Jeff Monson oszukany czy oszukał? Kolejny skandal z udziałem Snowmana!
- Kategoria: Newsy
- Opublikowano: środa, 11, maj 2016
Słynny amerykański weteran MMA Jeff Monson (59-26-1), który niedawno uzyskał rosyjskie obywatelstwo, czuje się oszukany przez rosyjskiego promotora Alexei'a Titova zarządzającego grupą Titov Boxing Promotions. Zdaniem 45-letniego zawodnika jego ostatnia porażka z Ivanem Shtyrkovem (5-0) na gali w Jekaterynburgu w Rosji, była wynikiem oszustwa bokserskiego organizatora.
Monson przegrał w minutę walkę, która jego zdaniem miała być walką pokazową ponieważ niespełna dwa tygodnie wcześniej doznał poważnej kontuzji ręki i chciał odwołać występ. Jednakże jak zapewniał go błagający o nieodwoływanie walki promotor - pojedynek miał być tylko pokazowym występem z 27-letnim potężnym Rosjaninem.
Niestety stało się inaczej i Monson przegrał przez przez poddanie, bowiem mimo wcześniejszych pytań Amerykanina i jego managera o status pojedynku, organizator unikał jednoznacznej odpowiedzi a Monson chciał wiedzieć co pokażą publiczności na ringu. Wśród niej były prawdziwe gwiazdy jak mistrz świata w boksie Sergey Kovalev, karateka i celebryta Sergey Badyuk czy wielu innych rosyjskich celebrytów. Gala była poświęcona 79 rocznicy zwycięstwa w Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej jak nazywana jest II Wojna Światowa, którą de facto do spółki z Hitlerem wywołali Stalin i jego radzieccy towarzysze.
W każdym razie to była ważna impreza a dodatkowo odbywały się na niej trzy walki bokserskie o mistrzostwo świata i jedna o mistrzostwo Europy i jedna o mistrzostwo Azji. W walce o ME Rosjanin pokonał Niemca a tę najważniejszą o mistrzostwo świata w boksie Rosjanie przegrali, bowiem mieszkaniec Jekaterynburga Dmitriy Mikhalenko przegrał przed czasem z Charlesem Manuchi z Afryki. Tak więc walka Amerykanina z Rosjaninem w MMA miała być przysłowiową "wisienką na torcie". W domyśle wiadomo, kto miał być jej zwycięzcą i to pomimo bałwochwalczych deklaracji Monsona o miłości do Rosji, Rosjanie potraktowali go jak...jak Amerykanina a dodatkowo zrobiono go w..."trąbę". Oczywiście w jego opinii. Po prostu jego zdaniem został potraktowany instrumentalnie.
Z opinią Monsona o oszustwie nie zgadza się promotor Titov, który nie tylko nie przyznaje się do oszustwa, ale takież zarzuca Monsonowi. "Jeszcze zanim zaczęliśmy negocjować ze sztabem Monsona, wielu promotorów i ludzi związanych z branżą MMA, ostrzegało mnie o nieuczciwości Jeffa. Mówiło się, że może nie dojść do walki czy seminarium, że takie przypadki zdarzają się często a organizatorzy stawiani są w trudnej sytuacji!" - powiedział rosyjski promotor, któremu zależało na walce i w określonych "okolicznościach przyrody" chciał do niej doprowadzić wszelkimi sposobami.
"Nasze rozmowy trwało dość długo, gdyż Jeff kilka razy po osiągnięciu porozumienia zwiększał kwotę wypłaty. Nawet zaproponował zorganizowanie meczu grapplingowego, zamiast walczyć za mniejsze pieniądze. Ale zrobiliśmy święto dla miasta, dla ludzi i było to ważne, by nie zawieść widzów by walka była prawdziwa! W rezultacie, umówiliśmy się na kwotę równą tej, jaką dostają najlepsi zawodnicy UFC w walkach ranking (mamy podpisany kontrakt, w którym nigdzie nie mówi się o żadnych występach pokazowych" - wyjaśniał skonsternowany promotor topowej rosyjskiej grupy promotorskiej.
"Na tydzień przed walką, kiedy wszystkie bilety zostały sprzedane, a miasto czekało na to wydarzenie sportowe, ponownie skontaktował się ze mną i powiedział o kontuzji i zaczął oferować zagranie spektaklu na ringu, aby walczyć umownie. Powiedzmy wprost, Jeff chciał zjeść rybkę i wyjść obronną ręką, ale tak się nie stało. To jest Jekaterynburg! To jest Ural! Nie robimy kłamstwa i oszustwa a na tego rodzaju przedstawieniu i cyrku nie wygramy, nie sprzedajemy i nie kupujemy tego. Powiedziałem Wani (Shatyrkov - przyp. red.) wyjdź i zrób swoją pracę! Jeśli widzieliście galę, to można zauważyć, jak były to ciężkie walki dla naszych chłopaków. Mikhail Alexeiev z przeciwnikiem z Filipin w pierwszej rundzie złamał szczękę, a moc jego charakteru i siły woli wyciągnęła wynik na jego korzyść! Dmitry Mikhailenko z upartym Afrykańczykiem przegrał przez decyzję! Nasza firma od 1998 roku zrobiłał ponad 250 gali nigdy nie miałem ustawianych walk!" - zaznaczył Titov.
Na koniec powiedział jak wyglądały jego ostatnie rozmowy z Monsonem tuż przed wyjściem na ring. Otóż, Amerykanin zażądał z góry pieniędzy przed walką. Titov zapłacił i obiecał premię jeśli walka będzie dobra i w pełni realna. Powiedział też, że jeśli nie wyjdzie i nie stoczy realnej walki to zostanie to podane do wiadomości publicznej w trakcie gali transmitowanej przez rosyjską telewizję. Po gali poszedł osobiście dać Monsonowi premię i wtedy został zaatakowany przez byłego mistrza świata ADCC i powalony na ziemię. Później Monson i tak wziął pieniądze nie unosząc się zbytnio honorem. Titov powiedział, że nie nie chciał prać brudów publicznie i rozpowszechniać informacji o jego niesportowym zachowaniu, ale po tym jak zaczął dawać komentarze oskarżające promotora, to już nie było wyjścia.
W podsumowaniu tej sytuacji trudno tu zająć jednoznaczne stanowisko, ale faktem jest, iż pokazowe walki MMA są rzadkością na tak poważnych wydarzeniach, aczkolwiek nie niemożliwe. Klucz do rozwiązania sporu leży w sercach i umysłach Rosjan, którzy sami mogą ocenić ten medialny pasztet, bo klęska Monsona tak czy tak zostanie zapisana mu na minus. Jak widać to kolejne rozczarowanie jakie zaserwowała mu przybrana ojczyzna czyli "Matuszka Rassija" i to pomimo skandalicznego zapisania się do komunistycznej partii Rosji kilka tygodni temu.
Monson przegrał w minutę walkę, która jego zdaniem miała być walką pokazową ponieważ niespełna dwa tygodnie wcześniej doznał poważnej kontuzji ręki i chciał odwołać występ. Jednakże jak zapewniał go błagający o nieodwoływanie walki promotor - pojedynek miał być tylko pokazowym występem z 27-letnim potężnym Rosjaninem.
Niestety stało się inaczej i Monson przegrał przez przez poddanie, bowiem mimo wcześniejszych pytań Amerykanina i jego managera o status pojedynku, organizator unikał jednoznacznej odpowiedzi a Monson chciał wiedzieć co pokażą publiczności na ringu. Wśród niej były prawdziwe gwiazdy jak mistrz świata w boksie Sergey Kovalev, karateka i celebryta Sergey Badyuk czy wielu innych rosyjskich celebrytów. Gala była poświęcona 79 rocznicy zwycięstwa w Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej jak nazywana jest II Wojna Światowa, którą de facto do spółki z Hitlerem wywołali Stalin i jego radzieccy towarzysze.
W każdym razie to była ważna impreza a dodatkowo odbywały się na niej trzy walki bokserskie o mistrzostwo świata i jedna o mistrzostwo Europy i jedna o mistrzostwo Azji. W walce o ME Rosjanin pokonał Niemca a tę najważniejszą o mistrzostwo świata w boksie Rosjanie przegrali, bowiem mieszkaniec Jekaterynburga Dmitriy Mikhalenko przegrał przed czasem z Charlesem Manuchi z Afryki. Tak więc walka Amerykanina z Rosjaninem w MMA miała być przysłowiową "wisienką na torcie". W domyśle wiadomo, kto miał być jej zwycięzcą i to pomimo bałwochwalczych deklaracji Monsona o miłości do Rosji, Rosjanie potraktowali go jak...jak Amerykanina a dodatkowo zrobiono go w..."trąbę". Oczywiście w jego opinii. Po prostu jego zdaniem został potraktowany instrumentalnie.
Z opinią Monsona o oszustwie nie zgadza się promotor Titov, który nie tylko nie przyznaje się do oszustwa, ale takież zarzuca Monsonowi. "Jeszcze zanim zaczęliśmy negocjować ze sztabem Monsona, wielu promotorów i ludzi związanych z branżą MMA, ostrzegało mnie o nieuczciwości Jeffa. Mówiło się, że może nie dojść do walki czy seminarium, że takie przypadki zdarzają się często a organizatorzy stawiani są w trudnej sytuacji!" - powiedział rosyjski promotor, któremu zależało na walce i w określonych "okolicznościach przyrody" chciał do niej doprowadzić wszelkimi sposobami.
"Nasze rozmowy trwało dość długo, gdyż Jeff kilka razy po osiągnięciu porozumienia zwiększał kwotę wypłaty. Nawet zaproponował zorganizowanie meczu grapplingowego, zamiast walczyć za mniejsze pieniądze. Ale zrobiliśmy święto dla miasta, dla ludzi i było to ważne, by nie zawieść widzów by walka była prawdziwa! W rezultacie, umówiliśmy się na kwotę równą tej, jaką dostają najlepsi zawodnicy UFC w walkach ranking (mamy podpisany kontrakt, w którym nigdzie nie mówi się o żadnych występach pokazowych" - wyjaśniał skonsternowany promotor topowej rosyjskiej grupy promotorskiej.
"Na tydzień przed walką, kiedy wszystkie bilety zostały sprzedane, a miasto czekało na to wydarzenie sportowe, ponownie skontaktował się ze mną i powiedział o kontuzji i zaczął oferować zagranie spektaklu na ringu, aby walczyć umownie. Powiedzmy wprost, Jeff chciał zjeść rybkę i wyjść obronną ręką, ale tak się nie stało. To jest Jekaterynburg! To jest Ural! Nie robimy kłamstwa i oszustwa a na tego rodzaju przedstawieniu i cyrku nie wygramy, nie sprzedajemy i nie kupujemy tego. Powiedziałem Wani (Shatyrkov - przyp. red.) wyjdź i zrób swoją pracę! Jeśli widzieliście galę, to można zauważyć, jak były to ciężkie walki dla naszych chłopaków. Mikhail Alexeiev z przeciwnikiem z Filipin w pierwszej rundzie złamał szczękę, a moc jego charakteru i siły woli wyciągnęła wynik na jego korzyść! Dmitry Mikhailenko z upartym Afrykańczykiem przegrał przez decyzję! Nasza firma od 1998 roku zrobiłał ponad 250 gali nigdy nie miałem ustawianych walk!" - zaznaczył Titov.
Na koniec powiedział jak wyglądały jego ostatnie rozmowy z Monsonem tuż przed wyjściem na ring. Otóż, Amerykanin zażądał z góry pieniędzy przed walką. Titov zapłacił i obiecał premię jeśli walka będzie dobra i w pełni realna. Powiedział też, że jeśli nie wyjdzie i nie stoczy realnej walki to zostanie to podane do wiadomości publicznej w trakcie gali transmitowanej przez rosyjską telewizję. Po gali poszedł osobiście dać Monsonowi premię i wtedy został zaatakowany przez byłego mistrza świata ADCC i powalony na ziemię. Później Monson i tak wziął pieniądze nie unosząc się zbytnio honorem. Titov powiedział, że nie nie chciał prać brudów publicznie i rozpowszechniać informacji o jego niesportowym zachowaniu, ale po tym jak zaczął dawać komentarze oskarżające promotora, to już nie było wyjścia.
W podsumowaniu tej sytuacji trudno tu zająć jednoznaczne stanowisko, ale faktem jest, iż pokazowe walki MMA są rzadkością na tak poważnych wydarzeniach, aczkolwiek nie niemożliwe. Klucz do rozwiązania sporu leży w sercach i umysłach Rosjan, którzy sami mogą ocenić ten medialny pasztet, bo klęska Monsona tak czy tak zostanie zapisana mu na minus. Jak widać to kolejne rozczarowanie jakie zaserwowała mu przybrana ojczyzna czyli "Matuszka Rassija" i to pomimo skandalicznego zapisania się do komunistycznej partii Rosji kilka tygodni temu.