Wanderlei Silva: przelewałem własną krew za nic!
- Kategoria: Newsy
- Opublikowano: wtorek, 02, grudzień 2014
Amerykańska Nevada State Athletic Comission (NSAC) postanowiła podjąć bezlitosną decyzję w sprawie wielkiej gwiazdy MMA jaką jest Wanderlei Silva (35-12-1 MMA). Brazylijczyk otrzymał kilka dni temu zakazu dożywotnią dyskwalifikację w Nevadzie a dodatkowo został ukarany grzywną w wysokości 70 tysięcy dolarów. 38-letni mistrz jest nie tylko rozżalony na CSAC, ale także na UFC.
Powody kary są wydawałoby się oczywiste, ale "The Axe Murderer", zdaje się ich nie rozumieć, bo wszak "nie wpadł na dopingu" tylko "zniknął" w maju tego roku tuż przed spotkaniem z przedstawicielami Stanowej Komisji Atletyki, którzy wpadli z niezaplanowaną wizytą w celu kontroli antydopingowej.
Były mistrz Pride na kilka dni przed decyzją CSAC, oficjalnie ogłosił koniec swojej kariery sportowej, ale chyba lub raczej na pewno był to tylko wybieg taktyczny. Wand co chwila wypowiada się w mediach na ten temat lub nagrywa filmy w których wyjaśnia swoje stanowisko i motywy.
"Jestem na emeryturze, nie walczę, straciłem motywację. Tak więc to, co nie pozwolą mi mieć dochodów teraz? Czy ci ludzie mi grożą? Będą pozywać za każdym razem do sądu, kiedy będę pracować na koszt mojego wizerunku? Jak to będzie? To wstyd. Ci faceci robią rzeczy, które są ponad prawem. Prawo stanowi, że każda osoba może łatwo przyjść i odejść. A oni chcą to odebrać sportowcom? Jak to tak?" - żali się Wanderlei na system, pracodawców i nadzorców. Wszak były plany by wystąpił na gali konkurenta UFC, Bellator 131.
Winny w tej sytuacji był nadal ważny kontrakt z UFC, choć gala odbywała się w innym stanie. To także znalazło się w ogniu krytyki Wanderleia: "jest tak wiele rzeczy złych w tym wszystkim. To jest wciąż nowy sport, gdzie zasady te były dyktowane przez tych samych ludzi, którzy zmuszali fighterów do podpisywania umów. To nie jest prawidłowe. Nie możemy być pod taką kontrolą. Tak, nie mogę już pracować, nie mogę zarabiać na nazwisko i wizerunek, który zbudowałem z mojej krwi, potu, moim sercem i tym wszystkim czego można było być świadkiem. Ci faceci wykorzystywali mnie i zdobyli ogromne zyski na mnie. Tak, będą mi odpłacać? Pytam się, a czy ja nie potrzebuję w środków do życia? Będą płacić moje rachunki? Chcesz trzymać mnie na umowie, ale nie pozwalasz mi mieć dochodów?".
"Chcecie używać mojego nazwiska nawet kiedy umrę i jeśli prawa w moim imieniu będzie mieć własny syn? Chcecie wykorzystać moje nazwisko do samego końca i nie płacić mi ani grosza? Tak, przelewałem własną krew za nic" - smutno skonstatował wielki gwiazdor i zarazem jeden z najbardziej rozpoznawalnych zawodników MMA na świecie.
Powody kary są wydawałoby się oczywiste, ale "The Axe Murderer", zdaje się ich nie rozumieć, bo wszak "nie wpadł na dopingu" tylko "zniknął" w maju tego roku tuż przed spotkaniem z przedstawicielami Stanowej Komisji Atletyki, którzy wpadli z niezaplanowaną wizytą w celu kontroli antydopingowej.
Były mistrz Pride na kilka dni przed decyzją CSAC, oficjalnie ogłosił koniec swojej kariery sportowej, ale chyba lub raczej na pewno był to tylko wybieg taktyczny. Wand co chwila wypowiada się w mediach na ten temat lub nagrywa filmy w których wyjaśnia swoje stanowisko i motywy.
"Jestem na emeryturze, nie walczę, straciłem motywację. Tak więc to, co nie pozwolą mi mieć dochodów teraz? Czy ci ludzie mi grożą? Będą pozywać za każdym razem do sądu, kiedy będę pracować na koszt mojego wizerunku? Jak to będzie? To wstyd. Ci faceci robią rzeczy, które są ponad prawem. Prawo stanowi, że każda osoba może łatwo przyjść i odejść. A oni chcą to odebrać sportowcom? Jak to tak?" - żali się Wanderlei na system, pracodawców i nadzorców. Wszak były plany by wystąpił na gali konkurenta UFC, Bellator 131.
Winny w tej sytuacji był nadal ważny kontrakt z UFC, choć gala odbywała się w innym stanie. To także znalazło się w ogniu krytyki Wanderleia: "jest tak wiele rzeczy złych w tym wszystkim. To jest wciąż nowy sport, gdzie zasady te były dyktowane przez tych samych ludzi, którzy zmuszali fighterów do podpisywania umów. To nie jest prawidłowe. Nie możemy być pod taką kontrolą. Tak, nie mogę już pracować, nie mogę zarabiać na nazwisko i wizerunek, który zbudowałem z mojej krwi, potu, moim sercem i tym wszystkim czego można było być świadkiem. Ci faceci wykorzystywali mnie i zdobyli ogromne zyski na mnie. Tak, będą mi odpłacać? Pytam się, a czy ja nie potrzebuję w środków do życia? Będą płacić moje rachunki? Chcesz trzymać mnie na umowie, ale nie pozwalasz mi mieć dochodów?".
"Chcecie używać mojego nazwiska nawet kiedy umrę i jeśli prawa w moim imieniu będzie mieć własny syn? Chcecie wykorzystać moje nazwisko do samego końca i nie płacić mi ani grosza? Tak, przelewałem własną krew za nic" - smutno skonstatował wielki gwiazdor i zarazem jeden z najbardziej rozpoznawalnych zawodników MMA na świecie.