Pasy nie mają znaczenia, czyli ''money fighty'' dla wszystkich mistrzów UFC!
- Kategoria: Newsy
- Opublikowano: środa, 04, styczeń 2017
Organizowanie tzw. ''superfightów'', czyli pojedynków, w których mierzą się ze sobą przedstawiciele różnych kategorii wagowych, nie jest czymś nowym. Jednak ostatnio w UFC zapanowała istna moda na tego typu zestawienia, a przynajmniej na chęć ich zorganizowania. Szaleństwo zaczęło się od Conora McGregora (21-3 MMA, 9-1 UFC), który jeszcze jako mistrz wagi piórkowej, stoczył dwa boje z Nate'em Diazem (19-11 MMA, 14-9 UFC), najczęściej rywalizującym w wadze lekkiej. Tymczasem walki odbyły się w limicie... wagi półśredniej.
Oczywiście nazwisko Irlandczyka pozostaje na liście w związku ze starciami, które mogą przynieść ich uczestnikom rekordowe zyski, stąd też przyjmują nazwę ''money fightów''. McGregor stał się łakomym kąskiem, stąd też już wcześniej Tyron Woodley proponował mu walkę w Dublinie. Teraz na celownik ''The Notoriousa'', dzierżącego obecnie pas w wadze lekkiej, wziął świeżo upieczony czempion kategorii koguciej, Cody Garbrandt (11-0 MMA, 6-0 UFC). Amerykanin nie miałby również nic przeciwko konfrontacji z Jose Aldo (26-2 MMA, 8-1 UFC), czyli mistrzem wagi piórkowej.
''Muszę usiąść z Daną White'em i Seanem Shelby'm, żeby zorientować się, który ''money fight'' jest dla mnie największy. Wiem, że mógłbym zmierzyć się z Jose Aldo. Ma na swoim koncie zwycięstwa nad moimi klubowymi kolegami (Faber, Mendes - przyp. red.), jest legendą i chciałbym przetestować jego szczękę. Wiem, że mocno uderzam, a dopiero się rozkręcam. Mógłbym również stoczyć największą walkę z Conorem McGregorem. Mój ziomek Nate Diaz udusił go i nie wierzę w to, iż jest on numerem dwa na liście ''pound for pound'', m.in. z tego względu.''
Limity wagowe, jakie wciąż niepokonany w MMA Garbrandt zaproponował to 150 funtów dla McGregora (68 kg) i 145 funtów (65,8 kg) dla Aldo. Na tym samym UFC 207, gdzie ''No Love'' sięgnął po pas w wadze koguciej, za kulisami doszło do pogawędki dwóch innych czempionów federacji: Michaela Bispinga (30-7 MMA, 20-7 UFC) i Tyrona Woodley'a (16-3-1 MMA, 6-2-1 UFC).
Obaj wcześniej deklarowali, że chętnie przyjęliby ''money fighty'' z rywalami pokroju Georgesa St-Pierre'a i Nicka Diaza, teraz zwrócili swoje spojrzenia na siebie nawzajem. Doszło między nimi do werbalnej zgody na pojedynek w umownej kategorii do 180 funtów (81,6 kg), a więc pomiędzy dywizjami, w których są mistrzami: półśrednią (Woodley) i średnią (Bisping). Jak do tego doszło możecie zobaczyć na video poniżej.
Zjawisko ''money fightów''/''superfightów'' staje się tak powszechne, że mistrzom UFC nie w głowie są walki, które powinny ich interesować najbardziej, czyli takie w obronie należących do nich tytułów. Garbrandt, który wyzwał dwóch czempionów, dopiero co zdobył pas, Bisping i Woodley tylko raz stawali do bojów o ich utrzymanie.
Jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi oczywiście o pieniądze i nikt nawet nie ukrywa, że jest inaczej. Taki obrót spraw w największym stopniu irytuje pretendentów w poszczególnych kategoriach wagowych, dla których możliwe superfighty oznaczają dalsze czekanie na swoją szansę. A mistrzowie najpierw powinni potwierdzić kilkukrotnie swoją wartość w swoich dywizjach wagowych, żeby następnie bez żadnych pretensji z czyjejkolwiek strony mogli głośno mówić o ''money fightach''. Oczywiście, istnieją one póki co jedynie w sferze spekulacji, ale po gigantycznym sukcesie starć McGregora z Diazem, które nie miały żadnego znaczenia dla rankingów, a znacząco napchały kieszenie tej dwójki, każdy chce znaleźć się na ich miejscu.
Oczywiście nazwisko Irlandczyka pozostaje na liście w związku ze starciami, które mogą przynieść ich uczestnikom rekordowe zyski, stąd też przyjmują nazwę ''money fightów''. McGregor stał się łakomym kąskiem, stąd też już wcześniej Tyron Woodley proponował mu walkę w Dublinie. Teraz na celownik ''The Notoriousa'', dzierżącego obecnie pas w wadze lekkiej, wziął świeżo upieczony czempion kategorii koguciej, Cody Garbrandt (11-0 MMA, 6-0 UFC). Amerykanin nie miałby również nic przeciwko konfrontacji z Jose Aldo (26-2 MMA, 8-1 UFC), czyli mistrzem wagi piórkowej.
''Muszę usiąść z Daną White'em i Seanem Shelby'm, żeby zorientować się, który ''money fight'' jest dla mnie największy. Wiem, że mógłbym zmierzyć się z Jose Aldo. Ma na swoim koncie zwycięstwa nad moimi klubowymi kolegami (Faber, Mendes - przyp. red.), jest legendą i chciałbym przetestować jego szczękę. Wiem, że mocno uderzam, a dopiero się rozkręcam. Mógłbym również stoczyć największą walkę z Conorem McGregorem. Mój ziomek Nate Diaz udusił go i nie wierzę w to, iż jest on numerem dwa na liście ''pound for pound'', m.in. z tego względu.''
Limity wagowe, jakie wciąż niepokonany w MMA Garbrandt zaproponował to 150 funtów dla McGregora (68 kg) i 145 funtów (65,8 kg) dla Aldo. Na tym samym UFC 207, gdzie ''No Love'' sięgnął po pas w wadze koguciej, za kulisami doszło do pogawędki dwóch innych czempionów federacji: Michaela Bispinga (30-7 MMA, 20-7 UFC) i Tyrona Woodley'a (16-3-1 MMA, 6-2-1 UFC).
Obaj wcześniej deklarowali, że chętnie przyjęliby ''money fighty'' z rywalami pokroju Georgesa St-Pierre'a i Nicka Diaza, teraz zwrócili swoje spojrzenia na siebie nawzajem. Doszło między nimi do werbalnej zgody na pojedynek w umownej kategorii do 180 funtów (81,6 kg), a więc pomiędzy dywizjami, w których są mistrzami: półśrednią (Woodley) i średnią (Bisping). Jak do tego doszło możecie zobaczyć na video poniżej.
Zjawisko ''money fightów''/''superfightów'' staje się tak powszechne, że mistrzom UFC nie w głowie są walki, które powinny ich interesować najbardziej, czyli takie w obronie należących do nich tytułów. Garbrandt, który wyzwał dwóch czempionów, dopiero co zdobył pas, Bisping i Woodley tylko raz stawali do bojów o ich utrzymanie.
Jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi oczywiście o pieniądze i nikt nawet nie ukrywa, że jest inaczej. Taki obrót spraw w największym stopniu irytuje pretendentów w poszczególnych kategoriach wagowych, dla których możliwe superfighty oznaczają dalsze czekanie na swoją szansę. A mistrzowie najpierw powinni potwierdzić kilkukrotnie swoją wartość w swoich dywizjach wagowych, żeby następnie bez żadnych pretensji z czyjejkolwiek strony mogli głośno mówić o ''money fightach''. Oczywiście, istnieją one póki co jedynie w sferze spekulacji, ale po gigantycznym sukcesie starć McGregora z Diazem, które nie miały żadnego znaczenia dla rankingów, a znacząco napchały kieszenie tej dwójki, każdy chce znaleźć się na ich miejscu.