Buakaw Banchamek vs Quentin "Dragon" Chong czyli kolejna pokazówka mistrza Muay Thai!
- Kategoria: Wyniki Świat
- Opublikowano: środa, 29, maj 2013
Słynny dwukrotny mistrz K-1 MAX już 31 letni Sombat"Buakaw" Banchamek stoczył kolejną walkę pokazową w swojej bogatej karierze. Co ciekawe to już jest trzecia pokazowa walka z rzędu a o prawdziwych walkach na razie ani słychu, ani widu. Pokazówka miała miejsce Phetchabun Stadium na Koh Samui w dniu 27-go maja na gali Fight Night. Po zadziwiających show z Harlee Avisonem w Kambodży i Malikiem Watsonem w Tajlandii na MAX Muay Thai, wydawało się, że nic dziwniejszego fani talentu tajskiego wojownika nie zobaczą. Mylili się jednak. Tym razem jego rywalem został mistrz Kung-Fu z RPA Quentin "Dragon" Chong, który o dziwo, był nawet dwukrotnym mistrzem interkontynentalnym Muaythai.
Niedawno zresztą obchodził 20 lecie swojej działalności w sportach walki a warto wiedzieć, że jest on też trenerem MMA. Tym nie mniej na ringu pojawił się w spodniach typowych dla chińskich stylów walki a zamiast ostrych wymian ciosów, fani Muay Thai przydługi taniec Wai Kru, który choć ekscytujący to mógł zanudzić z powodu jego długości, nawet najtwardszych fanów tajskiego boksu. Potem obaj wykonali krótką walkę i ogłoszono remis lub coś w tym stylu. Chyba jednak nie tego oczekiwano po jednym z najbardziej ekscytujących fighterów w historii Muay Thai i K-1 MAX.
Na szczęście owe pokazowe walki nie są ujęte w jego rekordzie kariery. Buakaw naprawdę nazywający się Sombat Banchamek ma na koncie zapisanych 257 zwycięskich pojedynków i 40 porażek przy 5 remisach. Oczywiście są i więksi rekordziści w Tajlandii pod tym względem, jak Sam-A czy Jomhod mający po blisko 400 zwycięskich walk, tyle że żaden z nich nie dobył takiej popularności jak Buakaw. Tajski fighter jest dwukrotnym mistrzem K-1 MAX i to z czasów gdy rywalizacja była najsilniejsza w historii. Mógłby być i cztery razy, ale conajmnie dwukrotnie oszukano go przy werdyktach, kierując się układami jakie były powszechne w K-1 pod nadzorem organizacji FEG, która upadła w 2011 roku. W 2010 roku, Buakaw odszedł od K-1 i wystapił w konkurencyjnej Shoot Boxing, Cesara Takeshi. Zdobył pas mistrza w ośmioosobowej rywalizacji S-Cup, po jednej z najbardziej fascynujących gal w historii tzw. uderzanych formuł walki.
Niestety finansowo osobiście nie zyskał podczas kariery wiele. Niemal w całości pieniądze przywłaszczył sobie jego team Por. Pramuk, bo większość umów i rozliczeń była na tak zwane słowo. Taj wywalczył dla swojego gymu tylko za tytuły K-1 MAX, około ćwierć miliona dolarów, nie licząc wpływów sponsorskich i dodatkowych bonusów za dziesiątki walk. Mając blisko 30 lat i mieszkając w czteroosobowym pokoju w obozie Por Pramuk bez grosza przy duszy, powiedział stop i zerwał współpracę. Oczywiście nie sam a za namową nowych promotorów jak Krongsak czy nawet właścicieli Yokkao Boxing, którzy ufundowali mu nowy gym, pomimo jego niejasnej sytuacji kontraktowej czy umowy z firmą Singha. On sam zagroził zakończeniem kariery i wtedy na promotorów, media i tajskie władze padł blady strach.
Było nie było, żaden tajski sportowiec nie jest tak popularny a dowodem tego było 80 tysięcy ludzi na jednej z gal Thai Fight, gdzie występował Buakaw. Ostatecznie w mediację pomiędzy Por. Pramuk a Buakawem zaangażował się tajski minister sportu i spór rozwiązano polubownie. Od 2013 roku Buakaw jest już Bachamekiem i może pracować na własny rachunek i choć ma część wpływów oddawać do Por Pramuk, to pracuje za dwóch. Nie dość, że ma podpisany kontrakt na walki w Thai Fight do końca 2014 roku to sprytnymi manewrami próbuje ominąć zakaz występów w walkach Muay Thai i dał się wciągnąć w konkurencyjny projekt MAX Muay Thai, gdzie stoczył wspomniany pojedynek z Malikiem Watsonem, czym rozsierdził właścicieli Tahi Fight. Zapowiedzieli oni proces sądowy. Czas pokaże jak skuteczni będą.
Tymczasem Buakaw występował nie tylko w Tajlandii i Azji, ale wraz z innym legendarnym zawodnikiem Malaipetem Sasiprapa wystąpił na festiwalu Songkran 2013 Thai Town w Los Angeles w kwietniu a ostatnio w serii seminariów na temat sportu i biznesu w Japonii, gdzie jest mega gwiazdą z uwagi na jego dokonania w tym kraju. Właśnie na owych seminariach sale trzeszczały w szwach i to nie tylko w Japonii, ale wcześniej także we Włoszech na organizowanych przez Yokkao Boxing turach, gdzie było po kilkaset osób jednorazowo. Takiej skuteczności i popularności nie ma żaden dziś fighter, niezależnie czy w Muay Thai czy nawet w MMA.
Wspominamy o tym nie bez kozery, bo mając 31 lat na karku tajski fenomen, musi odrobić straty finansowe. Jego walki na pewno pozostawiły ślady na organizmie, eksploatowanym od 8-go roku życia. I choć ma fenomenalną motorykę, wydolność i technikę, to zdrowie nie jest z tzw. "gumy" i nic nie jest dane na wieczność. On sam miał już dzwonek alarmowy, gdy wyeksploatowany i będąc po zatruciu w lipcu 2008 dał się jeden jedyny raz w karierze znokautować, gorszemu o klasę Japończykowi Yoshihiro Sato. Wówczas eksperci zachodzili w głowę co się stało w tym pojedynku. Dziś Buakaw ma pięć lat więcej i wie że musi korzystać z okazji i jak widać po walce z Quentinem Chongiem, korzystać zaczyna w pełni i nie można mieć o to pretensji, bo jest nie tylko fenomenalnym fighterem jaki rodzi się raz na milion, ale także ikoną Sportów Walki a w Tajlandii, niemal Bogiem.
Na szczęście owe pokazowe walki nie są ujęte w jego rekordzie kariery. Buakaw naprawdę nazywający się Sombat Banchamek ma na koncie zapisanych 257 zwycięskich pojedynków i 40 porażek przy 5 remisach. Oczywiście są i więksi rekordziści w Tajlandii pod tym względem, jak Sam-A czy Jomhod mający po blisko 400 zwycięskich walk, tyle że żaden z nich nie dobył takiej popularności jak Buakaw. Tajski fighter jest dwukrotnym mistrzem K-1 MAX i to z czasów gdy rywalizacja była najsilniejsza w historii. Mógłby być i cztery razy, ale conajmnie dwukrotnie oszukano go przy werdyktach, kierując się układami jakie były powszechne w K-1 pod nadzorem organizacji FEG, która upadła w 2011 roku. W 2010 roku, Buakaw odszedł od K-1 i wystapił w konkurencyjnej Shoot Boxing, Cesara Takeshi. Zdobył pas mistrza w ośmioosobowej rywalizacji S-Cup, po jednej z najbardziej fascynujących gal w historii tzw. uderzanych formuł walki.
Niestety finansowo osobiście nie zyskał podczas kariery wiele. Niemal w całości pieniądze przywłaszczył sobie jego team Por. Pramuk, bo większość umów i rozliczeń była na tak zwane słowo. Taj wywalczył dla swojego gymu tylko za tytuły K-1 MAX, około ćwierć miliona dolarów, nie licząc wpływów sponsorskich i dodatkowych bonusów za dziesiątki walk. Mając blisko 30 lat i mieszkając w czteroosobowym pokoju w obozie Por Pramuk bez grosza przy duszy, powiedział stop i zerwał współpracę. Oczywiście nie sam a za namową nowych promotorów jak Krongsak czy nawet właścicieli Yokkao Boxing, którzy ufundowali mu nowy gym, pomimo jego niejasnej sytuacji kontraktowej czy umowy z firmą Singha. On sam zagroził zakończeniem kariery i wtedy na promotorów, media i tajskie władze padł blady strach.
Było nie było, żaden tajski sportowiec nie jest tak popularny a dowodem tego było 80 tysięcy ludzi na jednej z gal Thai Fight, gdzie występował Buakaw. Ostatecznie w mediację pomiędzy Por. Pramuk a Buakawem zaangażował się tajski minister sportu i spór rozwiązano polubownie. Od 2013 roku Buakaw jest już Bachamekiem i może pracować na własny rachunek i choć ma część wpływów oddawać do Por Pramuk, to pracuje za dwóch. Nie dość, że ma podpisany kontrakt na walki w Thai Fight do końca 2014 roku to sprytnymi manewrami próbuje ominąć zakaz występów w walkach Muay Thai i dał się wciągnąć w konkurencyjny projekt MAX Muay Thai, gdzie stoczył wspomniany pojedynek z Malikiem Watsonem, czym rozsierdził właścicieli Tahi Fight. Zapowiedzieli oni proces sądowy. Czas pokaże jak skuteczni będą.
Tymczasem Buakaw występował nie tylko w Tajlandii i Azji, ale wraz z innym legendarnym zawodnikiem Malaipetem Sasiprapa wystąpił na festiwalu Songkran 2013 Thai Town w Los Angeles w kwietniu a ostatnio w serii seminariów na temat sportu i biznesu w Japonii, gdzie jest mega gwiazdą z uwagi na jego dokonania w tym kraju. Właśnie na owych seminariach sale trzeszczały w szwach i to nie tylko w Japonii, ale wcześniej także we Włoszech na organizowanych przez Yokkao Boxing turach, gdzie było po kilkaset osób jednorazowo. Takiej skuteczności i popularności nie ma żaden dziś fighter, niezależnie czy w Muay Thai czy nawet w MMA.
Wspominamy o tym nie bez kozery, bo mając 31 lat na karku tajski fenomen, musi odrobić straty finansowe. Jego walki na pewno pozostawiły ślady na organizmie, eksploatowanym od 8-go roku życia. I choć ma fenomenalną motorykę, wydolność i technikę, to zdrowie nie jest z tzw. "gumy" i nic nie jest dane na wieczność. On sam miał już dzwonek alarmowy, gdy wyeksploatowany i będąc po zatruciu w lipcu 2008 dał się jeden jedyny raz w karierze znokautować, gorszemu o klasę Japończykowi Yoshihiro Sato. Wówczas eksperci zachodzili w głowę co się stało w tym pojedynku. Dziś Buakaw ma pięć lat więcej i wie że musi korzystać z okazji i jak widać po walce z Quentinem Chongiem, korzystać zaczyna w pełni i nie można mieć o to pretensji, bo jest nie tylko fenomenalnym fighterem jaki rodzi się raz na milion, ale także ikoną Sportów Walki a w Tajlandii, niemal Bogiem.