G...no jest dobre czyli Mayweather Jr. vs Maidana 2!
- Kategoria: Newsy
- Opublikowano: niedziela, 14, wrzesień 2014
"Z wielkiej chmury mały deszcz" - chciałoby się powiedzieć o sobotnim bokserskim pojedynku słynnego amerykańskiego zawodnika Floyda Mayweathera (47-0, 26 KOs) i Argentyńczyka Marcosa Maidana (35-5, 31 KOs), który oglądało 16,144 widzów w hali MGM Grand Garden Arena w Las Vegas w USA i miliony na całym świecie. Dla formalności warto podać, że zwyciężył wysoko na punkty Floyd Mayweather a sędziowie punktowali 115-112, 116-111, 116-111 a mistrz utrzymał i zdobył dwa pasy WBC i jeden WBA.
Zresztą mniejsza o statystyki, bo 13-go września przejdzie kolejny raz do historii boksu jako dzień, w którym nabito klientów w butelkę. Raczej trudno powiedzieć, że wpływ na to miała pechowa data, ale ta okazała się tym razem nieszczęśliwą dla widzów, którzy przepłacili za występ "delikatnej baletnicy" i "niedouczonego rzemieślnika" czyli wypisz, wymaluj obu gwiazdorów.
Przepłacili i to nie mało, bo transmisje walk zawodnika nazywanego nomen omen "The Money" nie kosztują mało. W sumie ci którzy kupili PPV, powinni śmiało ustawić się po zwroty i tak byłoby najuczciwiej, ale boks dziś służy nie do uczciwych transakcji a raczej do nabijania w butelkę kibiców, którym wmówiono, iż obejrzą wielkie widowisko. Nic takiego się nie stało.
O ile poprzednia walka stojąca na niskim poziomie technicznym, jeszcze trzymała w napięciu z uwagi na słabszy dzień przereklamowanego mistrza, to teraz było zupełnie inaczej. Maidana nie pokazał niczego takiego, by zblazowanego mistrza zdetronizować. Floyd był przestraszony tylko w pierwszej i drugiej rundzie. W kolejnych, mimo słabej dyspozycji bez większego wysiłku oszukał Argentyńczyka. Nie pierwszy to raz, gdy Floyd oszukał i rywali i widzów.
Mayweather, ma na czystym koncie ewidentne oszustwa sędziowskie, dające mu owe czyste konto, ale tym razem sędziowie nie musieli mu niczego dawać. W ciut lepszej dyspozycji bez większego problemu wypunktował słabiutkiego pretendenta, który ratował się faulami a nawet próbą (nieskuteczną) gryzienia w jednej z rund. Było to gryzienie "ręki, która karmi" - bo za walkę Maidana otrzymał gażę życia i raczej już nigdy nie zbliży się do tej sumy. Na marginesie, dziesięciokrotnie niższej od tej jaką otrzyma mistrz za tę walkę.
Od dawna wiadomo, że "boks umiera", ale kibice skłonni są nadal płacić i wierzyć, że oglądają wielkie pojedynki. Tyle, że dla tych pamiętających walki Haglera z Leonardem, Hearnsa z Duranem czy choćby walki amerykańskich fighterów z rodakiem Maidany, Juanem Roldánem - to profanacja pod każdym względem. Walki Mayweathera w większości są kunktatorską farsą. Ich słabą sportową wartość przykrywa niebotyczny marketing i ludzie wierzą, że "to jest dobre". Bardzo podobnie jest z myśleniem o za przeproszeniem o gównie... "ono jest dobre, bo czy miliony much mogą się mylić, lecąc za jego zapachem?".
Zresztą mniejsza o statystyki, bo 13-go września przejdzie kolejny raz do historii boksu jako dzień, w którym nabito klientów w butelkę. Raczej trudno powiedzieć, że wpływ na to miała pechowa data, ale ta okazała się tym razem nieszczęśliwą dla widzów, którzy przepłacili za występ "delikatnej baletnicy" i "niedouczonego rzemieślnika" czyli wypisz, wymaluj obu gwiazdorów.
Przepłacili i to nie mało, bo transmisje walk zawodnika nazywanego nomen omen "The Money" nie kosztują mało. W sumie ci którzy kupili PPV, powinni śmiało ustawić się po zwroty i tak byłoby najuczciwiej, ale boks dziś służy nie do uczciwych transakcji a raczej do nabijania w butelkę kibiców, którym wmówiono, iż obejrzą wielkie widowisko. Nic takiego się nie stało.
O ile poprzednia walka stojąca na niskim poziomie technicznym, jeszcze trzymała w napięciu z uwagi na słabszy dzień przereklamowanego mistrza, to teraz było zupełnie inaczej. Maidana nie pokazał niczego takiego, by zblazowanego mistrza zdetronizować. Floyd był przestraszony tylko w pierwszej i drugiej rundzie. W kolejnych, mimo słabej dyspozycji bez większego wysiłku oszukał Argentyńczyka. Nie pierwszy to raz, gdy Floyd oszukał i rywali i widzów.
Mayweather, ma na czystym koncie ewidentne oszustwa sędziowskie, dające mu owe czyste konto, ale tym razem sędziowie nie musieli mu niczego dawać. W ciut lepszej dyspozycji bez większego problemu wypunktował słabiutkiego pretendenta, który ratował się faulami a nawet próbą (nieskuteczną) gryzienia w jednej z rund. Było to gryzienie "ręki, która karmi" - bo za walkę Maidana otrzymał gażę życia i raczej już nigdy nie zbliży się do tej sumy. Na marginesie, dziesięciokrotnie niższej od tej jaką otrzyma mistrz za tę walkę.
Od dawna wiadomo, że "boks umiera", ale kibice skłonni są nadal płacić i wierzyć, że oglądają wielkie pojedynki. Tyle, że dla tych pamiętających walki Haglera z Leonardem, Hearnsa z Duranem czy choćby walki amerykańskich fighterów z rodakiem Maidany, Juanem Roldánem - to profanacja pod każdym względem. Walki Mayweathera w większości są kunktatorską farsą. Ich słabą sportową wartość przykrywa niebotyczny marketing i ludzie wierzą, że "to jest dobre". Bardzo podobnie jest z myśleniem o za przeproszeniem o gównie... "ono jest dobre, bo czy miliony much mogą się mylić, lecąc za jego zapachem?".