Walka Ngannou vs Jones jest możliwa do zorganizowania?
- Kategoria: Newsy
- Opublikowano: piątek, 25, październik 2024
Nie milkną echa sobotniego zwycięstwa nowego mistrza PFL w wadze ciężkiej, Francisa Ngannou (18-3) nad Renanem Ferreirą (13-4) podczas gali w Rijadzie. Na specjalnie zorganizowanym spotkaniu prasowym głównodowodzący okrętem PFL, Donn Davis po raz kolejny odniósł się do elektryzującego fanów MMA na całym świecie potencjalnego czempiona PFL z dzierżącym pas UFC w tej samej kategorii, Jonem Jonesem. Jak powiedział sam Davis, sprawa nie byłaby łatwa, ale sama walka jest możliwa do dopięcia.
- Jestem naprawdę optymistą jeśli chodzi o moje nastawienie. W biznesie stawiam na realizm, ale poza tym zawsze jestem optymistą. Nawet wpisy w serwisie X Jona Jonesa po walce Francisa dały mi do myślenia. Podejście do potencjalnego zorganizowania walki mistrzów czołowych organizacji jest zgoła odmienne niż miało to miejsce trzy lata temu. Naprawdę wygląda to całkiem inaczej niż trzy lata temu, gdy rzucano pierwsze pomysły zestawienia wspomnianej dwójki.
Jak wspomniałem jestem optymistą. Dla mnie to co się nie wydarzyło należy do przeszłości, a przyszłość to po prostu przyszłość. Gdybym był bukmacherem, to jaki byłby kurs na organizację takiej walki? Równy? Czy to dobry zakład? Nie, a co jeśli byłoby to cztery do jednego? Taki zakład mógłbym przyjąć. Czy organizacja takiej walki jest możliwa? Tak! Czy jest prawdopodobne, aby do niej doszło? Nie.
- skomentował jedno z pytań na konferencji szef PFL.
Jak wiemy z historii, od kiedy UFC stało się najpoważniejszym graczem na rynku MMA niechętnie wchodzi w układy kopromocyjne. Oczywiście były wyjątki od tej reguły, o czym świadczy chociażby pojedynek pięściarski Conora McGregora z Floydem Mayweaherem jr, czy późniejsza wymiana zawodników z singapurską ONE Championship, w której UFC oddając króla wagi muszęj, Demetriousa Johnsona otrzymała niepokonanego Bena Askrena. W czasach świetności organizacji Pride szef UFC, Dana White nie miał oporów przed wysłaniem swojej największej gwiazdy, Chucka Liddella do Japonii na udział w grand prix wagi półciężkiej, co ostatecznie zakończyło się fiaskiem. W dzisiejszych czasach wydaje się to mało prawdopodobne, ale tak jak wspomniał związany z PFL Davis, nie jest to niemożliwe.
Autor: Paweł Sawicki
- Jestem naprawdę optymistą jeśli chodzi o moje nastawienie. W biznesie stawiam na realizm, ale poza tym zawsze jestem optymistą. Nawet wpisy w serwisie X Jona Jonesa po walce Francisa dały mi do myślenia. Podejście do potencjalnego zorganizowania walki mistrzów czołowych organizacji jest zgoła odmienne niż miało to miejsce trzy lata temu. Naprawdę wygląda to całkiem inaczej niż trzy lata temu, gdy rzucano pierwsze pomysły zestawienia wspomnianej dwójki.
Jak wspomniałem jestem optymistą. Dla mnie to co się nie wydarzyło należy do przeszłości, a przyszłość to po prostu przyszłość. Gdybym był bukmacherem, to jaki byłby kurs na organizację takiej walki? Równy? Czy to dobry zakład? Nie, a co jeśli byłoby to cztery do jednego? Taki zakład mógłbym przyjąć. Czy organizacja takiej walki jest możliwa? Tak! Czy jest prawdopodobne, aby do niej doszło? Nie.
- skomentował jedno z pytań na konferencji szef PFL.
Jak wiemy z historii, od kiedy UFC stało się najpoważniejszym graczem na rynku MMA niechętnie wchodzi w układy kopromocyjne. Oczywiście były wyjątki od tej reguły, o czym świadczy chociażby pojedynek pięściarski Conora McGregora z Floydem Mayweaherem jr, czy późniejsza wymiana zawodników z singapurską ONE Championship, w której UFC oddając króla wagi muszęj, Demetriousa Johnsona otrzymała niepokonanego Bena Askrena. W czasach świetności organizacji Pride szef UFC, Dana White nie miał oporów przed wysłaniem swojej największej gwiazdy, Chucka Liddella do Japonii na udział w grand prix wagi półciężkiej, co ostatecznie zakończyło się fiaskiem. W dzisiejszych czasach wydaje się to mało prawdopodobne, ale tak jak wspomniał związany z PFL Davis, nie jest to niemożliwe.
Autor: Paweł Sawicki