MMA Attack 3: podsumowanie gali!
- Kategoria: Wyniki Polska
- Opublikowano: niedziela, 28, kwiecień 2013
W sobotę 27-go kwietnia w hali Spodek w Katowicach, odbyła się gala MMA Attack 3, która była najważniejszym wydarzeniem tego weekendu na polskim rynku Mieszanych Sztuk Walki. Pomijając tak zwaną walkę wieczoru kulturysty Roberta Burneiki (2-0) i tancerza Dawida Ozdoby (0-1) była to dość udana impreza. Na pewno walka wieczoru w takim stylu musi zostać skreślona z programu organizacji, bo położyła się głębokim cieniem na gali, niezależnie od wyników oglądalności. Zasługuje też na odrębne potraktowanie i tak uczynimy, by nie psuć ogólnego wrażenia. Nie były one najgorsze, bowiem kilka tysięcy widzów na trybunach i miliony przed telewizorami mogło zobaczyć ciekawe walki.
Na wielkie uznanie zasługuje występ Damiana Grabowskiego (17-1), który z infekcją i z trudnościami aklimatyzacyjnymi walczył z cenionym na Wyspach Brytyjskich Stavrosem Economou (14-3-1). Wbrew twierdzeniom komentatorów, Polak miał nie mniejsze doświadczenie niż twardy i pochodzący z Cypru, Economou i dlatego przetrwał kryzysy jakie miał w tym pojedynku. Silny i bardzo ciężki Stavros od początku starał się zamęczać Polaka. Ten dał się sprowokować i szybko sprowadził do parteru angielskiego fightera. Potem siłował się z nim tracąc sporo sił a nawet raz znalazł się na plecach i długo musiał odpierać ataki. Damian jest dobry gdy walczy z góry i z dołu, więc poradził sobie obijając głową Economou. Opolanin, poza nielicznymi wyjątkami w stójce, gdy dał się zepchnąć do siatki uderzeniami kontrolował wydarzenia w oktagonie i nie dał rozwinąć się Anglikowi. Pojedynek był trudny dla Grabowskiego, ale Polak walczył instynktownie i nawet nie będąc w życiowej formie potrafił okiełznać trudnego rywala, który po werdykcie bił mu brawo co nie wymaga komentarza. Teraz Grabowskiego czeka przygoda z M-1 Global i nie mniej trudny przeciwnik jakim jest Tadas Rimkevicius z Litwy.
Bezsprzecznie gwiazdą wieczoru był pierwszy polski zawodnik w organizacji UFC Tomasz Drwal (20-4-1 MMA 2-0 MA). Krakowianin nie walczył od listopada 2011 roku, ale i tak w imponującym stylu pokonał Wesa Swofforda (8-3). Występujący pod przydomkiem "Gorilla" potwierdził, że jest nadal najlepszym polskim zawodnikiem wagi średniej i jedynie czeczeński wojownik Mamed Khalidov byłby dla niego równorzędnym rywalem. Drwal wiedział po co wychodzi do walki i pokazał to od pierwszych minut w klatce. Straszna maska przed walką w jakiej wychodził, nawiązywała do przydomku, ale prawdziwa twarz Drwala była dla Amerykanina jeszcze straszniejsza. Po seriach silnych uderzeń Amerykanin, został obezwładniony w parterze i skończony dźwignią na ramię, co pokazuje, że Tomek jest wszechstronnym fighterem na skalę Europy. Oczywiście klasa rywala plasowała go jako średniaka, ale Drwal udowodnił, że takich rywali "zjada na śniadanie". Było to późne śniadanie, ale strawne do oglądania. Mówiąc poważnie, do następnej walki warto by poszukać lepszego rywala, bo fani chcieliby dłużej pooglądać polskiego zawodnika w akcji.
Emocjonującą walkę pokazali Krzysztof Jotko (13-0) z Okniński Team i Serb Bojan Velickovic (8-2). Polak miał już drugi raz problemy z rywalem z bałkańskich szlaków i drugi raz kończył walkę na ostatnim tchu. Pierwsza i druga runda były domeną serbskiego zawodnika. Polak wyraźnie odstawał w stójce do Velickovica, który obił mu nogi i był lepszy boksersko. Jotko przestrzeliwał wyraźnie techniki i był obijany. W pierwszej rundzie walka o mało nie skończyła się poddaniem ekwilibrystyczną omoplatą, na szczęście gong na przerwę wyratował Jotkę. Dopiero w trzeciej rundzie zmęczony Serb dał się trafić a potem obalić i obić w parterze. O wyniku walki zadecydowała właśnie trzecia runda i szablon jaki stosują zawodnicy Mirosława Oknińskiego - powalenie i konsekwentne ciosy z góry. Velickovic zdołał się dźwignąć na koniec, ale był także bliski przegrania, bo nasz zawodnik zdominował go kompletnie w tej fazie walki. Jotko wygrał walkę charakterem i zdrowiem, ale to za mało, co było widoczne na tle takich klasowych fighterów jak Drwal. Brakowało szybkości, dokładności i płynnych akcji. Wystarczyło to na przeciętnego Serba, ale z trudniejszymi rywalami, może być niewystarczające.
Michał Fijałka (8-3-1) i Karol Celiński (10-4-1) pierwszy raz zremisowali ze sobą w karierze. W zasadzie walka była trudna do punktowania, bo obaj prezentowali inne walory. Nie była też czysta a od tej klasy fighterów można wymagać więcej. Celiński dominował w stójce obijając schowanego za gardą rywala a Fijałka pokazał dobre obalenia, dzięki którym sprowadził walkę do parteru w części pojedynku. Remis wydaje się sprawiedliwym werdyktem, bo żaden nie zasłużył na porażkę.
"Nokaut Wieczoru" to zasługa grapplera z Trójmiasta Oskara Piechoty (3-0), który wykorzystał zmęczenie chaotycznie atakującego Livio Victoriano (3-2) z Opola i posłał go na deski lewym sierpem. Do tego momentu Piechota i tak wygrywał na punkty walkę i nie było trudne do przewidzenia, że zwycięży w tej walce. Mimo małego bilansu zawodnik z Wybrzeża ma spore umiejętności i siłę, co było widoczne w tej walce. Victoriano wytrzymał do drugiej rundy i zasługuje na szacunek, bo zgodził się na walkę i próbował odwrócić jej losy, co niestety się nie udało.
W walce o prymat w Polsce w wadze koguciej Marcin Lasota (7-0) pokonał Tymoteusza Świątka (10-1) przez poddanie w trzecim starciu. Cieniem na tym pojedynku położyły się napomnienia jakie musiał sędzia Marc Goddard dać zawodnikowi z Łodzi za unikanie walki a także za niecenzuralny język Świątka w trakcie walki i trakcie przerw. Świątek ma dopiero 19 lat i to dobry czas by ten młody człowiek nauczył się powściągać język. Jeśli nie potrafi kontrolować swojego język to i nic dziwnego, że także techniki, która jest rozrzucona i narzuca ją temperament a nie dyscyplina. Na jego tle Lasota pokazał dyscyplinę i plan walki, co skończyło się duszeniem i pierwszą porażką w karierze nomen omen "Omena".
Otwierający główne walki Piotr Hallmann (13-1) dyscypliną i konsekwencją pokonał Fina Juhę-Pekka Vainikainena (20-7-1), punktując go i przenosząc walkę do parteru w stosownej chwili. Zawodnik z Gdyni tylko raz popełnił błąd i był przez chwilę w opałach, ale szybko skorygował go i rządził niepodzielnie w oktagonie. W korespondencyjnym pojedynku z mistrzem M-1 Global z Rosji Szamilem Zawurowem, który także wcześniej pokonał Vainikainena, "Płetwal" z Gdyni wypadł całkiem dobrze i MMA Attack, powinien powalczyć o takie zestawienie na 26 października w Ergo Arenie w Gdańsku, gdzie odbędzie się MMA Attack 4. Oczywiście taki pojedynek może zamykać kartę walk a nie ją otwierać i byłaby to gwarancja na dobre show dla widzów plus korzyści płynące ze startu miejscowego zawodnika.
Oczywiście jeszcze przez jakiś czas walki gali będą omawiane i analizowane. Podobnie będzie z pozostałymi elementami, które niestety wymagają korekty. Dotyczy to oprawy gali, promocji pojedynków czy choćby czytelnych informacji na stronie organizacji, które delikatnie mówiąc są słabo eksponowane. Od strony sportowej prawdziwe walki nie powinny zostać źle ocenione choć zabrakło w nich błysku (poza Drwalem). Polskie i europejskie MMA zaprezentowało w miarę solidny poziom i wygląda na to, że MMA Attack może mieć perspektywy w przyszłości.
Komplet wyników:
Walki eliminacyjne
77 kg: Damian Milewski pokonał Arkadiusza Żabę przez poddanie (dźwignia na ramię) w 1 rundzie (2:10 min)
61 kg: Agnieszka Niedźwiedź pokonała Klaudię Apenit przez TKO (uderzenia) w 2 rundzie (4:03 min)
66 kg: Bartłomiej Kurczewski pokonał Damiana Pronobisa przez poddanie (dźwignia na stopę) w 1 rundzie (4:00 min)
Główna karta
70 kg: Piotr Hallmann (Polska) pokonał Juhę-Pekka Vainikainena (Finlandia) przez decyzję 3-0
61 kg: Marcin Lasota (Polska) pokonał Tymoteusza Świątka (Polska) przez poddanie (duszenie zza pleców) w 3 rundzie (2:50 min)
84 kg: Oskar Piechota (Polska) pokonał Livio Victoriano (Polska) przez KO (lewy sierp) w 2 rundzie (1:50 min)
93 kg: Karol Celiński (Polska) vs. Michał Fijałka (Polska) - Remis
84 kg: Krzysztof Jotko (Polska) pokonał Bojana Velickovica (Serbia) przez decyzję 3-0
84 kg: Tomasz Drwal (Polska) pokonał Wesa Swofforda (USA) przez poddanie(dźwignia na ramię) w 1 rundzie (3:03 min)
+93 kg: Damian Grabowski (Polska) pokonał Stavrosa Economou (Anglia) przez decyzję 3-0
Walka wieczoru
Open: Robert Burneika (Litwa/USA) pokonał Dawida Ozdobę (Polska) przez dyskwalifikację w 3 rundzie
Na wielkie uznanie zasługuje występ Damiana Grabowskiego (17-1), który z infekcją i z trudnościami aklimatyzacyjnymi walczył z cenionym na Wyspach Brytyjskich Stavrosem Economou (14-3-1). Wbrew twierdzeniom komentatorów, Polak miał nie mniejsze doświadczenie niż twardy i pochodzący z Cypru, Economou i dlatego przetrwał kryzysy jakie miał w tym pojedynku. Silny i bardzo ciężki Stavros od początku starał się zamęczać Polaka. Ten dał się sprowokować i szybko sprowadził do parteru angielskiego fightera. Potem siłował się z nim tracąc sporo sił a nawet raz znalazł się na plecach i długo musiał odpierać ataki. Damian jest dobry gdy walczy z góry i z dołu, więc poradził sobie obijając głową Economou. Opolanin, poza nielicznymi wyjątkami w stójce, gdy dał się zepchnąć do siatki uderzeniami kontrolował wydarzenia w oktagonie i nie dał rozwinąć się Anglikowi. Pojedynek był trudny dla Grabowskiego, ale Polak walczył instynktownie i nawet nie będąc w życiowej formie potrafił okiełznać trudnego rywala, który po werdykcie bił mu brawo co nie wymaga komentarza. Teraz Grabowskiego czeka przygoda z M-1 Global i nie mniej trudny przeciwnik jakim jest Tadas Rimkevicius z Litwy.
Bezsprzecznie gwiazdą wieczoru był pierwszy polski zawodnik w organizacji UFC Tomasz Drwal (20-4-1 MMA 2-0 MA). Krakowianin nie walczył od listopada 2011 roku, ale i tak w imponującym stylu pokonał Wesa Swofforda (8-3). Występujący pod przydomkiem "Gorilla" potwierdził, że jest nadal najlepszym polskim zawodnikiem wagi średniej i jedynie czeczeński wojownik Mamed Khalidov byłby dla niego równorzędnym rywalem. Drwal wiedział po co wychodzi do walki i pokazał to od pierwszych minut w klatce. Straszna maska przed walką w jakiej wychodził, nawiązywała do przydomku, ale prawdziwa twarz Drwala była dla Amerykanina jeszcze straszniejsza. Po seriach silnych uderzeń Amerykanin, został obezwładniony w parterze i skończony dźwignią na ramię, co pokazuje, że Tomek jest wszechstronnym fighterem na skalę Europy. Oczywiście klasa rywala plasowała go jako średniaka, ale Drwal udowodnił, że takich rywali "zjada na śniadanie". Było to późne śniadanie, ale strawne do oglądania. Mówiąc poważnie, do następnej walki warto by poszukać lepszego rywala, bo fani chcieliby dłużej pooglądać polskiego zawodnika w akcji.
Emocjonującą walkę pokazali Krzysztof Jotko (13-0) z Okniński Team i Serb Bojan Velickovic (8-2). Polak miał już drugi raz problemy z rywalem z bałkańskich szlaków i drugi raz kończył walkę na ostatnim tchu. Pierwsza i druga runda były domeną serbskiego zawodnika. Polak wyraźnie odstawał w stójce do Velickovica, który obił mu nogi i był lepszy boksersko. Jotko przestrzeliwał wyraźnie techniki i był obijany. W pierwszej rundzie walka o mało nie skończyła się poddaniem ekwilibrystyczną omoplatą, na szczęście gong na przerwę wyratował Jotkę. Dopiero w trzeciej rundzie zmęczony Serb dał się trafić a potem obalić i obić w parterze. O wyniku walki zadecydowała właśnie trzecia runda i szablon jaki stosują zawodnicy Mirosława Oknińskiego - powalenie i konsekwentne ciosy z góry. Velickovic zdołał się dźwignąć na koniec, ale był także bliski przegrania, bo nasz zawodnik zdominował go kompletnie w tej fazie walki. Jotko wygrał walkę charakterem i zdrowiem, ale to za mało, co było widoczne na tle takich klasowych fighterów jak Drwal. Brakowało szybkości, dokładności i płynnych akcji. Wystarczyło to na przeciętnego Serba, ale z trudniejszymi rywalami, może być niewystarczające.
Michał Fijałka (8-3-1) i Karol Celiński (10-4-1) pierwszy raz zremisowali ze sobą w karierze. W zasadzie walka była trudna do punktowania, bo obaj prezentowali inne walory. Nie była też czysta a od tej klasy fighterów można wymagać więcej. Celiński dominował w stójce obijając schowanego za gardą rywala a Fijałka pokazał dobre obalenia, dzięki którym sprowadził walkę do parteru w części pojedynku. Remis wydaje się sprawiedliwym werdyktem, bo żaden nie zasłużył na porażkę.
"Nokaut Wieczoru" to zasługa grapplera z Trójmiasta Oskara Piechoty (3-0), który wykorzystał zmęczenie chaotycznie atakującego Livio Victoriano (3-2) z Opola i posłał go na deski lewym sierpem. Do tego momentu Piechota i tak wygrywał na punkty walkę i nie było trudne do przewidzenia, że zwycięży w tej walce. Mimo małego bilansu zawodnik z Wybrzeża ma spore umiejętności i siłę, co było widoczne w tej walce. Victoriano wytrzymał do drugiej rundy i zasługuje na szacunek, bo zgodził się na walkę i próbował odwrócić jej losy, co niestety się nie udało.
W walce o prymat w Polsce w wadze koguciej Marcin Lasota (7-0) pokonał Tymoteusza Świątka (10-1) przez poddanie w trzecim starciu. Cieniem na tym pojedynku położyły się napomnienia jakie musiał sędzia Marc Goddard dać zawodnikowi z Łodzi za unikanie walki a także za niecenzuralny język Świątka w trakcie walki i trakcie przerw. Świątek ma dopiero 19 lat i to dobry czas by ten młody człowiek nauczył się powściągać język. Jeśli nie potrafi kontrolować swojego język to i nic dziwnego, że także techniki, która jest rozrzucona i narzuca ją temperament a nie dyscyplina. Na jego tle Lasota pokazał dyscyplinę i plan walki, co skończyło się duszeniem i pierwszą porażką w karierze nomen omen "Omena".
Otwierający główne walki Piotr Hallmann (13-1) dyscypliną i konsekwencją pokonał Fina Juhę-Pekka Vainikainena (20-7-1), punktując go i przenosząc walkę do parteru w stosownej chwili. Zawodnik z Gdyni tylko raz popełnił błąd i był przez chwilę w opałach, ale szybko skorygował go i rządził niepodzielnie w oktagonie. W korespondencyjnym pojedynku z mistrzem M-1 Global z Rosji Szamilem Zawurowem, który także wcześniej pokonał Vainikainena, "Płetwal" z Gdyni wypadł całkiem dobrze i MMA Attack, powinien powalczyć o takie zestawienie na 26 października w Ergo Arenie w Gdańsku, gdzie odbędzie się MMA Attack 4. Oczywiście taki pojedynek może zamykać kartę walk a nie ją otwierać i byłaby to gwarancja na dobre show dla widzów plus korzyści płynące ze startu miejscowego zawodnika.
Oczywiście jeszcze przez jakiś czas walki gali będą omawiane i analizowane. Podobnie będzie z pozostałymi elementami, które niestety wymagają korekty. Dotyczy to oprawy gali, promocji pojedynków czy choćby czytelnych informacji na stronie organizacji, które delikatnie mówiąc są słabo eksponowane. Od strony sportowej prawdziwe walki nie powinny zostać źle ocenione choć zabrakło w nich błysku (poza Drwalem). Polskie i europejskie MMA zaprezentowało w miarę solidny poziom i wygląda na to, że MMA Attack może mieć perspektywy w przyszłości.
Komplet wyników:
Walki eliminacyjne
77 kg: Damian Milewski pokonał Arkadiusza Żabę przez poddanie (dźwignia na ramię) w 1 rundzie (2:10 min)
61 kg: Agnieszka Niedźwiedź pokonała Klaudię Apenit przez TKO (uderzenia) w 2 rundzie (4:03 min)
66 kg: Bartłomiej Kurczewski pokonał Damiana Pronobisa przez poddanie (dźwignia na stopę) w 1 rundzie (4:00 min)
Główna karta
70 kg: Piotr Hallmann (Polska) pokonał Juhę-Pekka Vainikainena (Finlandia) przez decyzję 3-0
61 kg: Marcin Lasota (Polska) pokonał Tymoteusza Świątka (Polska) przez poddanie (duszenie zza pleców) w 3 rundzie (2:50 min)
84 kg: Oskar Piechota (Polska) pokonał Livio Victoriano (Polska) przez KO (lewy sierp) w 2 rundzie (1:50 min)
93 kg: Karol Celiński (Polska) vs. Michał Fijałka (Polska) - Remis
84 kg: Krzysztof Jotko (Polska) pokonał Bojana Velickovica (Serbia) przez decyzję 3-0
84 kg: Tomasz Drwal (Polska) pokonał Wesa Swofforda (USA) przez poddanie(dźwignia na ramię) w 1 rundzie (3:03 min)
+93 kg: Damian Grabowski (Polska) pokonał Stavrosa Economou (Anglia) przez decyzję 3-0
Walka wieczoru
Open: Robert Burneika (Litwa/USA) pokonał Dawida Ozdobę (Polska) przez dyskwalifikację w 3 rundzie