free templates joomla

Afera, której nie było, czyli jak odwrócić kota ogonem!

Kickboxing Od kilku dni w wąskim środowisku polskiego Kickboxingu (nie całego na szczęście) radośnie kica i obiega media oraz portale społecznościowe tzw. "afera Królika". Ma ona tyle wspólnego z prawdziwą aferą - ile gospodarka rynkowa z gospodarką socjalistyczną. Jako wezwany w końcu personalnie do odpowiedzi postanowiłem odnieść się do oświadczenia zawodnika Kickboxingu, Michała Królika, które opublikował na życzliwych sobie portalach, zawsze szukających taniej sensacji.

Sprawa dotyczy straty, jak to określił Michał Królik, życiowej według niego szansy na walkę 18 stycznia 2015 w Japonii, w turnieju w japońskiej odnodze organizacji K-1. Owszem to prawda, że brak tego polskiego zawodnika to strata głównie dla niego samego, ale faktem jest, iż zrobił on wszystko ze swojej strony by do takiego startu nie doszło i sam może pluć sobie w brodę. Jednakże plucie sobie w brodę nie ma nic wspólnego z opluwaniem w oświadczeniach kogoś kto mu taką szansę otworzył, zaproponował i dzięki swoim kontaktom w ogóle ujawnił organizacji K-1, iż ktoś taki jak rzeczony Michał Królik istnieje.

Bezczelność i roszczeniowa postawa wielu zawodników miała nie jeden raz odzwierciedlenie we współpracy z organizatorami gal, czy też managerami, którzy mogą, ale nie muszą, angażować się w ułatwianie zawodnikom kariery. Ten przypadek z Michałem Królikiem jest bez mała "flagowym" przykładem nieprofesjonalnego i nielojalnego zachowania się zawodnika wobec managera, czy też osoby pomagającej mu w karierze. Jest to deprymujące dla ludzi, którzy pomagają zawodnikom. Jednak w przypadku nierzetelności i niewywiązywania się ze zobowiązań przez zawodnika mają prawo do zakończenia takiej współpracy.

Podstawowymi wartościami jakie powinny obowiązywać w polskim środowisku Sztuk Walki jest słowo "lojalność", "grzeczność" czy "forma". "Etyka" także jest cenionym słowem, ale do niej jeszcze wrócę. I tu warto wielu ludziom ujmującym się za rzekomo skrzywdzonym Michałem Królikiem odpowiedzieć jak doszło do niedoszłej współpracy z tym zawodnikiem.

W 2013 roku pomiędzy trenerem klubu Paco Katowice, Witoldem Kostką, a naszym portalem doszło do nawiązania współpracy. To właśnie trener klubowy wyżej wymienionego zawodnika prosił o pomoc w załatwieniu walk oraz sponsorów, a w rozmowach głównie na plan pierwszy wysuwał Michała Królika. Efekty były szybkie. Przed MŚ WAKO w Brazylii, bezinteresownie, na naszą prośbę, dwóch naszych klientów - firma G-Suplements i firma Asami - zdecydowało się wesprzeć Michała Królika. Bez naszej prośby i rekomendacji nic takiego by nie nastąpiło. Można to bez problemu potwierdzić u właścicieli obu firm. Inna sprawa, że obiecujący wszem i wobec sukces zawodnik odpadł już na wstępie mistrzostw.

Wielokrotnie, na przełomie 2013 i już w 2014 roku, rozmawiałem z trenerem Kostką na temat możliwości walk dla Michała Królika tłumacząc, że walki w wagach 60-65 kg nie są marzeniem organizatorów. Dodatkowo nie każdy organizator miał odpowiedniego rywala dla niego. Trener deklarował, że może on w tych wagach bić się z każdym w K-1, czy Muay Thai. Zarówno zawodnik jak i trener zjawili się na ME w Muay Thai w Krakowie, gdzie rozmawialiśmy i miałem pytania o walki oraz dozgonne niemal deklaracje o lojalności i współpracy. Sam zresztą zaznaczałem, że nie interesuje nas i mnie osobiście załatwianie walk ad hoc, jednorazowo, ale długofalowa współpraca. "Królików z kapelusza" wyjmowałem już bez liku i wielu zawodników walczyło dzięki mnie na prestiżowych galach.

Co także jest istotne, a dowiedziałem się później - zawodnik wpadł na badaniach antydopingowych podczas kontroli na zawodach Kickboxingu w Polsce. Michał Królik otrzymał wówczas dyskwalifikację na rok, a tym samym zakaz startów. To oczywiście jedna z tajemnic części środowiska, które dziś tak chętnie popiera zawodnika. Cześć z nich może nie znać tego faktu, ale skoro się kogoś wywołuje do odpowiedzi to może warto uderzyć się we własne piersi?

Chciałbym zapytać też owe "rzetelne" media wymienione przez Michała Królika, a gdzie Panowie wasze rzetelne artykuły o tej sprawie? Panie z "madfight" czy innego "srajdfajt", nawołujący do łamania nóg i szczęk komuś cudzymi rękami? Może tym tematem się Pan zajmiesz, bo na razie na niwie dziennikarskiej potykasz się Pan o własne nogi i sam je sobie łamiesz głupawymi tekstami już po pierwszych dwóch miesiącach "długiej", samodzielnej działalności. Ileż to nóg w życiu połamałeś innym skoroś pan taki kozak? Podpowiem panu: dziennikarstwo branżowe nie polega na podlizywaniu się środowisku. Co najwyżej dostanie pan zniżkę na zwiększone zakupy wazeliny.

Ale do rzeczy, czyli sedna samej sprawy, a nie o dywagacjach małego wyrośniętego Kazia co w d.. był i g... widział. Po długich staraniach udało mi się wyprosić dwie walki dla Michała Królika, a wcześniej jedną za granicą dla innego zawodnika Paco Team. Celowo nie piszę nazwiska, bo nie należy tutaj mieszać go w tę sprawę. Trener Kostka otrzymał informację i bardzo ucieszył się. Potwierdził z zawodnikiem, że ten chce walczyć, bowiem Michał Królik - nie ma propozycji walk w 2014 roku, jak zaznaczył. Pierwszymi propozycjami były dwie walki zaproponowane przeze mnie. Pierwsza walka na gali East Side Fight 1 z Cezarym Zugajem Jr. w Białymstoku 15-go listopada. Podkreślić należy, że pojedynek ten miał status walki wieczoru, więc najważeniejszego pojedynku gali. Druga walka została uzgodniona na KOK World GP 2014 w Płocku w dniu 28-go listopada z Mateuszem Rajewskim. W obu przypadkach nie było rozmowy o żadnej prowizji, mimo ryzyka jakie niesie ze sobą branie na siebie odpowiedzialności za dostarczenie kogoś np. do walki wieczoru.

W sprawie pierwszej walki szczegóły i warunki zostały ustalone bardzo szybko i potwierdzone telefonicznie przez trenera Kostkę po konsultacji z zawodnikiem. Pasowało im wówczas wszystko, czyli formuła, waga i kwota za walkę. Drugi pojedynek był do ustalenia jeszcze w szczegółach, ale nazwisko zawodnika znalazło się na karcie walk KOK w Płocku i widniało na niej do czasu. Właśnie, do jakiego czasu? Bo chronologia ma tu znaczenie. W październiku, bowiem odbywały się ME w Kickboxingu w Hiszpanii.
Ponieważ współpracuję z wieloma organizacjami i manageram a także zawodnikami - otrzymałem pytanie o to, czy mogę kogoś rekomendować do Japonii? Mogłem wówczas wybrać dowolnego zawodnika z Polski, Niemiec, Czech czy Białorusi na styczeń 2015.

Ucieszyłem się, bo sprawa była prestiżowa, w zasadzie na odpowiedź tak czy nie miałem parę minut, bo kiedyś uciekły mi tak dwie walki, gdy wahanie trwało zbyt długo. Ponieważ trener Kostka wcześniej szybko zdecydował się na te dwie walki to ufając mu zadzwoniłem do niego do Hiszpanii i potwierdziłem, że chcą walczyć. Wówczas w rozmowie chyba nawet nie padła informacja w jakiej organizacji ma walczyć Królik. Wystarczyło hasło "Japonia" - które jest mityczne w polskim środowisku sztuk walki. Nie usłyszałem wówczas pytań o kontrakt tylko "hura"!

Mimo, że z kolejnej dużej międzynarodowej imprezy, czyli ME w Kickboxingu w Hiszpanii, Michał Królik wracał po przegraniu już w pierwszej walce, wierzyłem, że odbuduje się psychicznie jak stoczy kolejne pojedynki. Informacja prasowa o jego walce z Zugajem na ESF1 pojawiła się 15-go października i została rozesłana do mediów ogólnopolskich, regionalnych i branżowych. Z radością udostępniał ją sam zawodnik. Jego wizerunek trafił także oczywiście na plakat gali East Side Fight 1, który 28-29 października poszedł do druku. Konferencja prasowa przed ESF 1, na której miał się zjawić Królik i wówczas także podpisać umowę, zaplanowana była na 4-tego listopada.

Ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu, w dniu 31-go października otrzymałem telefon od samego zawodnika, który stwierdził, tonem nie podlegającym dyskusji: "Panie Tomku, podpisałem umowę z rosyjską W5 i wystąpię tam na gali 29-go listopada w Bratysławie. Nie będę też walczył w Białymstoku, bo dla mnie W5 to ogromna szansa na pokazanie się i jak ktoś dozna kontuzji to mogę wskoczyć do turnieju". Nie ukrywam, iż informacja wyprowadziła mnie z równowagi, rozmowa była burzliwa i pytałem Królika, czy zdaje sobie sprawę, że torpeduje walkę wieczoru na gali ESF1, na której wyprosiłem jego udział, a także, że walka na W5 jest w tym samym terminie co KOK World GP? Królik jak zafiksowany potwierdzał i powtarzał, jak wielka to szansa dla niego - występy w W5 - i jak to Rosjanie zaproszą go do siebie na kolejne gale. Spytałem, czy rozumie, że to jest po prostu zerwanie współpracy? Michał Królik dalej w kółko powtarzał swoje o szansach walk u Rosjan, więc poprosiłem go o sprecyzowanie, czy ma zamiar podpisać umowę z W5, czy też już ją podpisał? Potwierdził, że podpisana umowa została już odesłana.

Spytałem dlaczego wraz z trenerem nie zachowali się jak ludzie, nie zadzwonili przed podpisaniem i nie brali pod uwagę tego, że zadeklarowali walki, z których się teraz wycofują. Odpowiedź brzmiała: "no ja pana rozumiem, że może tak to oceniać i być pan zły, ale dla mnie to wielka szansa na karierę". I tak w kółko, jak nakręcony.

Później zadzwoniłem do trenera, który bezradnie wyjaśniał, że to zawodnik sam podjął taką decyzję po konsultacjach z rodzicami i kolegami, a on sam [czyli trener] nie ma na niego [czyli Królika] wpływu. Powiedziałem wówczas, że to zerwanie współpracy i czy to rozumie, że dzięki poręczeniu mojemu oraz partnerów z którymi współpracuję, miał dwie walki i potencjalnie kolejne? Sam trener Kostka stwierdził dość smutno, że nie ma wpływu na zawodnika, któremu pomagał wysłać kontrakt, bo przyszedł on na klubowego maila. Pytanie dlaczego przed podpisaniem nie wykonał telefonu i że byłby czas na wycofanie z druku plakatów z podobizną pana Królika (różnica dnia, maksymalnie dwóch) i wytłumaczenie się przynajmniej u jednego z organizatorów - pozostało retorycznym pytaniem. Jedyne co usłyszałem z ust trenera Kostki to "sorry, głupio wyszło.."

Z grubsza oznaczało to postawienie kogoś w idiotycznej sytuacji a mówiąc wprost "zrobieniem kogoś w ...". Pan Kostka stwierdził: "ja wiem, że to tak wygląda. Mnie też wielu zawodników zrobiło w ... ale mam 46 lat i już się do tego przyzwyczaiłem". Dodał też, iż on nie ma na to wpływu i jest tylko trenerem, a do Bratysławy jedzie tylko pomagać swojemu zawodnikowi. Dodał także, że nie bierze odpowiedzialności za to co zrobił jego zawodnik, bo do tego namówili go rodzice i koledzy. Wówczas zawodnik nie czuł się pokrzywdzony i nie pisał oświadczeń.

To chyba nie wymaga komentarza odnośnie tego, że w takim wypadku jest to zerwanie współpracy, która polegała tylko na czyjejś dobrej woli i chęci do pomocy zawodnikowi.

Co więcej, to argumenty o braku kontraktów na gali East Side Fight są bzdurą. Wszyscy co do jednego zawodnicy walczący na tej gali mieli podpisane kontrakty, wiedziałby o tym także Michał Królik, gdyby pojawił się w Białymstoku i wywiązał się z umowy. Można zapytać zawodników walczących na ESF1 - nic nie stoi na przeszkodzie.
Także w przypadku gali KOK w Płocku, nie ma chyba zawodnika, który miałby z tym problem. To oczywista wymówka kogoś, kto nie dotrzymuje słowa, deklaruje chęć do walki i czmycha jak ... wiadomo.

To nie wszystko, bo by mieć pewność, że zawodnik rozumie swoje działanie, wolałem się upewnić. Podobna rozmowa do tej z 31-go października miała miejsce jeszcze bodajże 2-go lub 3-go listopada kiedy to upewniałem się, czy na pewno przemyślał decyzję o odmowie walk. Przebiegła ona bardziej spokojnie i zawodnik nadal twierdził, że walka w W5 da mu szansę na pokazanie się w Rosji i tam go będą zapraszać, i tam będzie budował karierę. Powiedziałem, że czarno to widzę i przekonało się o tym kilku lepszych od niego zawodników w ciekawszych wagach, którzy w Rosji już byli a kluczem do jego zaproszenia jest bliskość Bratysławy od Katowic i koszty jakie stara się ciąć każdy organizator.
Michał Królik stwierdził jednak, że już zadecydował, podpisał kontrakt, a on zabrania mu walczyć gdzie indziej. Życzyłem mu wobec tego powodzenia i stwierdziłem, że skoro sam prowadzi swoją karierę, odmawia walk i podpisuje sam umowy to nie mamy o czym rozmawiać.

Po tej rozmowie ukazała się informacja w na stronie K-1 Global, iż Michał Królik jest brany pod uwagę i jego nazwisko pojawiło się w karcie walk turnieju K-1 na 18-go stycznia 2015. Ponieważ niedoszła współpraca została rozwiązana i poinformowałem o okolicznościach międzynarodowego managera, z którym współpracuję - to jasne było, że nikt przy zdrowych zmysłach nie weźmie na siebie pilotowania kontraktu z zawodnikiem, który z dnia na dzień może podpisać umowę z kimś innym. Większość ludzi z tak zwanego środowiska nie ma pojęcia, że w przypadku zerwania choćby słownej umowy, Pan Majewski musiałby zwracać koszty zamówionych biletów lotniczych. Ile kosztują do Japonii dla dwóch lub trzech osób - łatwo można sprawdzić, stąd propozycja by środowisko (część) się zrzuciło, opłaciło przeloty Michałowi Królikowi, a także załatwiło kontrakt na walkę, bo jakoś przez długi czas nikomu z Polski to się nie udało. A co w przypadku, drodzy panowie i panie - jeśli zawodnik wpadłby na dopingu po badaniach po gali?

Przyznam, że tę kwestię poruszał trener zawodnika tuż po MP w Kickboxingu, twierdząc, że teraz jest jest wszystko w porządku z zawodnikiem. Jeśli to kolejne zapewnienie miałoby być gwarancją, po tym co stało się 31-go października - to przyznam szczerze - że to mnie nie przekonało. Trener Kostka, którego prywatnie cenię jako trenera z dobrym warsztatem, dzwonił do mnie, pytając co ze współpracą i czy ma przygotowywać zawodnika do startu? Spytałem wówczas: "Witek, a co ty byś zrobił na moim miejscu?". Niestety nie był w stanie udzielić mi sensownej odpowiedzi. Powiedziałem wówczas, że nie widzę współpracy po tym jak jego zawodnik się zachował. Dla mnie nie była to kwestia pieniędzy, a dotrzymywania słowa i lojalności.

Odniosę się jeszcze do bzdur wypisywanych w dwóch pseudo-oświadczeniach. Proszę pokazać mi mail, który został rzekomo wysłany w imieniu Michała Królika do organizatorów o tym, że zawodnik ma kontuzję ręki? Ponoć stał w domyśle za tym ktoś złośliwy. W podtekście ja? Większej bzdury wymyślić nie można. Po pierwsze organizacja sama weryfikuje takie informacje, a nie polega na tajemniczych mailach od "złośliwych". Dla niej Michał Królik jest tylko nazwiskiem rekomendowanym przez kogoś do kogo mają zaufanie i z kim współpracują wiele lat.

Po drugie pracuję z profesjonalnymi i godnymi zaufania managerami, którzy biorą na siebie odpowiedzialność. Więc jeśli ktoś cofnął rekomendację zawodnikowi i nie chciał się babrać w kontrakt z niepoważnym człowiekiem to nikt ani managera, ani organizacji - nie zmusi do tego by chciał z takim zawodnikiem współpracować, nawet dla rzekomego "dobra polskiego Kickboxingu". Koniec, kropka. K-1 jest prywatną spółką, która wybiera, zaprasza i opłaca tych, na których ma suwerenną ochotę, ale nic nie musi. Nie musi się też tłumaczyć z podjętych decyzji o rezygnacji z kandydatury danego zawodnika. Tutaj Michał Królik może żałować, ale wówczas gdy podpisywał umowę z W5, mógł się zastanowić i pamiętać o tym do czego się deklarował wcześniej.

Kolejna ważna rzecz, to czy japońska organizacja sama z siebie w ogóle wiedziałaby kim jest Michał Królik? Czy było to tak, że ktoś jednak chciał pomóc polskiemu fighterowi i wykorzystał kontakty, pracę kilku osób do tego by zainteresować Michałem Królikiem organizację, która ma na telefon tysiące fighterów na całym świecie? Co upoważnia Michała Królika do występów Japonii? Przegrane na MŚ i ME już w pierwszych walkach? A może pozytywny wynik testu antydopingowego i znalezienie się na wstydliwych listach WADA? Może Michał Królik opublikuje oświadczenie na ten temat zamiast obrzucać błotem kogoś, kto w tej sytuacji nie miał innego wyjścia jak zachować się przyzwoicie i pokazać, że pieniądze nie są tu najważniejsze, ale dotrzymywanie słowa.

Nieeleganckie, mówiąc delikatnie, jest też zachowanie części środowiska Kickboxingu. Celowo mówię tu - części środowiska, bo ci którzy mają przyzwoitość i analizują sytuację - rozumieją to i śmieją się z tzw. "afery". Co więcej kilku trenerów i zawodników wręcz prosi o współpracę i załatwienie walki w Japonii. Serdecznie dziękuję za zrozumienie i słowa wsparcia. Niepotrzebnie użyto słowa "Kickboxing" w kontekście tej sprawy, bo PZKB nie ma z tą sprawą nic wspólnego i odcina się od niej, co usłyszałem w rozmowie, w piątek, 5-go grudnia.

Właśnie do owej części chcę kilka cierpkich słów skierować. Kim wy panowie i panie (szczególnie jedna) jesteście, by ferować wyroki i podjudzać innych? Część z was sama zwracała się do mnie z prośbami o walki, wsparcie sponsorów i doradztwo. Dziś widzę jak aktywnie udzielacie się w szczuciu, dając przykład młodym ludziom, a potem macie sami pretensje, że "to polskie piekiełko"? A ile walk w Japonii załatwiliście swoim zawodnikom, czy kolegom? Odpowiem wam - zero i zero załatwicie. A nawet więcej - mniej niż zero - bo sami ponoć doradzaliście wspomnianemu zawodnikowi, by nie oglądał się na to co zadeklarował i zrezygnował. Do Michała Królika, który ponoć umie pisać ... tak kwieciste oświadczenia, skieruję osobiste przesłanie: "tak, pieniądze i owe mityczne 20% mnie nie przekonało. Oddam chętnie 50% temu, kto załatwi wskazanemu przeze mnie zawodnikowi walkę w Japonii. Tyle, że tak jak pisać tak i załatwić tego Pan nie możesz. A pieniądze choć ważne i godne za dobrą pracę to nie wszystko dla mnie i niedoszły dochód i to co piszę niech służy jako przykład. To mój wkład w rozwój gospodarki wolnorynkowej i w pamięć czegoś co dzisiaj już ginie, czyli przyzwoitości i słowa droższego niż pieniądze".

Na koniec zapytam retorycznie wielu dziś plujących na mnie w internecie i poza nim i nie kieruję tego do idiotów, którzy podpisują wszystko, lajkują wszystko co im podeślą, ale tych, którzy wiedzą o co chodzi naprawdę. Ile walk załatwiliście w Japonii polskim zawodnikom? Ile takich szans daliście innym? Odpowiem wam - od 2010 roku i walki Michała Głogowskiego, tylko jeden krajowy manager załatwił jedną walkę Tomaszowi Makowskiemu i mniejsza o rangę organizacji. Teraz była szansa na kolejną, ale zawodnik zachował się tak jak się zachował i sam zadecydował. Jest dorosły, bierze odpowiedzialność za swoje decyzje, a wy macie satysfakcję, że nie "przeskoczy" waszych osiągnięć, bo wy takiej szansy nie dostaliście i nie dostaniecie. To wasze zwycięstwo i na pewno po cichu wam ono smakuje, ale na zewnątrz pałacie świętym oburzeniem.

By nie zostawić takiej osoby jaką jest pan Królik bez alternatywy, powiem tak: zawsze może mieć pan drugą szansę. Warunek jest jeden - przeprosiny jak mężczyzna, a nie pisanie po forach jak rozżalona porzucona panna. Oczywiście nie jest to gwarancja na cokolwiek, ale to pierwszy krok do naprawienia tego co pan zepsuł, nie sobie ale innym polskim zawodnikom, na których japońscy partnerzy patrzeć będą jak na pieniaczy i kto wie czy kiedykolwiek zechcą skorzystać z ich usług. To lekcja dla pana i panu podobnych.

Reasumując, sprawę Michała Królika uważam za zamkniętą.
Tomasz Majewski.

Poniżej podziękowania, które otrzymaliśmy od Michała Królika za pomoc w pozyskaniu sponsorów.

Facebook Michał Królik   Facebook Michał Królik  

Facebook Michał Królik   Facebook Michał Królik  

Facebook Michał Królik