UFC Fight Night 53: zwycięstwa Jana Błachowicza i Krzysztofa Jotko, porażka Marcina Bandela! Wyniki!
- Kategoria: Wyniki Świat
- Opublikowano: niedziela, 05, październik 2014
Hala Ericsson Globe w Sztokholmie była areną zmagań zawodników na gali UFC Fight Night 53. Jedenaście pojedynków przyciągnęło do tego obiektu fanów spragnionych MMA na najwyższym poziomie. Wśród nich nie zabrakło także Polaków, dopingujących z wysokości trybun swoich rodaków. Największe wrażenie wywarł występ Jana Błachowicza (18-3 MMA, 1-0 UFC), który w widowiskowy sposób zadebiutował dla światowego giganta MMA.
Zadawano pytania o formę Błachowicza, gdyż nie walczył przez półtora roku. W dodatku dostał za przeciwnika Ilira Latifi'ego (9-4 MMA, 2-2 UFC), który do ułomków w żadnym wypadku nie należy. Wystarczy wspomnieć, iż trenuje w Allstars Training Center, m.in. wraz z Alexandrem Gustafssonem.
Na byłym już mistrzu KSW jednak nie zrobiło to wielkiego wrażenia i po prostu robił swoje w oktagonie. Utrzymywał Szweda na dystans, co robił bardzo umiejętnie, a gdy nadarzyła się okazja na przyspieszenie, nie wahał się ani sekundy i siłą swoich uderzeń nie pozostawił wyboru sędziemu, który musiał przerwać ten nierówny bój. Błachowicz wrócił w wybornym stylu i już na dzień dobry pokazał się sympatykom, a przede wszystkim włodarzom UFC z jak najlepszej strony. Wierzymy, że to dopiero początek podboju wagi półciężkiej w jego wykonaniu.
Zwycięstwo, lecz bez takich fajerwerków zanotował na swoje konto także Krzysztof Jotko (15-1 MMA, 2-1 UFC). W jego przypadku także były obawy o dyspozycję, lecz spowodowane one były z zerwaniem współpracy ze swoim długoletnim trenerem, Mirosławem Oknińskim. Ostatecznie, nie stanęło to na przeszkodzie do odniesienia niezwykle ważnej wygranej nad Torem Troengiem (16-7-1 MMA, 1-3 UFC). Była ona bardzo wyraźna, patrząc na wydarzenia w klatce. Troeng nie pokazał nic ciekawego, był ewidentnie pod formą, a Jotko systematycznie punktował w stójce, a w drugiej rundzie miał znakomitą okazję do skończenia rywala, co jednak mu się nie udało. Można narzekać na wartość estetyczną walki, która była po prostu niska, ale najistotniejsze jest to, że Jotko dalej jest w grze, czyli utrzymał się w UFC.
Żadnych powodów do zadowolenia nie może mieć Marcin Bandel (13-3 MMA, 0-1 UFC). Może mówić o pechowej trzynastce, gdyż po dwunastu z rzędu triumfach zaznał w końcu porażki. Mairbek Taisumov (22-5 MMA, 2-1 UFC) nie miał skrupułów dla debiutanta i usadził ''Bombę'' pojedynczym uderzeniem, poprawionym następnie serią w parterze, co trwało łącznie tylko 61 sekund. Bandel do tej pory wybornie radził sobie w MMA, poddając kolejnych oponentów. Przejście ze szczebla małych gal do największej organizacji na świecie okazało się być dla niego niezwykle brutalne i niestety nie jest pierwszym Polakiem, który go doświadczył. Liczymy na zdecydowana poprawę przy następnej sposobności.
W walce wieczoru zobaczyliśmy Gunnara Nelsona (13-1-1 MMA, 4-1 UFC) i Ricka Story'ego (18-8 MMA, 11-6 UFC). Faworytem był Nelson, wspierany przez publiczność równie mocno, co szwedzcy zawodnicy. Nie mogła ona jednak pomóc w sytuacji, gdy wyborny grappler, jakim jest Islandczyk porwał się z przysłowiową motyką na słońce, jaką w jego przypadku jest forsowanie walki w stójce. Za wszelką cenę chciał udowodnić, jak duże postępy poczynił w tej płaszczyźnie, lecz na dystansie pięciu rund taka taktyka była niczym strzał w stopę. O ile w pierwszej rundzie jeszcze wyglądało to naprawdę przyzwoicie, o tyle im dalej w las, tym było coraz gorzej. Kulminacją była runda czwarta, gdy Story skarcił Nelsona lewym sierpowym, po którym pozostała mu tylko rozpaczliwa obrona, aczkolwiek udana. To jednak nie mogło przynieść mu zwycięstwa, choć jeden z sędziów jak mógł starał mu się pomóc, przyznając mu wygraną. Pozostała dwójka zrobiła to czego nie był w stanie zrobić ich kolega, czyli podjęła jedyną słuszą decyzję. Niespodzianka stała się faktem.
Szwedzka widownia spisała się na medal, czego nie można już powiedzieć o tamtejszych fighterach. Oprócz porażek Latifi'ego i Troenga z Polakami, szybkich i druzgocących klęsk doznali także Niklas Backstrom (8-1 MMA, 1-1 UFC) i Akira Corassani (12-5 MMA, 3-2 UFC). Honor powszechnie chwalonego szwedzkiego MMA uratowali Nicholas Musoke (13-3 MMA, 3-1 UFC) i Magnus Cedenblad (13-4 MMA, 3-1 UFC), choć widzieliśmy już obu prezentujących się z o wiele lepszej strony. Końcowy bilans 2-4, do którego nasi rodacy dołożyli istotną cegiełkę, na pewno z perspektywy Szwedów jest poniżej oczekiwań.
W ramach ciekawostki warto podkreślić, iż gala w stolicy Szwecji stanowiła kres statusu niepokonanego dla aż czterech zawodników. Po raz pierwszy goryczy porażki zaznali bowiem Gunnar Nelson i Niklas Backstrom, a także Scott Askham (12-1 MMA, 0-1 UFC) i Charles Rosa (9-1 MMA, 0-1 UFC).
Bonusy pieniężne w wysokości 50 000 dolarów powędrowały do Maxa Holloway'a (11-3 MMA, 7-3 UFC) i Mike'a Wilkinsona (9-1 MMA, 2-1 UFC) za najlepsze występy oraz do Dennisa Sivera (22-9 MMA, 11-6 UFC) i Charlesa Rosy za najlepszą walkę. Na trybunach Ericsson Globe zasiadło dokładnie 10 026 widzów.
Komplet wyników:
Walki eliminacyjne
66 kg: Zubaira Tukhugov (Rosja) pokonał Ernesta Chaveza (USA) przez TKO (uderzenia) w 1 rundzie (4:21 min)
70 kg: Mairbek Taisumov (Rosja) pokonał Marcina Bandela (Polska) przez TKO (uderzenia) w 1 rundzie (1:01 min)
84 kg: Krzysztof Jotko (Polska) pokonał Tora Troenga (Szwecja) przez decyzję 3-0 (30-27, 30-26, 30-27)
77 kg: Cathal Pendred (Irlandia) pokonał Gasana Umalatova (Rosja) przez niejednogłośną decyzję 2-1 (29-28, 28-29, 29-28)
66 kg: Dennis Siver (Niemcy) pokonał Charlesa Rosę (USA) przez decyzję 3-0 (30-27, 30-27, 30-27)
77 kg: Nicholas Musoke (Szwecja) pokonał Alexandra Yakovleva (Rosja) przez decyzję (30-27, 30-27, 30-27)
84 kg: Magnus Cedenblad (Szwecja) pokonał Scotta Askhama (Wielka Brytania) przez decyzję 3-0 (29-28, 29-28, 29-28)
Główna karta
66 kg: Mike Wilkinson (Wielka Brytania) pokonał Niklasa Backstroma (Szwecja) przez KO (uderzenia) w 1 rundzie (1:19 min)
93 kg: Jan Błachowicz (Polska) pokonał Ilira Latifi'ego (Szwecja) przez TKO (kopnięcie i uderzenia) w 1 rundzie (1:58 min)
66 kg: Max Holloway (USA) pokonał Akirę Corassani'ego (Szwecja) przez TKO (uderzenia) w 1 rundzie (3:11 min)
Walka wieczoru
77 kg: Rick Story (USA) pokonał Gunnara Nelsona (Islandia) przez niejednogłośną decyzję 2-1 (47-48, 49-46, 50-44)
Zadawano pytania o formę Błachowicza, gdyż nie walczył przez półtora roku. W dodatku dostał za przeciwnika Ilira Latifi'ego (9-4 MMA, 2-2 UFC), który do ułomków w żadnym wypadku nie należy. Wystarczy wspomnieć, iż trenuje w Allstars Training Center, m.in. wraz z Alexandrem Gustafssonem.
Na byłym już mistrzu KSW jednak nie zrobiło to wielkiego wrażenia i po prostu robił swoje w oktagonie. Utrzymywał Szweda na dystans, co robił bardzo umiejętnie, a gdy nadarzyła się okazja na przyspieszenie, nie wahał się ani sekundy i siłą swoich uderzeń nie pozostawił wyboru sędziemu, który musiał przerwać ten nierówny bój. Błachowicz wrócił w wybornym stylu i już na dzień dobry pokazał się sympatykom, a przede wszystkim włodarzom UFC z jak najlepszej strony. Wierzymy, że to dopiero początek podboju wagi półciężkiej w jego wykonaniu.
Zwycięstwo, lecz bez takich fajerwerków zanotował na swoje konto także Krzysztof Jotko (15-1 MMA, 2-1 UFC). W jego przypadku także były obawy o dyspozycję, lecz spowodowane one były z zerwaniem współpracy ze swoim długoletnim trenerem, Mirosławem Oknińskim. Ostatecznie, nie stanęło to na przeszkodzie do odniesienia niezwykle ważnej wygranej nad Torem Troengiem (16-7-1 MMA, 1-3 UFC). Była ona bardzo wyraźna, patrząc na wydarzenia w klatce. Troeng nie pokazał nic ciekawego, był ewidentnie pod formą, a Jotko systematycznie punktował w stójce, a w drugiej rundzie miał znakomitą okazję do skończenia rywala, co jednak mu się nie udało. Można narzekać na wartość estetyczną walki, która była po prostu niska, ale najistotniejsze jest to, że Jotko dalej jest w grze, czyli utrzymał się w UFC.
Żadnych powodów do zadowolenia nie może mieć Marcin Bandel (13-3 MMA, 0-1 UFC). Może mówić o pechowej trzynastce, gdyż po dwunastu z rzędu triumfach zaznał w końcu porażki. Mairbek Taisumov (22-5 MMA, 2-1 UFC) nie miał skrupułów dla debiutanta i usadził ''Bombę'' pojedynczym uderzeniem, poprawionym następnie serią w parterze, co trwało łącznie tylko 61 sekund. Bandel do tej pory wybornie radził sobie w MMA, poddając kolejnych oponentów. Przejście ze szczebla małych gal do największej organizacji na świecie okazało się być dla niego niezwykle brutalne i niestety nie jest pierwszym Polakiem, który go doświadczył. Liczymy na zdecydowana poprawę przy następnej sposobności.
W walce wieczoru zobaczyliśmy Gunnara Nelsona (13-1-1 MMA, 4-1 UFC) i Ricka Story'ego (18-8 MMA, 11-6 UFC). Faworytem był Nelson, wspierany przez publiczność równie mocno, co szwedzcy zawodnicy. Nie mogła ona jednak pomóc w sytuacji, gdy wyborny grappler, jakim jest Islandczyk porwał się z przysłowiową motyką na słońce, jaką w jego przypadku jest forsowanie walki w stójce. Za wszelką cenę chciał udowodnić, jak duże postępy poczynił w tej płaszczyźnie, lecz na dystansie pięciu rund taka taktyka była niczym strzał w stopę. O ile w pierwszej rundzie jeszcze wyglądało to naprawdę przyzwoicie, o tyle im dalej w las, tym było coraz gorzej. Kulminacją była runda czwarta, gdy Story skarcił Nelsona lewym sierpowym, po którym pozostała mu tylko rozpaczliwa obrona, aczkolwiek udana. To jednak nie mogło przynieść mu zwycięstwa, choć jeden z sędziów jak mógł starał mu się pomóc, przyznając mu wygraną. Pozostała dwójka zrobiła to czego nie był w stanie zrobić ich kolega, czyli podjęła jedyną słuszą decyzję. Niespodzianka stała się faktem.
Szwedzka widownia spisała się na medal, czego nie można już powiedzieć o tamtejszych fighterach. Oprócz porażek Latifi'ego i Troenga z Polakami, szybkich i druzgocących klęsk doznali także Niklas Backstrom (8-1 MMA, 1-1 UFC) i Akira Corassani (12-5 MMA, 3-2 UFC). Honor powszechnie chwalonego szwedzkiego MMA uratowali Nicholas Musoke (13-3 MMA, 3-1 UFC) i Magnus Cedenblad (13-4 MMA, 3-1 UFC), choć widzieliśmy już obu prezentujących się z o wiele lepszej strony. Końcowy bilans 2-4, do którego nasi rodacy dołożyli istotną cegiełkę, na pewno z perspektywy Szwedów jest poniżej oczekiwań.
W ramach ciekawostki warto podkreślić, iż gala w stolicy Szwecji stanowiła kres statusu niepokonanego dla aż czterech zawodników. Po raz pierwszy goryczy porażki zaznali bowiem Gunnar Nelson i Niklas Backstrom, a także Scott Askham (12-1 MMA, 0-1 UFC) i Charles Rosa (9-1 MMA, 0-1 UFC).
Bonusy pieniężne w wysokości 50 000 dolarów powędrowały do Maxa Holloway'a (11-3 MMA, 7-3 UFC) i Mike'a Wilkinsona (9-1 MMA, 2-1 UFC) za najlepsze występy oraz do Dennisa Sivera (22-9 MMA, 11-6 UFC) i Charlesa Rosy za najlepszą walkę. Na trybunach Ericsson Globe zasiadło dokładnie 10 026 widzów.
Komplet wyników:
Walki eliminacyjne
66 kg: Zubaira Tukhugov (Rosja) pokonał Ernesta Chaveza (USA) przez TKO (uderzenia) w 1 rundzie (4:21 min)
70 kg: Mairbek Taisumov (Rosja) pokonał Marcina Bandela (Polska) przez TKO (uderzenia) w 1 rundzie (1:01 min)
84 kg: Krzysztof Jotko (Polska) pokonał Tora Troenga (Szwecja) przez decyzję 3-0 (30-27, 30-26, 30-27)
77 kg: Cathal Pendred (Irlandia) pokonał Gasana Umalatova (Rosja) przez niejednogłośną decyzję 2-1 (29-28, 28-29, 29-28)
66 kg: Dennis Siver (Niemcy) pokonał Charlesa Rosę (USA) przez decyzję 3-0 (30-27, 30-27, 30-27)
77 kg: Nicholas Musoke (Szwecja) pokonał Alexandra Yakovleva (Rosja) przez decyzję (30-27, 30-27, 30-27)
84 kg: Magnus Cedenblad (Szwecja) pokonał Scotta Askhama (Wielka Brytania) przez decyzję 3-0 (29-28, 29-28, 29-28)
Główna karta
66 kg: Mike Wilkinson (Wielka Brytania) pokonał Niklasa Backstroma (Szwecja) przez KO (uderzenia) w 1 rundzie (1:19 min)
93 kg: Jan Błachowicz (Polska) pokonał Ilira Latifi'ego (Szwecja) przez TKO (kopnięcie i uderzenia) w 1 rundzie (1:58 min)
66 kg: Max Holloway (USA) pokonał Akirę Corassani'ego (Szwecja) przez TKO (uderzenia) w 1 rundzie (3:11 min)
Walka wieczoru
77 kg: Rick Story (USA) pokonał Gunnara Nelsona (Islandia) przez niejednogłośną decyzję 2-1 (47-48, 49-46, 50-44)