Dawid Kasperski o walce na Słowacji, występie Adama Gielaty i pobycie w Holandii - wywiad!
- Kategoria: Wywiady
- Opublikowano: poniedziałek, 24, kwiecień 2017
Podczas sobotniej gali Envio Fight Night'17 mieliśmy okazję porozmawiać z jednym z najlepszych polskich kickboxerów, Dawidem Kasperskim. Przyjechał do Bydgoszczy wraz ze swoim trenerem, Januszem Janowskim, żeby wspierać w narożniku Adama Gielatę. Jego kolega z Punchera Wrocław wygrał jednogłośnie na punkty z Jakubem Rajewskim.
Z Kasperskim poruszyliśmy kilka tematów. Zaledwie dzień przed galą w Bydgoszczy walczył z powodzeniem na Słowacji, a wcześniej szykował się na ten i inne boje w gymie świetnego holenderskiego fightera, Nieky'ego Holzkena. Zapytaliśmy go o to, a także zdradził nam, kiedy, gdzie i o jaką stawkę będzie jego następna konfrontacja. Zapraszamy do lektury!
FightSport.pl: Jesteśmy z Dawidem Kasperskim na gali Envio Fight Night, witamy!
Kasperski: Cześć!
FightSport.pl: Powiedz nam co dzisiaj robiłeś, skoro nie walczyłeś?
Kasperski: Wspieram mojego człowieka z mojej armii - Adama Gielatę. Przyjechaliśmy prosto z wczorajszej gali, w której brałem udział, odbyła się ona na Słowacji w mieście Trnava i prosto po gali wyruszyliśmy do Bydgoszczy żeby nasz zawodnik dokończył robotę w ten weekend.
FightSport.pl: Może tak chronologicznie idąc wczoraj walczyłeś na gali na Słowacji. Był to pojedynek z zawodnikiem gospodarzy, Adrianem Valentinem, doświadczonym i mocnym przeciwnikiem. Mimo to, że walczył na swoich własnych śmieciach to jednak odniosłeś przekonywujące zwycięstwo, bo przecież wygrać na terenie rywala to zawsze duża sztuka, tym bardziej na punkty.
Kasperski: Dobrze powiedziałeś, żeby wygrać na czyimś podwórku to trzeba wykonać troszeczkę większą pracę niż przeciwnik i ja tę pracę wykonałem zwłaszcza w drugiej części pojedynku. Przeważałem uderzeniami, nie do końca wstrzeliłem się z kombinacjami, nie łączyłem za bardzo uderzeń bokserskich z kopnięciami, nie za dobrze się w tym wczoraj czułem, ale wykonałem znacznie większą pracę aniżeli mój przeciwnik.
Oczywiście był bardzo czujny, wiedziałem już przed walką, że jest to zawodnik, który ma intuicję, przegląd i po prostu widzi walkę. Z takimi zawodnikami walka jest najtrudniejsza, ponieważ podchodzi do tego ze spokojem, tak jak ja. Chodzi o przegląd, jest to kluczowa sprawa jeśli chodzi o prowadzenie pojedynku na swoją korzyść. Wobec tego było ciężko żeby z nim wygrać, ale przewaga uderzeń była po mojej stronie.
FightSport.pl: I zaraz po tym starciu wybrałeś się w długą drogę do Bydgoszczy. Nie był o dla Ciebie żaden problem, żeby zaraz po ciężkim pojedynku wspierać klubowego kolegę?
Kasperski: Dla mnie takie rzeczy nie są problemem pomimo tego, że adrenalina puściła mnie dopiero o czwartej nad ranem. Przespałem się dwie godziny i to ja prowadziłem samochód, wypiłem z trzy kawki i byłem gotowy. Lubię wyjazdy związane z moją dyscypliną sportu i nie było to żadnym problemem żeby pojechać na kolejną galę, ponieważ ja tym żyję, ja tym oddycham, ja się w tym czuję najlepiej. Jeśli oglądam walkę to widzę tylko walkę, nie widzę nic innego wokół, więc ja to czuję. To żaden problem, a wręcz przeciwnie, ucieszyłem się, że jest taka sytuacja, że po mojej walce lecę na kolejną galę i przedłużam sobie tę moją chwilę. Dla mnie było to coś wspaniałego.
FightSport.pl: Jak z perspektywy sekundanta tym razem oceniasz walkę Adama? Zdaniem sędziów wygrał ją 3-0. Co Twoim zdaniem zadecydowało o sukcesie Adama?
Kasperski: Adam po raz kolejny rozegrał ten pojedynek w swoim stylu. Słynie z bardzo wysokiej wydolności, poza tym z wytrzymałości, widzi też walkę, ma jej przegląd, ma spokój i determinację. Ponownie zrobił to samo co z poprzednimi rywalami ostatnimi czasy, czyli w cudzysłowiu można to tak ująć, że na jedno uderzenie przeciwnika Adam uderzał dziesięć. Po prostu zasypywał go na ile jest w stanie, dopóki przeciwnik nie wpadał w klincz. Wtedy ta walka zatrzymywała się na jakiś czas, ale Adam cały czas atakuje, więc dlatego udało mu się wygrać. Fart! (powiedział w kierunku stojącego obok Gielaty)
FightSport.pl: Jest duma z kolegi?
Kasperski: Nie (śmiech w kierunku Gielaty). Cieszymy się wszyscy, cały Puncher cieszy się z każdego zwycięstwa i w ogóle generalnie z każdej roboty swojego człowieka. Tak to u nas działa, mamy ten klimat, jest ta atmosfera wzajemnego wsparcia czy wygrywamy czy przegrywamy, bo bywa tak i tak. Cieszymy się, bo wykonujemy robotę wspólnie. Czwórka naszych innych klubowiczów jest obecnie na Pucharze Świata w Austrii, także oni też w tym czasie wykonują robotę. Trzy finały nas czekają w tym momencie.
FightSport.pl: Opowiedz nam co nieco o swoim pobycie w Helmond w Holandii ze słynnym Nieky'm Holzkenem. Dwa tygodnie sparingów i przygotowań do Twojego ostatniego pojedynku. Sporo czasu z nim spędziłeś i powiedz jaki on jest poza ringiem, jak się zachowuje poza ringiem i jakie jego atuty czynią go tak świetnym fighterem?
Kasperski: Właśnie chciałem odnieść się do osoby Nieky'ego Holzkena pod kątem życia prywatnego czy też relacji międzyludzkich, ponieważ zależało mi na tym, żeby poznać go od tej strony jakim jest człowiekiem. Oglądam jego walki od 2006 roku i wiedziałem, że jest dobrym, klasowym, technicznym sportowcem, ma to coś jako zawodnik. I zależało mi, zeby poznać go jako osobę, czy jest taką osobą jak my, czy darzy innych respektem, czy nie unosi się dumą czy czymkolwiek. Jest naprawdę normalną osobą. Taką, z którą można zawiązywać dobre relacje. Pomimo tego, że jest wielkim gwiazdorem zarówno w Holandii jak i na świecie, pomimo swojego prestiżu jest normalnym człowiekiem i to mi się bardzo podobało.
Otwarcie przyjęli mnie w Team Holzken, atmosfera tam jest bardzo zbliżona do atmosfery u nas w klubie na grupie zawodniczej. Bardzo przyjaźni wobec siebie, pomocni, od razu wychodzili mi z pomocą, jeśli potrzebowałem jakiejś porady. I to było takie normalne, jak u nas. Odnalazłem się bardzo szybko wśród tych ludzi, wśród Nieky'ego i wielu innych zawodników, młodych talentów, które dopiero wypłyną na szerokie wody.
A treningi oczywiście od samego początku były bardzo ciężkie, znacznie różnią się od metodyki, którą my uskuteczniamy, ale mimo wszystko obie szkoły są skuteczne. Doprowadzają do tego samego - do mistrzostwa, lecz na dwa inne sposoby. Typowo holenderska szkoła, jak zauważyłem podczas gali, która odbyła się pod koniec mojego wyjazdu. Zawodnicy prezentowali bardzo skuteczny, widowiskowy poziom, więc ta metodyka ma przełożenie na praktykę. Jestem więc zadowolony z tego, że wybrałem taki sposób, bo w innych jest to ciężkie, żeby nauczyć się czegoś nowego. Zwłaszcza, że miałem tylko dwa tygodnie, a potrzeba do tego trzech miesięcy.
Spróbowałem nowych rzeczy, to były ciężkie dwa tygodnie. Sparingi też bardzo ciężkie, bardzo solidni sparingpartnerzy, naprawdę wymagająca szkoła, ale bardzo dobrze zostałem też przyjęty pod kątem tego jak mnie obserwowali podczas treningów. Nie było to powiedziane bezpośrednio do mnie tylko poprzez moich znajomych, którzy potem mi to powtórzyli, także cieszę się, że było to takie szczere z ich strony.
FightSport.pl: Ostatnie pytanie - jakie są Twoje najbliższe plany, co teraz zamierzasz?
Kasperski: Podczas drogi na Słowację dostałem propozycję walki o mistrza świata WAKO-Pro, 29 czerwca w Monte Carlo na zasadach K-1, 5 rund po 3 minuty, waga 88,6 kg.
FightSport.pl: Dzięki za rozmowę!