Nie jest tajemnicą, iż Diazowie nie są ludźmi, z którymi łatwo się współpracuje. Coś o tym wie Dana White. Młodszy z familii, Nate Diaz (17-10 MMA, 12-8 UFC) przegrał w swoim ostatnim pojedynku na UFC on FOX 13 z Rafaelem dos Anjosem (23-7 MMA, 12-5 UFC). Poza tym dorobił się licznych uchybień, które spowodowały, iż zawartość jego portfelu wyraźnie uszczuplała, a przy tym można było odnieść wrażenie, że niczym się nie przejmuje.

Diaz wyraźnie przekroczył limit wagi lekkiej, a także opuścił otwarty trening przed walką, ponieważ... zaspał i nie sądził, że jego obecność na nim jest obowiązkowa. A w samej walce nie miał nic do powiedzenia. O postawie kontrowersyjnego fightera w ostatnich dniach wypowiedział się prezes UFC.

''Jest długa lista problemów z Diazem. Tak jak mówiłem, zawsze lubiłem Nate'a, lecz jest on swoim największym wrogiem. Mówił, że chce zarabiać więcej pieniędzy, a potem pojawia się cztery funty za ciężki, przez co stracił 20% swojego wynagrodzenia. Zrobił więcej innych rzeczy - został ukarany 10 tys. dolarów grzywny.''

''Ale jedno muszę mu oddać: jest cholernie twardy. Te niskie kopnięcia, które przyjął, dos Anjos powinien wrócić tutaj i zostać aresztowany za usiłowanie zabójstwa w tej walce. Całkowicie go zniszczył. To było jednostronny łomot. Diaz potrzebuje stać się bardziej poważnym co do tego sportu, poukładać sobie wszystko w głowie lub wycofać się.''

''Jednakże jesteśmy teraz z nim w tym biznesie. Akceptujesz pewną liczbę ''czegokolwiek'', gdy prowadzisz interesy z Diazami. Mamy też innych gości, gdzie wiele spraw dzieje się za kulisami i staramy się być wobec nich uczciwi, lecz oni są ponad wszystkimi. Potrzebuje ułożyć sobie wszystko w głowie, powrócić do gry lub zakończyć karierę.''

A już w przyszłym miesięcu kolejny z braci, Nick Diaz skonfrontuje się z Andersonem Silvą na UFC 183. Już pewnie Dana White głowi się nad tym, w jaki sposób starszy z przedstawicieli rodu ze Stockton może ewentualnie narozrabiać...