Przy okazji sobotniego występu mistrzyni Strikeforce Rondy Rousey, pojawiły się informacje o jej możliwej walce z odbywającą dopingową banicję Cristaine "Cyborg" Santos. Początkowo Ronda Rousey nie chciała o tym słyszeć, podważając wszystkie dokonania nakoksowanej jak nieboskie stworzenie Brazylijki a dodatkowo zażądała osiągnięcia limitu wagi 61 kg. Głos w tej sprawie zabrał Scott Coker.

Jak pamiętają fani, przed walką z Hitomi Akano i nie tylko były problemy ze zbliżeniem się do 65 kg w przypadku pani Santos. Tym nie mniej pojedynek elokwentnej Rondy z oszukującą na wspomaganiu Cristiane wydaje się być atrakcyjnym rozwiązaniem, bo wiadomo kto w tej bajce będzie Kopciuszkiem a kto Złą Macochą. Na pytania o walkę i tyrady Rondy natychmiast zareagował prezydent Strikeforce, Scott Coker, który przed Zuffa mógłby się wykazać dobrym wynikiem i udowodnić swoją przydatność a którą co rusz podważa prezes siostrzanej UFC, Dana White.

"Zdecydowanie myślimy o tym pojedynku. Ronda dała nam do zrozumienia jasno, że ona chce mieć tę walkę. Ale Cyborg teraz jest dyskwalifikowana i zanim dyskwalifikacja nie skończy się, nie możemy organizować walki. Tak więc kiedy ona uwolni się, zaczniemy z nią rozmawiać o tym" - powiedział po gali prezes Strikeforce.

"Kiedy Cyborg biła się z Carano, to był najbardziej rantingowy pojedynek MMA na kanale TV Showtime a rekord utrzymał się dwa lata. Jeżeli organizujemy walkę Cyborg przeciwko Rousey, to wierzę, że pobijemy poprzedni rekord" - te słowa Scotta Cokera mówią wszystko - nie ważne kto wygra w oktagonie i tak wszyscy upieką na tym swoją pieczeń a machina interesu i promocji pójdzie w ruch.