UFC 189: Conor McGregor tymczasowym mistrzem w wadze piórkowej, Robbie Lawler utrzymuje pas w wadze półśredniej! Wyniki!
- Kategoria: Wyniki Świat
- Opublikowano: niedziela, 12, lipiec 2015
11 lipca 2015 roku bez dwóch zdań przejdzie do historii MMA. Gala UFC 189 w Las Vegas okazała się bowiem wielkim sukcesem dla największej organizacji jeśli chodzi o zainteresowanie tym wydarzeniem na świecie i przede wszystkim ze względu na świetny poziom sportowy. Najbardziej oczekiwano na starcie o tymczasowy tytuł w wadze piórkowej, w którym spotkali się Conor McGregor (18-2 MMA, 6-0 UFC) i Chad Mendes (17-3 MMA, 8-3 UFC).
Ten pojedynek miał zweryfikować, jak irlandzka gwiazda marketingowa UFC poradzi sobie w rywalizacji z mocnym zapaśnikiem. Jak się okazało, takedown defense u McGregora nie stoi na aż tak wysokim poziomie, jak pokazywał do tej pory, gdyż w ciągu dwóch rund Mendes aż cztery razy sprowadził go do parteru.
W stójce jednak to McGregor przeważał, zagrażając Amerykaninowi nie tylko uderzeniami, ale i kopnięciami, wykorzystując przewagę zasiegu. Druga runda toczyła się jednak pod dyktando Mendesa, który szybko obalił ''The Notoriousa''. Irlandczyk w parterze był dość bierny, poza serią kilku uderzeń z dołu. W końcówce rundy zdołał jednak powrócić na nogi i przeprowadził decydujący atak. Po lewym bezpośrednim w jego wykonaniu Mendes powędrował na deski, McGregor poszedł za ciosem i rozstrzygnął walkę na swoją korzyść, zdobywając przy okazji tymczasowy pas mistrza UFC.
Nieuniknioną konfrontacją jest teraz drugie podejście do przeprowadzenia batalii McGregora z właściwym czempionem, Jose Aldo o unifikację tytułów w wadze piórkowej. Miało do niej dojść właśnie na UFC 189, ale kontuzja żeber wyeliminowała Brazylijczyka z udziału. Bój ten już wcześniej był niesamowicie promowany i z pewnością będzie to największe starcie, jakie do tej pory przeprowadzi organizacja UFC. McGregor ostatniej nocy pokazał, że nie tylko potrafi dużo gadać, ale i że jest po prostu mocnym fighterem i po takim pokazie siły, jaki dał z Mendesem, na pewno ma realne szanse na zdetronizowanie Aldo.
Druga walka wieczoru również dostarczyła wielu wrażeń. Pas mistrzowski w wadze półśredniej pozostał w posiadaniu Robbie'ego Lawlera (26-10 MMA, 11-4 UFC), aczkolwiek Rory MacDonald (18-3 MMA, 9-3 UFC) zgodnie z przewidywaniami zawiesił mu poprzeczkę bardzo wysoko. Początek był bardzo leniwy z obu stron, dopiero w drugiej rundzie zaczęło dziać się więcej i w tej rundzie zarysowała się przewaga mistrza. Nawet bardziej Lawler zaczął zyskiwać w kolejnej, gdyż nie tylko wchodziły jego mocne uderzenia, ale również nie miał problemów z obroną obaleń. Jednak na sam koniec trzeciej rundy MacDonald przypuścił frontalny atak i mało brakowało, by naruszony uderzeniami Amerykanin przegrał ten bój.
Kanadyjski pretendent kontynuował natarcie w rundzie czwartej, bezkarnie wchodziły jego ciosy i wysokie kopnięcia. Wydawało się, że szala na dobre przechyliła się na jego korzyść. Finałowa runda jednak zweryfikowała to, gdy Lawler trafił ciosem prostym dokładnie w nos MacDonalda i ten nie był w stanie rywalizować dalej. Kanadyjczyk był bliski wygranej, lecz Lawler wykazał się dużą wytrzymałością, a także wytrwałością, co przyniosło fighterowi American Top Team sukces. Brawa należą się obu wojownikom, którzy mocno odczuli trudy tego boju i zaraz po nim trafili do szpitala. Dana White stwierdził, że być może była to najlepsza walka, jaką kiedykolwiek miał okazję widzieć.
Emocjonujący bój w oktagonie dostarczyli także Dennis Bermudez (14-5 MMA, 7-3 UFC) i Jeremy Stephens (24-11 MMA, 11-10 UFC). O ile pierwsza runda należała do Bermudeza, o tyle druga to zmiana sytuacji jak w kalejdoskopie, gdyż raz jeden, raz drugi zdobywali sobie przewagę swoimi akcjami. Start trzeciej rundy to fenomenalne latające kolano z miejsca w wykonaniu Stephensa. Po doskonale wymierzonej akcji nie pozostało mu już nic innego, jak dobić oponenta w parterze. Jedyne, co może mącić dobry humor ''Lil' Heathenowi'' to fakt, iż nie zrobił wagi przed walką i część jego wypłaty trafi do Bermudeza.
Po pierwszej porażce w karierze do gry o najwyższe cele w kategorii półśredniej powrócił Gunnar Nelson (14-1-1 MMA, 5-1 UFC). Islandczyk wspierany był przez irlandzkich fanów z racji tego, iż trenuje z Conorem McGregorem w Dublinie. Drogę do wygranej nad Brandonem Thatchem (11-3 MMA, 2-2 UFC) utorował sobie po kombinacji lewy-prawy, po której rywal wylądował na deski. Nelson od razu przejął inicjatywę w parterze i niedługo później Thatch musiał już odklepywać duszenie zza pleców.
Nieskalany porażkami rekord zachował zawodnik wagi koguciej, Thomas Almeida (19-0 MMA, 3-0 UFC). Brazylijczyk mierzył się z bardzo doświadczonym Bradem Pickettem (24-11 MMA, 4-6 UFC) i od początku nie miał łatwo, gdyż pierwsza runda przerodziła się w stójkową wojnę, w której wydaje się, że Almeida nieznacznie przegrał. W drugą rundę 23-latek wszedł jednak fenomenalnie, gdyż wyprowadził znakomite kolano z wyskoku na głowę Anglika i ''Big'' John McCarthy od razu zakończył walkę.
Event w MGM Grand Garden Arena przyciągnął na widownię dokładnie 16 019 widzów, a zysk z biletów wyniósł 7,2 mln dolarów. Bonusy pieniężne w wysokości 50 000 dolarów otrzymali odpowiednio za walkę wieczoru Robbie Lawler i Rory MacDonald, a za najlepsze występy Conor McGregor i Thomas Almeida. Podsumowując najkrócej jak się da: UFC 189 jest poważnym kandydatem do tytułu gali roku w światowym MMA.
Komplet wyników:
Karta wstępna
70 kg: Cody Pfister (USA) pokonał Yosdenisa Cedeno (Kuba) przez decyzję 3-0 (29-28, 29-28, 29-28)
57 kg: Louis Smolka (USA) pokonał Neila Seery'ego (Irlandia) przez decyzję 3-0 (30-27, 30-27, 30-27)
61 kg: Cody Garbrandt (USA) pokonał Henry'ego Brionesa (Meksyk) przez decyzję 3-0 (30-27, 30-27, 30-27)
77 kg: John Howard (USA) pokonał Cathala Pendreda (Irlandia) przez niejednogłośną decyzję 2-1 (29-28, 28-29, 29-28)
77 kg: Alex Garcia (Dominikana) pokonał Mike'a Swicka (USA) przez decyzję 3-0 (29-28, 30-27, 30-27)
77 kg: Matt Brown (USA) pokonał Tima Meansa (USA) przez poddanie (duszenie gilotynowe) w 1 rundzie (4:44 min)
Główna karta
61 kg: Thomas Almeida (Brazylia) pokonał Brada Picketta (Anglia) przez KO (kolano) w 2 rundzie (0:29 min)
77 kg: Gunnar Nelson (Islandia) pokonał Brandona Thatcha (USA) przez poddanie (duszenie zza pleców) w 1 rundzie (2:54 min)
66 kg: Jeremy Stephens (USA) pokonał Dennisa Bermudeza (USA) przez TKO (latające kolano i uderzenia) w 3 rundzie (0:42 min)
Walka o mistrzostwo UFC w wadze półśredniej
77 kg: Robbie Lawler (USA) pokonał Rory'ego MacDonalda (Kanada) przez TKO (uderzenia) w 5 rundzie (1:00 min)
Walka o tymczasowe mistrzostwo UFC w wadze piórkowej
66 kg: Conor McGregor (Irlandia) pokonał Chada Mendesa (USA) przez TKO (uderzenia) w 2 rundzie (4:57 min)
Ten pojedynek miał zweryfikować, jak irlandzka gwiazda marketingowa UFC poradzi sobie w rywalizacji z mocnym zapaśnikiem. Jak się okazało, takedown defense u McGregora nie stoi na aż tak wysokim poziomie, jak pokazywał do tej pory, gdyż w ciągu dwóch rund Mendes aż cztery razy sprowadził go do parteru.
W stójce jednak to McGregor przeważał, zagrażając Amerykaninowi nie tylko uderzeniami, ale i kopnięciami, wykorzystując przewagę zasiegu. Druga runda toczyła się jednak pod dyktando Mendesa, który szybko obalił ''The Notoriousa''. Irlandczyk w parterze był dość bierny, poza serią kilku uderzeń z dołu. W końcówce rundy zdołał jednak powrócić na nogi i przeprowadził decydujący atak. Po lewym bezpośrednim w jego wykonaniu Mendes powędrował na deski, McGregor poszedł za ciosem i rozstrzygnął walkę na swoją korzyść, zdobywając przy okazji tymczasowy pas mistrza UFC.
Nieuniknioną konfrontacją jest teraz drugie podejście do przeprowadzenia batalii McGregora z właściwym czempionem, Jose Aldo o unifikację tytułów w wadze piórkowej. Miało do niej dojść właśnie na UFC 189, ale kontuzja żeber wyeliminowała Brazylijczyka z udziału. Bój ten już wcześniej był niesamowicie promowany i z pewnością będzie to największe starcie, jakie do tej pory przeprowadzi organizacja UFC. McGregor ostatniej nocy pokazał, że nie tylko potrafi dużo gadać, ale i że jest po prostu mocnym fighterem i po takim pokazie siły, jaki dał z Mendesem, na pewno ma realne szanse na zdetronizowanie Aldo.
Druga walka wieczoru również dostarczyła wielu wrażeń. Pas mistrzowski w wadze półśredniej pozostał w posiadaniu Robbie'ego Lawlera (26-10 MMA, 11-4 UFC), aczkolwiek Rory MacDonald (18-3 MMA, 9-3 UFC) zgodnie z przewidywaniami zawiesił mu poprzeczkę bardzo wysoko. Początek był bardzo leniwy z obu stron, dopiero w drugiej rundzie zaczęło dziać się więcej i w tej rundzie zarysowała się przewaga mistrza. Nawet bardziej Lawler zaczął zyskiwać w kolejnej, gdyż nie tylko wchodziły jego mocne uderzenia, ale również nie miał problemów z obroną obaleń. Jednak na sam koniec trzeciej rundy MacDonald przypuścił frontalny atak i mało brakowało, by naruszony uderzeniami Amerykanin przegrał ten bój.
Kanadyjski pretendent kontynuował natarcie w rundzie czwartej, bezkarnie wchodziły jego ciosy i wysokie kopnięcia. Wydawało się, że szala na dobre przechyliła się na jego korzyść. Finałowa runda jednak zweryfikowała to, gdy Lawler trafił ciosem prostym dokładnie w nos MacDonalda i ten nie był w stanie rywalizować dalej. Kanadyjczyk był bliski wygranej, lecz Lawler wykazał się dużą wytrzymałością, a także wytrwałością, co przyniosło fighterowi American Top Team sukces. Brawa należą się obu wojownikom, którzy mocno odczuli trudy tego boju i zaraz po nim trafili do szpitala. Dana White stwierdził, że być może była to najlepsza walka, jaką kiedykolwiek miał okazję widzieć.
Emocjonujący bój w oktagonie dostarczyli także Dennis Bermudez (14-5 MMA, 7-3 UFC) i Jeremy Stephens (24-11 MMA, 11-10 UFC). O ile pierwsza runda należała do Bermudeza, o tyle druga to zmiana sytuacji jak w kalejdoskopie, gdyż raz jeden, raz drugi zdobywali sobie przewagę swoimi akcjami. Start trzeciej rundy to fenomenalne latające kolano z miejsca w wykonaniu Stephensa. Po doskonale wymierzonej akcji nie pozostało mu już nic innego, jak dobić oponenta w parterze. Jedyne, co może mącić dobry humor ''Lil' Heathenowi'' to fakt, iż nie zrobił wagi przed walką i część jego wypłaty trafi do Bermudeza.
Po pierwszej porażce w karierze do gry o najwyższe cele w kategorii półśredniej powrócił Gunnar Nelson (14-1-1 MMA, 5-1 UFC). Islandczyk wspierany był przez irlandzkich fanów z racji tego, iż trenuje z Conorem McGregorem w Dublinie. Drogę do wygranej nad Brandonem Thatchem (11-3 MMA, 2-2 UFC) utorował sobie po kombinacji lewy-prawy, po której rywal wylądował na deski. Nelson od razu przejął inicjatywę w parterze i niedługo później Thatch musiał już odklepywać duszenie zza pleców.
Nieskalany porażkami rekord zachował zawodnik wagi koguciej, Thomas Almeida (19-0 MMA, 3-0 UFC). Brazylijczyk mierzył się z bardzo doświadczonym Bradem Pickettem (24-11 MMA, 4-6 UFC) i od początku nie miał łatwo, gdyż pierwsza runda przerodziła się w stójkową wojnę, w której wydaje się, że Almeida nieznacznie przegrał. W drugą rundę 23-latek wszedł jednak fenomenalnie, gdyż wyprowadził znakomite kolano z wyskoku na głowę Anglika i ''Big'' John McCarthy od razu zakończył walkę.
Event w MGM Grand Garden Arena przyciągnął na widownię dokładnie 16 019 widzów, a zysk z biletów wyniósł 7,2 mln dolarów. Bonusy pieniężne w wysokości 50 000 dolarów otrzymali odpowiednio za walkę wieczoru Robbie Lawler i Rory MacDonald, a za najlepsze występy Conor McGregor i Thomas Almeida. Podsumowując najkrócej jak się da: UFC 189 jest poważnym kandydatem do tytułu gali roku w światowym MMA.
Komplet wyników:
Karta wstępna
70 kg: Cody Pfister (USA) pokonał Yosdenisa Cedeno (Kuba) przez decyzję 3-0 (29-28, 29-28, 29-28)
57 kg: Louis Smolka (USA) pokonał Neila Seery'ego (Irlandia) przez decyzję 3-0 (30-27, 30-27, 30-27)
61 kg: Cody Garbrandt (USA) pokonał Henry'ego Brionesa (Meksyk) przez decyzję 3-0 (30-27, 30-27, 30-27)
77 kg: John Howard (USA) pokonał Cathala Pendreda (Irlandia) przez niejednogłośną decyzję 2-1 (29-28, 28-29, 29-28)
77 kg: Alex Garcia (Dominikana) pokonał Mike'a Swicka (USA) przez decyzję 3-0 (29-28, 30-27, 30-27)
77 kg: Matt Brown (USA) pokonał Tima Meansa (USA) przez poddanie (duszenie gilotynowe) w 1 rundzie (4:44 min)
Główna karta
61 kg: Thomas Almeida (Brazylia) pokonał Brada Picketta (Anglia) przez KO (kolano) w 2 rundzie (0:29 min)
77 kg: Gunnar Nelson (Islandia) pokonał Brandona Thatcha (USA) przez poddanie (duszenie zza pleców) w 1 rundzie (2:54 min)
66 kg: Jeremy Stephens (USA) pokonał Dennisa Bermudeza (USA) przez TKO (latające kolano i uderzenia) w 3 rundzie (0:42 min)
Walka o mistrzostwo UFC w wadze półśredniej
77 kg: Robbie Lawler (USA) pokonał Rory'ego MacDonalda (Kanada) przez TKO (uderzenia) w 5 rundzie (1:00 min)
Walka o tymczasowe mistrzostwo UFC w wadze piórkowej
66 kg: Conor McGregor (Irlandia) pokonał Chada Mendesa (USA) przez TKO (uderzenia) w 2 rundzie (4:57 min)