27-letni polski zawodnik MMA Salim Touahri (10-1) w efektownym stylu wygrał swoją 10 walkę w karierze, nokautując w pierwszej rundzie reprezentującego Rosję zwycięzcą Pucharu Rosji i Świata w Bojowym Sambo Bayzeta Khatkhokhu (5-2) podczas gali Tech Krep FC Prime 4, która odbywała się w Krasnodarze w Rosji w sobotę 29-go października.

Były spore obawy o tę walkę, czy dojdzie do skutku, albowiem pierwotnie z Polakiem miał walczyć Ukrainiec Yaroslav Amosov, który jest trzykrotnym mistrzem świata w Sambo, ale doznał kontuzji i na pięć dni przed galą zamieniono rywala. Amosov był zresztą obecny i przed walką wystąpił na ringu przepraszając kibiców i obiecując walkę ze zwycięzcą walki Touahri - Khatkhokhu.

Reprezentujący Grappling Kraków zawodnik nie najlepiej zaczął ten pojedynek, bowiem dał się szybko sprowadzić i pozwolił przejąć inicjatywę czerkieskiemu zawodnikowi z Adygejska skąd pochodzi Khatkhokhu. Po trzech minutach sędzia podniósł jednak walkę do góry, bo rywal nie był zbyt aktywny a Touahri bronił się dobrze z dołu wykluczając akcje rywala. Po kilku przymiarkach krążący wokół Salima, Khatkhokhu próbował zaatakować i w tym momencie nadział się na krótki lewy sierp, który dosłownie ściął go z nóg i pozbawił przytomności.

Sędzia natychmiast przerwał ten pojedynek a Touahri i trener Łukasz Chlewicki mogli cieszyć się ze zwycięstwa nieco zaszokowani tak łatwą wygraną. Również rosyjscy komentatorzy nie mogli uwierzyć w to co się stało, zadając sobie pytanie czy przypadkiem nie był to tzw. lucky punch? Do końca nie byli pewni i wspaniałomyślnie postanowili nie umniejszać zwycięstwa Polaka. Paradoksem jest fakt, iż bardzo podobną porażkę w swojej karierze przeżył Salim Touahri, gdy ciosem w szczękę trafił go Paweł Żelazowski na gali PLMMA 22. Jak widać Touahri ma twardą psychikę i potrafił się pozbierać po tamtej lekcji. Systematycznie też robi postępy, bowiem była to czwarta wygrana przez KO zawodnika specjalizującego się w parterze i druga z rzędu przez KO po zwycięstwie na XCage 9 nad Mattem Inmanem.