Kilka miesięcy upłynęło od pierwszego starcia między Vladimirem Mineevem (9-1) i Maiquelem Falcao (37-10). Tak samo jak w przypadku ubiegłorocznej konfrontacji, walka numer dwa odbyła się w dalekim Władywostoku. 21 kwietnia na Fight Nights Global 63, w odróżnieniu o premierowej rywalizacji, triumfował Mineev.

 

Samo zwycięstwo byłego utytułowanego kickboxera to jedno, inna sprawa to jakość sędziowania tego boju. Rosjanin w pełni zasłużył na wygraną, ponieważ pokazał się jako piekielnie groźny striker. Naruszył reprezentanta Brazylii uderzeniem, a po nim zaczęła się trwająca ponad minutę nawałnica ciosów. Wydawało się, że było przynajmniej kilka momentów, w których sędzia mógł i powinien przerwać walkę, lecz tego nie robił.

 

Falcao, choć dzielnie znosił kolejne uderzenia, lądujące na jego głowie, to jednak zupełnie nie odpowiadał Mineevowi i jedynie walczył o przetrwanie. Nawet wyjątkowo niewzruszony tym łomotem sędzia uznał w końcu, że na dziś mu wystarczy, ale trzeba to otwarcie powiedzieć, że zakończył starcie o wiele za późno i naraził Brazylijczyka na dużą szkodę.

 

O ile pierwsza walka między nimi była zacięta, w drugiej Mineev nie pozostawił złudzeń odnośnie swojej wyższości i zrehabilitował się za pierwszą porażkę podczas przygody z zawodowym MMA. Warto dodać, że potyczka ta odbyła się w catchweight do 90 kg.