Anderson Silva: jeśli nie dadzą mi walki to zawieszę rękawice
- Kategoria: Newsy
- Opublikowano: wtorek, 02, maj 2017
Jedna z największych światowych gwiazd MMA 42-letni Brazylijczyk Anderson Silva zagroził organizacji „powieszeniem rękawic” w poniedziałkowym programie „The MMA Hour”, w którym przeprowadzono z nim wywiad. Brazylijski fighter ma dość tego co dzieje się wokół jego walk i traktowania go trochę po macoszemu.
W pierwszej kolejności nie podoba mu się karuzela nazwisk kandydatów jacy mieli z nim walczyć. Po wpadce dopingowej Kelvina Gasteluma, teraz zaproponowano mu silnego kubańskiego zapaśnika Yoela Romero, który jest sportowym kandydatem numer jeden do walki o pas wagi średniej.
Jednak rzecz w tym, że walkę o pas z Michaelem zaproponowano powracającemu z emerytury Georgesowi St. Pierre, który w wadze średniej nie walczył a odchodząc zwakował pas wagi półśredniej. Co więcej Anderson Silva powołał się na ustalenia z poprzednimi właścicielami UFC, Lorenzo Fertittą i nieprzemijającym aktualnym prezesem Daną White, którzy obiecali mu superwalkę z GSP, gdyby powrócił z emerytury. To stało się po trzech latach, ale w tym czasie niespodziewanym mistrzem został Bisping, którego de facto w Londynie w 2016 roku "Spider" znokautował, ale walkę wznowiono (!) i jakimś cudem Anglikowi dano punktowe zwycięstwo. Anderson jest moralnym zwycięzcą tej walki i wie to każdy fan MMA.
"W mojej głowie, w moim przekonaniu, to jest brak szacunku do innych zawodników tej kategorii. Jest to farsa. To jest brak szacunku do innych sportowców. Jestem bardzo rozczarowany Daną. Jestem zmęczony, nie muszę już znosić tego. Nie wierzę w nic co mówi Dana (White - przyp. red.), bo nic się nie dzieje" - podkreśla Brazylijczyk i wypomina historię swojego rodaka "Jacare" Souzy, którego rzucano na różne walki, by odciągnąć go walki o tytuł i czekać na słabszą dyspozycję, gwarantującą porażkę. Silva nie rozumie idei odejścia od sportu na rzecz marketingu w tak zdecydowany sposób.
Anderson szanuje fanów, jednak jest bardzo rozżalony i zależy mu na walce o pas i chce by status "pasa tymczasowego" miała jego ewentualna walka z Yoelem Romero na UFC 212 w Rio de Janeiro w Brazylii, która będzie mieć miejsce 3 czerwca. Jednak UFC nie jest zachwycone tym pomysłem i rozważa różne opcje w tym zdjęcie Andersona z tej walki. W rozmowach poinformowano o tym Eda Soaresa, który jest managerem "Spidera".
"Byłem na treningu raz w Rio de Janeiro, zacząłem obóz i jestem bardzo sfrustrowany. Chłopaki (UFC) dają mi możliwości walki, szanuję Yoel Romero, jest w rankingu numerem jeden. Powiedziałem, że walczę z Romero, ale walka ma być o pas tymczasowy. To wielka sprawa dla UFC. Dlaczego nie może być to walka w Brazylii? Nie wiem co się dzieje, ale jestem bardzo rozczarowany. Dlaczego Yoel Romero ma przyjeżdżać do Brazylii i walczyć ze mną o nic? Yoel Romero mówi, że chce jechać na walkę do Brazylii, żeby bić się o tymczasowy tytuł. Rozmawiałem z zespołem Yoela, który myśli tak samo. Yoel mówi, że może walczyć w Rio o pas tymczasowy, rozmawiałem z moim menedżerem, by to zaakceptować, ale nic się nie dzieje. (...) Jestem w Brazylii, straciłem dużo pieniędzy, straciłem inne możliwości, odstawiłem moje życie rodzinne na bok do walki, co było priorytetem w moim życiu. I nic się nie dzieje" - powiedział sfrustrowany były mistrz.
Kubańczyk trenujący w American Top Team na Florydzie w trakcie podcastu był pytany o Andersona i powiedział: "Mam wielki szacunek dla Andersona. To byłoby bardzo dobre dla mojej kariery z nim walczyć, ale tylko wtedy, gdy stawką będzie pas tymczasowy. Jest to dobry wybór, dobra walka dla mieszkańców Rio. Byłoby wspaniale. Chcę z nim walczyć o tytuł tymczasowy. Każdy chce walczyć z Andersonem. On jest wielki. Kiedy wszedłem do tego sportu, to stało się z jego powodu. Widziałem filmów z jego walk. To jest niesamowity gość, rodzinny, ma szacunek. Ja osobiście nie mam nic przeciwko niemu, po prostu sportowo, chcę walczyć".
Brazylijczyk z kolei na koniec zaznacza, że po konsultacji z prawnikami jeśli nie dostanie tego co chce - to przestanie walczyć. Dodatkowo czuje się urażony lekceważenie jego dorobku i pomocy jaką wyświadczał UFC w trudnych sytuacjach. Jak choćby w rezygnacji z lukratywnego kontraktu z Nike, gdy UFC zawarło swój kontrakt z Rebook'iem. Także inne sytuacje wymagały jego pomocy i jak sam mówi ostro: "wielokrotnie ratowałem im d..i jestem tym zmęczony. To wszystko jedno wielkie gówno". Ale cóż, zdaniem UFC nawet największa sława przemija a liczą się doraźne zyski, bo nowi właściciele chcą wyciągnąć to co włożyli w zakup firmy.
W pierwszej kolejności nie podoba mu się karuzela nazwisk kandydatów jacy mieli z nim walczyć. Po wpadce dopingowej Kelvina Gasteluma, teraz zaproponowano mu silnego kubańskiego zapaśnika Yoela Romero, który jest sportowym kandydatem numer jeden do walki o pas wagi średniej.
Jednak rzecz w tym, że walkę o pas z Michaelem zaproponowano powracającemu z emerytury Georgesowi St. Pierre, który w wadze średniej nie walczył a odchodząc zwakował pas wagi półśredniej. Co więcej Anderson Silva powołał się na ustalenia z poprzednimi właścicielami UFC, Lorenzo Fertittą i nieprzemijającym aktualnym prezesem Daną White, którzy obiecali mu superwalkę z GSP, gdyby powrócił z emerytury. To stało się po trzech latach, ale w tym czasie niespodziewanym mistrzem został Bisping, którego de facto w Londynie w 2016 roku "Spider" znokautował, ale walkę wznowiono (!) i jakimś cudem Anglikowi dano punktowe zwycięstwo. Anderson jest moralnym zwycięzcą tej walki i wie to każdy fan MMA.
"W mojej głowie, w moim przekonaniu, to jest brak szacunku do innych zawodników tej kategorii. Jest to farsa. To jest brak szacunku do innych sportowców. Jestem bardzo rozczarowany Daną. Jestem zmęczony, nie muszę już znosić tego. Nie wierzę w nic co mówi Dana (White - przyp. red.), bo nic się nie dzieje" - podkreśla Brazylijczyk i wypomina historię swojego rodaka "Jacare" Souzy, którego rzucano na różne walki, by odciągnąć go walki o tytuł i czekać na słabszą dyspozycję, gwarantującą porażkę. Silva nie rozumie idei odejścia od sportu na rzecz marketingu w tak zdecydowany sposób.
Anderson szanuje fanów, jednak jest bardzo rozżalony i zależy mu na walce o pas i chce by status "pasa tymczasowego" miała jego ewentualna walka z Yoelem Romero na UFC 212 w Rio de Janeiro w Brazylii, która będzie mieć miejsce 3 czerwca. Jednak UFC nie jest zachwycone tym pomysłem i rozważa różne opcje w tym zdjęcie Andersona z tej walki. W rozmowach poinformowano o tym Eda Soaresa, który jest managerem "Spidera".
"Byłem na treningu raz w Rio de Janeiro, zacząłem obóz i jestem bardzo sfrustrowany. Chłopaki (UFC) dają mi możliwości walki, szanuję Yoel Romero, jest w rankingu numerem jeden. Powiedziałem, że walczę z Romero, ale walka ma być o pas tymczasowy. To wielka sprawa dla UFC. Dlaczego nie może być to walka w Brazylii? Nie wiem co się dzieje, ale jestem bardzo rozczarowany. Dlaczego Yoel Romero ma przyjeżdżać do Brazylii i walczyć ze mną o nic? Yoel Romero mówi, że chce jechać na walkę do Brazylii, żeby bić się o tymczasowy tytuł. Rozmawiałem z zespołem Yoela, który myśli tak samo. Yoel mówi, że może walczyć w Rio o pas tymczasowy, rozmawiałem z moim menedżerem, by to zaakceptować, ale nic się nie dzieje. (...) Jestem w Brazylii, straciłem dużo pieniędzy, straciłem inne możliwości, odstawiłem moje życie rodzinne na bok do walki, co było priorytetem w moim życiu. I nic się nie dzieje" - powiedział sfrustrowany były mistrz.
Kubańczyk trenujący w American Top Team na Florydzie w trakcie podcastu był pytany o Andersona i powiedział: "Mam wielki szacunek dla Andersona. To byłoby bardzo dobre dla mojej kariery z nim walczyć, ale tylko wtedy, gdy stawką będzie pas tymczasowy. Jest to dobry wybór, dobra walka dla mieszkańców Rio. Byłoby wspaniale. Chcę z nim walczyć o tytuł tymczasowy. Każdy chce walczyć z Andersonem. On jest wielki. Kiedy wszedłem do tego sportu, to stało się z jego powodu. Widziałem filmów z jego walk. To jest niesamowity gość, rodzinny, ma szacunek. Ja osobiście nie mam nic przeciwko niemu, po prostu sportowo, chcę walczyć".
Brazylijczyk z kolei na koniec zaznacza, że po konsultacji z prawnikami jeśli nie dostanie tego co chce - to przestanie walczyć. Dodatkowo czuje się urażony lekceważenie jego dorobku i pomocy jaką wyświadczał UFC w trudnych sytuacjach. Jak choćby w rezygnacji z lukratywnego kontraktu z Nike, gdy UFC zawarło swój kontrakt z Rebook'iem. Także inne sytuacje wymagały jego pomocy i jak sam mówi ostro: "wielokrotnie ratowałem im d..i jestem tym zmęczony. To wszystko jedno wielkie gówno". Ale cóż, zdaniem UFC nawet największa sława przemija a liczą się doraźne zyski, bo nowi właściciele chcą wyciągnąć to co włożyli w zakup firmy.