Polsat Boxing Night czyli podsumowanie walki Szpilka vs Adamek
- Kategoria: Newsy
- Opublikowano: niedziela, 09, listopad 2014
Za nami gala Polsat Boxing Night, która zelektryzowała polską publiczność a fanów sportów walki i kibiców boksu w szczególności. W sobotę 8-go listopada 2014 w hali Kraków Arena w Krakowie, głównym magnesem było kolejne tak zwane "starcie stulecia" czyli pojedynek dwóch najwyżej ocenianych polskich bokserów wagi ciężkiej 37-letniego Tomasza "Górala" Adamka (49-4, 29 KO) i 25-letniego kontrowersyjnego Artura Szpilki (17-1, 12 KO).
Niestety ku rozpaczy większości kibiców tego sportu wychowanych na dobrych wzorcach sportowca i człowieka, które reprezentował Tomek, sędziowie wypunktowali zwycięstwo jego rywala, który tak postrzegany nie jest. Sędziowie punktowali: 94-90, 98-92, 96-94 i jak powiedział sam Adamek po walce: "trzeba umieć przegrać". Tomek przegrał nieznacznie i trochę jest to "odcinanie kuponów", bo przy 53 walce w karierze trudno o entuzjazm, zdrowie i życiową formę. Od tej był także dość odległy i dostrzegają to wszyscy krytycy przereklamowanych walk. Z przebiegu pojedynku trudno nie odnieść wrażenia, że tak właśnie jest a opinie wielu internatów o tym świadczą. Paradoksalnie walka wieczoru była najsłabszą na tej gali.
Pojedynek był w miarę wyrównany i trzeba powiedzieć wprost, że "szału nie było" - to naszym zdaniem. Co by nie mówić o klasie obu rywali to warto stwierdzić dwie rzeczy: jeden jest już daleko poza światową czołówką a drugiemu do niej brakuje sporo mil. Dowody mieliśmy w obu przypadkach w walkach z Glazkovem i Jenningsem a nie są to rywale z absolutnego topu wagi ciężkiej.
Początkowe rundy nie należały do najbardziej udanych w wykonaniu Adamka. Jednak z rundy na rundę walka się wyrównywała - jeśli tak można powiedzieć o wymianach niezbyt silnych ciosów z obu stron, bo obaj nie dysponują silnym ciosem i ich boks oparty jest na innych walorach. O tym, że obaj są defensorami wie każdy przeciętnie zorientowany fan boksu. Trudno obu wejść w porywające wymiany, gdy myśli się głównie o tym by nie oberwać.
Obaj po walce zresztą nie nosili obrazu typowej "rzeźni" w jakiej np. Adamek często brał udział. Właśnie on jako defensor zdecydował się częściej atakować i dlatego wynik był taki jaki był. Dodatkowo większość wie, że Tomkowi leworęczni fighterzy "nie leżą" a wynika to z braku silnej prawej ręki, którą mógłby "podłączyć rywala do prądu" - jak się często mówi w slangu bokserskim. Przegrana nie leży w jakości boksu Szpilki, ale w słabości Tomka Adamka i uczciwie przyznał to on sam na konferencji po gali. Brak szybkości, wolniejsze niż zazwyczaj ręce i słabe ataki pozwoliły Szpilce wykreować się na "króla wagi ciężkiej", przynajmniej w odniesieniu do sytuacji na polskim rynku.
Szpilka nie oczarował publiczności podobnie jak i sama walka. Jeśli miała ona coś wnieść w dawno umarły polski boks, który dziś posiłkuje się nawet kickboxerami, spokojnie dorównującymi najlepszym bokserom, to raczej tylko poczucie, że trzeba będzie szukać mu starannie rywali i nie dać zaczarować się pieniędzmi. Taki przypadek mieliśmy ostatnio gdy Krzysztof Włodarczyk i Paweł Kołodziej pojechali do Moskwy. Rozczarowanie było ogromne i lepiej tego nie doświadczać. Na Szpilce i zainteresowaniu nim opiera się dziś cały zawodowy boks w Polsce. To niezależnie czy się go lubi czy nie. Adamek to już przeszłość w sensie sportowym i jego wkład jest niepodważalny. Szpilka ma do czego równać, ale czy kiedykolwiek dorówna to jak mówi Adamek "Bóg raczy jeden wiedzieć".
Niestety ku rozpaczy większości kibiców tego sportu wychowanych na dobrych wzorcach sportowca i człowieka, które reprezentował Tomek, sędziowie wypunktowali zwycięstwo jego rywala, który tak postrzegany nie jest. Sędziowie punktowali: 94-90, 98-92, 96-94 i jak powiedział sam Adamek po walce: "trzeba umieć przegrać". Tomek przegrał nieznacznie i trochę jest to "odcinanie kuponów", bo przy 53 walce w karierze trudno o entuzjazm, zdrowie i życiową formę. Od tej był także dość odległy i dostrzegają to wszyscy krytycy przereklamowanych walk. Z przebiegu pojedynku trudno nie odnieść wrażenia, że tak właśnie jest a opinie wielu internatów o tym świadczą. Paradoksalnie walka wieczoru była najsłabszą na tej gali.
Pojedynek był w miarę wyrównany i trzeba powiedzieć wprost, że "szału nie było" - to naszym zdaniem. Co by nie mówić o klasie obu rywali to warto stwierdzić dwie rzeczy: jeden jest już daleko poza światową czołówką a drugiemu do niej brakuje sporo mil. Dowody mieliśmy w obu przypadkach w walkach z Glazkovem i Jenningsem a nie są to rywale z absolutnego topu wagi ciężkiej.
Początkowe rundy nie należały do najbardziej udanych w wykonaniu Adamka. Jednak z rundy na rundę walka się wyrównywała - jeśli tak można powiedzieć o wymianach niezbyt silnych ciosów z obu stron, bo obaj nie dysponują silnym ciosem i ich boks oparty jest na innych walorach. O tym, że obaj są defensorami wie każdy przeciętnie zorientowany fan boksu. Trudno obu wejść w porywające wymiany, gdy myśli się głównie o tym by nie oberwać.
Obaj po walce zresztą nie nosili obrazu typowej "rzeźni" w jakiej np. Adamek często brał udział. Właśnie on jako defensor zdecydował się częściej atakować i dlatego wynik był taki jaki był. Dodatkowo większość wie, że Tomkowi leworęczni fighterzy "nie leżą" a wynika to z braku silnej prawej ręki, którą mógłby "podłączyć rywala do prądu" - jak się często mówi w slangu bokserskim. Przegrana nie leży w jakości boksu Szpilki, ale w słabości Tomka Adamka i uczciwie przyznał to on sam na konferencji po gali. Brak szybkości, wolniejsze niż zazwyczaj ręce i słabe ataki pozwoliły Szpilce wykreować się na "króla wagi ciężkiej", przynajmniej w odniesieniu do sytuacji na polskim rynku.
Szpilka nie oczarował publiczności podobnie jak i sama walka. Jeśli miała ona coś wnieść w dawno umarły polski boks, który dziś posiłkuje się nawet kickboxerami, spokojnie dorównującymi najlepszym bokserom, to raczej tylko poczucie, że trzeba będzie szukać mu starannie rywali i nie dać zaczarować się pieniędzmi. Taki przypadek mieliśmy ostatnio gdy Krzysztof Włodarczyk i Paweł Kołodziej pojechali do Moskwy. Rozczarowanie było ogromne i lepiej tego nie doświadczać. Na Szpilce i zainteresowaniu nim opiera się dziś cały zawodowy boks w Polsce. To niezależnie czy się go lubi czy nie. Adamek to już przeszłość w sensie sportowym i jego wkład jest niepodważalny. Szpilka ma do czego równać, ale czy kiedykolwiek dorówna to jak mówi Adamek "Bóg raczy jeden wiedzieć".