Maxim Vorovski vs. Igor Lyapin walką roku w Kickboxingu?
- Kategoria: Newsy
- Opublikowano: środa, 21, październik 2015
Z sobotniej gali organizacji King of Kings w Tallinie najbardziej pamiętnym zdarzeniem była bez wątpienia bitwa, jaką urządzili w ringu w stolicy Estonii dwaj zawodnicy kategorii do 85 kg: Maxim Vorovski oraz Igor Lyapin. Już teraz można śmiało powiedzieć, że jest to poważny kandydat do tytułu walki roku w Kickboxingu, choć oczywiście z ostatecznym, redakcyjnym stanowiskiem jeszcze się wstrzymamy do czasu corocznych wyróżnień.
Tym niemniej w tym starciu niczego nie brakowało. Zwroty akcji, dramaturgia, potężne uderzenia, nawet sędziemu ringowemu udzieliła się atmosfera tego boju, gdyż i on dwukrotnie lądował na deskach. Nic dziwnego, iż pojedynek rozgrzał publikę do czerwoności, a ostatecznie miał on dla niej happy end, bo przecież triumfował zawodnik z Estonii.
Pierwsza runda jednak nie zwiastowała zwycięstwa faworyta gospodarzy. Lyapin na starcie postawił na piekielnie mocne lowkicki, którymi ustawił sobie rywala w pierwszym fragmencie walki. Jego błędem było odpuszczenie sobie tego typu akcji w dalszej części, gdyż tędy wiodła najlepsza droga do zneutralizowania Vorovski'ego. Jednak nie jest to tekst poświęcony taktycznej analizie, a wyjaśnieniu, dlaczego ta konfrontacja ma aż tak niesamowity odbiór wśród wszystkich związanych z Kickboxingiem.
Vorovski pierwszą rundę bez wątpienia przegrał, druga wcale nie zapowiadała się dla niego lepiej. Ba, trafił na deski po lewym sierpowym, który wstrząsnął nim na tyle, iż ledwo był w stanie kontynuować walkę. Sędzia widząc następnie oblężenie, jakie zafundował Estończykowi pochodzący z Ukrainy Lyapin, zdawał się być bliski wykonania gestu przerywającego bój. Nie zrobił tego, za co Vorovski powinien mu być niezwykle wdzięczny, gdyż po przetrzymaniu momentu kryzysowego samemu wziął się do roboty i zaczął regularnie trafiać Ukraińca swoimi ciosami. Jeszcze przed końcem rundy role się odwróciły i to Lyapin zapoznał się z podłożem ringu, a po wznowieniu gong uratował go przed niechybnym końcem!
W trzeciej rundzie Vorovski kontynuował to, co zaczął przed przerwą. Lyapin nie chciał mu jednak ustępować i poszedł z nim na wymianę ognia. Jak się okazało Estończyk skorzystał z tego, a mający znaczne luki w obronie Lyapin powędrował dwukrotnie na deski po uderzeniach dobrze ułożonego boksersko Vorovski'ego. Po drugim liczeniu walka dobiegła końca. Vorovski mógł świętować wiktorię, a Lyapinowi w konsekwencji niepowodzenia być może przepadła szansa rywalizowania o tytuł King of Kings z Constantinem Tutu.
Zawodnik gospodarzy był już jedną nogą poza pojedynkiem w rundzie drugiej, ale dzięki ogromnej zawziętości zebrał się w sobie i całkowicie odwrócił optykę tego starcia. Tego typu historie zawsze znakomicie się sprzedają, tak samo jak omawiana walka. Bohaterowie, którzy wzięli udział w tym przedstawieniu, a zwłaszcza jego zwycięzca, na pewno na długo pozostaną na ustach fanów Kickboxingu na całym świecie. Jeśli kończący się powoli rok 2015 nie uraczy nas konfrontacją z podobną dawką emocji, to konfrontacja Vorovski'ego z Lyapinem w naszym plebiscycie z pewnością znajdzie się na samym szczycie.
Jeśli jeszcze nie widzieliście tej bitwy, gorąco zachęcamy do jej obejrzenia pod poniższym linkiem.
Tym niemniej w tym starciu niczego nie brakowało. Zwroty akcji, dramaturgia, potężne uderzenia, nawet sędziemu ringowemu udzieliła się atmosfera tego boju, gdyż i on dwukrotnie lądował na deskach. Nic dziwnego, iż pojedynek rozgrzał publikę do czerwoności, a ostatecznie miał on dla niej happy end, bo przecież triumfował zawodnik z Estonii.
Pierwsza runda jednak nie zwiastowała zwycięstwa faworyta gospodarzy. Lyapin na starcie postawił na piekielnie mocne lowkicki, którymi ustawił sobie rywala w pierwszym fragmencie walki. Jego błędem było odpuszczenie sobie tego typu akcji w dalszej części, gdyż tędy wiodła najlepsza droga do zneutralizowania Vorovski'ego. Jednak nie jest to tekst poświęcony taktycznej analizie, a wyjaśnieniu, dlaczego ta konfrontacja ma aż tak niesamowity odbiór wśród wszystkich związanych z Kickboxingiem.
Vorovski pierwszą rundę bez wątpienia przegrał, druga wcale nie zapowiadała się dla niego lepiej. Ba, trafił na deski po lewym sierpowym, który wstrząsnął nim na tyle, iż ledwo był w stanie kontynuować walkę. Sędzia widząc następnie oblężenie, jakie zafundował Estończykowi pochodzący z Ukrainy Lyapin, zdawał się być bliski wykonania gestu przerywającego bój. Nie zrobił tego, za co Vorovski powinien mu być niezwykle wdzięczny, gdyż po przetrzymaniu momentu kryzysowego samemu wziął się do roboty i zaczął regularnie trafiać Ukraińca swoimi ciosami. Jeszcze przed końcem rundy role się odwróciły i to Lyapin zapoznał się z podłożem ringu, a po wznowieniu gong uratował go przed niechybnym końcem!
W trzeciej rundzie Vorovski kontynuował to, co zaczął przed przerwą. Lyapin nie chciał mu jednak ustępować i poszedł z nim na wymianę ognia. Jak się okazało Estończyk skorzystał z tego, a mający znaczne luki w obronie Lyapin powędrował dwukrotnie na deski po uderzeniach dobrze ułożonego boksersko Vorovski'ego. Po drugim liczeniu walka dobiegła końca. Vorovski mógł świętować wiktorię, a Lyapinowi w konsekwencji niepowodzenia być może przepadła szansa rywalizowania o tytuł King of Kings z Constantinem Tutu.
Zawodnik gospodarzy był już jedną nogą poza pojedynkiem w rundzie drugiej, ale dzięki ogromnej zawziętości zebrał się w sobie i całkowicie odwrócił optykę tego starcia. Tego typu historie zawsze znakomicie się sprzedają, tak samo jak omawiana walka. Bohaterowie, którzy wzięli udział w tym przedstawieniu, a zwłaszcza jego zwycięzca, na pewno na długo pozostaną na ustach fanów Kickboxingu na całym świecie. Jeśli kończący się powoli rok 2015 nie uraczy nas konfrontacją z podobną dawką emocji, to konfrontacja Vorovski'ego z Lyapinem w naszym plebiscycie z pewnością znajdzie się na samym szczycie.
Jeśli jeszcze nie widzieliście tej bitwy, gorąco zachęcamy do jej obejrzenia pod poniższym linkiem.