UFC 223: Joanna Jędrzejczyk ponownie pokonana przez Rose Namajunas
- Kategoria: Newsy
- Opublikowano: niedziela, 08, kwiecień 2018
Niestety nie udało się polskiej byłej mistrzyni UFC w wadze słomkowej Joannie Jędrzejczyk (14-2 MMA, 7-2 UFC) odzyskać tytułu w rewanżowej walce z Amerykanką litewskiego pochodzenia Rose Namajunas (8-3 MMA, 6-2 UFC). Polka podczas sobotniej gali UFC 223 w hali Barcklays Arena na nowojorskim Brooklinie uległa na punkty po pięciorundowej batalii. Sędziowie byli jednomyślni punktując wysoko dla Amerykanki: 49-46, 49-46 i 49-46.
Walka, która miała być bojem o wszystko dla naszej zawodniczki Polka zaczęła bardzo nerwowo. Owszem szybko rzucała ciosy i szybko się poruszała, ale niestety w dużej mierze nerwowo i niecelnie. Pomiędzy w większości beproduktywne akcje Joanny bardzo dobrze wbijała się Rose z bokserrskimi ciosami i "kradła" rundę po rundzie na kartach punktowych.
Joanna nie zaryzykowała totalnej wymiany ciosów by przekonać do siebie sędziów, bo trudno było przypuszczać by spróbowała obalenia. O to można mieć pretensje a dodatkowo kiedy Namajunas rozpoczynała bić silne ciosy - cofała się panicznie. Kręcenie głową po przyjęciu ciosów nie budowało wiary w panowanie w oktagonie. Podobnie jak aktorskie zachowanie po zakończeniu rund, gdy próbowała wymuszać wrażenie, że wygrała dane starcie.
Jedynie czwartą rundę dzięki niskim kopnięciom można by ocenić jako zwycięską. W piątym na koniec dała się obalić, co pokazało, że nawet przy prowadzeniu na punkty to Rose skłonna jest do ryzyka a Polka nie. Szumne deklaracje o rozwoju parteru w ATT, można włożyć między bajki. Twarz Polki była jak tarcza po pojedynku co pokazuje, kto w trafiał w tej walce a kto robił wrażenie. Warsztatowo JJ poprawiła...opaleniznę na Florydzie, ale na pewno nie technikę czy skuteczność. Przełożyło się to na wyarzenia w oktagonie i niestety werdykt był prawidłowy. Po tej walce wiadać ewidentnie jak poziom kategorii słomkowej poszedł w górę i same Muaythai już nie wystarczy na wygrywanie. By pokonać mistrza trzeba go znokautować lub wygrać zdecydowanie. Niestety tego zabrakło i tak...and still... to Rose Namajunas jest mistrzynią.
Walka, która miała być bojem o wszystko dla naszej zawodniczki Polka zaczęła bardzo nerwowo. Owszem szybko rzucała ciosy i szybko się poruszała, ale niestety w dużej mierze nerwowo i niecelnie. Pomiędzy w większości beproduktywne akcje Joanny bardzo dobrze wbijała się Rose z bokserrskimi ciosami i "kradła" rundę po rundzie na kartach punktowych.
Joanna nie zaryzykowała totalnej wymiany ciosów by przekonać do siebie sędziów, bo trudno było przypuszczać by spróbowała obalenia. O to można mieć pretensje a dodatkowo kiedy Namajunas rozpoczynała bić silne ciosy - cofała się panicznie. Kręcenie głową po przyjęciu ciosów nie budowało wiary w panowanie w oktagonie. Podobnie jak aktorskie zachowanie po zakończeniu rund, gdy próbowała wymuszać wrażenie, że wygrała dane starcie.
Jedynie czwartą rundę dzięki niskim kopnięciom można by ocenić jako zwycięską. W piątym na koniec dała się obalić, co pokazało, że nawet przy prowadzeniu na punkty to Rose skłonna jest do ryzyka a Polka nie. Szumne deklaracje o rozwoju parteru w ATT, można włożyć między bajki. Twarz Polki była jak tarcza po pojedynku co pokazuje, kto w trafiał w tej walce a kto robił wrażenie. Warsztatowo JJ poprawiła...opaleniznę na Florydzie, ale na pewno nie technikę czy skuteczność. Przełożyło się to na wyarzenia w oktagonie i niestety werdykt był prawidłowy. Po tej walce wiadać ewidentnie jak poziom kategorii słomkowej poszedł w górę i same Muaythai już nie wystarczy na wygrywanie. By pokonać mistrza trzeba go znokautować lub wygrać zdecydowanie. Niestety tego zabrakło i tak...and still... to Rose Namajunas jest mistrzynią.