdyż po ostatnim, czwartym już z rzędu zwycięstwie w oktagonie w wykonaniu Tate, urodziwa zawodniczka miała obiecanego title shota od prezesa UFC, Dany White'a. Jak się jednak okazało, podjęta została zupełnie inna decyzja, na co sama Tate, jak i jej menadżer Josh Jones zareagowali oburzeniem. Nawet jeśli dwie poprzednie walki ''Cupcake'' z Rousey kończyły się dla niej niepowodzeniami, to jednak swoimi wynikami zasłużyła na bój o pas. Do tego starcia i tak pewnie w końcu dojdzie, ale wychodzi na to, że w późniejszym terminie.
Wobec tego przetasowania Rousey już po raz trzeci z rzędu podejmie zawodniczkę, podchodzącą do walki z nią bez żadnej porażki na koncie (wcześniej były to Cat Zingano i Bethe Correia - przyp. red.). Holm to była mistrzyni świata w boksie, która ponadto ma w zanadrzu bardzo dobre techniki kickboxerskie. Zadebiutowała w UFC w lutym tego roku, gdy w niezbyt przekonywującym stylu uporała się z Raquel Pennington niejednogłośnym werdyktem sędziowskim. Lepiej prezentowała się podczas lipcowej potyczki z Marion Reneau, którą bardzo pewnie wypunktowała.
Można jednak się zastanawiać, czy promocja niespełna 34-letniej Holm na pretendentkę do tytułu nie nastąpiła nieco za wcześnie, gdyż nie olśniła w swoich premierowych walkach dla największej federacji MMA. A Rousey w swoich ostatnich walkach przejeżdżała po swoich rywalkach niczym walec, co najlepiej oddają liczby. 66, 16, 14, 34 - tyle sekund potrzebowała ''Rowdy'' na to, by skończyć przed czasem odpowiednio Sarę McMann, Alexis Davis, Cat Zingano i Bethe Correię. To pokazuje, jak ogromna przepaść jest między byłą medalistką olimpijską w Judo a jej oponentkami, która do znakomitego parteru dodała równie imponującą stójkę.
Czy Holm będzie pierwszą rywalką od czasu rewanżowej walki z Mieshą Tate, która mocniej postawi się mistrzyni? Ciężko dawać jej jakiekolwiek szanse na wygraną, bo Ronda jest w niesamowitym gazie i na ten moment nie sposób wyobrazić sobie scenariusza, w którym nie tylko mogłaby zostać zdetronizowana, ale i że ten pojedynek potrwa dłużej niż jedną i to mocno niepełną rundę.