Jeff Monson wstępuje do Komunistycznej Partii Federacji Rosyjskiej
- Kategoria: Newsy
- Opublikowano: środa, 13, kwiecień 2016
Legendarnemu 45-letniemu amerykańskiemu zawodnikowi MMA Jeffowi Monsonowi (59-25-1) nie wystarczyło pierwsze zwycięstwo pod banderą Rosji nad toczącym trzecią walkę w życiu Ukraińcem Antonem Lotkovem. Znany ze skrajnie lewicowych czy wręcz lewackich przekonań, zawodnik postanowił udowodnić swoje oddanie nowej ojczyźnie i wstąpić do Komunistycznej Partii Federacji Rosyjskiej (KPFR) kierowanej przez byłego aparatczyka komunistycznego Giennadija Ziuganowa.
Nie jest to pierwsza fanaberia mistrza świata ADCC, który cały jest wytatuowany symbolami anarchistycznymi. Wielokrotnie Monson chwalił Związek Radziecki, komunizm uważając to za "największe dobro" jakie przytrafiło się ludzkości w XX wieku.
Co ciekawe nic nie wiadomo, by Monson będąc Amerykaninem należał niegdyś do Komunistycznej Partii Stanów Zjednoczonych, która powstała w 1919 roku i działa do dziś w USA. Ciekawostką jest fakt, iż zakładał ją jeden z mieszkańców podbiałostockiego Tykocina i jeden z najlepszych agentów komunistycznego ZSRR a na marginesie tata jednej z gwiazd polskiego dziennikarstwa, ale to już zupełnie inna historia.
Uzyskanie paszportu rosyjskiego dla Monsona i związanie się z Rosją to logiczna konsekwencja jego mocno dziwacznych poglądów, którym jednak nie można odmówić kolorytu. Szkoda jednak, że to kolor czerwony, wybitnie źle kojarzący się ludziom, którzy mieli nieszczęście zasmakować "dobrobytu" i "szczęścia" jakie serwował komunizm made in USSR przez kilkadziesiąt lat swojego chorego bytu. Monson niestety nie rozumie, że idea komunizmu opierała się na genialnej myśli "ekonomisty" Stalina, który zamiast zwiększać podaż zmniejszał ilość konsumentów a walka klasowa sprowadzała się do prostego podziału: na tych co siedzieli, siedzą lub siedzieć będą...oczywiście w łagrach.
Nie jest to pierwsza fanaberia mistrza świata ADCC, który cały jest wytatuowany symbolami anarchistycznymi. Wielokrotnie Monson chwalił Związek Radziecki, komunizm uważając to za "największe dobro" jakie przytrafiło się ludzkości w XX wieku.
Co ciekawe nic nie wiadomo, by Monson będąc Amerykaninem należał niegdyś do Komunistycznej Partii Stanów Zjednoczonych, która powstała w 1919 roku i działa do dziś w USA. Ciekawostką jest fakt, iż zakładał ją jeden z mieszkańców podbiałostockiego Tykocina i jeden z najlepszych agentów komunistycznego ZSRR a na marginesie tata jednej z gwiazd polskiego dziennikarstwa, ale to już zupełnie inna historia.
Uzyskanie paszportu rosyjskiego dla Monsona i związanie się z Rosją to logiczna konsekwencja jego mocno dziwacznych poglądów, którym jednak nie można odmówić kolorytu. Szkoda jednak, że to kolor czerwony, wybitnie źle kojarzący się ludziom, którzy mieli nieszczęście zasmakować "dobrobytu" i "szczęścia" jakie serwował komunizm made in USSR przez kilkadziesiąt lat swojego chorego bytu. Monson niestety nie rozumie, że idea komunizmu opierała się na genialnej myśli "ekonomisty" Stalina, który zamiast zwiększać podaż zmniejszał ilość konsumentów a walka klasowa sprowadzała się do prostego podziału: na tych co siedzieli, siedzą lub siedzieć będą...oczywiście w łagrach.