Fiodor Emelianenko krytycznym okiem o zawodnikach UFC!
- Kategoria: Newsy
- Opublikowano: wtorek, 16, wrzesień 2014
Fedor Emelianenko ostatnio lubi wygłaszać kontrowersyjne opinie. Najpierw stwierdził, że kobiety nie powinny walczyć, ponieważ ich miejsce jest w domu przy dzieciach, teraz zaś wysunął wniosek, iż aktualnie będący w UFC zawodnicy, poza kilkoma wyjątkami, nie robią na nim żadnego wrażenia. W tym osądzie nie brakuje nawiązań do organizacji PRIDE, gdzie Rosjanin zdobył sobie międzynarodową sławę.
"UFC nie chciało mnie u siebie, więc co mogłem zrobić? Nie byliśmy w stanie zawrzeć umowy. Warunki, jakie zaoferowali były nie do zaakceptowania. Gdy walczyłem w PRIDE, mieliśmy najlepszych fighterów na świecie. Wówczas UFC miało bardzo poważny i duży kryzys. Przeszli przez ciężki okres, zanim byli w stanie sprowadzać topowych zawodników. Wszyscy najlepsi zawodnicy byli w PRIDE. Później, gdy PRIDE kończyło swoje istnienie, UFC nie przyspieszyło od razu. Aktualnie UFC jest superorganizacją, prawdopodobnie najlepszą na świecie. Jest kilku dobrych zawodników w każdej kategorii wagowej, generalnie ciężko zobaczyć cały obraz. Jest tam kilku fighterów, którzy są interesujący do oglądania, lecz cała reszta nie jest dla mnie interesująca."
Poglądy odważne, ale na pewno wielu chętnie zgodziłoby się ze zdaniem, jakie zaprezentował starszy z braci Emelianenko.
Wielu z nas widziało PRIDE jako coś jedynego w swoim rodzaju i zachwycaliśmy się występami najlepszych fighterów tej organizacji. UFC jednak potrafiło wykorzystać szansę, jaka powstała po rozpadzie PRIDE i urosło w siłę do tego stopnia, że obecnie nie ma żadnej realnej konkurencji. Oprócz tego, zdanie Fedora można też tłumaczyć jego brakiem startów pod banerem UFC i wynikającym z tego rozczarowaniem. Może więc po prostu nie widzi celu w promowaniu tej organizacji?
UFC stało się jednym z pierwszych skojarzeń związanych z MMA i punktem docelowym dla każdego zawodnika. O sile tej organizacji niech świadczy fakt, że wielu z najlepszych, którzy odbyli wędrówkę z PRIDE do UFC nie poradziło sobie w nowym otoczeniu. Takie gwiazdy jak Mirko "CroCop" czy Wanderlei Silva nigdy już nie osiągnęły tego poziomu, co w Japonii. Mówiło się nawet o swego rodzaju "chorobie", na którą zapadli wszyscy ci, którzy po przybyciu z PRIDE mieli roznieść konkurencje w proch i pył, a rzeczywistość okazywała się dla nich zupełnie inna. UFC to wymagające miejsce i najlepsi z PRIDE nigdy nie dostawali tam niczego za darmo i za zasługi. Musieli ciężko pracować na każde zwycięstwo.
Oczywiście, jak w każdej dużej organizacji MMA są tam fighterzy lepsi i słabsi. Stwierdzenie Fedora o "kilku zawodnikach ciekawych do oglądania" wydaje się być o wiele przesadzone, ale oczywiście to jego własna opinia. I z dużym przekonaniem graniczącym z pewnością możemy stwierdzić, że fani tego sportu, także ci, którzy do dziś tęsknią za magią PRIDE, nie zgodzą się z jego zdaniem, ponieważ doskonale wiedzą, jak wielu klasowych zawodników ma do zaoferowania UFC.
"UFC nie chciało mnie u siebie, więc co mogłem zrobić? Nie byliśmy w stanie zawrzeć umowy. Warunki, jakie zaoferowali były nie do zaakceptowania. Gdy walczyłem w PRIDE, mieliśmy najlepszych fighterów na świecie. Wówczas UFC miało bardzo poważny i duży kryzys. Przeszli przez ciężki okres, zanim byli w stanie sprowadzać topowych zawodników. Wszyscy najlepsi zawodnicy byli w PRIDE. Później, gdy PRIDE kończyło swoje istnienie, UFC nie przyspieszyło od razu. Aktualnie UFC jest superorganizacją, prawdopodobnie najlepszą na świecie. Jest kilku dobrych zawodników w każdej kategorii wagowej, generalnie ciężko zobaczyć cały obraz. Jest tam kilku fighterów, którzy są interesujący do oglądania, lecz cała reszta nie jest dla mnie interesująca."
Poglądy odważne, ale na pewno wielu chętnie zgodziłoby się ze zdaniem, jakie zaprezentował starszy z braci Emelianenko.
Wielu z nas widziało PRIDE jako coś jedynego w swoim rodzaju i zachwycaliśmy się występami najlepszych fighterów tej organizacji. UFC jednak potrafiło wykorzystać szansę, jaka powstała po rozpadzie PRIDE i urosło w siłę do tego stopnia, że obecnie nie ma żadnej realnej konkurencji. Oprócz tego, zdanie Fedora można też tłumaczyć jego brakiem startów pod banerem UFC i wynikającym z tego rozczarowaniem. Może więc po prostu nie widzi celu w promowaniu tej organizacji?
UFC stało się jednym z pierwszych skojarzeń związanych z MMA i punktem docelowym dla każdego zawodnika. O sile tej organizacji niech świadczy fakt, że wielu z najlepszych, którzy odbyli wędrówkę z PRIDE do UFC nie poradziło sobie w nowym otoczeniu. Takie gwiazdy jak Mirko "CroCop" czy Wanderlei Silva nigdy już nie osiągnęły tego poziomu, co w Japonii. Mówiło się nawet o swego rodzaju "chorobie", na którą zapadli wszyscy ci, którzy po przybyciu z PRIDE mieli roznieść konkurencje w proch i pył, a rzeczywistość okazywała się dla nich zupełnie inna. UFC to wymagające miejsce i najlepsi z PRIDE nigdy nie dostawali tam niczego za darmo i za zasługi. Musieli ciężko pracować na każde zwycięstwo.
Oczywiście, jak w każdej dużej organizacji MMA są tam fighterzy lepsi i słabsi. Stwierdzenie Fedora o "kilku zawodnikach ciekawych do oglądania" wydaje się być o wiele przesadzone, ale oczywiście to jego własna opinia. I z dużym przekonaniem graniczącym z pewnością możemy stwierdzić, że fani tego sportu, także ci, którzy do dziś tęsknią za magią PRIDE, nie zgodzą się z jego zdaniem, ponieważ doskonale wiedzą, jak wielu klasowych zawodników ma do zaoferowania UFC.