Michał Oleksiejczuk poddany przez Jimmy'ego Crute na UFC Auckland
- Kategoria: Newsy
- Opublikowano: poniedziałek, 24, luty 2020
Niestety w starciu najmłodszych zawodników wagi półciężkiej w organizacji UFC 25-letni Michał Oleksiejczuk (14-4 MMA, 2-2 UFC) uległ 23-letniemu Australijczykowi Jimmy Crute (11-1 MMA, 3-1 UFC) podczas gali UFC on ESPN+ 26: Felder vs. Hooker, która odbyła się w Auckland w Nowej Zelandii w sobotę 22-go lutego. Polak został poddany kluczem na rękę (tzw. kimura - przyp. red.) w pierwszej rundzie, ale nie to jest problemem a styl w jakim został pokonany podopieczny charyzmatycznego trenera Mirosława Oknińskiego.
W zasadzie można powiedzieć, że Crute "napadł" na Oleksiejczuka, gdyż od początku rzucił się do obalania i pokazał nad czym pracował z trenerem Danielem Kelly ostatnie miesiące od września 2019, gdy skarcił go Misha Cirkunov poddając "peruwiańskim krawatem".
Zapasy, zapasy i jeszcze raz zapasy a na koniec stempel na dominacji czyli kimura. Druga w karierze i druga w UFC w czterech walkach. Co więcej osiągnięta w co-main event wydarzenia. Mimo zapowiedzi, iż Jimmy Crute "będzie leżał, będzie bity, będzie płakał", nie udało się to a Polak zebrał solidną lekcję zapasów i nie tylko.
Nie należy traktować tego dosłownie, bo Polak bronił się dzielnie uciekając z zagrożenia, ale z pięć rzutów i obaleń, pokazało, że Australijczyk postawił na ten wariant a w zapasie miał jeszcze silną stójkę, trenowaną od początku u legendarnego trenera Sama Greco, weterana walk organizacji K-1 z jej najlepszych czasów, ale także weterana MMA ze zdecydowanie większym doświadczeniem praktycznym niż nawet trener Okniński, który stoczył raptem jedną walkę na lokalnej gali w Polsce a Greco sześć razy bił się z powodzeniem z nawet z ówczesną czołówką światową. To oczywiście nie trenerzy walczą w oktagonie, ale to też pokazuje, że po drugiej stronie stoją profesjonaliści, których nie przerażają filmy z zapowiedziami lania a solidnie odrabiającymi zadania po porażkach.
Takie zadanie stoi teraz przed Michałem i jego sztabem, by wyciągnąć wnioski z porażki. Widać gołym okiem, że szybki sukces i wdarcie się do pierwszej 10-tki nie jest możliwe. To długi marsz i trzeba rozważyć nawet zmianę kategorii wagowej, bo to co rzucało się w oczy to dysproporcja w warunkach fizycznych. Oleksiejczuk jest tzw. "małym półciężkim", ale na światowym poziomie trzeba musi do to być warsztat dostosowany do braków. Trzy zwycięstwa Oleksiejczuka wcześniej pokazały, że może zaskakiwać rywali, ale dziś już został rozpracowany przez takich jak sztab Crute i trzeba szukać dalszego rozwoju. Same silne uderzenia nie wystarczą już do zwycięstw. Motyw krytyki Oleksiejczuka po walce znalazł się we wpisie Krzysztofa Jotko, wychowanka trenera Oknińskiego, który pogratulował zwycięstwa Jimmy'emu Crute i krytykę odniósł personalnie do byłego szkoleniowca. To kontrowersyjne, ale tak już jest, że po zwycięstwach nosi się na rękach a po porażkach, wylewa krytykę.
Jimmy Crute był za to zwycięstwo na UFC Fight Night 168 Auckland wyróżniony bonusem “Performance of the Night” i otrzymał 50 tysięcy dolarów. To druga nagroda zdobyta na Oleksiejczuku poddaniem po tym jak Ovince St.Preux pokonał Polaka swoim firmowym poddaniem Von Flue na gali UFC Copenhagen we wrześniu 2019. To też pokazało, kto wyciągnął lepsze wnioski na tym samym dystansie czasu. Crute bez wątpienia zyskał też tytuł "The No.1 prospect" w tej kategorii wagowej w UFC.
Nie ma co ukrywać, że porażka bardzo mocno wstrząsnęła środowiskiem, które w przytłaczającej większości kibicuje karierze zawodnika z podlubelskich Barek trenującego w Akademii Sportów Walki Wilanów. Tym bardziej, że moment wcześniej do walki wyszła Karolina Kowalkiewicz i przegrała z Chinką Yan Xiaonan. Jedną porażkę mozna przeżyć, ale dwie jest ciężko polskim kibicom, którzy wciągu tygodnia przeżyli huśtwkę nastrojów ciesząc się ze zwycięstwa Jana Błachowicza na UFC Rio Rancho w tej samej kategorii a teraz musieli przełknąć gorycz porażki.
W zasadzie można powiedzieć, że Crute "napadł" na Oleksiejczuka, gdyż od początku rzucił się do obalania i pokazał nad czym pracował z trenerem Danielem Kelly ostatnie miesiące od września 2019, gdy skarcił go Misha Cirkunov poddając "peruwiańskim krawatem".
Zapasy, zapasy i jeszcze raz zapasy a na koniec stempel na dominacji czyli kimura. Druga w karierze i druga w UFC w czterech walkach. Co więcej osiągnięta w co-main event wydarzenia. Mimo zapowiedzi, iż Jimmy Crute "będzie leżał, będzie bity, będzie płakał", nie udało się to a Polak zebrał solidną lekcję zapasów i nie tylko.
Nie należy traktować tego dosłownie, bo Polak bronił się dzielnie uciekając z zagrożenia, ale z pięć rzutów i obaleń, pokazało, że Australijczyk postawił na ten wariant a w zapasie miał jeszcze silną stójkę, trenowaną od początku u legendarnego trenera Sama Greco, weterana walk organizacji K-1 z jej najlepszych czasów, ale także weterana MMA ze zdecydowanie większym doświadczeniem praktycznym niż nawet trener Okniński, który stoczył raptem jedną walkę na lokalnej gali w Polsce a Greco sześć razy bił się z powodzeniem z nawet z ówczesną czołówką światową. To oczywiście nie trenerzy walczą w oktagonie, ale to też pokazuje, że po drugiej stronie stoją profesjonaliści, których nie przerażają filmy z zapowiedziami lania a solidnie odrabiającymi zadania po porażkach.
Takie zadanie stoi teraz przed Michałem i jego sztabem, by wyciągnąć wnioski z porażki. Widać gołym okiem, że szybki sukces i wdarcie się do pierwszej 10-tki nie jest możliwe. To długi marsz i trzeba rozważyć nawet zmianę kategorii wagowej, bo to co rzucało się w oczy to dysproporcja w warunkach fizycznych. Oleksiejczuk jest tzw. "małym półciężkim", ale na światowym poziomie trzeba musi do to być warsztat dostosowany do braków. Trzy zwycięstwa Oleksiejczuka wcześniej pokazały, że może zaskakiwać rywali, ale dziś już został rozpracowany przez takich jak sztab Crute i trzeba szukać dalszego rozwoju. Same silne uderzenia nie wystarczą już do zwycięstw. Motyw krytyki Oleksiejczuka po walce znalazł się we wpisie Krzysztofa Jotko, wychowanka trenera Oknińskiego, który pogratulował zwycięstwa Jimmy'emu Crute i krytykę odniósł personalnie do byłego szkoleniowca. To kontrowersyjne, ale tak już jest, że po zwycięstwach nosi się na rękach a po porażkach, wylewa krytykę.
Jimmy Crute był za to zwycięstwo na UFC Fight Night 168 Auckland wyróżniony bonusem “Performance of the Night” i otrzymał 50 tysięcy dolarów. To druga nagroda zdobyta na Oleksiejczuku poddaniem po tym jak Ovince St.Preux pokonał Polaka swoim firmowym poddaniem Von Flue na gali UFC Copenhagen we wrześniu 2019. To też pokazało, kto wyciągnął lepsze wnioski na tym samym dystansie czasu. Crute bez wątpienia zyskał też tytuł "The No.1 prospect" w tej kategorii wagowej w UFC.
Nie ma co ukrywać, że porażka bardzo mocno wstrząsnęła środowiskiem, które w przytłaczającej większości kibicuje karierze zawodnika z podlubelskich Barek trenującego w Akademii Sportów Walki Wilanów. Tym bardziej, że moment wcześniej do walki wyszła Karolina Kowalkiewicz i przegrała z Chinką Yan Xiaonan. Jedną porażkę mozna przeżyć, ale dwie jest ciężko polskim kibicom, którzy wciągu tygodnia przeżyli huśtwkę nastrojów ciesząc się ze zwycięstwa Jana Błachowicza na UFC Rio Rancho w tej samej kategorii a teraz musieli przełknąć gorycz porażki.