UFC Fight Night Berlin: Gegard Mousasi poddaje Marka Munoza!
- Kategoria: Wyniki Świat
- Opublikowano: niedziela, 01, czerwiec 2014
Za nami pierwsza w historii gala UFC w Berlinie. Kibice zgromadzeni w hali O2 World mieli okazję podziwiać kilka emocjonujących bojów, w tym także te z udziałem polskich zawodników.
W walce wieczoru bezapelacyjne zwycięstwo odniósł Gegard Mousasi (35-4-2 MMA, 2-1 UFC). Choć przed walką z Markiem Munozem (13-5 MMA, 8-5 UFC) był niżej notowany w rankingu UFC wagi średniej od swojego rywala to już w oktagonie potwierdził, iż tak naprawdę wyprzedza go o całe lata świetlne. Główny atut Munoza, a więc zapasy został perfekcyjnie zneutralizowany przez Holendra z ormiańskim rodowodem, gdyż prezentował bardzo dobry sprawl. Mousasi walczył nienagannie pod względem technicznym, pokazując duży luz w poruszaniu się w parterze i nie miał większych problemów z poddaniem ‘’The Filipino Wrecking Machine’’ duszeniem zza pleców. Teraz były mistrz DREAM i Strikeforce z pewnością dostanie bardziej wymagającego oponenta. Mousasi nieśmiało zasugerował Luke’a Rockholda.
Kolejny mający wpisane zapasy w swój sport bazowy fighter, C.B. Dollaway (15-5 MMA, 9-5 UFC) właśnie wykorzystując techniki rodem z tej dyscypliny dał sobie radę z Francisem Carmontem (22-9 MMA, 6-2 UFC). Francuz, trenujący w Quebecu każdą rundę potrafił dobrze otworzyć, dzięki swojej bardzo estetycznej stójce, lecz Dollaway za każdym razem miał coś w zanadrzu. A to powalający na deski lewy sierpowy, a to sprowadzenia do parteru. W drugiej kolejnej potyczce Carmont nie miał nic do powiedzenia na ziemi (wcześniej z Ronaldo Souzą). A Dollaway jego kosztem zapewne wskoczy do czołowej dziesiątki rankingu kategorii średniej.
Inny pojedynek w tej dywizji był specyficzny z dwóch powodów. Po pierwsze niewiele się w nim działo. Luke Barnatt (8-1 MMA, 3-1 UFC) i Sean Strickland (15-0 MMA, 2-0 UFC) sprawiali wrażenie, jakby walczyli na wstecznym biegu. Być może było to spowodowane presją związaną z faktem, iż jeden z nich miał stracić status niepokonanego. Po drugie werdykt sędziowski był bardzo dyskusyjny, a oburzony po nim był sam Dana White. Mimo wszystko wydaje się, że to Barnatt zrobił nieco więcej, by wygrać, sędziowie jednak w stosunku dwóch do jednego opowiedzieli się za Stricklandem.
Główną kartę otwierali dwaj przedstawiciele krajów nordyckich: Niklas Backstrom (8-0 MMA, 1-0 UFC) i Tom Niinimaki (21-6-1 MMA, 1-1 UFC). Górą z niego wyszedł ten pierwszy, reprezentujący Szwecję. W decydującej akcji najpierw znakomicie trafił Fina kolanem na głowę, a następnie poprawił duszeniem założonym jeszcze wówczas, gdy obaj stali na nogach. To był drugi tamtego wieczora sukces zawodnika z teamu Alexandra Gustafssona. Pierwszy przyszedł bowiem podczas części under cardowej.
Jego autorem był Magnus Cedenblad (12-4 MMA, 2-1 UFC), doprowadzając do pierwszej w karierze porażki Krzysztofa Jotko (14-1 MMA, 1-1 UFC). Szwed od początku zdobył sobie inicjatywę, z łatwością obalał. Jotko miał swoją szansę, gdy po przetoczeniu poszedł po duszenie. Kontra Cedenblada, a była nią gilotyna zmusiła Polaka do odklepania.
Ta walka pokazała, jak wiele brakuje polskim fighterom takim jak Jotko do czołówki, choćby tej europejskiej. Szwedzi mogą tutaj służyć za znakomity przykład, bo ich zawodnicy wchodzą do oktagonu UFC przygotowani na wyzwania związane z rywalizacją w największej z organizacji, nigdy nie dzieje się to za wcześnie. W przypadku rywala Cedenblada i kolejnego z naszych rodaków widać to jak na dłoni.
Paweł Pawlak (10-1 MMA, 0-1 UFC), bo o nim mowa był jedynie tłem dla Petera Sobotty (14-4-1 MMA, 1-3 UFC). Niepokonany jak do tej pory zawodnik z Łodzi był bezradny, atakował bez ładu i składu, a pochodzący z Zabrza, lecz trenujący w Niemczech Sobotta nie wykazując się wcale wielkim kunsztem łatwo go wypunktował. Wystarczyło obalić Pawlaka, by ten nie wiedział, co robić.
Komplet wyników
Under card:
120 kg: Ruslan Magomedov (Rosja) pokonał Viktora Pesta (Czechy) przez decyzję 3-0 (29-28, 29-28, 29-28)
66 kg: Maximo Blanco (Wenezuela) pokonał Andy’ego Ogle’a (Anglia) przez decyzję 3-0 (29-28, 29-28, 29-28)
77 kg: Peter Sobotta (Polska/Niemcy) pokonał Pawła Pawlaka (Polska) przez decyzję 3-0
61 kg: Iuri Alcantara (Brazylia) pokonał Vaughana Lee (Anglia) przez TKO (uderzenia) w 1 rundzie (0:25 min)
84 kg: Magnus Cedenblad (Szwecja) pokonał Krzysztofa Jotko (Polska) przez poddanie (duszenie gilotynowe) w 2 rundzie (4:59 min)
70 kg: Nick Hein (Niemcy) pokonał Drew Dobera (USA) przez decyzję 3-0 (29-28, 30-27, 29-28)
Główna karta
66 kg: Niklas Backstrom (Szwecja) pokonał Toma Niinimaki (Finlandia) przez poddanie (duszenie zza pleców) w 1 rundzie (4:15 min)
84 kg: Sean Strickland (USA) pokonał Luke'a Barnatta (Wielka Brytania) przez niejednogłośną decyzję 2-1 (28-29, 27-30, 29-28)
84 kg: C.B. Dollaway (USA) pokonał Francisa Carmonta (Francja) przez decyzję 3-0 (30-27, 30-27, 29-28)
Main event
84 kg: Gegard Mousasi (Holandia) pokonał Marka Munoza (USA) przez poddanie (duszenie zza pleców) w 1 rundzie (3:57 min)
W walce wieczoru bezapelacyjne zwycięstwo odniósł Gegard Mousasi (35-4-2 MMA, 2-1 UFC). Choć przed walką z Markiem Munozem (13-5 MMA, 8-5 UFC) był niżej notowany w rankingu UFC wagi średniej od swojego rywala to już w oktagonie potwierdził, iż tak naprawdę wyprzedza go o całe lata świetlne. Główny atut Munoza, a więc zapasy został perfekcyjnie zneutralizowany przez Holendra z ormiańskim rodowodem, gdyż prezentował bardzo dobry sprawl. Mousasi walczył nienagannie pod względem technicznym, pokazując duży luz w poruszaniu się w parterze i nie miał większych problemów z poddaniem ‘’The Filipino Wrecking Machine’’ duszeniem zza pleców. Teraz były mistrz DREAM i Strikeforce z pewnością dostanie bardziej wymagającego oponenta. Mousasi nieśmiało zasugerował Luke’a Rockholda.
Kolejny mający wpisane zapasy w swój sport bazowy fighter, C.B. Dollaway (15-5 MMA, 9-5 UFC) właśnie wykorzystując techniki rodem z tej dyscypliny dał sobie radę z Francisem Carmontem (22-9 MMA, 6-2 UFC). Francuz, trenujący w Quebecu każdą rundę potrafił dobrze otworzyć, dzięki swojej bardzo estetycznej stójce, lecz Dollaway za każdym razem miał coś w zanadrzu. A to powalający na deski lewy sierpowy, a to sprowadzenia do parteru. W drugiej kolejnej potyczce Carmont nie miał nic do powiedzenia na ziemi (wcześniej z Ronaldo Souzą). A Dollaway jego kosztem zapewne wskoczy do czołowej dziesiątki rankingu kategorii średniej.
Inny pojedynek w tej dywizji był specyficzny z dwóch powodów. Po pierwsze niewiele się w nim działo. Luke Barnatt (8-1 MMA, 3-1 UFC) i Sean Strickland (15-0 MMA, 2-0 UFC) sprawiali wrażenie, jakby walczyli na wstecznym biegu. Być może było to spowodowane presją związaną z faktem, iż jeden z nich miał stracić status niepokonanego. Po drugie werdykt sędziowski był bardzo dyskusyjny, a oburzony po nim był sam Dana White. Mimo wszystko wydaje się, że to Barnatt zrobił nieco więcej, by wygrać, sędziowie jednak w stosunku dwóch do jednego opowiedzieli się za Stricklandem.
Główną kartę otwierali dwaj przedstawiciele krajów nordyckich: Niklas Backstrom (8-0 MMA, 1-0 UFC) i Tom Niinimaki (21-6-1 MMA, 1-1 UFC). Górą z niego wyszedł ten pierwszy, reprezentujący Szwecję. W decydującej akcji najpierw znakomicie trafił Fina kolanem na głowę, a następnie poprawił duszeniem założonym jeszcze wówczas, gdy obaj stali na nogach. To był drugi tamtego wieczora sukces zawodnika z teamu Alexandra Gustafssona. Pierwszy przyszedł bowiem podczas części under cardowej.
Jego autorem był Magnus Cedenblad (12-4 MMA, 2-1 UFC), doprowadzając do pierwszej w karierze porażki Krzysztofa Jotko (14-1 MMA, 1-1 UFC). Szwed od początku zdobył sobie inicjatywę, z łatwością obalał. Jotko miał swoją szansę, gdy po przetoczeniu poszedł po duszenie. Kontra Cedenblada, a była nią gilotyna zmusiła Polaka do odklepania.
Ta walka pokazała, jak wiele brakuje polskim fighterom takim jak Jotko do czołówki, choćby tej europejskiej. Szwedzi mogą tutaj służyć za znakomity przykład, bo ich zawodnicy wchodzą do oktagonu UFC przygotowani na wyzwania związane z rywalizacją w największej z organizacji, nigdy nie dzieje się to za wcześnie. W przypadku rywala Cedenblada i kolejnego z naszych rodaków widać to jak na dłoni.
Paweł Pawlak (10-1 MMA, 0-1 UFC), bo o nim mowa był jedynie tłem dla Petera Sobotty (14-4-1 MMA, 1-3 UFC). Niepokonany jak do tej pory zawodnik z Łodzi był bezradny, atakował bez ładu i składu, a pochodzący z Zabrza, lecz trenujący w Niemczech Sobotta nie wykazując się wcale wielkim kunsztem łatwo go wypunktował. Wystarczyło obalić Pawlaka, by ten nie wiedział, co robić.
Komplet wyników
Under card:
120 kg: Ruslan Magomedov (Rosja) pokonał Viktora Pesta (Czechy) przez decyzję 3-0 (29-28, 29-28, 29-28)
66 kg: Maximo Blanco (Wenezuela) pokonał Andy’ego Ogle’a (Anglia) przez decyzję 3-0 (29-28, 29-28, 29-28)
77 kg: Peter Sobotta (Polska/Niemcy) pokonał Pawła Pawlaka (Polska) przez decyzję 3-0
61 kg: Iuri Alcantara (Brazylia) pokonał Vaughana Lee (Anglia) przez TKO (uderzenia) w 1 rundzie (0:25 min)
84 kg: Magnus Cedenblad (Szwecja) pokonał Krzysztofa Jotko (Polska) przez poddanie (duszenie gilotynowe) w 2 rundzie (4:59 min)
70 kg: Nick Hein (Niemcy) pokonał Drew Dobera (USA) przez decyzję 3-0 (29-28, 30-27, 29-28)
Główna karta
66 kg: Niklas Backstrom (Szwecja) pokonał Toma Niinimaki (Finlandia) przez poddanie (duszenie zza pleców) w 1 rundzie (4:15 min)
84 kg: Sean Strickland (USA) pokonał Luke'a Barnatta (Wielka Brytania) przez niejednogłośną decyzję 2-1 (28-29, 27-30, 29-28)
84 kg: C.B. Dollaway (USA) pokonał Francisa Carmonta (Francja) przez decyzję 3-0 (30-27, 30-27, 29-28)
Main event
84 kg: Gegard Mousasi (Holandia) pokonał Marka Munoza (USA) przez poddanie (duszenie zza pleców) w 1 rundzie (3:57 min)