Thai Fight 2012: relacja z Leicester!
- Kategoria: Newsy
- Opublikowano: niedziela, 19, sierpnia 2012
W piątek 17-go sierpnia w Leicester w Angli miała miejsce gala Thai Fight 2012, na której mieliśmy swojego korespondenta Krzysztofa Dadurę trenującego w słynnym angielskim gymie Bad Company. Tak więc mamy okazję przedstawić jego krótką relację z gali z udziałem najwiekszych światowych gwiazd tajskiego boksu. Polecamy gorąco.
Thai Fight jak wiadomo jest jedna z najbardziej prestiżowych imprez Muay Thai, ale jak taka impreza wyglada z punktu widzenia widza? Z podawanych przez organizatorów informacji wynikało, ze impreza w Anglii bedzie na stadionie w Leicester, który moze pomieścić kilkadziesiąt tysięcy osob. Na miejscu okazało się, że całe widowisko odbędzie się w rozstawionym obok stadionu ogromnym namiocie.
Moze odrobine obniżyło to prestiż imprezy, ale przeciez liczy się tu przede wszystkim poziom sportowy. A karta walk przedstawiała się naprawdę imponująco, bardzo znani tajowie, jak np. Sudsakorn sor Klinmee, czy Saiyok Pumpanmuang i zawodnicy z Anglii z Jordanem Watsonem - zwycięzcą Contender UK i Liamem Harrisonem na czele.
Po przekroczeniu progu tego namiotu człowiek od razu zapominał, że jest w Anglii, to tak jakby jakimś magicznym sposobem przenieść sie do Tajlandii - tajska muzyka, ring widziany przez półmgłę ze względu na ogromną duchotę wewnątrz, krzyki i odgłosy przyjmowanych uderzeń. Na poziom walk rzeczywiście nie można było narzekać. Na karcie walk raziła różnica w liczbie stoczonych walk - tajowie mieli nawet po 200-300 walk, a ich przeciwnicy 30-50. Ta różnica była widoczna poźniej w ringu - luz, pewność siebie, wręcz chwilami żarty z przeciwnika.
Niewątpliwie wydarzeniem, na które wszyscy czekali był main event, czyli walka Buakawa Por Pramuka. Otrzymał on powitanie godne prawdziwego mistrza i było widać, ze większość biletów była kupiona głównie z jego powodu. Kiedy Buakaw wychodził do ringu ludzie wręcz szaleli. Byłem już na kilku galach, ale nigdy jeszcze nie widziałem takiego powitania, po którym widać, że Buakaw to naprawdę żyjąca legenda Muay Thai.
Po wai kru Buakawa widać było, ze czuje sie niezwykle pewnie i ze walka moze nie potrwać długo. W pierwszej rundzie tylko zaznaczył swoją przewagę, a w drugiej po niezwykle silnym middle kick'u prawą nogą Toure Abdoul był liczony i walka została przerwana.
Czy warto wybrać sie na Thai Fight? Z całą pewnością tak. Gala zorganizowana była na bardzo wysokim poziomie, do tego 8 walk, z których żadna nie była nawet trochę nudna. Było to prawdziwe, czyste Muay Thai, ukazujące prawdziwe piękno tego sportu. Co jeszcze mnie pozytywnie zaskoczyło to fakt, że między walkami nie było żadnych przerw - 3 godziny czystego Muay Thai na najwyższym poziomie, a do tego klimat - przez te 3 godziny człowiek czuje, jakby rzeczywiście był w Tajlandi.
Z gali w Leicester
Krzysztof Dadura
Thai Fight jak wiadomo jest jedna z najbardziej prestiżowych imprez Muay Thai, ale jak taka impreza wyglada z punktu widzenia widza? Z podawanych przez organizatorów informacji wynikało, ze impreza w Anglii bedzie na stadionie w Leicester, który moze pomieścić kilkadziesiąt tysięcy osob. Na miejscu okazało się, że całe widowisko odbędzie się w rozstawionym obok stadionu ogromnym namiocie.
Moze odrobine obniżyło to prestiż imprezy, ale przeciez liczy się tu przede wszystkim poziom sportowy. A karta walk przedstawiała się naprawdę imponująco, bardzo znani tajowie, jak np. Sudsakorn sor Klinmee, czy Saiyok Pumpanmuang i zawodnicy z Anglii z Jordanem Watsonem - zwycięzcą Contender UK i Liamem Harrisonem na czele.
Po przekroczeniu progu tego namiotu człowiek od razu zapominał, że jest w Anglii, to tak jakby jakimś magicznym sposobem przenieść sie do Tajlandii - tajska muzyka, ring widziany przez półmgłę ze względu na ogromną duchotę wewnątrz, krzyki i odgłosy przyjmowanych uderzeń. Na poziom walk rzeczywiście nie można było narzekać. Na karcie walk raziła różnica w liczbie stoczonych walk - tajowie mieli nawet po 200-300 walk, a ich przeciwnicy 30-50. Ta różnica była widoczna poźniej w ringu - luz, pewność siebie, wręcz chwilami żarty z przeciwnika.
Niewątpliwie wydarzeniem, na które wszyscy czekali był main event, czyli walka Buakawa Por Pramuka. Otrzymał on powitanie godne prawdziwego mistrza i było widać, ze większość biletów była kupiona głównie z jego powodu. Kiedy Buakaw wychodził do ringu ludzie wręcz szaleli. Byłem już na kilku galach, ale nigdy jeszcze nie widziałem takiego powitania, po którym widać, że Buakaw to naprawdę żyjąca legenda Muay Thai.
Po wai kru Buakawa widać było, ze czuje sie niezwykle pewnie i ze walka moze nie potrwać długo. W pierwszej rundzie tylko zaznaczył swoją przewagę, a w drugiej po niezwykle silnym middle kick'u prawą nogą Toure Abdoul był liczony i walka została przerwana.
Czy warto wybrać sie na Thai Fight? Z całą pewnością tak. Gala zorganizowana była na bardzo wysokim poziomie, do tego 8 walk, z których żadna nie była nawet trochę nudna. Było to prawdziwe, czyste Muay Thai, ukazujące prawdziwe piękno tego sportu. Co jeszcze mnie pozytywnie zaskoczyło to fakt, że między walkami nie było żadnych przerw - 3 godziny czystego Muay Thai na najwyższym poziomie, a do tego klimat - przez te 3 godziny człowiek czuje, jakby rzeczywiście był w Tajlandi.
Z gali w Leicester
Krzysztof Dadura