Mateusz Kubiszyn: Walczyłem na tej samej arenie co Głowacki z Bredisem, więc czułem się zobowiązany żeby nie dać ciała
- Kategoria: Newsy
- Opublikowano: czwartek, 07, listopad 2019
Piąty zawodowy pojedynek w boksie stoczył jeden z najlepszych polskich kickboxerów, mistrz świata Full-contact 28-letni Mateusz Kubiszyn (5-2, 2 KO) z KKS Sporty Walki Poznań. Pochodzący z Podkarpacia zawodnik 2-go listopada wystąpił podczas gali LNK Boxing Synottip Fight Club Vol. 5, która odbyła się w Rydze, stolicy Łotwy. Polak w słynnej Arena Riga zmierzył się z niepokonanym Ralfsem Vilcansem (10-0, 5 KO) i zdaniem wielu obserwatorów - nie przegrał tego pojedynku.
Nie przegrał także zdaniem jednego z sędziów Valerijsa Rogozinsa, który wygraną Polaka w 6-cio rundowej batalii typował obiektywnie jako 58-57. Niestety pozostali sędziowie (Nikita Versockis i Artjoms Sarovs) punktowali prawie wszystkie starcia dla swojego rodaka. Nie do końca potwierdzało to stan faktyczny i nie zgadzał się z tym także Kubiszym, któremu towarzyszył zawodnik i trener Damian Ławniczak, oraz inny Mistrz świata Full-contact Robert Krasoń.
"Vilcāns raczej niczym nowym mnie nie zaskoczył...to bardzo dobrze poukładany technicznie zawodnik, ładnie pracował na nogach i bił precyzyjnie. Podobała mi się jego czysta praca w półdystansie, bez klinczu i niepotrzebnych ruchów. W moim wykonaniu było trochę więcej chaosu ale miałem też swoje lepsze momenty. Ralfs poczuł to w końcowych rundach walki. Trafiłem kilkoma mocnymi ciosami podczas wymian, co przekonało jednego sędziego by szalę zwycięstwa przechylić na moja korzyść. Liczyłem się jednak z faktem, że walczymy w Łotwie więc werdykt 2:1 odbieram jako wygraną" - zrelacjonował swój bokserski pojedynek w Rydze Mateusz Kubiszyn.
"To był mój piąty zawodowy pojedynek w boksie zawodowym, więc już wiem "czym to pachnie". Od kilku lat regularnie uczestniczę w zajęciach boksu i dzięki koledze - Damianowi Ławniczakowi mogłem zadebiutować jako bokser. Powodów było kilka. Nowe doświadczenie i chęć sprawdzenia się w walce z 'ograniczonymi możliwościami'. Kolejny powód to pieniądze, ponieważ w boksie lepiej płacą. Do Rygi jechaliśmy przede wszystkim z nastawieniem zrobienia dobrej walki i skrupulatnym wykorzystywaniem błędów przeciwnika" - wyjaśnił motywację jaka mu przyświecała w kolejnym bokserskim występie. Normalnie Kubiszyn w Kickboxingu pracuje pod okiem trenera Radosława Laskowskiego w Poznaniu.
Organizacja LNK jest najbardziej profesjosjonalnym podmiotem Sportów walki w krajach nadbałtyckich i robi wrażenie nie tylko na widzach. Także na samym Mateuszu. "Sam event bardzo mi się podobał. Oprawa, kibice i panującą atmosfera dawały pozytywnego kopa do walki.. A tak nawiasem mówiąc to walczyłem na tej samej arenie co Głowacki z Bredisem, więc czułem się zobowiązany żeby 'nie dać ciała'" - powiedział na koniec kickboxer, który nie obawiał się kolejny raz wystąpić podczas tego wydarzenia. Ostatni świetny występ w Kickboxingu Kubiszyn zanotował na gali HFO w Jaśle, remisując po świetnym pojedynku z Bartoszem Domalikiem.
Nie przegrał także zdaniem jednego z sędziów Valerijsa Rogozinsa, który wygraną Polaka w 6-cio rundowej batalii typował obiektywnie jako 58-57. Niestety pozostali sędziowie (Nikita Versockis i Artjoms Sarovs) punktowali prawie wszystkie starcia dla swojego rodaka. Nie do końca potwierdzało to stan faktyczny i nie zgadzał się z tym także Kubiszym, któremu towarzyszył zawodnik i trener Damian Ławniczak, oraz inny Mistrz świata Full-contact Robert Krasoń.
"Vilcāns raczej niczym nowym mnie nie zaskoczył...to bardzo dobrze poukładany technicznie zawodnik, ładnie pracował na nogach i bił precyzyjnie. Podobała mi się jego czysta praca w półdystansie, bez klinczu i niepotrzebnych ruchów. W moim wykonaniu było trochę więcej chaosu ale miałem też swoje lepsze momenty. Ralfs poczuł to w końcowych rundach walki. Trafiłem kilkoma mocnymi ciosami podczas wymian, co przekonało jednego sędziego by szalę zwycięstwa przechylić na moja korzyść. Liczyłem się jednak z faktem, że walczymy w Łotwie więc werdykt 2:1 odbieram jako wygraną" - zrelacjonował swój bokserski pojedynek w Rydze Mateusz Kubiszyn.
"To był mój piąty zawodowy pojedynek w boksie zawodowym, więc już wiem "czym to pachnie". Od kilku lat regularnie uczestniczę w zajęciach boksu i dzięki koledze - Damianowi Ławniczakowi mogłem zadebiutować jako bokser. Powodów było kilka. Nowe doświadczenie i chęć sprawdzenia się w walce z 'ograniczonymi możliwościami'. Kolejny powód to pieniądze, ponieważ w boksie lepiej płacą. Do Rygi jechaliśmy przede wszystkim z nastawieniem zrobienia dobrej walki i skrupulatnym wykorzystywaniem błędów przeciwnika" - wyjaśnił motywację jaka mu przyświecała w kolejnym bokserskim występie. Normalnie Kubiszyn w Kickboxingu pracuje pod okiem trenera Radosława Laskowskiego w Poznaniu.
Organizacja LNK jest najbardziej profesjosjonalnym podmiotem Sportów walki w krajach nadbałtyckich i robi wrażenie nie tylko na widzach. Także na samym Mateuszu. "Sam event bardzo mi się podobał. Oprawa, kibice i panującą atmosfera dawały pozytywnego kopa do walki.. A tak nawiasem mówiąc to walczyłem na tej samej arenie co Głowacki z Bredisem, więc czułem się zobowiązany żeby 'nie dać ciała'" - powiedział na koniec kickboxer, który nie obawiał się kolejny raz wystąpić podczas tego wydarzenia. Ostatni świetny występ w Kickboxingu Kubiszyn zanotował na gali HFO w Jaśle, remisując po świetnym pojedynku z Bartoszem Domalikiem.