Chiński komandos pokonuje Giganta czyli Zhou Zhi Peng wygrywa z Hong-Man Choi! Video
- Kategoria: Newsy
- Opublikowano: czwartek, 10, listopad 2016
Niesamowicie wyglądał kickboxerski pojedynek chińskiego zawodnika Zhou Zhi Penga z monstrualnym Hong-Man Choi jaki odbył się podczas gali Silk Road Hero Kickboxing w Chinach w dniu 6-go listopada. Było to prawdziwe starcie Dawida z Goliatem, bowiem mierzący zaledwie 176 cm i ważący 70 kg Peng stanął naprzecie ważącego 160 kg Choi'a mającego aż 218 cm wzrostu i 224 cm zasięgu ramin!
Pojedynek został rozstrzygnięty na punkty a wygrał go będący komandosem i szkoleniowcem walki wręcz chińskich sił zbrojnych Zhou Zhi Peng, który skutecznie okopał nogi niemrawo poruszającego się olbrzyma. Chińczyk był bardzo sprytny i nie dał się trafić koreańskiemu gigantowi, który powrócił na ring walk K-1 po 8 latach przerwy, kiedy to przegrał dwa pojedynki z Badrem Hari i Rayem Sefo.
Uczciwie przyznać trzeba, że takiego widoku brakowało a urodzony 30 października 1980 w Jeju w Korei Południowej, gigant świetnie wypełniał lukę z zapotrzebowaniem na walki "dziwadeł" prezentując czasami "coś tam, coś tam..". Dawało to świetny efekt zmęczenia lub pobudzenia jaki odczuwali widzowie identyfikujący się z jego ofiarą lub...też ofiarą (losu) jaką pozostaje wielki i nieporadny Koreańczyk. By nie pozostać w kpiącym tonie warto podkreślić, że ma całkiem niezły bilans 12 zwycięstw i 7 porażek. Niektóre budziły oczywiście kontrowersje jak ta z Semmy Schiltem w 2006 roku, ale z kolei broni go słuszna wygrana z Kaoklai Kennorsinghiem, gwiazdą K-1. Walczy także w MMA, ale tu jest trudniej i od 2009 roku dwa razy wygrał i dwa razy przegrał.
Z kolei 32-letni Peng nie jest przypadkowym zwycięzcą, bowiem chiński żołnierz jednostek specjalnych od 2003 roku, miał już na koncie takie sukcesy jak zwycięstwo nad pierwszym mistrzem K-1 MAX Albertem Krausem z Holandii, znanym Jordanem Tai czy choćby pojedynek z samym Buakawem Banchamek, co już samo w sobie jest sukcesem. Teraz wygrana nad Hongiem winduje go na niebotyczną wysokość popularności i być może nawet większą niż słynny Yi Long zwany "Shaolin Monk", który zasłynął pojedynkami z Buakawem o czym pisaliśmy już. Chiny to kraj wielkich możliwości, wielkich szans i wielkich karier. Świadkami jednej z nich właśnie jesteśmy.
Pojedynek został rozstrzygnięty na punkty a wygrał go będący komandosem i szkoleniowcem walki wręcz chińskich sił zbrojnych Zhou Zhi Peng, który skutecznie okopał nogi niemrawo poruszającego się olbrzyma. Chińczyk był bardzo sprytny i nie dał się trafić koreańskiemu gigantowi, który powrócił na ring walk K-1 po 8 latach przerwy, kiedy to przegrał dwa pojedynki z Badrem Hari i Rayem Sefo.
Uczciwie przyznać trzeba, że takiego widoku brakowało a urodzony 30 października 1980 w Jeju w Korei Południowej, gigant świetnie wypełniał lukę z zapotrzebowaniem na walki "dziwadeł" prezentując czasami "coś tam, coś tam..". Dawało to świetny efekt zmęczenia lub pobudzenia jaki odczuwali widzowie identyfikujący się z jego ofiarą lub...też ofiarą (losu) jaką pozostaje wielki i nieporadny Koreańczyk. By nie pozostać w kpiącym tonie warto podkreślić, że ma całkiem niezły bilans 12 zwycięstw i 7 porażek. Niektóre budziły oczywiście kontrowersje jak ta z Semmy Schiltem w 2006 roku, ale z kolei broni go słuszna wygrana z Kaoklai Kennorsinghiem, gwiazdą K-1. Walczy także w MMA, ale tu jest trudniej i od 2009 roku dwa razy wygrał i dwa razy przegrał.
Z kolei 32-letni Peng nie jest przypadkowym zwycięzcą, bowiem chiński żołnierz jednostek specjalnych od 2003 roku, miał już na koncie takie sukcesy jak zwycięstwo nad pierwszym mistrzem K-1 MAX Albertem Krausem z Holandii, znanym Jordanem Tai czy choćby pojedynek z samym Buakawem Banchamek, co już samo w sobie jest sukcesem. Teraz wygrana nad Hongiem winduje go na niebotyczną wysokość popularności i być może nawet większą niż słynny Yi Long zwany "Shaolin Monk", który zasłynął pojedynkami z Buakawem o czym pisaliśmy już. Chiny to kraj wielkich możliwości, wielkich szans i wielkich karier. Świadkami jednej z nich właśnie jesteśmy.