free templates joomla

Vadim Finkelstein: UFC nie zarobi w Rosji pieniędzy!

Vadim FinkelsteinPrezes największej rosyjskiej organizacji MMA jaką jest M-1 Global, Vadim Finkelstein uważa, iż UFC nie ma szans by zarobić jakiekolwiek pieniądze na gali w Rosji. Szef mocno związanej z Kremlem organizacji powiedział to względem ogłoszonych planów Ultimate Fighting Championship, gdzie Rosja znalazła się na mapie terytoriów na jakich planuje przeprowadzić galę w 2015 roku.

Oczywiście szef M-1 Global ma sporo racji i argumentów, ale warto pamiętać, że pierwszy amerykański McDonald's w Rosji pobił wszelkie światowe rekordy ilościowe w skali światowej, gdy otwarto go w 1993 roku w Moskwie. Dotyczyło to zarówno długości kolejki po frytki jak i ilości zamówień, która przekroczyła 30 tysięcy zamówień.

Czy UFC liczy na podobny sukces? Być może gigant szybkich dań jest tu wzorem dla amerykańskiej organizaacji MMA serwującej gale z nie mniejszym tempem niż sieć barów szybkiej obsługi. Dla rynku MMA, sama UFC jest swoistym "McDonaldem MMA" i nie jest powiedziane, że nie powtórzy sukcesu sieci fast food'ów.

Trzeba sobie też zadać pytanie czy Rosja z prawie 150 mln ludzi żyjących na jej terytorium i obrzeżach jest atrakcyjnym krajem do robienia gal? Czy po drugie można na tym zarobić? A jeśli tak to na czym ma się oprzeć model biznesowy?

"To jest bardzo trudne, jeśli nie niemożliwe by osiągnąć zyski z imprezy w Rosji" - powiedział Finkelstein przez strony dziennikarzowi amerykańskiego BloodyElbow.com - "Kiedy ludzie wciąż gadają o ewentualnym przybyciu UFC do Rosji, to ja też bym chciał to się stało, ale to nie będzie łatwe do zrealizowania. Wszystko ze względu na fakt, że rynek rosyjski jest bardzo specyficzny, więc wątpię, że ktoś z zagranicy będzie mógł to zrozumieć i uzyskać zyski tutaj. Tak więc, być może, UFC po prostu o tym gada i nie podejmuje żadnych kroków tutaj w celu realizacji wydarzenie w Rosji" - odkrywa niemal Amerykę szef M-1 Global, choć każdy normalny człowiek wie, że nie tylko rosyjski rynek jest "specyficzny", ale i sam kraj jako taki. Podobnie zresztą jak USA, gdzie na odwrót samej M-1 Global nie udało się podbić rynku czy to samistnie czy we współpracy z Affliction i Strikeforce.

"Głównym problemem, z którym zmierzy UFC jest to, że większość rosyjskich fanów, nie przywykła do systemu pay-per-view, co niezależnie od wydarzenia, nie są w stanie zapłacić nie tylko za PPV, a nawet zapłacić za bilet. Nie są oni po prostu do tego przyzwyczajeni. Jeśli są nawet jacyś celebryci lub ludzie biznesu, oni nie kupują biletów. Oni po prostu zadzwonią i mówią, że chcą bilet na coś to to lub na coś innego. Musisz rozumieć, jak z nimi pracować. Wszystkie te części strukturalnie różnią się od tej, którą ma UFC" - ujawnia rosyjski promotor i jako żywo przypomina to także polski rynek, który jest chyba nie mniej "specyficzny" od rosyjskiego, bo u nas nie tylko trzeba dać bilet czy stolik celebrycie, ale jeszcze trzeba angażować celebrytów do walk...

Vadim Finklestein zakłada także dużo większe wydatki UFC w Rosji, głównie z powodu...wyższego budżetu jaki posiada w stosunku do M-1 Global. To akurat ma uzasadnienie, bo długoletnia działalność jego gal na pewno dała możliwości do pozyskania sponsorów i obniżenia kosztów. "Kiedy przyjdzie czas, aby policzyć dochód ze sprzedaży biletów, nie mogę zagwarantować, że będzie wyższy niż 100-200 tysięcy dolarów. Oczywiście, to nie byłoby opłacalne. Mogę nawet stwierdzą, że na pewno tak będzie" - oznajmia amerykańskiej prasie.

Zakłada też, iż rosyjscy fani znacznie lepiej znają takich zawodników jak niemiecki fighter Stephan "T-800" Puetz niż np. Jon Jones czy Fabricio Werdum. Są bardziej znani, ponieważ Rosjanie widzieli go w ich rodzimej telewizji. Oczywiście, prawdziwi fani znają obie światowe gwiazdy, ale rzecz dotyczy tych, którzy oglądają walki od czasu do czasu. Na krajowym rynku oglądalności M-1 Global ma średnio od 900 tysięcy do około 1,5 miliona widzów i Finkelstein daje przykład Jeffa Monsona, który jest bardziej popularny w Rosji niż w Ameryce Północnej, ponieważ tutaj występował wiele razy.

Sumując: UFC od dawna zamiar zaistnieć w Rosji i na pewno przewiduje ewentualną stratę, którą i tak wrzuci w koszty, bo firma Zuffa jest dochodowa i podatków raczej nie uniknie. Wbrew twierdzeniom i zapewne pragnieniom Vadima Finkelsteina, nie będzie liczyć na zysk. Bardziej będzie to demonstracja siły i przyczółek do dalszych działań w przyszłości. Dotyczy to zarówno rosyjskich gal "made in UFC" jak też eksploracji zawodników, którzy porzucą rodzime gale na rzecz możliwej kariery w amerykańskiej organizacji.

Trzecią sprawą, która przemyka w tle jest cicha "walka buldogów pod dywanem" czyli plany organizacji Bellator MMA względem Rosji. Wcześniejszy prezes Bjorn Rebney sondował i zapowiadał możliwość gali w Rosji, ale ostatecznie został zwolniony i sprawa przycichła. Aktualny prezes Scott Coker w czasach windowania Strikeforce, które zagrażało UFC miał świetne relacje z M-1 Global. Inna sprawa, że sam je sobie popsuł, po cichu dogadując się z UFC w sprawie przejęcia. Teraz próbuje to nadrobić, stąd jego spotkanie m.in. z Fiodorem Emelianenko na sylwestrowej gali Inoki Bom-Ba-Ye 2014. "Business is business" jednak.

Najważniejszy jednak ruch należy do UFC i spółki Fertitta & White. Wybór miejsca, czasu i sama decyzja będzie wielką sensacją a być może Rosjanie ustawią się w kolejce po bilety jak na załączonym poniżej filmie. To byłoby wskazane.