Buakaw pokonany przez Yi Longa i sędziów na Wu Lin Feng Championship 2016
- Kategoria: Newsy
- Opublikowano: wtorek, 08, listopad 2016
Wielkim wydarzeniem w Chinach był rewanżowy pojedynek na kickboxerskiej gali Wu Lin Feng World Championship 2016 w portowym mieście Nankin pomiędzy słynnym tajskim wojownikiem i dwukrotnym mistrzem K-1 MAX Buakawem Banchemek (228-24-12) a chińską gwiazdą hołdującą tradycji klasztoru Shaolin, Yi Longiem. Dość powiedzieć, że wskaźniki oglądalności tej walki w Państwie Środka osiągnęły wskaźnik 11,8% co oznacza, iż ponad 140 mln widzów, z blisko 1,5 mld kraju siadły do oglądania wydarzenia!
Zainteresowanie to jedno poziom sportowy to drugie i jak na tle tych imponujących liczb wypadła sama walka? Dość powiedzieć, że spełniła swoje oczekiwania. Zarazem bardzo przypominała starcie z 2015 roku, kiedy to Buakaw pokonał Yi Longa na punkty.
34-letni Buakaw w tym pojedynku był stroną bardziej aktywną. Stopował chińskiego rywala swoimi firmowymi kopnięciami a kilka razy trafił też czysto na głowę. Yi Long atakował tradycyjnie swoimi sierpami odgryzając się Tajowi i nielicznymi zrywami próbował trafiać, co niezależnie od wyniku wywoływało wrzawę chińskiej publiczności.
Nie był to najczystszy pojedynek, bo Yi Long znany jest z chaotycznego stylu walki, który nijak ma się do kocich ruchów i harmonii rodem z klasztoru Shaolin, na jakich ponoć wzoruje się chiński celebryta. Inna rzecz, iż Buakaw dostosował się do stylu Yi Longa a dodatkowo złośliwie zaserwował mu sporo obaleń z klinczu z jakich słynie. Także kolan w zwarciu jakie potrafią uprzykrzyć życie najwytrwalszym a przede wszystkim sędziemu, który ostrzegał go co rusz.
W dziewięciu minutach konfrontacji to Buakaw zrobił o niebo więcej jednak niż Chińczyk by wygrać, ale z tym zdaniem nie zgodzili się sędziowie, przyznając wygraną Yi Longowi w "walce stulecia" jak zostało określone to starcie przez miejscową prasę prawie 1,5 miliardowej społeczności. To nie pierwszy i zapewne nie ostatni przypadek gdy Yi Long triumfuje będąc słabszym zawodnikiem. Oczywiście dzieje się tak wyłącznie na tamtejszym rynku. Kilku innych zawodników przed Buakawem także przekonało się o tym, że tamtejsza sędziowska Temida to bardziej triada niż obiektywna ekipa fachowców. Najwidoczniej ambasador tamtejszego Kickboxingu, ma specjalne względy.
To trochę jak z rządami dyktatorów, na świecie każdy widzi, że są one pełne niedorzeczności i wad ale w tym konkretnym kraju, ów dyktator jest ostoją wszelkich cnót i wzorem do naśladowania. Możliwe, że w propagandowych opisach nawet będąc kurduplem przeskoczy pięciometrowy mur. Oczywiście chiński mur, żeby nie było niejasności, bo Yi Long nie ma brata bliźniaka. Byle taki fakt zarejestrowały kamery a jak nie to ekipa, w tym przypadku sędziowska, zrobi fotomontaż. Czytaj wałek sędziowski. Tak niestety działa propaganda i tak też postępują chińscy sędziowie. W Chinach zwycięstwo to zwycięstwo a Yi Long jest tamtejszą megagwiazdą, ale pokonanie takiej gwiazdy jak Buakaw, wywinduje jego popularność na niebotyczny poziom. Yi Long ją zdobywa, bo odwołuje się on do rodzimych korzeni i daje Chińczykom poczucie wartości, że "Chińczyk potrafi". Naturalnie, korzystając z pomocy sędziów co jest sytuacją nie do przyjęcia, ale chińscy sportowcy, sędziowie, działacze już nieraz pokazali, że dla nich nie ma rzeczy nie możliwych. Tak jak w tym przypadku.
Zainteresowanie to jedno poziom sportowy to drugie i jak na tle tych imponujących liczb wypadła sama walka? Dość powiedzieć, że spełniła swoje oczekiwania. Zarazem bardzo przypominała starcie z 2015 roku, kiedy to Buakaw pokonał Yi Longa na punkty.
34-letni Buakaw w tym pojedynku był stroną bardziej aktywną. Stopował chińskiego rywala swoimi firmowymi kopnięciami a kilka razy trafił też czysto na głowę. Yi Long atakował tradycyjnie swoimi sierpami odgryzając się Tajowi i nielicznymi zrywami próbował trafiać, co niezależnie od wyniku wywoływało wrzawę chińskiej publiczności.
Nie był to najczystszy pojedynek, bo Yi Long znany jest z chaotycznego stylu walki, który nijak ma się do kocich ruchów i harmonii rodem z klasztoru Shaolin, na jakich ponoć wzoruje się chiński celebryta. Inna rzecz, iż Buakaw dostosował się do stylu Yi Longa a dodatkowo złośliwie zaserwował mu sporo obaleń z klinczu z jakich słynie. Także kolan w zwarciu jakie potrafią uprzykrzyć życie najwytrwalszym a przede wszystkim sędziemu, który ostrzegał go co rusz.
W dziewięciu minutach konfrontacji to Buakaw zrobił o niebo więcej jednak niż Chińczyk by wygrać, ale z tym zdaniem nie zgodzili się sędziowie, przyznając wygraną Yi Longowi w "walce stulecia" jak zostało określone to starcie przez miejscową prasę prawie 1,5 miliardowej społeczności. To nie pierwszy i zapewne nie ostatni przypadek gdy Yi Long triumfuje będąc słabszym zawodnikiem. Oczywiście dzieje się tak wyłącznie na tamtejszym rynku. Kilku innych zawodników przed Buakawem także przekonało się o tym, że tamtejsza sędziowska Temida to bardziej triada niż obiektywna ekipa fachowców. Najwidoczniej ambasador tamtejszego Kickboxingu, ma specjalne względy.
To trochę jak z rządami dyktatorów, na świecie każdy widzi, że są one pełne niedorzeczności i wad ale w tym konkretnym kraju, ów dyktator jest ostoją wszelkich cnót i wzorem do naśladowania. Możliwe, że w propagandowych opisach nawet będąc kurduplem przeskoczy pięciometrowy mur. Oczywiście chiński mur, żeby nie było niejasności, bo Yi Long nie ma brata bliźniaka. Byle taki fakt zarejestrowały kamery a jak nie to ekipa, w tym przypadku sędziowska, zrobi fotomontaż. Czytaj wałek sędziowski. Tak niestety działa propaganda i tak też postępują chińscy sędziowie. W Chinach zwycięstwo to zwycięstwo a Yi Long jest tamtejszą megagwiazdą, ale pokonanie takiej gwiazdy jak Buakaw, wywinduje jego popularność na niebotyczny poziom. Yi Long ją zdobywa, bo odwołuje się on do rodzimych korzeni i daje Chińczykom poczucie wartości, że "Chińczyk potrafi". Naturalnie, korzystając z pomocy sędziów co jest sytuacją nie do przyjęcia, ale chińscy sportowcy, sędziowie, działacze już nieraz pokazali, że dla nich nie ma rzeczy nie możliwych. Tak jak w tym przypadku.