Niespodziewane zakończenie rewanżu 100-lecia Rico Verhoeven vs Badr Hari! Video
- Kategoria: Newsy
- Opublikowano: niedziela, 22, grudzień 2019
To miał być najważniejszy i najbardziej ekscytujący pojedynek kicboxerski w ostatnich latach i takim był. W sobotę 21-go grudnia świat Kickboxingu wstrzymał oddech przy pojedynku mistrza wagi ciężkiej Rico "The King of Kickboxing" Verhoevena (56-10, 17 KO) i holendersko-marokańskiej gwiazdy K-1 Badra Hari (106-14,92 KO) na gali Glory: Collision 2 w Arnhem w Holandii.
Tego scenariusza nie wymyśliłby ani Alfred Hitchcock, ani Quentin Tarantino do spółki. Po równo 3 latach od przerwanej przez kontuzję walki na pierwszej gali Glory: Collision w Oberhausen, gdy zwycięzcą ogłoszono Rico Verhoevena, znów udało się doprowadzić do pojedynku i ponownie walka zakończyła się kontuzją Hariego a zwycięzcą ogłoszono "Króla Kickboxingu".
Zanim jednak do tego doszło, 30 tysięcy fanów w hali Gelredome na stadionie piłkarskim w Arnhem w Holandii, zobaczyło jak Rico Verhoeven, dwukrotnie zalicza deski w pierwszej i trzeciej rundzie. Badr Hari już w pierwszy starciu przyparty do muru, wystrzelił prawym sierpem i trafił czysto. Popełnił jednak błąd wynikający z nawyku, bo Verhoeven przysiadł, ale zanim sędzia wtrącił się w pojedynek, poderwał się i chciał dalej walczyć. Chwiał się na nogach, ale sędzia zareagował bardziej na cofnięcie się "Golden Boya" do narożnika i przerwał walkę. Zaczął liczyć Holendra i ten jakimś cudem zdołał się pozbierać.
Na tyle, że zdołał wygrać drugą rundę zadając sporo podbródkowych Marokańczykowi. Powrócił by w trzecim starciu stojąc plecami do lin zainkasować kopnięcie na głowę i tym razem padł na dobre na deski. Poderwał się i zaczął "walczyć o życie". Hari chciał go efektownie skończyć i zakręcił obrotówkę, przy której się wywrócił i kibice zobaczyli klęczącego Marokańczyka. Nie wstawał chwilę i jasne było, że coś się stało! I to w takim momencie! Wszycy byli w szoku, a Hari klął: "fuck, fuck, fuck" i to niezależnie od tego kto podchodził do niego. W tym i sklął Verhoevena, w momencie gdy przykładano mu lód na nogę. Ostatecznie Hariego wywieziono z ringu, a niezadowolonego Rico ogłoszono zwycięzcą.
On sam w mediach społecznościowych wyraził niezadowolenie ze swojej postawy i takiego zwycięstwa. Trudno się temu dziwić, bo cóż to za mistrz, który dwukrotnie jest liczony i wygrywa przez kontuzję. Rico rycersko już zapowiedział, iż chce trzeciego starcia i być może do niego dojdzie, ale najpierw leczenie, potem negocjacje i na końcu znów być może kontuzja. Nie ma w tym krzty przesady, bo widać gołym okiem, że Hari się "rozpada" przy takich przeciążeniach. Inna sprawa, że bomby które przyjął, kiedys posłałyby go na deski, ale zbawienny wpływ sterydów i hormonu wzrostu, już od wielu lat wzmocnił jego odporność. Nie ma tu przesady, bo sama Glory Kickboxing doprowadziła do tego, iż na terenie Holandii zrezygnowano z kontroli po wpadkach czołowych zawodników, w tym i Hariego. Takie są realia i kulisy tego sportu. Tak czy tak otrzymaliśmy świetną walkę zbudowanych jak gladiatorzy kickboxerów, która zakończyła się...zgodnie z przewidywaniami wielu.
Tego scenariusza nie wymyśliłby ani Alfred Hitchcock, ani Quentin Tarantino do spółki. Po równo 3 latach od przerwanej przez kontuzję walki na pierwszej gali Glory: Collision w Oberhausen, gdy zwycięzcą ogłoszono Rico Verhoevena, znów udało się doprowadzić do pojedynku i ponownie walka zakończyła się kontuzją Hariego a zwycięzcą ogłoszono "Króla Kickboxingu".
Zanim jednak do tego doszło, 30 tysięcy fanów w hali Gelredome na stadionie piłkarskim w Arnhem w Holandii, zobaczyło jak Rico Verhoeven, dwukrotnie zalicza deski w pierwszej i trzeciej rundzie. Badr Hari już w pierwszy starciu przyparty do muru, wystrzelił prawym sierpem i trafił czysto. Popełnił jednak błąd wynikający z nawyku, bo Verhoeven przysiadł, ale zanim sędzia wtrącił się w pojedynek, poderwał się i chciał dalej walczyć. Chwiał się na nogach, ale sędzia zareagował bardziej na cofnięcie się "Golden Boya" do narożnika i przerwał walkę. Zaczął liczyć Holendra i ten jakimś cudem zdołał się pozbierać.
Na tyle, że zdołał wygrać drugą rundę zadając sporo podbródkowych Marokańczykowi. Powrócił by w trzecim starciu stojąc plecami do lin zainkasować kopnięcie na głowę i tym razem padł na dobre na deski. Poderwał się i zaczął "walczyć o życie". Hari chciał go efektownie skończyć i zakręcił obrotówkę, przy której się wywrócił i kibice zobaczyli klęczącego Marokańczyka. Nie wstawał chwilę i jasne było, że coś się stało! I to w takim momencie! Wszycy byli w szoku, a Hari klął: "fuck, fuck, fuck" i to niezależnie od tego kto podchodził do niego. W tym i sklął Verhoevena, w momencie gdy przykładano mu lód na nogę. Ostatecznie Hariego wywieziono z ringu, a niezadowolonego Rico ogłoszono zwycięzcą.
On sam w mediach społecznościowych wyraził niezadowolenie ze swojej postawy i takiego zwycięstwa. Trudno się temu dziwić, bo cóż to za mistrz, który dwukrotnie jest liczony i wygrywa przez kontuzję. Rico rycersko już zapowiedział, iż chce trzeciego starcia i być może do niego dojdzie, ale najpierw leczenie, potem negocjacje i na końcu znów być może kontuzja. Nie ma w tym krzty przesady, bo widać gołym okiem, że Hari się "rozpada" przy takich przeciążeniach. Inna sprawa, że bomby które przyjął, kiedys posłałyby go na deski, ale zbawienny wpływ sterydów i hormonu wzrostu, już od wielu lat wzmocnił jego odporność. Nie ma tu przesady, bo sama Glory Kickboxing doprowadziła do tego, iż na terenie Holandii zrezygnowano z kontroli po wpadkach czołowych zawodników, w tym i Hariego. Takie są realia i kulisy tego sportu. Tak czy tak otrzymaliśmy świetną walkę zbudowanych jak gladiatorzy kickboxerów, która zakończyła się...zgodnie z przewidywaniami wielu.