Brytyjski pięściarz Tyson Fury (31-0-1, 22 KO) obronił pas mistrza świata WBC pokonując Amerykanina Deontaya Wildera (42-2-1, 41 KO) w 11 rundzie, podczas ich trzeciej walki w hali T-Mobile Las Vegas (USA). Tak jak i poprzednie dwa starcia, ten pojedynek był dramatyczny z obu stron.

Wilder był liczony trzykrotnie a Fury dwukrotnie w trakcie wymian ciosów. Obaj zaciekle walczyli do końca, nim w 11 rundzie Fury ostatecznie trafił rywala i posłał go na deski. Obaj pokazali też zupełnie nowe podejście do przygotowania, gdy na wadze okazało się, że wnoszą rekordową liczbę kilogramów w walach przeciwko sobie.

Przygotowania były kluczowe, bo znali się z dwóch wcześniejszych pojedynków, z których w pierwszym w grudniu 2018 był remis a kolejny w lutym 2020 roku, wygrał "Gypsy King" odbierając pas WBC Wilderowi. Wiedzieli, że walka będzie wyczerpująca i w przygotowaniu trzeba szukać rozwiązania.

Fury sprawiał fizycznie lepsze wrażenie i także od strony cwaniactwa ringowego, gdy wyczerpał siły rywala klinczem. Nokaut wisiał w powietrzu, bo każdy z nich miał swoje szanse. Lepiej wykorzystał je Fury. I to się stało. Tak zakończyła się tytułowa Trylogia pomiędzy nimi, ale pas WBC jest tym brakującym do kolekcji, którą posiada Oleksandr Usyk od walki z Amthonem Joshuą. Unifikacja może stać się faktem. Potrzebna jest konfrontacja i ona wywoła spore emocje. Warto na nie czekać.

Autor: Tomasz Majewski