Matt Brown: jestem w tym sporcie dla jednej rzeczy - chcę skopać dupsko GSP!
- Kategoria: Newsy
- Opublikowano: poniedziałek, 19, sierpnia 2013
Szóste zwycięstwo z rzędu w UFC zawodnika wagi półśredniej Matta Browna, spowodowało u niego znaczącą euforię, bo zajęło mu tylko 29 sekund. Tyle czasu potrzebował w sobotę 17-go września, aby znokautować cenionego Mike'a Pyle na gali UFC on FOX 1 w Bostonie. Efektowne zwycięstwo Browna daje mu nadzieję, na walkę o pas wagi półśredniej, który jest własnością Kanadyjczyka Georgesa St Pierre. Brown do niedawna był jednym z zawodników z najgorszym bilansem w organizacji, z którego się podśmiewano. Matt jednak cierpliwie znosił uśmiechy rywali i gasił je raz po raz.
Zwycięstw mogło być więcej, ale "The Immortal" został oszukany w walce z Dong Hyun Kimem z Korei. Ta plus pięć innych porażek przed czasem (poddania) spowodowało, że zaszufladkowano go jako chłopca do bicia i nawet dziś Dana White nie chce słyszeć o nim jako pretendencie do pasa wagi półśredniej. Matta to jednak nie przeraża i jest gotów gasić kolejne kpiące uśmiechy na twarzy.
"Będę walczyć z którymkolwiek zawodnikiem, którego mi dadzą. Na pewno, jestem w tym sporcie dla jednej rzeczy - chcę skopać dupsko GSP. Mam nadzieję, że to zwycięstwo będzie w stanie ustawić mnie w dobrej pozycji i dostanę wielkie walki. Mam nadzieję, że w końcu zasługuję na coś dobrego tutaj" - powiedział rozentuzjazmowany 32-latek z miejscowości Xenia w Ohio.
"Mike Pyle pokonał mnie w treningu. Kiedy ten facet jest na sali, to wydaje się, że jest jednym z najlepszych zawodników na świecie. To jest to. Mike Pyle jest naprawdę jednym z najlepszych na świecie. Wystarczy jednak wejść do klatki i to nie zawsze działa. Byłem tam. Skopałem mu zadek. Wiedziałem, że ktoś może być pobity - albo on, albo ja" - wyjaśnia zawiłości swojej walki i podjęcia ryzyka ataku od początku walki. Najbliższy czas pokaże czy konsekwentnie stawiany w pozycji "losera" przez bukmacherów dostanie szansę walki o pas czy musi wygrać jeszcze raz i być może jeszcze kilka razy, by walczyć o najwyższy cel.
Zwycięstw mogło być więcej, ale "The Immortal" został oszukany w walce z Dong Hyun Kimem z Korei. Ta plus pięć innych porażek przed czasem (poddania) spowodowało, że zaszufladkowano go jako chłopca do bicia i nawet dziś Dana White nie chce słyszeć o nim jako pretendencie do pasa wagi półśredniej. Matta to jednak nie przeraża i jest gotów gasić kolejne kpiące uśmiechy na twarzy.
"Będę walczyć z którymkolwiek zawodnikiem, którego mi dadzą. Na pewno, jestem w tym sporcie dla jednej rzeczy - chcę skopać dupsko GSP. Mam nadzieję, że to zwycięstwo będzie w stanie ustawić mnie w dobrej pozycji i dostanę wielkie walki. Mam nadzieję, że w końcu zasługuję na coś dobrego tutaj" - powiedział rozentuzjazmowany 32-latek z miejscowości Xenia w Ohio.
"Mike Pyle pokonał mnie w treningu. Kiedy ten facet jest na sali, to wydaje się, że jest jednym z najlepszych zawodników na świecie. To jest to. Mike Pyle jest naprawdę jednym z najlepszych na świecie. Wystarczy jednak wejść do klatki i to nie zawsze działa. Byłem tam. Skopałem mu zadek. Wiedziałem, że ktoś może być pobity - albo on, albo ja" - wyjaśnia zawiłości swojej walki i podjęcia ryzyka ataku od początku walki. Najbliższy czas pokaże czy konsekwentnie stawiany w pozycji "losera" przez bukmacherów dostanie szansę walki o pas czy musi wygrać jeszcze raz i być może jeszcze kilka razy, by walczyć o najwyższy cel.