Bonusy, widownia i wyniki sprzedaży biletów na UFC 200
- Kategoria: Newsy
- Opublikowano: niedziela, 10, lipiec 2016
Jubileuszowy event UFC 200, przeprowadzony 9 lipca 2016 roku w nowowybudowanej hali T-Mobile Arena w Las Vegas, przyniósł dla największej organizacji MMA znakomite rezultaty pod względem finansowym. Jeśli chodzi o wszystkie gale UFC, jakie były przeprowadzone na terenie światowej stolicy hazardu, ta konkretna pobiła wszelkie dotychczasowe rekordy.
Zmagania fighterów z wysokości trybun obserwowało dokładnie 18 202 ludzi, którzy za bilety zapłacili 10,7 mln dolarów. Są to robiące duże wrażenie liczby. Na pewno dla publiczności miało ogromne znaczenie to, iż była to wyjątkowa, dwusetna gala Ultimate Fighting Championship, w wyśmienitej obsadzie zawodniczej i to w świeżo oddanej do użytku, nowoczesnej hali.
Skoro mowa o głównych bohaterach tego widowiska, włodarze UFC zaraz po jego zakończeniu przyznali bonusy pieniężne dla tych, którzy swoją postawą zasłużyli na wyróżnienie. Tym razem nie zdecydowano się nagradzać żadnej walki mianem ''Fight of the Night'', tak więc dodatkowe 50 000 dolarów trafiło wyłącznie do zwycięskich tamtego wieczora fighterów z tytułu ''Performance of the Night''. A była ich dokładnie czwórka.
Nie mogła dziwić nagroda dla Amandy Nunes (13-4 MMA, 6-1 UFC), a więc nowej mistrzyni w kategorii koguciej. Brazylijka niczym walec przejechała się po Mieshy Tate (18-6 MMA, 5-3 UFC) i już w pierwszej rundzie mogła świętować największy sukces w swojej karierze. Potężnie naruszyła rywalkę w stójce, a gdy osłabiona i zakrwawiona Tate powędrowała na deski, Nunes dobiła ją skutecznym duszeniem zza pleców. Ten pokaz wszechstronności zasługiwał na dodatkowy zastrzyk gotówki dla ''Lwicy''.
Kolejnym wyróżnionym został były mistrz wagi ciężkiej, Cain Velasquez (14-2 MMA, 12-2 UFC). W starciu z Travisem Browne'em (18-4-1 MMA, 9-4-1 UFC) przypomniał o sobie jako fighterze, potrafiącym zdominować każdego oponenta. Nic sobie nie robił z wyraźnej przewagi wzrostu i zasięgu Browne'a, bo jego uderzenia, a nawet kopnięcia obrotowe i kolana, wchodziły jak nóż w masło. Dobrą pracę w stójce wykończył na ziemi serią uderzeń. Teraz marzy o odzyskaniu tytułu mistrzowskiego.
W pierwszych rundach swoje walki rozstrzygali także dwaj pozostali zawodnicy z dodatkowymi 50 tysiącami na koncie: Joe Lauzon (26-11 MMA, 13-8 UFC) i Gegard Mousasi (39-6-2 MMA, 6-3 UFC). Ten pierwszy w dokładnie 86 sekund zastopował Diego Sancheza (26-9 MMA, 15-9 UFC) lawiną uderzeń. Lauzon dzięki temu zrównał się z Nate'em Diazem pod względem największej ilości bonusów od UFC, obaj mają ich po czternaście.
Mousasi natomiast z zimną krwią wykorzystał to, iż jego oponent, Thiago Santos (13-4 MMA, 5-3 UFC) wstawał do stójki i dokładnie w tym momencie wysłał go na podłoże oktagonu pojedynczym ciosem.
Zmagania fighterów z wysokości trybun obserwowało dokładnie 18 202 ludzi, którzy za bilety zapłacili 10,7 mln dolarów. Są to robiące duże wrażenie liczby. Na pewno dla publiczności miało ogromne znaczenie to, iż była to wyjątkowa, dwusetna gala Ultimate Fighting Championship, w wyśmienitej obsadzie zawodniczej i to w świeżo oddanej do użytku, nowoczesnej hali.
Skoro mowa o głównych bohaterach tego widowiska, włodarze UFC zaraz po jego zakończeniu przyznali bonusy pieniężne dla tych, którzy swoją postawą zasłużyli na wyróżnienie. Tym razem nie zdecydowano się nagradzać żadnej walki mianem ''Fight of the Night'', tak więc dodatkowe 50 000 dolarów trafiło wyłącznie do zwycięskich tamtego wieczora fighterów z tytułu ''Performance of the Night''. A była ich dokładnie czwórka.
Nie mogła dziwić nagroda dla Amandy Nunes (13-4 MMA, 6-1 UFC), a więc nowej mistrzyni w kategorii koguciej. Brazylijka niczym walec przejechała się po Mieshy Tate (18-6 MMA, 5-3 UFC) i już w pierwszej rundzie mogła świętować największy sukces w swojej karierze. Potężnie naruszyła rywalkę w stójce, a gdy osłabiona i zakrwawiona Tate powędrowała na deski, Nunes dobiła ją skutecznym duszeniem zza pleców. Ten pokaz wszechstronności zasługiwał na dodatkowy zastrzyk gotówki dla ''Lwicy''.
Kolejnym wyróżnionym został były mistrz wagi ciężkiej, Cain Velasquez (14-2 MMA, 12-2 UFC). W starciu z Travisem Browne'em (18-4-1 MMA, 9-4-1 UFC) przypomniał o sobie jako fighterze, potrafiącym zdominować każdego oponenta. Nic sobie nie robił z wyraźnej przewagi wzrostu i zasięgu Browne'a, bo jego uderzenia, a nawet kopnięcia obrotowe i kolana, wchodziły jak nóż w masło. Dobrą pracę w stójce wykończył na ziemi serią uderzeń. Teraz marzy o odzyskaniu tytułu mistrzowskiego.
W pierwszych rundach swoje walki rozstrzygali także dwaj pozostali zawodnicy z dodatkowymi 50 tysiącami na koncie: Joe Lauzon (26-11 MMA, 13-8 UFC) i Gegard Mousasi (39-6-2 MMA, 6-3 UFC). Ten pierwszy w dokładnie 86 sekund zastopował Diego Sancheza (26-9 MMA, 15-9 UFC) lawiną uderzeń. Lauzon dzięki temu zrównał się z Nate'em Diazem pod względem największej ilości bonusów od UFC, obaj mają ich po czternaście.
Mousasi natomiast z zimną krwią wykorzystał to, iż jego oponent, Thiago Santos (13-4 MMA, 5-3 UFC) wstawał do stójki i dokładnie w tym momencie wysłał go na podłoże oktagonu pojedynczym ciosem.