Fantastyczna walka wyłoniła ostatniego półfinalistę reality show ''Tylko Jeden''!
- Kategoria: Newsy
- Opublikowano: piątek, 03, kwiecień 2020
Olbrzymich emocji dostarczyła walka piątego odcinka reality show „Tylko Jeden”. Maciej Kawulski na gorąco ocenił nawet, że był to najlepszy pojedynek spośród wszystkich, które dotychczas odbyły się w programie. Jednak zanim Karol Wesling i Michał Sobiech weszli do klatki by walczyć, zmierzyli się w niej… tańcząc.
Wszystko za sprawą wyzwania, które zorganizował zwycięzca czwartej edycji „Dancing with the Stars. Taniec z Gwiazdami”. Tomasz Barański podzielił sześciu fighterów na dwie grupy, a każda miała zaledwie trzy godziny na opanowanie innego tańca. Pamiętający ubiegłotygodniowy wycisk od „Pudziana” wojownicy, początkowo z uśmiechami przyjęli to zadanie. Ale szybko zrozumieli, że tango i rumba pod okiem zawodowych tancerek to nie zabawa. – Myślałem, że po prostu się tańczy, a tu okazało się, że każdy krok jest zaplanowany – zauważył Adrian Bartosiński.
Po wyczerpujących ćwiczeniach prowadząca program Blanka Lipińska zabrała zawodników oraz instruktorki tam, gdzie zwykle odbywają się walki o pozostanie w programie. Zwycięzca „Tańca z Fighterami” mógł zdecydować, kogo uniknie w swoim pojedynku półfinałowym. Karol Wesling dopiero po dogrywce pokonał Michała Sobiecha, z którym dwa dni później miał „zatańczyć” już na zasadach MMA w walce ćwierćfinałowej „Tylko Jeden”. Przyjaźń, jaka wytworzyła się między tą dwójką w czasie miesięcznego pobytu w programie tylko dodawała smaczku ich sportowej rywalizacji.
Pojedynek budzących powszechną sympatię zawodników stanowił najlepszą możliwą reklamę mieszanych sztuk walki. Warszawianin i Bielszczanin przez dwie pełne rundy rywalizowali w każdej możliwej płaszczyźnie, a po gongu kończącym walkę bez sił padli sobie w ramiona. Sędziowie punktowi wskazali na Michała Sobiecha, ale swoją postawą w klatce obydwaj zasłużyli na szacunek i uznanie kibiców oraz szefów KSW. Zwłaszcza, że - jak wykazały badania po walce - Karol Wesling przez półtorej rundy walczył ze złamaną ręką.
Wszystko za sprawą wyzwania, które zorganizował zwycięzca czwartej edycji „Dancing with the Stars. Taniec z Gwiazdami”. Tomasz Barański podzielił sześciu fighterów na dwie grupy, a każda miała zaledwie trzy godziny na opanowanie innego tańca. Pamiętający ubiegłotygodniowy wycisk od „Pudziana” wojownicy, początkowo z uśmiechami przyjęli to zadanie. Ale szybko zrozumieli, że tango i rumba pod okiem zawodowych tancerek to nie zabawa. – Myślałem, że po prostu się tańczy, a tu okazało się, że każdy krok jest zaplanowany – zauważył Adrian Bartosiński.
Po wyczerpujących ćwiczeniach prowadząca program Blanka Lipińska zabrała zawodników oraz instruktorki tam, gdzie zwykle odbywają się walki o pozostanie w programie. Zwycięzca „Tańca z Fighterami” mógł zdecydować, kogo uniknie w swoim pojedynku półfinałowym. Karol Wesling dopiero po dogrywce pokonał Michała Sobiecha, z którym dwa dni później miał „zatańczyć” już na zasadach MMA w walce ćwierćfinałowej „Tylko Jeden”. Przyjaźń, jaka wytworzyła się między tą dwójką w czasie miesięcznego pobytu w programie tylko dodawała smaczku ich sportowej rywalizacji.
Pojedynek budzących powszechną sympatię zawodników stanowił najlepszą możliwą reklamę mieszanych sztuk walki. Warszawianin i Bielszczanin przez dwie pełne rundy rywalizowali w każdej możliwej płaszczyźnie, a po gongu kończącym walkę bez sił padli sobie w ramiona. Sędziowie punktowi wskazali na Michała Sobiecha, ale swoją postawą w klatce obydwaj zasłużyli na szacunek i uznanie kibiców oraz szefów KSW. Zwłaszcza, że - jak wykazały badania po walce - Karol Wesling przez półtorej rundy walczył ze złamaną ręką.