Wygrane Giorgio Petrosyana i Yi Longa na gali Wu Lin Feng! Wyniki i video!
- Kategoria: Wyniki Świat
- Opublikowano: niedziela, 24, styczeń 2016
W ostatnią sobotę, 23 stycznia 2016 roku w Szanghaju, miała miejsce kolejna gala rosnącej w siłę organizacji Wu Lin Feng. Do Chin zjeżdżają coraz lepsi kickboxerzy, lecz za poziomem zawodników najwidoczniej nie zawsze nadążają sędziowie i to zarówno punktowi, jak i ringowi. Na gali często dochodziło bowiem do iście absurdalnych sytuacji.
Odnosiło się to np. do starcia Giorgio Petrosyana (81-2-2) z Jiao Fukai. Po pierwszej, całkiem niezłej w wykonaniu Chińczyka rundzie, skarżył się na problem z nogą. Ale zamiast zakończyć walkę przez jego niezdolność do kontynuacji... dostał tyle czasu, ile potrzebował na poradzenie sobie z tą sytuacją.
W drugiej rundzie zaś ormiański Włoch wysłał Fukai na deski po kolanie na wątrobę. Komizm tutaj polegał na tym, iż wijący się z bólu Chińczyk... w ogóle nie był liczony i po minucie dochodzenia do siebie... mógł przystąpić do dalszego boju! Petrosyan mógł się tylko uśmiechać ze zdziwienia. Fukai wyszedł nawet do trzeciej rundy, ale narożnik widząc kulejącego zawodnika postanowił rzucić ręcznik. Petrosyan więc wygrał, ale na pewno mógłby mieć masę zastrzeżeń do tego, co wyrabiało się w ringu.
Seyedisa Alamdarnezam, przynajmniej z przebiegu swojej walki, powinien gładko pokonać na punkty Yi Longa, aktualnie najbardziej popularnego chińskiego kickboxera. Ale ponieważ jesteśmy w Chinach, nie było to możliwe. Przy bardzo jednostronnej konfrontacji na korzyść Irańczyka, wszyscy trzej sędziowie dali po 30-26... dla Longa!
Gdyby tego było mało, Long w trzeciej rundzie zademonstrował prawdziwy festiwal chamstwa w swoim wykonaniu. Po podcięciu rywala wylądował na jego ręce swoimi czterema literami i jak dało się zauważyć, spowodował tym problem u Alamdarnezama. A już na sam koniec, ponownie po przewróceniu Irańczyka, sam także powędrował na ziemię, tym razem wymierzając mu kolano w szczękę. Alamdarnezam jedynie rozkładał ręce w geście protestu, bo za te zachowania nie spotkała Chińczyka żadna kara. A przecież mówimy o zawodniku, który pozuje na mnicha z klasztoru Shaolin, a tam jak wiadomo pełne poszanowania podejście do oponenta to podstawa.
Yi Long jednak z tych zasad sobie nic nie robi, a naiwna chińska publika przyklaskuje na każdą, nawet najbardziej bezmyślną akcję, jaką wyprowadzi. Nie jest on dobrym wzorem dla nikogo, mimo to jest potężnie promowany w ''Państwie Środka''. Doprawdy nie wiemy dlaczego.
Sędziowie punktowi dali również popis w rywalizacji Cedrica Doumbe (48-5-1) z Fang Bianem. Chińczyk reklamowany jest jako pogromca Simona Marcusa, jednak jednym sukcesem z przeszłości nie można wygrywać kolejnych potyczek. Kłam tej tezie zadali sędziowie, ciągnąc go za uszy do rundy dodatkowej, a w tej przyznano mu niesłusznie zwycięstwo. Oczywiście Francuz nie mógł uwierzyć w to, co się wydarzyło.
W ośmioosobowym turnieju w wadze do 67 kg najlepszy był zawodnik gospodarzy, Qiu Jiangliang. Jak burza przeszedł przez ćwierćfinał i półfinał, więc ze sporym zapasem sił przystępował do finału z Andrei'em Kulebinem (59-16), który dla kontrastu miał za sobą trudne boje, okupione rozcięciem łuku brwiowego. Mimo to białoruski fighter starał się jak mógł w finale, lecz ostatecznie został znokautowany przez będącego w gazie Jianglianga, który w bardzo żywiołowy sposób fetował swoją wielką, zasłużoną wiktorię.
Generalnie jednak nie brakowało sytuacji co najmniej kontrowersyjnych. Jeśli Wu Lin Feng chce być postrzegana jako poważna organizacja, musi skończyć z tak słabym poziomem sędziowania i nieustannym faworyzowaniem lokalnych zawodników i to najczęściej w przypadkach, gdy są wyraźnie słabsi od przeciwników.
Poniżej nagrania walk Giorgio Petrosyana z Jiao Fukai oraz Yi Longa z Seyedisą Alamdarnezamem.
Odnosiło się to np. do starcia Giorgio Petrosyana (81-2-2) z Jiao Fukai. Po pierwszej, całkiem niezłej w wykonaniu Chińczyka rundzie, skarżył się na problem z nogą. Ale zamiast zakończyć walkę przez jego niezdolność do kontynuacji... dostał tyle czasu, ile potrzebował na poradzenie sobie z tą sytuacją.
W drugiej rundzie zaś ormiański Włoch wysłał Fukai na deski po kolanie na wątrobę. Komizm tutaj polegał na tym, iż wijący się z bólu Chińczyk... w ogóle nie był liczony i po minucie dochodzenia do siebie... mógł przystąpić do dalszego boju! Petrosyan mógł się tylko uśmiechać ze zdziwienia. Fukai wyszedł nawet do trzeciej rundy, ale narożnik widząc kulejącego zawodnika postanowił rzucić ręcznik. Petrosyan więc wygrał, ale na pewno mógłby mieć masę zastrzeżeń do tego, co wyrabiało się w ringu.
Seyedisa Alamdarnezam, przynajmniej z przebiegu swojej walki, powinien gładko pokonać na punkty Yi Longa, aktualnie najbardziej popularnego chińskiego kickboxera. Ale ponieważ jesteśmy w Chinach, nie było to możliwe. Przy bardzo jednostronnej konfrontacji na korzyść Irańczyka, wszyscy trzej sędziowie dali po 30-26... dla Longa!
Gdyby tego było mało, Long w trzeciej rundzie zademonstrował prawdziwy festiwal chamstwa w swoim wykonaniu. Po podcięciu rywala wylądował na jego ręce swoimi czterema literami i jak dało się zauważyć, spowodował tym problem u Alamdarnezama. A już na sam koniec, ponownie po przewróceniu Irańczyka, sam także powędrował na ziemię, tym razem wymierzając mu kolano w szczękę. Alamdarnezam jedynie rozkładał ręce w geście protestu, bo za te zachowania nie spotkała Chińczyka żadna kara. A przecież mówimy o zawodniku, który pozuje na mnicha z klasztoru Shaolin, a tam jak wiadomo pełne poszanowania podejście do oponenta to podstawa.
Yi Long jednak z tych zasad sobie nic nie robi, a naiwna chińska publika przyklaskuje na każdą, nawet najbardziej bezmyślną akcję, jaką wyprowadzi. Nie jest on dobrym wzorem dla nikogo, mimo to jest potężnie promowany w ''Państwie Środka''. Doprawdy nie wiemy dlaczego.
Sędziowie punktowi dali również popis w rywalizacji Cedrica Doumbe (48-5-1) z Fang Bianem. Chińczyk reklamowany jest jako pogromca Simona Marcusa, jednak jednym sukcesem z przeszłości nie można wygrywać kolejnych potyczek. Kłam tej tezie zadali sędziowie, ciągnąc go za uszy do rundy dodatkowej, a w tej przyznano mu niesłusznie zwycięstwo. Oczywiście Francuz nie mógł uwierzyć w to, co się wydarzyło.
W ośmioosobowym turnieju w wadze do 67 kg najlepszy był zawodnik gospodarzy, Qiu Jiangliang. Jak burza przeszedł przez ćwierćfinał i półfinał, więc ze sporym zapasem sił przystępował do finału z Andrei'em Kulebinem (59-16), który dla kontrastu miał za sobą trudne boje, okupione rozcięciem łuku brwiowego. Mimo to białoruski fighter starał się jak mógł w finale, lecz ostatecznie został znokautowany przez będącego w gazie Jianglianga, który w bardzo żywiołowy sposób fetował swoją wielką, zasłużoną wiktorię.
Generalnie jednak nie brakowało sytuacji co najmniej kontrowersyjnych. Jeśli Wu Lin Feng chce być postrzegana jako poważna organizacja, musi skończyć z tak słabym poziomem sędziowania i nieustannym faworyzowaniem lokalnych zawodników i to najczęściej w przypadkach, gdy są wyraźnie słabsi od przeciwników.
Poniżej nagrania walk Giorgio Petrosyana z Jiao Fukai oraz Yi Longa z Seyedisą Alamdarnezamem.