Carlos Condit o walce z Cerrone w boksie i ostatniej drodze po pas - wywiad przed UFC 195
- Kategoria: Wywiady
- Opublikowano: sobota, 02, styczeń 2016
Carlos Condit w najbliższą sobotę po raz kolejny stanie przed szansa wywalczenia pasa mistrza UFC dywizji półśredniej. Na UFC 195 zmierzy się z Robbie Lawlerem i jak zwykle przed galami PPV, zawodnicy udzielają wywiadów. W rozmowie z dziennikarzem serwisu mmafighting.com Condit mówi o swoich przygotowaniach, zatrudnienia dietetyka, swojej jedynej walce w boksie, w której miał walczyć z Donaldem Cerrone oraz o ostatniej szansie na wygranie pasa. Polecamy!
MMAFighting.com: Carlos, na samą myśl o tej walce fanom MMA cieknie ślinka. Myślisz, że to jest najlepsza możliwa walka dla Ciebie?
Carlos Condit: Jasne, nie mam co do tego żadnych wątpliwości. Przez całą karierę chciałem toczyć takie walki, jak nadchodzący pojedynek z Robbie Lawlerem: na noworocznej gali, o pas. Dla mnie to jest wielka sprawa.
MMAF: To dla Ciebie idealny rywal, myślę że będziesz miał szansę w tej walce pokazać to co masz najlepsze. Czy gdy ogłoszono tą walkę, z zawodnikiem który jest w sporcie tyle co Ty, pomyślałeś sobie, że to przeciwnik, którym fajnie byłoby zawalczyć?
CC: Zdecydowanie pojawił się w kręgach moich fighterskich zainteresowań, kiedy powrócił do UFC i to w dywizji półśredniej. Pamiętam go z jego pierwszych walk w UFC i już wtedy mi zaimponował. Zacząłem jednak bardziej rozważać go w kategoriach potencjalnego przeciwnika.
MMAF: Spodziewałeś się, że on po powrocie do UFC zajdzie tak wysoko?
CC: Zawsze uważałem go za jednego z najbardziej utalentowanych zawodników, zawsze miał predyspozycje do tego sportu. Czasami jednak zawodnik musi poukładać sobie w głowie, może znaleźć odpowiedni team, w którym wszyscy sobie nawzajem pomagają. Już wcześniej wydawało się, że to jest dla niego nieuniknione.
MMAF: W swojej karierze byłeś tymczasowym mistrzem UFC. Teraz znowu walczysz o pas, ale moje pytanie, czy wtedy, jako tymczasowy mistrz, to uważałeś się za championa dywizji półśredniej UFC?
CC: Jestem dumny z tego, co osiągnąłem w tym sporcie, nie spodziewałem się, że zajdę tak wysoko. Gdy zaczynałem swoją przygodę ze sztukami walki, to byłem dzieciakiem, który szukał w książce telefonicznej jakiegoś klubu. Teraz rywalizuję na najwyższym światowym poziomie walcząc z najlepszymi zawodnikami na świecie. Wszystko ponad to co mam jest wisienką na torcie. Mam pas, wisi w pokoju syna i jest fajnie, ale z pas regularnego mistrza pozwoli mi zapisać się na kartach historii tego sportu i zbudować własną legendę.
MMAF: Wyobraziłem sobie małego Carlosa Condita z książką telefoniczną. Powiedz, jakie miałeś cele, gdy szukałeś swojego pierwszego klubu?
CC: Chciałem być w pewnym sensie ninją. Nie pamiętam dokładnie, chciałem być wojownikiem, żołnierzem, może być członkiem sił specjalnych. Wtedy chciałem trenować, by być kimś takim.
MMAF: Więc mogłeś pójść drogą mundurową?
CC: Tak, albo po prostu trafiłbym do więzienia…
MMAF: Wow. W sumie to masz ksywkę urodzony zabójca.
CC: Sztuki walki zdecydowanie pomogły mi skupić energię i nakierować mnie na właściwą ścieżkę w życiu.
MMAF: Na jednym z filmów widziałem, że współpracujesz z Mikem Dolcem. To pierwszy raz, jak pracujecie razem?
CC: Tak, znam go już od dłuższego czasu, ale po raz pierwszy przygotowujemy do walki.
MMAF: Dlaczego uznałeś, że potrzebujesz w swojej ekipie specjalisty od żywienia?
CC: Do tej pory dobrze się odżywiałem, wiedziałem co jeść, wiedziałem jak gotować. Teraz jednak dieta, którą ułożył mi Mike działa na mnie bardzo dobrze.
MMAF: On jednak nie był cały czas przy Tobie, dawał Ci jedynie wskazówki. Jak to działało w waszym przypadku?
CC: Przez jakiś czas był ze mną, widział co jem, jak się prowadzę i uznał, że jest wszystko w porządku z moją dietą. Mike po prostu pomógł mi to wszystko sensownie poukładać. Po prostu poszerzył moje horyzonty.
MMAF: Oglądałeś jego walkę z Rory’m? Robbie walczył z rozciętą wargą, po prostu ma w sobie coś niesamowitego, ja tego nie mam, Ty masz. Co sądzisz o tej walce?
CC: To była naprawdę świetna walka, naprawdę emocjonująca. Też jestem człowiekiem i widziałem w tej walce dwóch facetów, którzy próbowali wypruć sobie flaki nawzajem. Dla mnie wyglądało to na walkę zombie. Sam byłem nieco zmieszany, jak dla mnie w klatce było wtedy za dużo krwi. Gdyby to była moja krew, a sam bym walczył wtedy, to w ogóle by mi to nie przeszkadzało.
MMAF: Ludzie mając w pamięci Twoje walki i tamten pojedynek chcą więcej, więcej krwi. Chcesz takiej walki, czy wolałbyś jak Conor McGregor skończyć pojedynek w 13 sekund i iść do domu?
CC: Jestem przygotowany na każdy możliwy scenariusz walki, ale oczywiście jak każdy fighter wolałbym trafić jednym ciosem, samemu nie przyjmując żadnego. Chcę walczyć mądrze, nie chce przyjmować takich obrażeń. Jestem jednak gotowy położyć wszystko na szali przed kolejną walką, to moja szansa na zdobycie pasa i jestem gotowy na wszelkie możliwe scenariusze.
MMAF: Mówi się, że UFC 195 to będzie impreza klubowa dla klubu Grega Jacksona. Będzie tu Jones, Holm i wielu innych zawodników. To chyba budujące, że będą wspierać Ciebie, jako zawodnika z Albuquerque?
CC: Oczywiście, nie ma co do tego wątpliwości. Mamy wokół siebie zgraną ekipę, która razem trenuje, wspiera się i jestem podekscytowany, że będę mógł wystąpić przed takimi mistrzami jak oni.
MMAF: Donnel Wade, co mówi Ci to nazwisko?
CC: To zawodnik, z którym stoczyłem swoją pierwszą walkę w zawodowym boksie, przegrałem wtedy niejednogłośną decyzją sędziów. Zbijałem wtedy wagę do tej walki. Pamiętam, że miałem zadebiutować w walce z Donaldem Cerrone w boksie. Coś się jednak zagubiło w rozmowach, zawodnik się nie pojawił, albo nawet nie wiedział, że ma ze mną walczyć. Rozmawiałem z nim nawet o tym później i odpowiedział mi, że nigdy nie słyszał, że miał walczyć ze mną. Ja ważyłem wtedy w granicach 70-ciu kg, a mój przeciwnik wyglądał na gościa ważącego ok. 85 kg. Mój trener powiedział wtedy, żebym wyszedł i z nim zawalczył i przegrałem przez niejednogłośną decyzję sędziów.
MMAF: Wiesz co on teraz robi, Donell Wade?
CC: Nie, nie mam zielonego pojęcia.
MMAF: Rozmawiałem z gościem, który jak wierzę, był promotorem tej walki i powiedział mi, że on pewnie Ci kibicuje, by móc później mówić, że pobił swego czasu mistrza UFC.
CC: Fajnie. To był mój jedyny pojedynek w boksie. Dla mnie była to nietrafiona walka. Dla mnie spoko. W ogóle wszystkie moje walki, zwłaszcza te amatorskie walki w boksie, kickboxingu, każda z tamtych walk pozwalała mi się rozwijać jako zawodnik. Jestem więc wdzięczny każdemu, kto pomógł mi się znaleźć w miejscu, w którym dzisiaj jestem.
MMAF: W listopadzie nagrywaliśmy wywiad, w którym powiedziałeś, że to Twoja ostatnia szansa na zdobycie tytułu. Myślisz, że to jest faktycznie ostatni dzwonek?
CC: Może tak być. Czuję, że zbliżam się do końca mojej kariery. Sądzę, że ten pojedynek jest punktem szczytowym mojej kariery, nie wybiegam w przyszłość dalej niż za tą walkę. Naprawdę uważam, że jest to dla mnie walka z rodzaju: wszystko albo nic.
MMAFighting.com: Carlos, na samą myśl o tej walce fanom MMA cieknie ślinka. Myślisz, że to jest najlepsza możliwa walka dla Ciebie?
Carlos Condit: Jasne, nie mam co do tego żadnych wątpliwości. Przez całą karierę chciałem toczyć takie walki, jak nadchodzący pojedynek z Robbie Lawlerem: na noworocznej gali, o pas. Dla mnie to jest wielka sprawa.
MMAF: To dla Ciebie idealny rywal, myślę że będziesz miał szansę w tej walce pokazać to co masz najlepsze. Czy gdy ogłoszono tą walkę, z zawodnikiem który jest w sporcie tyle co Ty, pomyślałeś sobie, że to przeciwnik, którym fajnie byłoby zawalczyć?
CC: Zdecydowanie pojawił się w kręgach moich fighterskich zainteresowań, kiedy powrócił do UFC i to w dywizji półśredniej. Pamiętam go z jego pierwszych walk w UFC i już wtedy mi zaimponował. Zacząłem jednak bardziej rozważać go w kategoriach potencjalnego przeciwnika.
MMAF: Spodziewałeś się, że on po powrocie do UFC zajdzie tak wysoko?
CC: Zawsze uważałem go za jednego z najbardziej utalentowanych zawodników, zawsze miał predyspozycje do tego sportu. Czasami jednak zawodnik musi poukładać sobie w głowie, może znaleźć odpowiedni team, w którym wszyscy sobie nawzajem pomagają. Już wcześniej wydawało się, że to jest dla niego nieuniknione.
MMAF: W swojej karierze byłeś tymczasowym mistrzem UFC. Teraz znowu walczysz o pas, ale moje pytanie, czy wtedy, jako tymczasowy mistrz, to uważałeś się za championa dywizji półśredniej UFC?
CC: Jestem dumny z tego, co osiągnąłem w tym sporcie, nie spodziewałem się, że zajdę tak wysoko. Gdy zaczynałem swoją przygodę ze sztukami walki, to byłem dzieciakiem, który szukał w książce telefonicznej jakiegoś klubu. Teraz rywalizuję na najwyższym światowym poziomie walcząc z najlepszymi zawodnikami na świecie. Wszystko ponad to co mam jest wisienką na torcie. Mam pas, wisi w pokoju syna i jest fajnie, ale z pas regularnego mistrza pozwoli mi zapisać się na kartach historii tego sportu i zbudować własną legendę.
MMAF: Wyobraziłem sobie małego Carlosa Condita z książką telefoniczną. Powiedz, jakie miałeś cele, gdy szukałeś swojego pierwszego klubu?
CC: Chciałem być w pewnym sensie ninją. Nie pamiętam dokładnie, chciałem być wojownikiem, żołnierzem, może być członkiem sił specjalnych. Wtedy chciałem trenować, by być kimś takim.
MMAF: Więc mogłeś pójść drogą mundurową?
CC: Tak, albo po prostu trafiłbym do więzienia…
MMAF: Wow. W sumie to masz ksywkę urodzony zabójca.
CC: Sztuki walki zdecydowanie pomogły mi skupić energię i nakierować mnie na właściwą ścieżkę w życiu.
MMAF: Na jednym z filmów widziałem, że współpracujesz z Mikem Dolcem. To pierwszy raz, jak pracujecie razem?
CC: Tak, znam go już od dłuższego czasu, ale po raz pierwszy przygotowujemy do walki.
MMAF: Dlaczego uznałeś, że potrzebujesz w swojej ekipie specjalisty od żywienia?
CC: Do tej pory dobrze się odżywiałem, wiedziałem co jeść, wiedziałem jak gotować. Teraz jednak dieta, którą ułożył mi Mike działa na mnie bardzo dobrze.
MMAF: On jednak nie był cały czas przy Tobie, dawał Ci jedynie wskazówki. Jak to działało w waszym przypadku?
CC: Przez jakiś czas był ze mną, widział co jem, jak się prowadzę i uznał, że jest wszystko w porządku z moją dietą. Mike po prostu pomógł mi to wszystko sensownie poukładać. Po prostu poszerzył moje horyzonty.
MMAF: Oglądałeś jego walkę z Rory’m? Robbie walczył z rozciętą wargą, po prostu ma w sobie coś niesamowitego, ja tego nie mam, Ty masz. Co sądzisz o tej walce?
CC: To była naprawdę świetna walka, naprawdę emocjonująca. Też jestem człowiekiem i widziałem w tej walce dwóch facetów, którzy próbowali wypruć sobie flaki nawzajem. Dla mnie wyglądało to na walkę zombie. Sam byłem nieco zmieszany, jak dla mnie w klatce było wtedy za dużo krwi. Gdyby to była moja krew, a sam bym walczył wtedy, to w ogóle by mi to nie przeszkadzało.
MMAF: Ludzie mając w pamięci Twoje walki i tamten pojedynek chcą więcej, więcej krwi. Chcesz takiej walki, czy wolałbyś jak Conor McGregor skończyć pojedynek w 13 sekund i iść do domu?
CC: Jestem przygotowany na każdy możliwy scenariusz walki, ale oczywiście jak każdy fighter wolałbym trafić jednym ciosem, samemu nie przyjmując żadnego. Chcę walczyć mądrze, nie chce przyjmować takich obrażeń. Jestem jednak gotowy położyć wszystko na szali przed kolejną walką, to moja szansa na zdobycie pasa i jestem gotowy na wszelkie możliwe scenariusze.
MMAF: Mówi się, że UFC 195 to będzie impreza klubowa dla klubu Grega Jacksona. Będzie tu Jones, Holm i wielu innych zawodników. To chyba budujące, że będą wspierać Ciebie, jako zawodnika z Albuquerque?
CC: Oczywiście, nie ma co do tego wątpliwości. Mamy wokół siebie zgraną ekipę, która razem trenuje, wspiera się i jestem podekscytowany, że będę mógł wystąpić przed takimi mistrzami jak oni.
MMAF: Donnel Wade, co mówi Ci to nazwisko?
CC: To zawodnik, z którym stoczyłem swoją pierwszą walkę w zawodowym boksie, przegrałem wtedy niejednogłośną decyzją sędziów. Zbijałem wtedy wagę do tej walki. Pamiętam, że miałem zadebiutować w walce z Donaldem Cerrone w boksie. Coś się jednak zagubiło w rozmowach, zawodnik się nie pojawił, albo nawet nie wiedział, że ma ze mną walczyć. Rozmawiałem z nim nawet o tym później i odpowiedział mi, że nigdy nie słyszał, że miał walczyć ze mną. Ja ważyłem wtedy w granicach 70-ciu kg, a mój przeciwnik wyglądał na gościa ważącego ok. 85 kg. Mój trener powiedział wtedy, żebym wyszedł i z nim zawalczył i przegrałem przez niejednogłośną decyzję sędziów.
MMAF: Wiesz co on teraz robi, Donell Wade?
CC: Nie, nie mam zielonego pojęcia.
MMAF: Rozmawiałem z gościem, który jak wierzę, był promotorem tej walki i powiedział mi, że on pewnie Ci kibicuje, by móc później mówić, że pobił swego czasu mistrza UFC.
CC: Fajnie. To był mój jedyny pojedynek w boksie. Dla mnie była to nietrafiona walka. Dla mnie spoko. W ogóle wszystkie moje walki, zwłaszcza te amatorskie walki w boksie, kickboxingu, każda z tamtych walk pozwalała mi się rozwijać jako zawodnik. Jestem więc wdzięczny każdemu, kto pomógł mi się znaleźć w miejscu, w którym dzisiaj jestem.
MMAF: W listopadzie nagrywaliśmy wywiad, w którym powiedziałeś, że to Twoja ostatnia szansa na zdobycie tytułu. Myślisz, że to jest faktycznie ostatni dzwonek?
CC: Może tak być. Czuję, że zbliżam się do końca mojej kariery. Sądzę, że ten pojedynek jest punktem szczytowym mojej kariery, nie wybiegam w przyszłość dalej niż za tą walkę. Naprawdę uważam, że jest to dla mnie walka z rodzaju: wszystko albo nic.