Stipe Miocic nowym - starym mistrzem HW po pokonaniu Daniela Cormiera na UFC 241
- Kategoria: Newsy
- Opublikowano: poniedziałek, 19, sierpnia 2019
Światowa waga ciężka w organizacji UFC ma nowego i zarazem starego "Króla MMA", którym po sobotniej gali UFC 241 w Anaheim w Kalifornii został potomek chorwackich emigrantów 36-letni Stipe Miocic (19-3 MMA, 13-3 UFC). Stipe po raz drugi został mistrzem, po tym jak w lipcu 2018 stracił pas z Danielem Cormierem (22-2 MMA, 11-2 UFC) na UFC 226. Tym samy, któremu teraz po blisko czterorundowej batalii zdołał wydrzeć najtrudniejsze zwycięstwo w karierze. Nigdy tak ciężko Stipe nie pracował na zwycięstwo choć miał już za sobą pojedynki na pełnym dystansie jak pamiętny z Juniorem Dos Santosem w 2014 roku.
Pojedynek dyskutowany od tygodni okazał się prawdziwym thrillerem. Miał ustalić hierarchię wagi ciężkiej i ustalił. Po pierwszej rundzie w całej hali nie było chyba człowieka, który by wierzył w zwycięstwo Stipe Miocica. Cormier potrafił go wynieść, rzucić na deski, przejść kilka razy pozycję i zasypywać gradem uderzeń. Miocić schodził na miękkich nogach do narożnika, ale o dziwo po wznowieniu nie było śladu po kryzysie.
Cormier postanowił go dobić tempem walki w drugim starciu. Trafił w okolice oka, ale Miocic tylko przetarł je i walczył dalej! Obaj nie szczędzili sobie ciężkich uderzeń a odpoczywać musieli w klinczu. Widać jednak było, że mimo zniszczeń i ciężkich ciosów, Miocić sam nie upadnie a Cormier przyjął zgubną dla siebie taktykę "bicia się na wprost" czyli stojąc centralnie naprzeciw i nie wykonując nawet balansu. Receptą na obronę miały być wysoko uniesione ręce, które co prawda blokowały dostęp do głowy ciosów Miocic, ale też męczyły się i zaczynało brakować w nich świeżości i dynamiki. Przynajmniej takiej, która dawałaby mocne trafienia.
"Nie wiedziałem, że to się skończy (zmęczenie). To było dziwne. On jest niesamowitym zapaśnikiem. I mówię jeszcze raz: to nie byłem ja w pierwszych dwóch rundach. To był naprawdę kiepski moment, tak naprawdę nie wiem, co się stało i dlaczego. Ale jest niesamowitym wojownikiem. Zrozumienie tej walki zajęło mi dwie rundy. On jest jednym z najlepszych na świecie. Znalezienie swojego tempa, znalezienie wszystkiego, zajęło mi dużo czasu, bo Cormier jest bardzo dobry" - powiedział na konferencji Miocic.
Efekt był taki, że Miocić na moment obalił amerykańskiego, kiedyś kadrowego zapaśnika w trzecim starciu. Ten wstał i wybronił się, ale stracił mnóstwo sił i na początku czwartej odsłony zaczął się cofać bez ciosów. Miocić też był wyczerpany, ale chyba wyczuł swoją szansę. Publiczność o dziwo zmieniła front i zaczęla doceniać Miocicia. Z żelazną konsekwencją zaczął bić ciosy na tułów w okolice wątroby. Zaskoczyło to kompletnie Cormiera, widać było, że nie rozumie co się dzieje. Spadła ilość zadawanych uderzeń, bo obaj byli potwornie obici i zmęczeni.
Bardziej wyczerpany był jednak Cormier, który jest mało "naturalnym ciężkim" a zasięg ciosów zaczął grać rolę. Po każdym nawet udanym trafieniu, odbijął się od rywala i cofał dając mu pole. Na konsekwencje nie trzeba było długo czekać. Kilka ciosów na dół, spowodowało, że podjął desperacką próbę ataku po czterech minutach czwartej rundy. Miocic to przetrzymał i kolejny cios na dół, plus na górę, otworzyły drogę do zwycięstwa. Kilka ciosów pod siatką zaskoczyło walkę. Miocić powrócił na tron a taniec radości na środku oktagonu, pokazał, że miał jeszcze sporo paliwa na dalszą walkę, czego nie da się powiedzieć o złamanym i załamanym Cormierze. Nie doszedł do skutku jego pojedynek z Brockiem Lesnarem, nie ma już żadnego pasa i raczej nie ma szansy na walkę z Jonem Jonesem, który pokonał go dwukrotnie, choć raz anulowano wynik walki.
Miocic jak jedyny zawodnik wagi ciężkiej miał trzy obrony pasa mistrzowskiego a po jego stracie jako trzeci w historii zawodnik go odzyskał. 36-letni potomek chorwackich emigrantów i strażak z zawodu, zgasił Cormiera, mimo niekorzystnych początkowych statystyk i okoliczności. Obaj przewidzieli scenariusz długiego pojedynku, który był jednym z najbardziej emocjonujących w historii wojen o pas mistrza wagi ciężkiej. Jak długo, Miocic ze swoją naturalną siłą utrzyma się na tronie trudno powiedzieć? Wcześniejsze trzy obrony pokazały, że w tym facecie "coś jest" co pozwala mu zwyciężać. Jego twarz na konferencji pokazała ile musiał wycierpieć. Ale opłaciło się.
"Teraz chcę tylko odpocząć. Jutro obudzę się o 6:30, aby zmienić pieluchę mojej córki i zacząć życie od nowa. Chcę pokazać mojej córce w przyszłości: „Spójrz, twój ojciec był twardym facetem. Spójrz na tych facetów, których pokonał, spójrz na rzeczy, które zrobił. Tego właśnie chcę w przyszłości” - podsumował motywację jaka mu przyświecała przez walkę i nie tylko.
Pojedynek dyskutowany od tygodni okazał się prawdziwym thrillerem. Miał ustalić hierarchię wagi ciężkiej i ustalił. Po pierwszej rundzie w całej hali nie było chyba człowieka, który by wierzył w zwycięstwo Stipe Miocica. Cormier potrafił go wynieść, rzucić na deski, przejść kilka razy pozycję i zasypywać gradem uderzeń. Miocić schodził na miękkich nogach do narożnika, ale o dziwo po wznowieniu nie było śladu po kryzysie.
Cormier postanowił go dobić tempem walki w drugim starciu. Trafił w okolice oka, ale Miocic tylko przetarł je i walczył dalej! Obaj nie szczędzili sobie ciężkich uderzeń a odpoczywać musieli w klinczu. Widać jednak było, że mimo zniszczeń i ciężkich ciosów, Miocić sam nie upadnie a Cormier przyjął zgubną dla siebie taktykę "bicia się na wprost" czyli stojąc centralnie naprzeciw i nie wykonując nawet balansu. Receptą na obronę miały być wysoko uniesione ręce, które co prawda blokowały dostęp do głowy ciosów Miocic, ale też męczyły się i zaczynało brakować w nich świeżości i dynamiki. Przynajmniej takiej, która dawałaby mocne trafienia.
"Nie wiedziałem, że to się skończy (zmęczenie). To było dziwne. On jest niesamowitym zapaśnikiem. I mówię jeszcze raz: to nie byłem ja w pierwszych dwóch rundach. To był naprawdę kiepski moment, tak naprawdę nie wiem, co się stało i dlaczego. Ale jest niesamowitym wojownikiem. Zrozumienie tej walki zajęło mi dwie rundy. On jest jednym z najlepszych na świecie. Znalezienie swojego tempa, znalezienie wszystkiego, zajęło mi dużo czasu, bo Cormier jest bardzo dobry" - powiedział na konferencji Miocic.
Efekt był taki, że Miocić na moment obalił amerykańskiego, kiedyś kadrowego zapaśnika w trzecim starciu. Ten wstał i wybronił się, ale stracił mnóstwo sił i na początku czwartej odsłony zaczął się cofać bez ciosów. Miocić też był wyczerpany, ale chyba wyczuł swoją szansę. Publiczność o dziwo zmieniła front i zaczęla doceniać Miocicia. Z żelazną konsekwencją zaczął bić ciosy na tułów w okolice wątroby. Zaskoczyło to kompletnie Cormiera, widać było, że nie rozumie co się dzieje. Spadła ilość zadawanych uderzeń, bo obaj byli potwornie obici i zmęczeni.
Bardziej wyczerpany był jednak Cormier, który jest mało "naturalnym ciężkim" a zasięg ciosów zaczął grać rolę. Po każdym nawet udanym trafieniu, odbijął się od rywala i cofał dając mu pole. Na konsekwencje nie trzeba było długo czekać. Kilka ciosów na dół, spowodowało, że podjął desperacką próbę ataku po czterech minutach czwartej rundy. Miocic to przetrzymał i kolejny cios na dół, plus na górę, otworzyły drogę do zwycięstwa. Kilka ciosów pod siatką zaskoczyło walkę. Miocić powrócił na tron a taniec radości na środku oktagonu, pokazał, że miał jeszcze sporo paliwa na dalszą walkę, czego nie da się powiedzieć o złamanym i załamanym Cormierze. Nie doszedł do skutku jego pojedynek z Brockiem Lesnarem, nie ma już żadnego pasa i raczej nie ma szansy na walkę z Jonem Jonesem, który pokonał go dwukrotnie, choć raz anulowano wynik walki.
Miocic jak jedyny zawodnik wagi ciężkiej miał trzy obrony pasa mistrzowskiego a po jego stracie jako trzeci w historii zawodnik go odzyskał. 36-letni potomek chorwackich emigrantów i strażak z zawodu, zgasił Cormiera, mimo niekorzystnych początkowych statystyk i okoliczności. Obaj przewidzieli scenariusz długiego pojedynku, który był jednym z najbardziej emocjonujących w historii wojen o pas mistrza wagi ciężkiej. Jak długo, Miocic ze swoją naturalną siłą utrzyma się na tronie trudno powiedzieć? Wcześniejsze trzy obrony pokazały, że w tym facecie "coś jest" co pozwala mu zwyciężać. Jego twarz na konferencji pokazała ile musiał wycierpieć. Ale opłaciło się.
"Teraz chcę tylko odpocząć. Jutro obudzę się o 6:30, aby zmienić pieluchę mojej córki i zacząć życie od nowa. Chcę pokazać mojej córce w przyszłości: „Spójrz, twój ojciec był twardym facetem. Spójrz na tych facetów, których pokonał, spójrz na rzeczy, które zrobił. Tego właśnie chcę w przyszłości” - podsumował motywację jaka mu przyświecała przez walkę i nie tylko.