UFC 165: horror w walce Jones vs Gustafsson! Wyniki
- Kategoria: Wyniki Świat
- Opublikowano: niedziela, 22, wrzesień 2013
W sobotni wieczór 21-go września w hali Air Canada Centre odbyła się długo oczekiwana gala UFC 165: "Jones vs Gustafsson", gdzie w głównej walce wieczoru i zarazem pojedynku o pas mistrza wagi półciężkiej zmierzyli się 26-letni Jon Jones (19-1 MMA, 13-1 UFC) i jego rówieśnik Alexander Gustafsson (15-2 MMA, 7-2 UFC) ze Szwecji. Polscy fani z zapartym tchem oczekiwali na debiut 31-letniego Daniela Omielańczuka (16-3-1 MMA, 1-0 UFC), który za rywala miał Austriaka Nandora Guelmino (11-5-1 MMA, 0-1 UFC).
Polak jako pierwszy zaczął galę i jako pierwszy Polak w wadze ciężkiej, zakończył ją nokautem i to jest "wiadomość dnia" dla polskiego MMA i polskiego sportu, bo UFC to dziś firma na równi z takimi tuzami jak NHL, NBA czy NFL. Wygrać tam walkę jest szalenie trudno a Polacy jak widać mają na to patent. Piotr Hallmann jako pierwszy (od czasów Tomasza Drwala), zwyciężył a teraz w jego ślady poszedł Omielańczuk. Wiadomo, że w Polsce są jeszcze lepsi fighterzy, ale muszą dostać szansę na walki w UFC.
Jednak nasz zawodnik rozpoczynał galę a główne wydarzenia działy się na jej końcu. Wspomniany Jones, obronił pas, ale była to jedna z najtrudniejszych obron w historii jego sześciu występów jako mistrza UFC od czasu gdy w imponującym stylu odebrał pas z rąk Mauricio "Shoguna" Rua w marcu 2011 roku i został najmłodszym mistrzem wagi półciężkiej w historii UFC. Właśnie najtrudniejsze zadanie obrony postawili mu nie weterani, Machida, Evans, Belfort czy Jackson a właśnie rówieśnik i europejski zawodnik "Mauler" Gustafsson.
Takiego obrotu sprawy i tak nieprawdopodobnej walki z obu stron nikt się nie spodziewał. Jones kończył walkę zwycięski, ale kompletnie rozbity. Także Gustafsson miał mnóstwo ran, zgodnie ze starym powiedzeniem, że "gdzie walczą dwa tygrysy, tam jeden jest martwy a drugi ranny". Tu nikt nie umarł, ale tempo było takie, że obaj momentami byli w stanie agonalnym.
Zadanie domowe lepiej odrobił Gustafsson, który sile kopnięć i wszechstronności Jones przeciwstawił klasyczny boks i lepsze zapasy, co było szokiem, bo do tej pory to "Bones" dominował w tym elemencie nad wszystkimi. Dwa obalenia i podcięcie jakie pokazał w początkowej fazie walki kompletnie wybiło z rytmu Jonesa. Na siłę w pierwszej rundzie próbował odrabiać straty i to jeszcze pogarszało sytuację a w jego poczynania i zawsze u8porządkowany styl wdarł się chaos. Alexander pokazał że obrona mistrza nie jest monolitem a boksersko, mówiąc delikatnie nie jest najlepiej.
Już w pierwszej rundzie Jones miał rozcięcie po sierpie Gustafssona i rana powiększała się znacznie. Poza pierwszą końcówki rund należały jednajk do niego. By nie być zbyt krytycznym wobec jego postawy należy podkreślić, że dominował walkę kopnięciami a jakim cudem po jego kopnięciach na głowę Szwed stał pozostanie jego tajemnicą jak także to, iż przetrwał obrotowe uderzenia łokciem, gdzie po jednym - stać nie miał prawa. Głowę ma jednak mocną a szczękę z betonu i to dało mu przetrwać. Także wspaniale bronił obalenia i tylko raz Jones sprowadził go do parteru, ale już utrzymać w nim nie zdołał, bo szybki Szwed sprytnie wstał przy siatce.
Werdykt jednak był korzystny dla Jonesa, który szybko musi wyciągnąć wnioski z tej lekcji. Momentami w Toronto zachowywał się jak gwiazda rocka i chyba dzięki kontraktowi z firmą Nike tak się poczuł, rozrzucając buty, koszulki i inne gadżety w tłum, na ważeniu. Na szczęście Gustafsson solidnie obił mu buzię, tak więc sesje zdjęciowe dla sportowego molocha będzie musiał sobie darować przez jakiś czas. Rywale już zobaczyli, że Jones jest "do ugryzienia" i nie jest maszyną do nokautowania i duszenia, ale jest także maszynką do punktowania, która musi czasem solidnie ciułać punkty, by wygrać walkę. Teraz kolejni będą szukać szczęścia w walce. Na razie będą jednak musieli poczekać, bo prezes UFC Dana White, chce rewanżu dla obu. Walka była świetna widowiskowo i zyskała miano "Fight Of The Night" a dodatkowe 50 tysięcy bardziej przyda się Szwedowi na przygotowania, bo Jones przy swoich przychodach tyle wydaje "na waciki", ale nie kwota jest tu ważna a fakt, że pojedynek pretendować może do miana "Walki Roku 2013" w światowym MMA. To jednak melodia przyszłości a na dziś przesłanie jest jasne: Jones jest nadal mistrzem.
Kto jest prawdziwym mistrzem wagi koguciej przekonał się Amerykanin Eddie Wineland (20-9-1 MMA, 2-3 UFC), który filmową akcją z obrotowym kopnięciem, został znokautowany przez posiadacza tymczasowego mistrza Renana Barao (31-1 MMA, 6-0 UFC) z Brazylii. To był "Nokaut Wieczoru" i Barao dostanie za niego dodatkowe 50 tysięcy dolarów, plus fakt, że na pewno będzie pierwszym rywalem kontuzjowanego mistrza Dominicka Cruza. UFC ma niewątpliwy kłopot, bo tymczasowy mistrz wygrał już szóstą walkę a prawowity mistrz dopiero drugą i od długiego czasu nie może sobie dać rady nie z rywalami a z kontuzjami.
Najstarsi fani nie pamiętają kiedy Brendan Schaub (10-3 MMA, 6-3 UFC) zakończył walkę przez poddanie. Pamiętać nie mogą, bo nie udało mu się to nigdy. Oczywiście do soboty, kiedy to "uśpił" amerykańskiego futbolistę Matta Mitrione (6-3 MMA, 6-3 UFC) już w pierwszej rundzie duszeniem brabo. W pojedynku dwóch osiłkowatych rzemieślników, Schaub okazał się lepszy, lepiej przygotowany i mniej otłuszczony. Na jego tle Mitrione wyglądał strasznie i już po pierwszym rozcięciu jasne było, że nie dowiezie się do końca walki na własnych nogach. Brązowy pas Jiu-Jitsu jaki posiada Schaub, okazał się w pełni wystarczający na efektowne skończenie rywala, ale nie na bonus "Poddania Wieczoru".
To wyróżnienie przypadło Mitchowi Gagnon (10-2 MMA, 2-1 UFC), który gilotynowym duszeniem zmusił do poddania Dustina Kimurę (10-1 MMA, 1-1 UFC). Gdyby poddanie Kimury zakończyło się klasyczną "kimurą", byłaby to pełnia szczęścia i ewenement językowy. A tak 50 tysięcy przeszło na własność Gagnona w sposób standardowy.
31-letni Francuz Francis Carmont (22-7 MMA, 6-0 UFC) obił już wszystkich średniaków w UFC właśnie w kategorii średniej i tym razem dostał bardziej klasowego rywala jakim jest Constantinos Philippou (12-3 MMA, 5-2 UFC). Francuz zaskoczył wszystkich dominując w przekroju walki nad rywalem niepodzielnie. Weteran starć z polskimi zawodnikami (z różnym skutkiem - przyp. red.) w UFC radzie sobie znakomicie i gdyby był nap. Hectorem Lombardem, Chrisem Weidmanem czy Danem Hendersonem powiedział "chcę walki o pas" to dostałby ją od razu. Niestety sześć zwycięstw nie jest jeszcze legitymacją do takiego pojedynku, ale kto wie czy za jakiś czas i dyspozycji z soboty, Francuz nie zrobi kolejnego psikusa władzom UFC i nie pokona bardziej klasowego rywala?
W przypadku kolejnego zawodnika z Europy Khabiba Nurmagomedova (21-0 MMA, 5-0 UFC) zaczyna się krystalizować jego pozycja w czubku rankingu wagi lekkiej. 25-latek z będącego pod rosyjską jurysdykcją Dagestanu, pokazuję skalę swojego talentu, bo Pat Healy (29-17 MMA, 0-2 UFC) to nie jest przeciętny fighter. Ostatnio pokonał Jima Millera i choć wynik walki anulowano (marihuana na teście - przy. red) to wszyscy widzieli, że Healy to nadal czołówka wagi lekkiej a rekord nie oddaje jego możliwości. Nurmagomedov bez mała robił co chciał z weteranem a jak trzeba było to nawet biegał z nim na plecach po całej klatce (!). Ostatecznie pewne zwycięstwo i pokaz umiejętności kickboxerskich i zapaśniczych. Jeśli góral z Machaczkały poprawi Jiu-Jitsu i siłę ciosów - będzie zagrożeniem dla czołówki wagi lekkiej.
Komplet wyników:
Walki eliminacyjne
120 kg: Daniel Omielańczuk (Polska) pokonał Nandora Guelmino (Austria) przez KO (lewy sierp) w 3 rundzie (3:18 min)
61 kg: Alex Caceres (USA) pokonał Rolanda Delorme (Kanada) przez niejednogłośną decyzję 2-1 (29-28, 28-29, 29-28)
70 kg: Michel Prazeres (Brazylia) pokonał Jesse Ronsoana (Kanada) przez niejednogłośną decyzję 2-1 (28-29, 29-28, 29-28)
70 kg: John Makdessi (Kanada) pokonał Renee Forte (Brazylia) przez KO (uderzenia) w 1 rundzie (2:01 min)
61 kg: Mitch Gagnon (Kanada) pokonał Dustina Kimura (USA) przez poddanie (gilotynowe duszenie) w 1 rundzie (4:05 min)
77 kg: Stephen Thompson (USA) pokonał Chrisa Clementsa (Kanada) przez KO (uderzenia) w 2 rundzie (1:27 min)
61 kg: Wilson Reis (USA) pokonał Ivana Menjivara (Salwador) przez decyzję 3-0 (29-28, 29-28, 29-28)
70 kg: Myles Jury pokonał Mike Ricci przez niejednogłośną decyzję 2-1 (29-28, 28-29, 29-28)
Główna karta
70 kg: Khabib Nurmagomedov (Rosja) pokonał Pata Healy (USA) przez decyzję 3-0 (30-27, 30-27, 30-27)
84 kg: Francis Carmont (Francja) pokonał Constantinosa Philippou (USA) przez decyzję 3-0 (30-27, 30-27, 30-26)
120 kg: Brendan Schaub (USA) pokonał Matta Mitrione (USA) przez poddanie (duszenie brabo) w 1 rundzie (4:06 min)
61 kg: Renan Barao (Brazylia) pokonał Eddie Winelanda (USA) przez TKO (uderzenia) w 2 rundzie (0:35 min)
Main event
93 kg: Jon Jones (USA) pokonał Alexandra Gustafssona (Szwecja) przez decyzję 3-0 (48-47, 48-47, 49-46)
Polak jako pierwszy zaczął galę i jako pierwszy Polak w wadze ciężkiej, zakończył ją nokautem i to jest "wiadomość dnia" dla polskiego MMA i polskiego sportu, bo UFC to dziś firma na równi z takimi tuzami jak NHL, NBA czy NFL. Wygrać tam walkę jest szalenie trudno a Polacy jak widać mają na to patent. Piotr Hallmann jako pierwszy (od czasów Tomasza Drwala), zwyciężył a teraz w jego ślady poszedł Omielańczuk. Wiadomo, że w Polsce są jeszcze lepsi fighterzy, ale muszą dostać szansę na walki w UFC.
Jednak nasz zawodnik rozpoczynał galę a główne wydarzenia działy się na jej końcu. Wspomniany Jones, obronił pas, ale była to jedna z najtrudniejszych obron w historii jego sześciu występów jako mistrza UFC od czasu gdy w imponującym stylu odebrał pas z rąk Mauricio "Shoguna" Rua w marcu 2011 roku i został najmłodszym mistrzem wagi półciężkiej w historii UFC. Właśnie najtrudniejsze zadanie obrony postawili mu nie weterani, Machida, Evans, Belfort czy Jackson a właśnie rówieśnik i europejski zawodnik "Mauler" Gustafsson.
Takiego obrotu sprawy i tak nieprawdopodobnej walki z obu stron nikt się nie spodziewał. Jones kończył walkę zwycięski, ale kompletnie rozbity. Także Gustafsson miał mnóstwo ran, zgodnie ze starym powiedzeniem, że "gdzie walczą dwa tygrysy, tam jeden jest martwy a drugi ranny". Tu nikt nie umarł, ale tempo było takie, że obaj momentami byli w stanie agonalnym.
Zadanie domowe lepiej odrobił Gustafsson, który sile kopnięć i wszechstronności Jones przeciwstawił klasyczny boks i lepsze zapasy, co było szokiem, bo do tej pory to "Bones" dominował w tym elemencie nad wszystkimi. Dwa obalenia i podcięcie jakie pokazał w początkowej fazie walki kompletnie wybiło z rytmu Jonesa. Na siłę w pierwszej rundzie próbował odrabiać straty i to jeszcze pogarszało sytuację a w jego poczynania i zawsze u8porządkowany styl wdarł się chaos. Alexander pokazał że obrona mistrza nie jest monolitem a boksersko, mówiąc delikatnie nie jest najlepiej.
Już w pierwszej rundzie Jones miał rozcięcie po sierpie Gustafssona i rana powiększała się znacznie. Poza pierwszą końcówki rund należały jednajk do niego. By nie być zbyt krytycznym wobec jego postawy należy podkreślić, że dominował walkę kopnięciami a jakim cudem po jego kopnięciach na głowę Szwed stał pozostanie jego tajemnicą jak także to, iż przetrwał obrotowe uderzenia łokciem, gdzie po jednym - stać nie miał prawa. Głowę ma jednak mocną a szczękę z betonu i to dało mu przetrwać. Także wspaniale bronił obalenia i tylko raz Jones sprowadził go do parteru, ale już utrzymać w nim nie zdołał, bo szybki Szwed sprytnie wstał przy siatce.
Werdykt jednak był korzystny dla Jonesa, który szybko musi wyciągnąć wnioski z tej lekcji. Momentami w Toronto zachowywał się jak gwiazda rocka i chyba dzięki kontraktowi z firmą Nike tak się poczuł, rozrzucając buty, koszulki i inne gadżety w tłum, na ważeniu. Na szczęście Gustafsson solidnie obił mu buzię, tak więc sesje zdjęciowe dla sportowego molocha będzie musiał sobie darować przez jakiś czas. Rywale już zobaczyli, że Jones jest "do ugryzienia" i nie jest maszyną do nokautowania i duszenia, ale jest także maszynką do punktowania, która musi czasem solidnie ciułać punkty, by wygrać walkę. Teraz kolejni będą szukać szczęścia w walce. Na razie będą jednak musieli poczekać, bo prezes UFC Dana White, chce rewanżu dla obu. Walka była świetna widowiskowo i zyskała miano "Fight Of The Night" a dodatkowe 50 tysięcy bardziej przyda się Szwedowi na przygotowania, bo Jones przy swoich przychodach tyle wydaje "na waciki", ale nie kwota jest tu ważna a fakt, że pojedynek pretendować może do miana "Walki Roku 2013" w światowym MMA. To jednak melodia przyszłości a na dziś przesłanie jest jasne: Jones jest nadal mistrzem.
Kto jest prawdziwym mistrzem wagi koguciej przekonał się Amerykanin Eddie Wineland (20-9-1 MMA, 2-3 UFC), który filmową akcją z obrotowym kopnięciem, został znokautowany przez posiadacza tymczasowego mistrza Renana Barao (31-1 MMA, 6-0 UFC) z Brazylii. To był "Nokaut Wieczoru" i Barao dostanie za niego dodatkowe 50 tysięcy dolarów, plus fakt, że na pewno będzie pierwszym rywalem kontuzjowanego mistrza Dominicka Cruza. UFC ma niewątpliwy kłopot, bo tymczasowy mistrz wygrał już szóstą walkę a prawowity mistrz dopiero drugą i od długiego czasu nie może sobie dać rady nie z rywalami a z kontuzjami.
Najstarsi fani nie pamiętają kiedy Brendan Schaub (10-3 MMA, 6-3 UFC) zakończył walkę przez poddanie. Pamiętać nie mogą, bo nie udało mu się to nigdy. Oczywiście do soboty, kiedy to "uśpił" amerykańskiego futbolistę Matta Mitrione (6-3 MMA, 6-3 UFC) już w pierwszej rundzie duszeniem brabo. W pojedynku dwóch osiłkowatych rzemieślników, Schaub okazał się lepszy, lepiej przygotowany i mniej otłuszczony. Na jego tle Mitrione wyglądał strasznie i już po pierwszym rozcięciu jasne było, że nie dowiezie się do końca walki na własnych nogach. Brązowy pas Jiu-Jitsu jaki posiada Schaub, okazał się w pełni wystarczający na efektowne skończenie rywala, ale nie na bonus "Poddania Wieczoru".
To wyróżnienie przypadło Mitchowi Gagnon (10-2 MMA, 2-1 UFC), który gilotynowym duszeniem zmusił do poddania Dustina Kimurę (10-1 MMA, 1-1 UFC). Gdyby poddanie Kimury zakończyło się klasyczną "kimurą", byłaby to pełnia szczęścia i ewenement językowy. A tak 50 tysięcy przeszło na własność Gagnona w sposób standardowy.
31-letni Francuz Francis Carmont (22-7 MMA, 6-0 UFC) obił już wszystkich średniaków w UFC właśnie w kategorii średniej i tym razem dostał bardziej klasowego rywala jakim jest Constantinos Philippou (12-3 MMA, 5-2 UFC). Francuz zaskoczył wszystkich dominując w przekroju walki nad rywalem niepodzielnie. Weteran starć z polskimi zawodnikami (z różnym skutkiem - przyp. red.) w UFC radzie sobie znakomicie i gdyby był nap. Hectorem Lombardem, Chrisem Weidmanem czy Danem Hendersonem powiedział "chcę walki o pas" to dostałby ją od razu. Niestety sześć zwycięstw nie jest jeszcze legitymacją do takiego pojedynku, ale kto wie czy za jakiś czas i dyspozycji z soboty, Francuz nie zrobi kolejnego psikusa władzom UFC i nie pokona bardziej klasowego rywala?
W przypadku kolejnego zawodnika z Europy Khabiba Nurmagomedova (21-0 MMA, 5-0 UFC) zaczyna się krystalizować jego pozycja w czubku rankingu wagi lekkiej. 25-latek z będącego pod rosyjską jurysdykcją Dagestanu, pokazuję skalę swojego talentu, bo Pat Healy (29-17 MMA, 0-2 UFC) to nie jest przeciętny fighter. Ostatnio pokonał Jima Millera i choć wynik walki anulowano (marihuana na teście - przy. red) to wszyscy widzieli, że Healy to nadal czołówka wagi lekkiej a rekord nie oddaje jego możliwości. Nurmagomedov bez mała robił co chciał z weteranem a jak trzeba było to nawet biegał z nim na plecach po całej klatce (!). Ostatecznie pewne zwycięstwo i pokaz umiejętności kickboxerskich i zapaśniczych. Jeśli góral z Machaczkały poprawi Jiu-Jitsu i siłę ciosów - będzie zagrożeniem dla czołówki wagi lekkiej.
Komplet wyników:
Walki eliminacyjne
120 kg: Daniel Omielańczuk (Polska) pokonał Nandora Guelmino (Austria) przez KO (lewy sierp) w 3 rundzie (3:18 min)
61 kg: Alex Caceres (USA) pokonał Rolanda Delorme (Kanada) przez niejednogłośną decyzję 2-1 (29-28, 28-29, 29-28)
70 kg: Michel Prazeres (Brazylia) pokonał Jesse Ronsoana (Kanada) przez niejednogłośną decyzję 2-1 (28-29, 29-28, 29-28)
70 kg: John Makdessi (Kanada) pokonał Renee Forte (Brazylia) przez KO (uderzenia) w 1 rundzie (2:01 min)
61 kg: Mitch Gagnon (Kanada) pokonał Dustina Kimura (USA) przez poddanie (gilotynowe duszenie) w 1 rundzie (4:05 min)
77 kg: Stephen Thompson (USA) pokonał Chrisa Clementsa (Kanada) przez KO (uderzenia) w 2 rundzie (1:27 min)
61 kg: Wilson Reis (USA) pokonał Ivana Menjivara (Salwador) przez decyzję 3-0 (29-28, 29-28, 29-28)
70 kg: Myles Jury pokonał Mike Ricci przez niejednogłośną decyzję 2-1 (29-28, 28-29, 29-28)
Główna karta
70 kg: Khabib Nurmagomedov (Rosja) pokonał Pata Healy (USA) przez decyzję 3-0 (30-27, 30-27, 30-27)
84 kg: Francis Carmont (Francja) pokonał Constantinosa Philippou (USA) przez decyzję 3-0 (30-27, 30-27, 30-26)
120 kg: Brendan Schaub (USA) pokonał Matta Mitrione (USA) przez poddanie (duszenie brabo) w 1 rundzie (4:06 min)
61 kg: Renan Barao (Brazylia) pokonał Eddie Winelanda (USA) przez TKO (uderzenia) w 2 rundzie (0:35 min)
Main event
93 kg: Jon Jones (USA) pokonał Alexandra Gustafssona (Szwecja) przez decyzję 3-0 (48-47, 48-47, 49-46)