UFC 158: Georges St-Pierre pokonał Nicka Diaza! Wyniki!
- Kategoria: Wyniki Świat
- Opublikowano: niedziela, 17, marzec 2013
W sobotnią noc z 16-go na 17-go marca w kanadyjskiej hali Bell Centre w Montrealu, organizacja Ultimate Fighting Championship, przeprowadziła fantastyczną galę UFC 158: "St-Pierre vs. Diaz". Ponad 20 tysięcy widzów obejrzało dwanaście walk a w szczególności walkę wieczoru, w której kanadyjska gwiazda MMA Georges St-Pierre (24-2 MMA, 18-2 UFC) bronił pasa mistrzowskiego przed zakusami Amerykanina Nicka Diaza (26-9 MMA, 7-6 UFC). Wspierany przeciągłym "ole, ole, ole" i "GSP, GSP", Kanadyjczyk nie zostawił kolejny raz cienia wątpliwości, kto jest królem wagi półśredniej.
Pojedynek był konfrontacją stylów i sposobów walki preferowanych przez odmiennie podchodzących do MMA i życia fantastycznych fighterów. Właśnie to było w tym starciu najbardziej emocjonujące. Nick Diaz powracał po 13 miesięcznej dyskwalifikacji związanej z jego przypadłością i słabością do marihuany. St-Pierre z kolei toczył drugą walkę od czasu jak doznał kontuzji i musiał przejść długie leczenie. Już raz Carlosowi Conditowi pokazał, że pas mistrza faktycznie był "tymczasowy", ale teraz jego rywalem był zawodnik mniej zdyscyplinowany i nieobliczalny. Z całym szacunkiem do Condita, to jednak "Złego Chłopca" Diaza, fani cenią bardziej.
Do walki obaj byli przygotowani byli fantastycznie. I to nie tylko od strony warsztatowej, ale także fizycznej. Kanadyjczyk słynie z dokładności przy przygotowaniu fizycznym a Diaz to człowiek pasjonujący się triathlonem i mającym żelazne płuca. Tego wieczora były mu one potrzebne, bo w każdej z początkowych rund, już przed upływem leżał na plecach po obaleniach GSP i musiał się bronić przed gradem uderzeń. St-Pierre próbował uderzać łokciami i pięściami, ale musiał non stop uważać na akcje z dołu. Dominował świetnymi umiejętnościami zapaśniczymi i dawał bardzo mało miejsca na cokolwiek rywalowi. Było to konieczne, bo Diaz potrafi kręcić niesamowite ewolucje. Amerykanin wił się jak piskorz, ale był tłamszony a nawet jak udało mu się wstać, to po chwili lądował w parterze i czasem nawet na głowie!
Jednak zadziwiające było to, że po dominacji i zmęczeniu Diaza, GSP był w stanie swobodnie nawiązać walkę w stójce i na zimno punktować Nicka. Ten znany jest z najlepszego boksu w MMA, jednak tak jak powiedział trener Freddy Roach, GSP jest dokładniejszy. Kanadyjczyk lokował lewe proste na szczęce Diaza i wyprzedzał jego akcje bokserskie. Był krótko przy Diazie i podejmował ryzyko wymian. Świetnie też kontrował. To dało dobre wrażenie, choć w jednej z akcji dostał w nos i mocno krwawił, ale było to wkalkulowane w cenę zwycięstwa. Końcówka walki to podkreślenie dominacji obaleniem i seria ciosów z góry, które pokazały kto tu rządzi.
Diaz nie byłby sobą gdyby nie chciał prowokować Kanadyjczyka próbując się z nim bić już po gongu w każdej z rund. Natychmiast reagowała na to hala i w kierunku Nicka poleciały niecenzuralne okrzyki całej publiczności. Po walce jednak zachował się bardzo sportowo i podniósł w górę rękę Kanadyjczyka, jeszcze przed werdyktem. GSP odwzajemnił się tym samym i podkreśliło to sportowy charakter tej walki, w której górą było GSP.
Gala była nieformalnie wielkim turniejem wagi półśredniej, bowiem wystąpili w niej wszyscy liczący się zawodnicy tej kategorii wagowej. I tak w mniejszym main event dwaj Amerykanie Johny Hendricks (15-1 MMA, 10-1 UFC) i Carlos Condit (28-7 MMA, 5-3 UFC), między sobą rozstrzygali kwestię pretensji do szansy walki o pas trzymany przez GSP.
Condit miał już pas tymczasowy a teraz po porażce miał okazję do zaprezentowania się i kolejnej szansy walki o pas. Niestety mimo geniuszu trenera Grega Jacksona nie udało mu się przejść rywala i sędziowie orzekli zwycięstwo Hendricksa. Właśnie on będzie najprawdopodobniej rywalem Georgesa St-Pierre'a. W pełni na to zasłużył a pokonanie Condita to jego szczyt. Czy wejdzie na sam szczyt? Trudno przewidzieć, bo GSP rozczarował wielu...rywali. Kibiców zaś, nigdy. Wracając do samej walki. Była bardzo dobra i wybrana jako "Fight of the Night". Obaj rywale dostaną po 50 tysięcy dolarów za nią, tytułem bonusu. Dla Hendricksa może to być obietnica większych pieniędzy w przyszłości.
Kolejna walka ważnych postaci wagi półśredniej także znajdowała się w głównej karcie walk. Jej zwycięzcą został Jake Ellenberger (29-6 MMA, 8-2 UFC), który znokautował słynnego Nate Marquardta (32-12-2 MMA, 10-5 UFC), który po połowicznej przygodzie w Strikeforce, powrócił do UFC. Co ciekawe, do momentu trafienia dwójkową kombinacją prawy-lewy sierp, Marquardt kontrolował wydarzenia w oktagonie. Niepotrzebnie jednak dał się zepchnąć pod klatkę i mając ją za plecami próbował kopnąć w tułów Ellenbergera. Ten wszedł w tempo przyjmując je i kontrując właśnie bokserską kombinacją, po której Nate padł na deski i próbował się ratować desperacko, ale Jake to specjalista od takich zakończeń, więc Marquardt był bez szans. Akcja została wyróżniona jako "Nokaut Wieczoru" została doceniona bonusem 50 tysięcy $.
Komplet wyników:
Main event
77 kg: Georges St-Pierre pokonał Nicka Diaza przez decyzję 3-0 (50-45, 50-45, 50-45)
Główna karta
77 kg: Johny Hendricks pokonał Carlosa Condita przez decyzję 3-0 (29-28, 29-28, 29-28)
77 kg: Jake Ellenberger pokonał Nate Marquardta przez KO (uderzenia) w 1 rundzie (3:00 min)
84 kg: Chris Camozzi pokonał Nicka Ring przez niejednogłośną decyzję 2-1 (29-28, 28-29, 29-28)
70 kg: Mike Ricci pokonał Colina Fletchera przez decyzję 3-0 (30-27, 30-27, 30-27)
Walki eliminacyjne
77 kg: Patrick Cote pokonał Bobby Voelkera przez decyzję 3-0 (29-28, 29-28, 29-28)
66 kg: Darren Elkins pokonał Antonio Carvalho przez TKO (uderzenia) w 1 rundzie (3:06 min)
77 kg: Jordan Mein pokonał Dana Millera przez TKO (uderzenia) w 1 rundzie (4:42 min)
70 kg: John Makdessi pokonał Darona Cruickshanka przez decyzję 3-0 (29-28, 29-28, 29-28)
77 kg: Rick Story pokonał Quinna Mulherna przez TKO (uderzenia) w 1 rundzie (3:05 min)
61 kg: T.J. Dillashaw pokonał Issei Tamura przez KO (kolana & uderzenia) w 2 rundzie (0:26 min)
61 kg: George Roop pokonał Reubena Durana przez decyzję 3-0 (29-28, 29-28, 30-27)
Pojedynek był konfrontacją stylów i sposobów walki preferowanych przez odmiennie podchodzących do MMA i życia fantastycznych fighterów. Właśnie to było w tym starciu najbardziej emocjonujące. Nick Diaz powracał po 13 miesięcznej dyskwalifikacji związanej z jego przypadłością i słabością do marihuany. St-Pierre z kolei toczył drugą walkę od czasu jak doznał kontuzji i musiał przejść długie leczenie. Już raz Carlosowi Conditowi pokazał, że pas mistrza faktycznie był "tymczasowy", ale teraz jego rywalem był zawodnik mniej zdyscyplinowany i nieobliczalny. Z całym szacunkiem do Condita, to jednak "Złego Chłopca" Diaza, fani cenią bardziej.
Do walki obaj byli przygotowani byli fantastycznie. I to nie tylko od strony warsztatowej, ale także fizycznej. Kanadyjczyk słynie z dokładności przy przygotowaniu fizycznym a Diaz to człowiek pasjonujący się triathlonem i mającym żelazne płuca. Tego wieczora były mu one potrzebne, bo w każdej z początkowych rund, już przed upływem leżał na plecach po obaleniach GSP i musiał się bronić przed gradem uderzeń. St-Pierre próbował uderzać łokciami i pięściami, ale musiał non stop uważać na akcje z dołu. Dominował świetnymi umiejętnościami zapaśniczymi i dawał bardzo mało miejsca na cokolwiek rywalowi. Było to konieczne, bo Diaz potrafi kręcić niesamowite ewolucje. Amerykanin wił się jak piskorz, ale był tłamszony a nawet jak udało mu się wstać, to po chwili lądował w parterze i czasem nawet na głowie!
Jednak zadziwiające było to, że po dominacji i zmęczeniu Diaza, GSP był w stanie swobodnie nawiązać walkę w stójce i na zimno punktować Nicka. Ten znany jest z najlepszego boksu w MMA, jednak tak jak powiedział trener Freddy Roach, GSP jest dokładniejszy. Kanadyjczyk lokował lewe proste na szczęce Diaza i wyprzedzał jego akcje bokserskie. Był krótko przy Diazie i podejmował ryzyko wymian. Świetnie też kontrował. To dało dobre wrażenie, choć w jednej z akcji dostał w nos i mocno krwawił, ale było to wkalkulowane w cenę zwycięstwa. Końcówka walki to podkreślenie dominacji obaleniem i seria ciosów z góry, które pokazały kto tu rządzi.
Diaz nie byłby sobą gdyby nie chciał prowokować Kanadyjczyka próbując się z nim bić już po gongu w każdej z rund. Natychmiast reagowała na to hala i w kierunku Nicka poleciały niecenzuralne okrzyki całej publiczności. Po walce jednak zachował się bardzo sportowo i podniósł w górę rękę Kanadyjczyka, jeszcze przed werdyktem. GSP odwzajemnił się tym samym i podkreśliło to sportowy charakter tej walki, w której górą było GSP.
Gala była nieformalnie wielkim turniejem wagi półśredniej, bowiem wystąpili w niej wszyscy liczący się zawodnicy tej kategorii wagowej. I tak w mniejszym main event dwaj Amerykanie Johny Hendricks (15-1 MMA, 10-1 UFC) i Carlos Condit (28-7 MMA, 5-3 UFC), między sobą rozstrzygali kwestię pretensji do szansy walki o pas trzymany przez GSP.
Condit miał już pas tymczasowy a teraz po porażce miał okazję do zaprezentowania się i kolejnej szansy walki o pas. Niestety mimo geniuszu trenera Grega Jacksona nie udało mu się przejść rywala i sędziowie orzekli zwycięstwo Hendricksa. Właśnie on będzie najprawdopodobniej rywalem Georgesa St-Pierre'a. W pełni na to zasłużył a pokonanie Condita to jego szczyt. Czy wejdzie na sam szczyt? Trudno przewidzieć, bo GSP rozczarował wielu...rywali. Kibiców zaś, nigdy. Wracając do samej walki. Była bardzo dobra i wybrana jako "Fight of the Night". Obaj rywale dostaną po 50 tysięcy dolarów za nią, tytułem bonusu. Dla Hendricksa może to być obietnica większych pieniędzy w przyszłości.
Kolejna walka ważnych postaci wagi półśredniej także znajdowała się w głównej karcie walk. Jej zwycięzcą został Jake Ellenberger (29-6 MMA, 8-2 UFC), który znokautował słynnego Nate Marquardta (32-12-2 MMA, 10-5 UFC), który po połowicznej przygodzie w Strikeforce, powrócił do UFC. Co ciekawe, do momentu trafienia dwójkową kombinacją prawy-lewy sierp, Marquardt kontrolował wydarzenia w oktagonie. Niepotrzebnie jednak dał się zepchnąć pod klatkę i mając ją za plecami próbował kopnąć w tułów Ellenbergera. Ten wszedł w tempo przyjmując je i kontrując właśnie bokserską kombinacją, po której Nate padł na deski i próbował się ratować desperacko, ale Jake to specjalista od takich zakończeń, więc Marquardt był bez szans. Akcja została wyróżniona jako "Nokaut Wieczoru" została doceniona bonusem 50 tysięcy $.
Komplet wyników:
Main event
77 kg: Georges St-Pierre pokonał Nicka Diaza przez decyzję 3-0 (50-45, 50-45, 50-45)
Główna karta
77 kg: Johny Hendricks pokonał Carlosa Condita przez decyzję 3-0 (29-28, 29-28, 29-28)
77 kg: Jake Ellenberger pokonał Nate Marquardta przez KO (uderzenia) w 1 rundzie (3:00 min)
84 kg: Chris Camozzi pokonał Nicka Ring przez niejednogłośną decyzję 2-1 (29-28, 28-29, 29-28)
70 kg: Mike Ricci pokonał Colina Fletchera przez decyzję 3-0 (30-27, 30-27, 30-27)
Walki eliminacyjne
77 kg: Patrick Cote pokonał Bobby Voelkera przez decyzję 3-0 (29-28, 29-28, 29-28)
66 kg: Darren Elkins pokonał Antonio Carvalho przez TKO (uderzenia) w 1 rundzie (3:06 min)
77 kg: Jordan Mein pokonał Dana Millera przez TKO (uderzenia) w 1 rundzie (4:42 min)
70 kg: John Makdessi pokonał Darona Cruickshanka przez decyzję 3-0 (29-28, 29-28, 29-28)
77 kg: Rick Story pokonał Quinna Mulherna przez TKO (uderzenia) w 1 rundzie (3:05 min)
61 kg: T.J. Dillashaw pokonał Issei Tamura przez KO (kolana & uderzenia) w 2 rundzie (0:26 min)
61 kg: George Roop pokonał Reubena Durana przez decyzję 3-0 (29-28, 29-28, 30-27)