Gilbert Melendez vs. Eddie Alvarez na UFC 188 w Meksyku!
- Kategoria: Newsy
- Opublikowano: środa, 25, luty 2015
Starcie dwóch czołowych zawodników wagi lekkiej będzie jednym z głównych dań drugiego w historii eventu UFC na terenie Meksyku. 13 czerwca 2015 roku w co-main evencie gali UFC 188 zmierzą się Gilbert Melendez (22-4 MMA, 1-2 UFC) oraz Eddie Alvarez (25-4 MMA, 0-1 UFC), czyli fighterzy, którzy w przeszłości święcili sukcesy dla innych organizacji: Melendez jako mistrz Strikeforce, Alvarez zaś jako posiadacz tytułu Bellatora.
Ważnym akcentem tej batalii oprócz samej klasy uczestników jest pochodzenie obu zainteresowanych. Obaj mają latynoski rodowód, a lokalni kibice powinni szczególnie sympatyzować z Melendezem, w którego żyłach płynie meksykańska krew. Alvarez z kolei ma portorykańskie korzenie, więc ta walka sprzeda się bardzo dobrze i pod względem promowania gali może wspomóc bój Caina Velasqueza i Fabricio Werduma o unifikację tytułów w wadze ciężkiej.
Melendez, nazywany "El Nino", w UFC jak do tej pory walczył trzykrotnie, ale już dwa razy zdążył rywalizować o pas mistrzowski. Już w debiucie otrzymał taką szansę, ale nie dał rady Bensonowi Hendersonowi, a przynajmniej tak orzekli sędziowie i to niejednomyślnie. Potem dał zapadającą w pamięć wojnę z Diego Sanchezem, z której wyszedł zwycięsko. W końcu po raz drugi bił się o tytuł, lecz w grudniu ubiegłego roku Anthony Pettis nie pozostawił złudzeń, kto jest lepszy, poddając go gilotyną. To dość wszechstronny zawodnik, stawiający przede wszystkim na skuteczność swoich akcji.
Alvarez to inny typ fightera, który uwielbia wchodzić w bijatyki, walczy widowiskowo, przez co czasami zapomina o taktyce. Już od dłuższego czasu oczekiwano jego przyjścia do UFC, ale wciąż pozostawał w rosterze Bellatora. W końcu wykonał ruch, wakując przy okazji pas tamtej organizacji i na powitanie w UFC we wrześniu 2014 roku dostał za rywala mocnego Donalda Cerrone. Fighter z Filidelfii nie dał sobie rady z techniczną stójką "Cowboy'a" i w debiucie przyszło mu przełknąć gorycz porażki.
Ważnym akcentem tej batalii oprócz samej klasy uczestników jest pochodzenie obu zainteresowanych. Obaj mają latynoski rodowód, a lokalni kibice powinni szczególnie sympatyzować z Melendezem, w którego żyłach płynie meksykańska krew. Alvarez z kolei ma portorykańskie korzenie, więc ta walka sprzeda się bardzo dobrze i pod względem promowania gali może wspomóc bój Caina Velasqueza i Fabricio Werduma o unifikację tytułów w wadze ciężkiej.
Melendez, nazywany "El Nino", w UFC jak do tej pory walczył trzykrotnie, ale już dwa razy zdążył rywalizować o pas mistrzowski. Już w debiucie otrzymał taką szansę, ale nie dał rady Bensonowi Hendersonowi, a przynajmniej tak orzekli sędziowie i to niejednomyślnie. Potem dał zapadającą w pamięć wojnę z Diego Sanchezem, z której wyszedł zwycięsko. W końcu po raz drugi bił się o tytuł, lecz w grudniu ubiegłego roku Anthony Pettis nie pozostawił złudzeń, kto jest lepszy, poddając go gilotyną. To dość wszechstronny zawodnik, stawiający przede wszystkim na skuteczność swoich akcji.
Alvarez to inny typ fightera, który uwielbia wchodzić w bijatyki, walczy widowiskowo, przez co czasami zapomina o taktyce. Już od dłuższego czasu oczekiwano jego przyjścia do UFC, ale wciąż pozostawał w rosterze Bellatora. W końcu wykonał ruch, wakując przy okazji pas tamtej organizacji i na powitanie w UFC we wrześniu 2014 roku dostał za rywala mocnego Donalda Cerrone. Fighter z Filidelfii nie dał sobie rady z techniczną stójką "Cowboy'a" i w debiucie przyszło mu przełknąć gorycz porażki.